Rozmowa Dnia

Łukasz Schreiber

2023-11-15
Minister Schreiber odniósł się do stanowiska Ryszarda Brejzy/fot. Facebook/Łukasz Schreiber - Poseł na Sejm RP

Minister Schreiber odniósł się do stanowiska Ryszarda Brejzy/fot. Facebook/Łukasz Schreiber - Poseł na Sejm RP

Rozmowa Dnia - Łukasz Schreiber

Gościem „Rozmowy Dnia” był minister Łukasz Schreiber, poseł na Sejm dziesiątej kadencji. Rozmawialiśmy o pierwszych dwóch dniach tej kadencji Sejmu.

Magdalena Ogórek: Moim gościem jest Łukasz Schreiber i teraz: jak powinnam, panie ministrze, powiedzieć poprawnie: „minister w stanie dymisji”? Jak to teraz jest, proszę nam powiedzieć...

Łukasz Schreiber: Zgodnie z Konstytucją, zgodnie z ustawami, prezydent powierza w dalszym ciągu obowiązki ministrom, do czasu do czasu zaprzysiężenia nowej Rady Ministrów. Ta sytuacja trwa, także w dalszym ciągu my tam mamy obowiązki...

Opozycja mówi, że gracie na czas, że to nie ma sensu, że PiS nie ma zdolności koalicyjnej. Opozycja szarpie się o ten czas, mówi, że nie zdąży opracować recepty na to, co teraz recepty potrzebuje.

Oni zawsze mają pecha, oni nigdy nie zdążą, zawsze coś im przeszkadza. Nie mogą pieniędzy wykopać w Zakopanem, albo mają innego rodzaju problemy: wójta nie wybierali ludziom i nie są w stanie pomóc. Generalnie to jest bardzo pechowa ekipa. Zwłaszcza pechowa, jeżeli chodzi o to, by pomóc Polakom, bo jeżeli samym sobie mają pomóc, to lepiej im to wychodzi.

Jeżeli dopiero chcą opracowywać wszystkie te odpowiedzi, to już trochę nie ma czasu. Myślałam, że to już jest przygotowane...

Na tę chwilę podzielili rotacyjne stanowisko marszałka, i tutaj się jakoś dogadali. Poza tym, przecież nic innego nie jest jeszcze jasne. Nie wiemy kto, jakie będzie sprawował funkcje. Mówi się, że to jest trzymane w tajemnicy, a najprawdopodobniej jeszcze ciągle jest elementem targów. Upokarzają siebie nawzajem. Ten ruch, by Prawo i Sprawiedliwość pozbawić, de facto, stanowiska wicemarszałka Sejmu jest ruchem – jak oni pewnie z zadowoleniem odbierają – upokorzenia pani marszałek, albo może Prawa i Sprawiedliwości, albo prezesa naszej partii, ale tak naprawdę, oni okazali pogardę, nie nam, ale, jak mówiłem wczoraj w Sejmie, 7 milionom sześciuset tysiącom wyborców, 162 tysiącom mieszkańców okręgu bydgoskiego, którzy oddali głos na Prawo i Sprawiedliwość. My naprawdę się obejdziemy bez tych stanowisk, niech sobie wezmą wszystkie, niech jeszcze dorobią 150 innych. To w stronę wyborców jest kierowana ta pogarda. To jest, moim zdaniem, smutna prawda o tym, jak wygląda dzisiaj sytuacja, rzeczywistość, i to, w jakim kierunku zmierzamy. Oni mają jakiś problem, by powiedzieć, co tak naprawdę chcą zrobić. Proszę spojrzeć na ich umowę i proszę porównać ją z deklaracjami, przecież nie moimi, nie premiera Mateusza Morawieckiego. Proszę ją porównać z postulatami tylko jednej partii. Weźmy „100 konkretów Platformy na 100 dni”. Oni wybrali może 10-15 procent spraw i to tak licząc bardzo optymistycznie, spośród tych, które obiecali na 100 dni...

Zaniepokojeni są ogromnie polscy rolnicy, bo tej obiecanej „Dwunastki” rzeczywiście tam nie ma, więc zapowiadają, że wyjdą na ulicę, jeżeli to nie zostanie dotrzymane, ale wróćmy jeszcze do tego, co się dzieje na bieżąco. Wczoraj Marcin Mastalerek gościł w telewizji TVN24 – to nowy szef gabinetu prezydenta Andrzeja Dudy – przypomnę naszym słuchaczom. Mówił tak: Donald Tusk jest w życiowej formie politycznej. Tu bym trochę polemizowała, bo wydaje mi się, że jednak w lepszej formie był przed 2015 rokiem, ale to jest ocena Marcina Mastalerka, natomiast minister Mastalerek dodaje, że Tusk nie zaakceptuje sytuacji, w której musi dogadywać się z PSL, z Polską 2050 i z Lewicą. Będzie chciał przejmować jak najwięcej władzy, co może skończyć się wcześniejszymi wyborami parlamentarnymi. Czy pan podziela to zdanie?

Częściowo na pewno tak. Na pewno jest do tego gotowy i to pokazuje. Już upokorzył swoich partnerów. Częściowo chce ich sprowadzić do dwóch ról. Po pierwsze, część z nich wypchnąć w ogóle, jak najchętniej całą Lewica, a przynajmniej tylko część Lewicy zostawić. Gra na ich rozbicia jest ewidentnie prowadzona. Nie to, żebym jakoś płakał akurat za Lewicą, natomiast taki jest fakt. To widać. Proszę przypomnieć sobie sytuację z panią Biejat. Najpierw wypuścili do mediów informację, że ona ma być marszałkiem Senatu i tak dalej, po czym stwierdzili, że za jej nieprawomyślne wypowiedzi straciła szansę. No przecież potraktowanie tego w taki sposób jest niebywałe. Później zmusił Hołownię i posłów, którzy się upierali, że chcą mieć marszałka Sejmu, co rozumiem – z punktu widzenia marszałka Hołowni to całkiem racjonalna decyzja. Bo co jest lepsze: być pionkiem Tuska, który wcześniej Kosiniaka-Kamysza zmuszał do podwyższania wieku emerytalnego, czy mieć jednak niezależną pozycję? Hołownia wybrał, że chce być trochę niezależny, ale cena, jaką zgodził się za to zapłacić, a przecież nie musiał tego robić, jest taka, by największemu klubowi parlamentarnemu zabrać miejsce w prezydium nie tylko Sejmu, ale i Senatu. To jest ewidentna gra (...).

Krzysztof Gawkowski

2023-11-14
Krzysztof Gawkowski/fot. PR PiK/archiwum

Krzysztof Gawkowski/fot. PR PiK/archiwum

PR PiK - Rozmowa dnia - Krzysztof Gawkowski

Gościem „Rozmowy dnia" był Krzysztof Gawkowski z Lewicy. Rozmawialiśmy o pierwszym dniu obrad Sejmu X kadencji.

Michał Jędryka: Jak Pan ocenia wczorajszy dzień w Sejmie, a w szczególności wystąpienia prezydenta Andrzeja Dudy i nowego marszałka Sejmu Szymona Hołowni?
Krzysztof Gawkowski: To dobry dzień dla Polski - dlatego, że rozpoczyna się normalna zmiana. Prawo i Sprawiedliwość odchodzi do lamusa, a przychodzi władza, która będzie Polskę sprzątała i naprawiała. Tak też traktuję wystąpienie Szymona Hołowni, który powiedział wprost, że Sejm będzie przyjazny obywatelom, że prawo będzie konsultowane a nie narzucane. Jednocześnie też złożył jasną deklarację, że barierki sprzed Sejmu znikają, czyli wychodzimy z państwa, mającego charakter oprawczy, totalitarny, czy wskazujący, że obywatel ma być daleko od władzy.
To mi się podoba, ale jestem też zaniepokojony, a nawet trochę zniesmaczony tym, co powiedział prezydent Andrzej Duda, bo widać wyraźnie, że mówił do dzisiejszej opozycji, czyli do PO, Lewicy i Trzeciej Drogi, do Donalda Tuska, jako przyszłego premiera. Mówił, że czegoś nie zrobi, będzie władzy pilnował zupełnie nie dostrzegając, że nowa opozycja wybrała marszałka, na premiera desygnował Mateusza Morawieckiego. To jest czysta hipokryzja, za którą trzeba krytykować.

Prezydent jednak deklaruje współpracę z przyszłym rządem.

- Ja też deklaruję współpracę z panem, czy z naszymi słuchaczami. Współpraca jednak może wyglądać tak, że panu to deklaruję, a później robię co innego. Jak idziesz do pracy i umawiasz się, że będziesz dostawał określoną pensję, a później szef ci wypłaca połowę, to patrzysz na jego czyny, czy na słowa? Tak samo jest z prezydentem. Mówi, że będzie współpracował z nowym rządem, ale powołał stary. Czy to rozsądne i normalne?
Marszałkiem został wybrany pan Szymon Hołownia, ukształtowała się nowa większość, a prezydent mówi: „nie, Mateusz jest lepszy; poczekajmy trochę, bo może znajdzie się większość”. To jest chora sytuacja.

Będziecie jednak musieli szukać kompromisu z prezydentem, żeby państwo przez te półtora roku mogło normalnie funkcjonować.
- Ale właśnie pokazujemy, że szukamy kompromisu, bo chcieliśmy dogadać się z prezydentem, żeby został nominowany od razu Donald Tusk. Prezydent prosił, żeby była umowa koalicyjna - by jeszcze przed posiedzeniem Sejmu zorientować się, gdzie jest większość. Jak to zrobiliśmy, to i tak nominował Mateusza Morawieckiego. To pokazuje obraz dużej hipokryzji. (...)

Prawo i Sprawiedliwość też mogło odebrać jako hipokryzję to, że mówicie o demokracji, a oni nie mają swojego wicemarszałka?
- Mają miejsce na swojego wicemarszałka Sejmu i Senatu, ale ma to być osoba, która nie będzie łamała demokracji. Nie wyobrażam sobie, że mamy pracować w prezydium Sejmu z osobami, które łamały kręgosłup Konstytucji, nie szanowały regulaminu Sejmu, czy Senatu. (...)

Nieoficjalnie mówiło się, że Krzysztof Gawkowski ma być wicepremierem. Będzie tak?

- Taka jest wola koalicji, ale oczywiście też starałem się o tę funkcję. Jest to zapisane w umowie koalicyjnej, ale dzisiaj umowy koalicyjne nie mają jeszcze charakteru umów państwowych i to na razie zobowiązanie kolegów i koleżanek, którzy tworzą koalicję. Mam wrażenie, że jest krok do tego, żeby rząd się zawiązał. Lewica chciałaby uczestniczyć w tym rządzie, złożyła taką deklarację, podpisała umowę koalicyjną. Ja - dzięki woli wyborców z Bydgoszczy, Inowrocławia, też całego okręgu wyborczego, koleżanek i kolegów z partii, którzy wskazywali mnie do pełnienia tej funkcji, jestem jednym z elementów szerokiego porozumienia. (…)

Sławomir Sadowski

2023-11-13
Dr Sławomir Sadowski/fot. archiwum PR PiK

Dr Sławomir Sadowski/fot. archiwum PR PiK

Rozmowa Dnia - Przemysław Sadowski

Gościem Rozmowy Dnia był dr Sławomir Sadowski, politolog z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Rozmawialiśmy o formowaniu się nowego rządu i zadaniach, jakie przed nim stoją.

Marcin Kupczyk: Przed nami ważny dzień: pierwsze posiedzenia nowo wybranych sejmu i senatu. Zmiana układu sił dokonuje się na naszych oczach, choć wiele wskazuje na to, że będzie nieco rozciągnięta w czasie. Czego będziemy świadkami dzisiaj i w kolejnych dniach?
Dr Przemysław Sadowski:
To przede wszystkim przedstawienie umowy koalicyjnej, która ma określić, w jakim kierunku potencjalna przyszła koalicja rządowa pójdzie. Pamiętajmy jednak, że prezydent już zapowiedział, że stworzenie w pierwszym kroku nowego rządu zleci jednak Prawu i Sprawiedliwości, jako ugrupowaniu, które uzyskało najwyższe poparcie, chociaż, przynajmniej z tych zapowiedzi ugrupowań opozycyjnych wynika, że nie poprą, że nie pójdą na jakiekolwiek związki z Prawem i Sprawiedliwością. W związku z tym wydaje się, że misja Mateusza Morawieckiego jest raczej misją nie do spełnienia, ale tak prezydent zdecydował i wydaje się, że to słuszna decyzja. Jakbyśmy sobie przypomnieli początek demokracji w Polsce – rok 1989, to formalnie rzecz biorąc koalicja była już ugadana między PZPR, ZSL i SD, a w pewnym momencie, kiedy po zwycięskich wyborach, przy najwyższym odsetku głosów, jakie uzyskała ówczesna opozycja, to nagle te dwa ugrupowania sprzymierzone z PZPR zmieniły front i udało się utworzyć zupełnie inną koalicję rządową. Zatem, teoretycznie, wydaje się, że misja Morawieckiego jest misja nie do spełnienia, ale różnie to w polityce bywa.

Ale uszanować obyczaj, dać szansę należało.
Ja tak uważam. Od początku mówiłem, że zwycięskie ugrupowanie powinno otrzymać szansę, chociaż trochę to przedłuża, aczkolwiek my tutaj nie mówimy o latach. Mówimy o dwóch, trzech, czterech tygodniach. Bez przesady, to nie jest czas, który spowodowałby uratowanie Polski, albo jej upadek. Raczej to są bardziej propagandowe wypowiedzi ze strony polityków opozycji, którzy chcieliby, też w sposób zrozumiały, przejąć jak najszybciej władzę.

Jak pan ocenia formowanie się nowej ekipy rządzącej. Przez pierwsze trzy tygodnie od zwycięskich, powiedzmy, dla nowej koalicji wyborów, nie zadziało się za wiele, poza tym, że pojawiło się nazwisko Donalda Tuska jako oczywistego kandydata na premiera oraz druga rzecz: rotacyjność na stanowisku marszałka sejmu i senatu. Potem pojawiły się komentarze, że to trochę mało, jak na trzy tygodnie rozmów, a sam pomysł z rotacyjnymi marszałkami to wynik wewnętrznych sporów, że nie mogą się po prostu dogadać, więc poszli na kompromis, że będziemy rotować, choć to i tak nie jest pewne, czy tak będzie.
Nie powiedziałbym, że jest to aż tak długi okres. Nie tak dawno w Belgii formowanie rządu trwało rok. W wielu wypadkach, na przykład w Izraelu, po wielotygodniowych rokowaniach tworzono rząd, który zwykle przetrwał, nie dłużej, jak pół roku, więc tutaj miesiąc to jest norma. Przy koalicji to w ogóle nie ma jakiegoś specjalnego powodu do niepokoju. Oczywiście, pojawiają się różne ciekawe rozwiązania, no chociażby ta kwestia rotacyjności, ale znowu gdybyśmy popatrzyli w historię, na to, jak długo przeciętny marszałek Sejmu sprawował swoją funkcję, to rzadko który, może poza panią Witek, nie wiem, czy ktoś przetrwał całą kadencję (...).

Agnieszka Kłopotek

2023-11-10
Agnieszka Kłopotek/fot. Agnieszka Kłopotek, Facebook

Agnieszka Kłopotek/fot. Agnieszka Kłopotek, Facebook

PR PiK - Agnieszka Kłopotek - Rozmowa dnia

Gościem „Rozmowy dnia” była Agnieszka Kłopotek, wybrana do Sejmu dziesiątej kadencji z listy Trzeciej Drogi w okręgu bydgoskim. Rozmawialiśmy o rozpoczynającej się w poniedziałek (13 listopada) kadencji Sejmu.

Michał Jędryka: Pani jako doświadczona już działaczka samorządowa zdobyła ponad 11 tysięcy głosów, dostając się do Sejmu. To bardzo dobry wynik – wielu posłów, którzy dostali się do Sejmu, nie może się poszczycić połową.
Agnieszka Kłopotek:
Tak, bardzo dobry wynik. Bardzo dziękuję wszystkim wyborcom, ogromna odpowiedzialność, dużo pracy przede mną, ale również duża satysfakcja.

Czym Pani chce się przede wszystkim zająć w Sejmie? W jakich komisjach by Pani siebie widziała?

Na razie złożyłam propozycję do Komisji Pomocy Społecznej i Rodziny, wiem, że to jest bardzo trudna komisja, ale również bardzo potrzebna, i do Komisji Samorządu Terytorialnego – jako samorządowczyni uważałam, że jest to zupełnie naturalne. Samorząd jest jedną z takich rzeczy, którymi chciałabym się zająć i działać na rzecz poprawy sytuacji w samorządach.

No właśnie, Pani jest działaczką samorządową – jak Pani sądzi, czy rzeczywiście są szanse na to, żeby samorządy lepiej współpracowały z parlamentem? Pewnie politycznie, na przykład w sejmiku kujawsko-pomorskim czy w wielu miastach naszego regionu to się uda, bo będzie ta sama opcja [polityczna]. Natomiast chcę zapytać, czy jest szansa na to, żeby na przykład zmieniło się finansowanie samorządów?
Na pewno nie jest to łatwe, oczywiście będziemy robić wszystko – przynajmniej ja będę się starała – żeby podejmować działania w kierunku lepszej współpracy samorządu i rządu – to powinno zdecydowanie lepiej funkcjonować. Powinniśmy również skierować nasze działania w stronę poprawy sytuacji finansowej, zwiększenia dochodów własnych samorządów, bo przez ostatnie lata te dochody były trochę obcinane i samorządy były postawione przed takim faktem, że po prostu nie mogły podejmować wielu decyzji inwestycyjnych, są również problemy z pieniędzmi na oświatę, subwencja oświatowa nie wystarcza na pokrycie zarówno wynagrodzeń, jak i utrzymanie substancji.

W związku z tym moją, no, nie ideą fixe, ale czymś, czego bym chciała – jest to, żeby środki na wynagrodzenia z pochodnymi dla pracowników oświaty były finansowane w stu procentach przez państwo, natomiast samorządy powinny być w stanie utrzymać budynki i tak dalej. To są takie, wiem, że trudne działania, ale wiem, że potrzebne, bo samorządom trzeba naprawdę pomóc, żeby mogły funkcjonować zdecydowanie lepiej, inwestować, rozwijać się, i podejmować decyzje właśnie nie centralnie, ale na poziomie samorządów.

No właśnie, ale tutaj pojawiły się pewne sprzeczności. Z jednej strony, tak jak Pani mówi, środki na wynagrodzenia – jest obiecana spora podwyżka dla nauczycieli, sięgająca 30 procent, tak Koalicja Obywatelska obiecywała w kampanii wyborczej, a z drugiej strony mamy obietnicę kwoty wolnej od podatku na poziomie 60 tys. złotych, czyli dwukrotnie więcej, niż do tej pory. Jak to pogodzić? Bo samorząd jest finansowany właśnie z tego podatku od osób fizycznych.
Wiem, że w tej chwili trwają jeszcze dyskusje koalicyjne na temat kwoty wolnej od podatku. Nie ma ostatecznie podjętych decyzji, myślę, że uda się tutaj wypracować jakiś konsensus. Natomiast co do dofinansowania oświaty czy pomocy samorządom, uważam, że to jest niezbędne. Na pewno jesteśmy w stanie wypracować jakieś zdroworozsądkowe rozwiązania i wesprzeć samorządy, jednocześnie oczywiście realizując te postulaty, które były w programie wyborczym, czyli podwyżki dla nauczycieli (…).

Jarosław Wojtas

2023-11-09
Dr Jarosław Wojtas z Uniwersytetu WSB Merito/fot. centrumprasowe.wsb.pl/archiwum

Dr Jarosław Wojtas z Uniwersytetu WSB Merito/fot. centrumprasowe.wsb.pl/archiwum

Rozmowa dnia – PR PiK – dr Jarosław Wojtas

Gościem „Rozmowy dnia” był dr Jarosław Wojtas, politolog z Uniwersytetu WSB Merito w Toruniu. Rozmawialiśmy między innymi o ochronie wolności słowa w Polsce.
Michał Jędryka: Chcę zapytać Pana o wolność słowa w Polsce. Dlatego, że parę jest takich faktów, które chyba wymagają zastanowienia. Na przykład ukaranie studenta Uniwersytetu Warszawskiego, to student prawa i działacz młodzieżówki Prawa i Sprawiedliwości. Został ukarany naganą przez Komisję Dyscyplinarną. Grozi mu wydalenie z Uniwersytetu. Czy nie zbliżamy się do momentu, gdy jesteśmy granicy wolności słowa?
Jarosław Wojtas:
Oczywiście nie wnikając w kwestię tej sytuacji, która miała miejsce, bo nie chciałbym sprowadzać tego problemu do tej jednej osoby. Natomiast warto zwrócić uwagę, że granice wolności słowa powinny być wyznaczane wszędzie tam, gdzie mogłaby zostać naruszona czyjaś godność, czyjejś dobre imię. Gdzie mogły być naruszone pewne wartości, jak wiara i tak dalej. Natomiast wszędzie tam, gdzie wypowiedź danej osoby narusza wyłącznie czyjeś dobre samopoczucie, czy światopogląd, to za dużo, aby stosować kroki dyscyplinarne. Nie chce się wypowiadać w tej sytuacji na Uniwersytecie Warszawskim, natomiast mówiąc szczerze, nie może być tak, że jedna strona sporu politycznego będzie ograniczała innej stronie możliwość wypowiedzi, stosując tego typu ograniczenia inne osoby będą się autocenzurować, aby nie zostać później ukaranym. Moim zdaniem to, co powinno wyznaczać granice wolności i swobody wypowiedzi, to jest godność innych osób i nawet najbardziej „egzotyczne” poglądy, o ile nie naruszają jej, powinny być dopuszczone w dialogu publicznym. Przecież im większa reprezentacja zróżnicowanych poglądów, tym większy wybór i bardziej skonsolidowana demokracja. O jej sile świadczy nie to, że stosuje się kary, ale to, że jest ona odporna na takie osoby, które prezentują poglądy skrajne. Można wypowiadać najbardziej odbiegające poglądy od głównego nurtu i po prostu ma się do tego prawo. Moim zdaniem tak to powinno wyglądać. Godność innych osób powinna być granicą wolności wypowiedzi.

Przejdźmy teraz do polityków. Mówi się, że powinni być bardziej odporni na krytykę i uderzenia z drugiej strony, mieć grubszą skórę. Zapytam o Magdalenę Biejat z Nowej Lewicy, która miała być marszałkiem senatu. Prawdopodobnie nim nie będzie, bo pozwoliła sobie skrytykować Koalicję Obywatelską i umowę koalicyjną, czy pewne kompromisy, które jej się nie podobają. Jak pan sądzi, czy to też zahacza o wolność słowa? Czy to już jest zupełnie inne zagadnienie?
– Jeżeli zostanie w ten sposób ukarana, to oczywiście będzie chodziło wyłącznie o kalkulację, czy spójność koalicji jest ważniejsza niż wolność wypowiedzi poszczególnych jej przedstawicieli. Moim zdaniem byłoby to z punktu widzenia przyszłości Koalicji fatalnie wróżące na przyszłość, jeżeli politycy na przykład Lewicy nie mogą krytykować dziś poczynań innej formacji politycznej, to w przyszłości, kiedy Lewica wystąpi z jakimś kontrowersyjnym projektem, to druga strona również nie mogłaby się odnieść do tego pomysłu? Oczywiście to sytuacja bardzo niekomfortowa i jeżeli będzie tak, że rzeczywiście w ten sposób pani Biejat zostanie ukarana, to odbije się nie dość, że na spójności koalicji, to też w przyszłości na sondażach. Właśnie to pytanie, które pan redaktor zadał, gdzie powinna być ta granica. Czy można karać za odmienność poglądów wewnątrz koalicji? Moim zdaniem to jest kluczowe, ta różnorodność miała być jej siłą. Nie to, że teraz wszystkie podmioty będą podporządkowane pod linię jednej partii, która będzie chciała narzucić swoją wolę innym. Wiemy, z ilu partii składa się ta koalicja. Jeśli tak będzie, to pojawią się trudności w zdobyciu większości sejmowej w poszczególnych głosowaniach. To będzie bardzo duży problem, zresztą nie tylko w Sejmie, ale również w Senacie. Pani Biejat została senatorem. Także warto zwrócić uwagę, że tutaj podporządkowanie wszystkiego w dążeniu do jedności na dłuższą nie ma sensu.

Prawdopodobnie jutro ma być ujawniona umowa koalicyjna tych trzech komitetów wyborczych, które poszły do Sejmu i chcą teraz przejąć władzę. W tej umowie ma być między innymi podniesiona sprawa rozliczeń władzy, która do tej pory była sprawowana, czyli rozliczeń działaczy Prawa i Sprawiedliwości. To jest oczywiście naturalna rzecz, że strona, która przejmuje władzę, rozlicza poprzednie rządy. Natomiast zastanawiam się, czy to nie idzie za daleko. Na przykład Marek Belka mówi o „odszczurzaniu”. Michał Kamiński z PSL-u mówi, że „kto wyszedł z szamba, powinien się najpierw umyć”. Jak Pan sądzi, jak daleko to powinno iść? Tu też mamy do czynienia z pewnymi sformułowaniami i czy one nie przekraczają pewnej granicy?
– Moim zdaniem tak, w języku debaty publicznej w Polsce zdecydowanie jest za dużo emocji i inwektyw, po obu stronach sporu politycznego. Po prostu było tego za dużo. To, czego należy oczekiwać, to właśnie obniżenie temperatury sporu i wyłączenie tego charakterystycznego języka, który ma zdyskredytować przeciwnika politycznego, obrazić czy wręcz czasem zdehumanizować. To jest fatalne, że dochodzi do tych wypowiedzi. Dotyczy to obu stron sporu politycznego. Tego po prostu nie powinno być w polityce, ponieważ to deprawuje intelektualnie osoby, które chcą się zajmować polityką. Jeżeli można powiedzieć wszystko, to prawdopodobnie można zrobić wszystko. Jeżeli mowa o rozliczeniu, to zapewne ma być odwet. Do niczego to nie prowadzi. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że opcje polityczne, które dzisiaj tworzą koalicję, obejmują władzę, oddadzą ją. Jaki ma być kolejny krok? Jak daleko ma się przesunąć ściana tej debaty politycznej? Fatalne jest to, że temperatura politycznego sporu w Polsce osiągnęła tak wysoki rejestr. Mam nadzieję, że po wyborach to się uspokoi. Chociaż z drugiej strony w przyszłym roku mamy wybory samorządowe i europarlamentarne. Jeżeli to ma iść w tym kierunku, to jest fatalny prognostyk. [...]

Maciej Konieczny

2023-11-08
Maciej Konieczny/fot. Wikipedia

Maciej Konieczny/fot. Wikipedia

PR PiK - Rozmowa dnia - Maciej Konieczny

Gościem „Rozmowy dnia” był poseł Maciej Konieczny z Lewicy Razem. Rozmawialiśmy o bieżącej sytuacji politycznej i próbach utworzenia rządu.

Magdalena Ogórek: Jak to będzie w Sejmie, jeśli chodzi o klub?
Maciej Konieczny: Myślę, że pozostaniemy przy formule, która była do tej pory, czyli koalicyjnego klubu lewicy, składającego się z Nowej Lewicy i Razem.

Jesteśmy już po orędziu prezydenta. Misja stworzenie rządu została powierzona premierowi Mateuszowi Morawieckiemu. Rozumiem, że Lewica jest jedną z partii, które szanują to, że prerogatywy prezydenta, jego możliwości w tym kierunku wynikają bezpośrednio z Konstytucji?
- Oczywiście uznajemy te uprawnienia, są konstytucyjne. Mamy opinie polityczną na ten temat. Uważam, że lepiej byłoby, gdyby prezydent od razu powierzył misję tworzenia rządu tej opcji, która która ma większość, bo jest jasne, że Prawo i Sprawiedliwość nie ma zdolności koalicyjnej, która pozwoliłaby na efektywne utworzenie rządu. Ale też nie rozdzierałbym nad tym szat - to co musi się wydarzyć, czyli zmiana władzy wydarzy się parę tygodni później i to wszystko.

Jak by nie było, trzeba przyznać, że PiS trzeci raz z rzędu wygrało wybory, chociaż rzeczywiście zdolności koalicyjnej prawdopodobnie mieć nie będzie.
- To jasne, że Prawo i Sprawiedliwość zdobyło najlepsze wyniki w tych wyborach jako partia, ale nie jest to wystarczające do utworzenia rządu, bo żadna z pozostałych formacji, być może poza Konfederacją, nie jest gotowa współtworzyć rządu, więc głosów zabraknie. Stąd decyzja prezydenta Dudy sprawia, że proces formowania rządu zapewne potrwa trochę dłużej, przy czym nie zmienia to zasadniczego wyniku wyborów, bo ten zapadł w momencie głosowania. (...)

Jan Krzysztof Ardanowski

2023-11-07
Jan Krzysztof Ardanowski/fot. Archiwum

Jan Krzysztof Ardanowski/fot. Archiwum

PR PiK - Rozmowa dnia - Jan Krzysztof Ardanowski

Gościem „Rozmowy dnia" był Jan Krzysztof Ardanowski, przewodniczący prezydenckiej Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich, a także poseł ponownie wybrany do Sejmu z listy Prawa i Sprawiedliwości w Toruniu. Rozmawialiśmy między innymi o sytuacji powstałej po orędziu prezydenta.

Michał Jędryka: Jak Pan ocenia ogłoszoną wczoraj decyzję prezydenta Andrzeja Dudy, a właściwie dwie decyzje?
Jan Krzysztof Ardanowski: Dobrze oceniam. To decyzja logiczna i w pełni uzasadniona. Przede wszystkim sankcjonuje pewien zwyczaj, który od wielu lat istnieje, że przedstawicielowi partii, uzyskującej najlepszy wynik w wyborach, powierza się pierwszą opisaną w Konstytucji próbę utworzenia rządu. (…)
Podobnie zresztą było choćby w 1991 roku po wyborach, które wtedy wygrała Unia Demokratyczna. Prezydent Wałęsa nawet dwukrotnie podejmował próbę, bo najpierw powierzał misję utworzenia rządu Bieleckiemu, potem Gieremkowi. Dopiero, kiedy nie wyszło, zostało to przekazane do premiera Olszewskiego, który stworzył rząd - notabene rok później przez Wałęsę obalony. Jest to więc logiczna konsekwencja – prezydent ani nie złamał dobrych zwyczajów, ani nie zachował się nielogicznie.

Powierzenie honorowej funkcji marszałka seniora Markowi Sawickiemu z PSL-u to też dobra decyzja?
- To jeden z najbardziej doświadczonych parlamentarzystów. Myślę, że prezydent chciał pokazać pewne swoje oczekiwania odnośnie sytuacji politycznej w Polsce i rozwiązania konfliktu społecznego, który bardzo mocno dzieli Polaków. Sawicki jest człowiekiem – tak, jak prezydent w swoim orędziu stwierdził - dialogu i współpracy. Ma różne pomysły i nie zawsze się z nimi zgadzam, ale to niewątpliwie człowiek, który nie jest agresywny, stara się rozmawiać i szukać spraw, które łączą, dyskutować merytorycznie. Zresztą wspólnie z nim i innymi byłymi ministrami rolnictwa, z jego inicjatywy od kilku lat organizujemy Kongresy Polskiej Wsi. Pokazanie przez prezydenta, że tacy politycy powinni w większym stopniu oddziaływać na wzburzoną, pokłóconą scenę polityczną jest też gestem symbolicznym.
Bardziej się martwię o to, jak zakończą się próby premiera Morawieckiego, które są dość karkołomne. Opozycja zbudowała swoją przewagę na wyjątkowo ostrej kampanii, w którą niestety PiS dał się wkręcić – obrażania, wyzywania. Spotykam się z ludźmi codziennie i słyszę głosy: „teraz już będzie lepiej, bo nie będzie tego znienawidzonego Kaczora, czy PiS-u nie będzie”. Pewnie przyjdzie rozczarowanie dla ludzi, którzy tak wąsko rozumieją politykę.

Myśli Pan, że będzie nadal eskalacja?
- Oby jej nie było. Jesteśmy w naprawdę ciężkiej sytuacji międzynarodowej. Może za mało nawet o tym mówimy i społeczeństwo jest za mało poinformowane. Niebezpieczeństwa zarówno związane z sytuacją bliższą, czyli na Ukrainie, coraz ostrzejszymi groźbami Rosji, ale również z obawą, że konflikt w Izraelu rozleje się na świat, między innymi zwiększając niepomiernie ilość imigrantów z Bliskiego Wschodu, to są realne zagrożenia. (...)

Przemysław Wipler

2023-11-06
Przemysław Wipler/fot. Przemysław Wipler, Facebook

Przemysław Wipler/fot. Przemysław Wipler, Facebook

Rozmowa Dnia - Przemysław Wipler

Gościem „Rozmowy dnia" był poseł elekt Przemysław Wipler, wybrany do Sejmu z listy Konfederacji w Toruniu. Rozmawialiśmy o bieżącej sytuacji politycznej i próbach utworzenia rządu.

Michał Jędryka: Jak pan odebrał to, co przekazał przekazał szef kancelarii prezydenta, Marcin Mastalerek, a co usłyszeliśmy przed chwilą w wiadomościach, że dzisiaj prezydent wygłosi orędzie, w którym ujawni, komu przekażę misję tworzenia rządu.
Przemysław Wipler: Będziemy mieli bardzo ciekawy tydzień, w zależności od tego, jaki to będzie kandydat. Są dwie standardowe możliwości: jedna, że będzie to przedstawiciel dotychczasowego obozu władzy, czyli pan premier Mateusz Morawiecki, no i druga, że będzie to Donald Tusk. Wszystko inne będzie bardzo dużą niespodzianką. Prace nad sformułowaniem rządu rozpoczną się tak naprawdę po zaprzysiężeniu Sejmu, po tym, jak posłowie przestaną być posłami elektami X kadencji sejmu, i po tym, jak zostanie wybrany marszałek Sejmu, czyli za tydzień, w poniedziałek.

No właśnie: na 13 listopada prezydent zwołał pierwsze posiedzenie sejmu i tam Konfederacja, którą pan reprezentuje będzie miała 18-osobowy klub najprawdopodobniej. I to jest chyba jedyna dobra wiadomość dla Konfederacji, bo dzisiaj w tygodniku Do Rzeczy Łukasz Warzecha dosyć gorzko pisze, że mieliście być języczkiem u wagi, a zostało właśnie te 18 mandatów. Jak w wewnętrznych dyskusjach to oceniacie?
Trudno mi komentować tekst Łukasza Warzechy, którego jeszcze nie czytałem, ale te ostatnie wybory były dla nas bardzo, bardzo trudne, ponieważ byliśmy niesprawiedliwie pomawiani o to, że możemy współtworzyć rząd z Prawem i Sprawiedliwością. I to była jedna z tych emocji, które sprawiły, że wielu ludzi wahających się, zdecydowało się na nas jednak nie zagłosować. Mimo to, Konfederacja zdobyła 300 tysięcy wyborców i przybyło nam 7 mandatów. To jest bardzo duży wzrost, to jest wzrost z 11 do 18 mandatów. To jest bardzo dużo, po bardzo drogiej i bardzo ciężkiej kampanii, na którą duże partie i rządzący dotychczas obóz PiS-u, jak i Platforma Obywatelska, największa partia opozycyjna, wydały dziesiątki milionów złotych. Są to pieniądze, których, my, nasi sympatycy, nasi wyborcy nigdy na oczy nie widzieliśmy, i w tych trudnych warunkach udało nam się osiągnąć lepszy wyniki, niż bardzo wielu się spodziewało, niż wynikało nawet z sondażu podczas wieczoru wyborczego.

Czy w czasie obecnych rozmów w sprawie koalicji rządowej ktoś o was zabiega? Ktoś chce waszego poparcia, czy raczej w tej chwili te dwie główne siły się zadowalają tym, co mają i jest cisza w tym temacie?
Jeżeli misję sformułowania rządu dostanie Mateusz Morawiecki, to znajdzie się w sytuacji, w której tak, czy tak, będzie próbował z nami rozmawiać, pomimo tego, że niewiele dobrego tu się może spodziewać. On przecież nie może pozwolić sobie na śmieszność, że dostanie tylko głosy własnego klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości i nikogo więcej. To by była wielka porażka. Z drugiej strony doskonale wiemy, że nawet jeżeli Donald Tusk zbuduję rząd, który będzie oparty o Lewicę, to dla Konfederacji rząd bez Lewicy zawsze będzie lepszym rządem, niż rząd z Lewicą. Jeżeli będą spory w koalicji związane z jakimiś zdroworozsądkowymi działaniami, takimi jak, na przykład, podniesienie kwoty wolnej od podatku do 60 tysięcy zł rocznie, co obiecywał Donald Tusk, więc jeśli to będzie miało być zrealizowane i zabraknie głosów Lewicy, to my będziemy za czymś takim głosować. A nawet sami to zgłosimy, gdy Donald Tusk zapomni o tym postulacie. Jeżeli Władysław Kosiniak-Kamysz i jego koalicjant z Trzeciej Drogi będą zapominali o tym, że obiecali dobrowolny ZUS przedsiębiorcom, to my to będziemy zgłaszać (...).

Tomasz Lenz

2023-11-03
Tomasz Lenz/fot. PR PiK/archiwum

Tomasz Lenz/fot. PR PiK/archiwum

PR PiK - Rozmowa dnia - Tomasz Lenz

Gościem „Rozmowy dnia" był senator elekt Tomasz Lenz. Rozmawialiśmy o bieżącej sytuacji politycznej i wyborze marszałków Sejmu i Senatu.

Michał Jędryka: Do 13 listopada trwa IX kadencja Sejmu?

Tomasz Lenz: Kadencja zawsze trwa do dnia, w którym nowi parlamentarzyści nie złożą przysięgi - więc do momentu, kiedy nie zbierze się nowy Sejm, nowy Senat i posłowie oraz senatorowie nie złożą przysięgi.

Spodziewamy się, że 13 listopada powinno to nastąpić?
-Taka informacja dociera z mediów do Polaków, a także do posłów i senatorów wybranych w ostatnich wyborach, natomiast oficjalnie niczego jeszcze nie wiemy.

Jak idą negocjacje koalicyjne, bo wiadomo, że wszystko w swoim czasie będzie ujawnione, ale na przykład „Gazeta Wyborcza” podaje, że pewne koncepcje już są - że na przykład wygrała koncepcja Koalicji Obywatelskiej i Lewicy, i będzie jakieś programowe minimum, które łączy wszystkie partie koalicyjne?
-Wszyscy, którzy się tym interesują - szczególnie osoby, które czynnie brały udział w wyborach - w związku z tym, że ugrupowania opozycyjne zdobyły większość – oczekują dojścia ich do władzy, stworzenia rządu, utworzenia większości parlamentarnej, a także minimum programowego, o którym pan mówi. Rzeczywiście takie minimum zapewne powstanie, natomiast muszą je ogłosić przewodniczący czterech ugrupowań, które utworzyły większość w Sejmie i Senacie, dlatego zaczekajmy na konferencję prasową.
Na pewno to jest potrzebne, aby ustalić jakie najważniejsze kwestie muszą być realizowane w pierwszych miesiącach po objęciu władzy.

Co powinien Pana zdaniem zrobić prezydent?

- Pan prezydent sam powinien zadać sobie pytanie, czy jest sens przedłużania procesu przekazywania władzy. Jak widzimy, podjął decyzję, że Sejm i Senat zbierze się w możliwie najpóźniejszym terminie po wyborach. Następnie po zebraniu się Sejmu i Senatu zapewne prezydent będzie chciał przekazać misję tworzenia rządu jednemu z polityków i wszyscy zadają sobie pytanie, czy to będzie polityk Prawa i Sprawiedliwości, bo wtedy proces tworzenia większości parlamentarnej rządu wydłuży się o kolejne dwa tygodnie. Nie spodziewam się, aby ugrupowanie, które ma 188 posłów - mówię tu o Prawie i Sprawiedliwości - było w stanie stworzyć większość. To ponownie wydłuży proces tworzenia nowego rządu i wtedy powstanie on w końcu listopada i początku grudnia.
Chyba, że pan prezydent nie chcąc narażać Polaków na stratę czasu podejmie decyzję, że od razu powierzy misję tworzenia rządu politykowi, który już dzisiaj ogłosił, że ma większość, jest przez cztery ugrupowania opozycyjne akceptowany na funkcję premiera, czyli Donaldowi Tuskowi. Nie wiemy, jak prezydent się zachowa.

Dlaczego koalicja czterech partii centrolewu tak naciska, by pominąć pierwszy krok i od razu powierzyć tworzenie rządu dotychczasowej opozycji? Co by było złego w honorowej próbie utworzenia rządu Morawieckiego?
- Oczywiście honor w życiu jest bardzo ważny, natomiast nie ma szansy na stworzenie większości parlamentarnej przez Prawo i Sprawiedliwość. Natomiast trzeba zgłosić budżet do końca roku, przegłosować go i ten budżet musi znaleźć się na biurku pana prezydenta Dudy. Jak wiemy - to jest najważniejsza ustawa, przyjmowana przez Parlament w ciągu roku. Określa wydatki państwa i określa także, jak państwo będzie funkcjonowało w 2024 roku. (...)

dr Ewa Kaczmarek

2023-11-02
dr Ewa Kaczmarek – prezes placówki Polskiego Towarzystwa Opieki Paliatywnej Oddział we Włocławku/fot. Polskie Towarzystwo Opieki Paliatywnej Oddział we Włocławku, Facebook

dr Ewa Kaczmarek – prezes placówki Polskiego Towarzystwa Opieki Paliatywnej Oddział we Włocławku/fot. Polskie Towarzystwo Opieki Paliatywnej Oddział we Włocławku, Facebook

Rozmowa dnia – PR PiK – dr Ewa Kaczmarek

Gościem „Rozmowy dnia” w Polskim Radiu była dr Ewa Kaczmarek – prezes placówki Polskiego Towarzystwa Opieki Paliatywnej Oddział we Włocławku i kierownik hospicjum domowego dla dzieci i dorosłych. Rozmawialiśmy o tym, jak radzimy sobie z umieraniem i śmiercią.
Agnieszka Marszał: Dziś trochę inna rozmowa niż zwykle o tej porze u nas na antenie. Mamy Dzień Zaduszny, a wczoraj Wszystkich Świętych. Odwiedzaliśmy cmentarze i dziś nadal będziemy je odwiedzać, to czas wspominania tych, którzy odeszli, ale też myślenia o śmierci w ogóle. Pani doktor jest na co dzień blisko tych, którzy są jeszcze w życiu, ale już blisko śmierci i oni o tym wiedzą, że tego czasu zostało im niewiele. Jak my, jako ludzie radzimy sobie z umieraniem i ze śmiercią, stojąc nad jej obliczem?
Ewa Kaczmarek: Ta świadomość, że jesteśmy w obliczu śmierci towarzyszy pacjentom i rodzinie. Natomiast największym problemem jest brak komunikacji, że obydwie strony wiedzą i rozumieją. Myślę, że pomiędzy rodzinami a pacjentami na pewno istnieje ta świadomość obecności, albo zbliżania się tego ostatniego dnia. Natomiast niestety czasem zdarza się, że rodziny i pacjenci kryją przed sobą te informacje, albo udają, że nie wiedzą i nie chcą o tym rozmawiać. Wielokrotnie zdarza się, że jednak pacjenci chcą mówić na ten temat i naszą rolą jako lekarzy, zespołu hospicyjnego jest próba otwierania tych tematów, które są najtrudniejsze, po to, żeby pokazać, że o nich można mówić.

Wszyscy jesteśmy śmiertelni. Zresztą wszystko, co żyje, kiedyś umrze. Jednak pomijamy ten temat śmierci. W tych pierwszych dniach listopada nie często używamy wprost tego słowa „śmierć”. Odwiedzamy cmentarze, wspominamy bliskich, ale bardziej wciąż jesteśmy, jako ludzie żyjący w życiu, a nie w śmierci. Tymczasem to czeka każdego z nas, umówmy się i to też jest w naszej kulturze bardzo znaczące, że ta śmierć jest spychana gdzieś na margines, choć tak dużo jej wokół nas. Oglądając jakiekolwiek wiadomości, czytając jakiekolwiek portale internetowe, wciąż mamy do czynienia ze śmiercią i ona jest gdzieś wokół nas. Jednak nie potrafimy o niej rozmawiać w gronie bliskich.
– Nie potrafimy, a właśnie chciałabym pokazać, żeby traktować nasze życie jak obraz. Bez ram jest jakby obrazem niedokończonym. Nasze życie powinno być takim obrazem, które wiadomo, że będzie gdzieś miało te swoje ramy. Nie my je postawimy, ale wypełniamy ten obraz treścią, która jest dla nas ważna i wiedząc, że te ramy po prostu istnieją. Ta świadomość istnienia ram powinna być dla nas takim motywem przewodnim w życiu, że my mamy mało czasu na to, żeby wypełnić te ramy dobrą treścią.

Te pierwsze dni listopada też nam uświadamiają, że ważne jest to „tu i teraz” w kontekście myślenia o tym, że to się kiedyś skończy. Żeby tak, jak pani pięknie powiedziała, wypełniać nasze życie tą dobrą treścią, o czym często w pośpiechu zapominamy. Biegniemy gdzieś przed siebie, bardzo szybko, dzień za dniem. Nie mamy czasu dla swoich bliskich, na chwilę refleksji, na takie zatrzymanie się.
– Biegniemy do tej mety, ale zapominamy, że ta meta istnieje. Faktycznie jest to temat tabu, który nie jest poruszany w społeczeństwie, a w mojej ocenie powinien jednak istnieć w tej świadomości. Może nie w postaci horrorów albo filmów, gdzie wszyscy się zabijają, ale właśnie w zrozumieniu tego, że życie jest ciągiem przyczynowo-skutkowym. Nie możemy zapominać o tej śmierci albo jej negować lub odsuwać. Dzieci wielokrotnie nie uczestniczą w chorobach swoich dziadków. Nie rozumieją tego, że jest cierpienie. Nie rozumieją tego, że jest potrzeba opieki. Jeżeli zaniechamy tego elementu naszego życia, to wychowamy społeczeństwo, które nie wiedząc, że istnieje cierpienie i śmierć, nie będzie umiało wypełniać swojego życia tymi dobrymi treściami. Zawsze będzie na to czas. To nie jest prawda. Zawsze chciałabym przekazywać tę wiedzę, że życie jest krótkie, może szybko się skończyć, w bardzo dramatycznych okolicznościach. Kiedyś pracowałam na oddziale intensywnej terapii i widziałam takie sytuacje, gdy młodzi giną tak naprawdę w ułamku sekundy. Pacjenci z nowotworami mają ten czas na przemyślenie i przygotowanie się. Wielokrotnie z niego korzystają, choć czasem są zbyt zbuntowani i nie chcą. Może dlatego, że nas tego nie nauczono, że życie kiedyś się kończy.

Nie było myślenia o tym. Wciąż nas to zaskakuje, choć jest to oczywiste.
– Tak, żeby nie podchodzić do tego ze strachem, tylko jako do zadania, które musimy wykonać, gdy te ramy nam się zamkną. (...)

O ważnych sprawach z ważnymi gośćmi...

„Rozmowa Dnia” – od poniedziałku do piątku
po wiadomościach o godzinie 8:30.
Prowadzą: Agnieszka Marszał i Maciej Wilkowski.

Na Wasze pytania i uwagi czekamy
pod adresem mailowym:
rozmowadnia@radiopik.pl


26 15922126961070
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę