Bartosz Kownacki
Gościem Rozmowy Dnia był poseł Bartosz Kownacki z sejmowej komisji obrony narodowej, a rozmawialiśmy o coraz bardziej napiętej sytuacji w Europie Wschodniej.
Michał Jędryka: Polska rozpoczęła 1 stycznia roczną prezydencję w OBWE. Wczoraj na posiedzeniu rady stałej minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau mówił, że ryzyko wojny na obszarze OBWE jest większe, niż kiedykolwiek w ostatnich 30 latach. Mamy powszechną świadomość, że stajemy przed takim ryzykiem?
Bartosz Kownacki: To wydaje się być oczywiste. Przyzwyczailiśmy się przez ostatnie kilkadziesiąt lat, że w zasadzie wojny w tym regionie świata, w Europie Środkowej być nie może. Oczywiście w latach 90. był konflikt na Bałkanach, potem wojna w Gruzji, bardzo agresywne działania na Ukrainie, ale one wszystkie miały charakter lokalny. Nie było sytuacji, groźby rozlania się tego konfliktu poza dany region. Dziś – poprzez sytuację, która ma miejsce na Ukrainie, ale która dotyka z różnych powodów państw Europy Środkowej i Zachodniej, jak również wiąże się z pewnymi operacjami, które dzisiaj mają miejsce na Dalekim Wschodzie – ewentualna groźba wojny i ryzyko rozlania się konfliktu są nieporównywalnie większe. To też wynika z przynajmniej teoretycznego nastawienia państw NATO, które wreszcie starają się – mówiąc jednym głosem - stopować żądania Rosji. Trzeba było to zrobić już kilkanaście lat temu, żeby nie doprowadzić do sytuacji tak dramatycznej, jaka jest obecnie.
W jaki sposób można stopować działania Rosji? Na przykład prezydent Finlandii mówi, że jeśli Rosja zaatakuje Ukrainę, to Finlandia wstąpi do NATO. To dobry ruch na zahamowanie aspiracji rosyjskich?
– Rozszerzanie NATO o państwa, które dysponują dużym potencjałem i w tym wypadku jeszcze graniczące z Rosją, jest zawsze dobrą informacją. Ale trzeba też pamiętać, że Finlandia ściśle współpracuje z NATO. Moim zdaniem to jest gest ważny i wzmacniający NATO, natomiast trzeba podjąć konkretne działania wymierzone w Rosję – począwszy od tych związanych z sankcjami po pomoc militarną dla państwa zaatakowanego, nawet jeżeli nie jest członkiem NATO. Przypomnę, że Ukraina otrzymała 30 lat temu gwarancję – rezygnując z broni atomowej – swojej integralności i suwerenności. Jeżeli państwa, które gwarantowały wówczas decyzje Ukrainy i doprowadziły do jej rozbrojenia chcą być wiarygodnymi na arenie międzynarodowej, to muszą zareagować. (…) To muszą być bardzo konkretne sankcje ekonomiczne, co niestety jest trudne – dlatego, że ten konflikt militarny, który wisi jest powiązany chociażby z problemem gospodarczym, który dotknął Polskę i Europę Zachodnią, czyli ze wzrostem cen gazu, sztucznie wywołanym przez Putina.
Niedawno czytałem, że pośrednim efektem sankcji jest to, że Rosja w reakcji na nie podniosła swoje rolnictwo?
– Zawsze sankcje przynoszą pewne efekty uboczne, korzystne dla państwa - szczególnie w perspektywie dłuższego okresu kilku czy kilkunastu lat. (...)