Rozmowa Dnia

Jan Krzysztof Ardanowski

2024-01-18
Jan Krzysztof Ardanowski/fot. Wikipedia

Jan Krzysztof Ardanowski/fot. Wikipedia

Rozmowa dnia – PR PiK – Jan Krzysztof Ardanowski

Gościem „Rozmowy dnia" był poseł Jan Krzysztof Ardanowski, szef prezydenckiej Rady do spraw rolnictwa i obszarów wiejskich. Rozmawialiśmy o tym, co dzieje się w Sejmie, a także o trwającym zalewie rynku spożywczego produktami ukraińskimi.

Michał Jędryka: W Sejmie coraz ostrzejszy kryzys, ale Lewicy nie udało się odwołać wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Bosaka. Jak Pan sądzi, czy ten kryzys będzie się pogłębiał?
Jan Krzysztof Ardanowski:
W tym przypadku dla mnie sprawa jest jasna. Każdy klub parlamentarny, również Konfederacja, ma prawo mieć swojego przedstawiciela w prezydium Sejmu. Ubolewam i to jest łajdactwo ze strony rządzących, w tej chwili mających większość parlamencie, że nie akceptują przedstawiciela PiS-u, pani marszałek Witek. Całkowitym skandalem jest przekonanie, że jedna partia może decydować o tym, kogo deleguje inna partia. To jest coś absolutnie dziwnego. Dlatego ja, wbrew stanowisku klubu, całkowicie i świadomie głosowałem za tym, żeby nie odwoływać Bosaka. Zresztą przypadek posła Brauna, którego zachowania są skandaliczne, których ja nie akceptuję, nie może obciążać przewodniczącego klubu. Właściwie w każdym klubie są różnego rodzaju indywidua, których zachowań nie rozumiemy. Czy przewodniczący klubu za to odpowiada? Zresztą tutaj była zastawiona pewnego rodzaju pułapka na Prawo i Sprawiedliwość. Wcześniejsza decyzja klubu mówiła o tym, że mamy głosować za odwołaniem. Ja się z nią nie zgadzam. Zresztą nie byłem odosobniony w klubie. Wielu było takich. Natomiast to miało wyglądać w ten sposób, że Lewica chce odwołać. Trzecia droga i PSL są zatrzymać. Platforma się wstrzyma i Bosak zostanie odwołany głosami Prawa i Sprawiedliwości. Dodatkowo nakręci się podział i jakieś tam konflikty na prawicy. Nie wolno dawać wprowadzać się w takie pułapki. Natomiast uważam, że w systemie demokratycznym, parlamentarno-gabinetowym nie ma co kontestować wyników wyborów. Zmiana władzy następuje w demokracji. Natomiast na poziomie parlamentu wszystkie siły polityczne, te liczące, które są w stanie zgodnie z regulaminem utworzyć klub parlamentarny, powinny mieć swoich przedstawicieli. Takich, jakich wskażą. Tych, którzy są dla nich istotni i ważni, mających kompetencje i zaufanie klubu.

Sejm powołał również komisję do spraw Pegasusa, tak nazywa się hasłowo. Jak Pan sądzi, czy ta komisja rzeczywiście będzie w stanie obiektywnie ocenić, co tam się stało?
– Nie wiem, czy będzie w stanie, ale taką próbę trzeba podjąć. Już wiele miesięcy temu o tym mówiłem. Tym bardziej że były jakieś informacje, że bardzo możliwe jest, że mnie również podsłuchiwano, przy okazji rozmów innych podsłuchiwanych polityków. Nie wiem, nie jestem w stanie tego zweryfikować. Natomiast trzeba wyjaśnić sprawę, ale trzeba też rozdzielić dwie rzeczy. W każdym państwie służby specjalne mają prawo podejmować działania operacyjne. Jeżeli jest zagrożony byt państwa, racja stanu. Jeżeli są podejrzenia, że ci, którzy podejmują decyzje, w szczególności mogą z niewiedzy, albo z działań negatywnych szkodzić państwu, wtedy również można wprowadzać podsłuchy. Tak jest na całym świecie, tak robi CIA, Mosad i inne najbardziej znane służby. Zawsze dzieje się to poprzez decyzje sądu, który określa, czy stan zagrożenia i podejrzenia to uzasadnia. Ja chcę mieć absolutną pewność, czy tu nie doszło do nadużyć, czy wszyscy podsłuchiwani, w szczególności, jeżeli byli to politycy, czy to były decyzje sądu. Na razie mamy słowo przeciwko słowu. Ci, którzy obsługiwali Pegasusa, mówię o kierownictwie MSWiA i służb specjalnych, twierdzą, że wszystko było lege artis, ale mamy również zdania inne, że nie było zgód Sejmu. Oprócz tego sprawą, którą absolutnie musi się zająć i ta komisja, to fakt, z jakich środków został zakupiony ten system podsłuchu. Przecież to nie jest tanie. To wszystko musi być wyjaśnione. Również po to, żeby nie było pokusy u przyszłych różnych ekip rządzących, żeby przy pomocy służb specjalnych prowadzić walkę polityczną. Jednocześnie, czy zostały zachowane wszelkie niezbędne procedury przy zakupie i obsłudze tego systemu. Powtórzę jeszcze raz, służby specjalne są potrzebne, ale ich zadaniem na całym świecie jest obrona państwa, a nie udział w walce politycznej.

Panie ministrze, porozmawiajmy o Ukrainie. Jej sytuacja wojenna robi się coraz trudniejsza, tak samo jak pomiędzy Polską a Ukrainą i pomiędzy Unią Europejską a Ukrainą, jeśli chodzi o przepływ produktów rolnych. Pan sygnalizował również, że oprócz zboża i owoców miękkich, w tej chwili cukier zaczyna być problemem.
– Ukraińcy konsekwentnie domagają się pełnego otwarcia rynku unijnego na ich produkty, wytwarzane często niezgodnie z normami, które obowiązują w Unii Europejskiej, do których są zmuszani rolnicy w Europie. Dotyczy to między innymi różnych technologii i stosowania pestycydów. Twardo domagają się już nie pomocy w tym, żeby tę żywność dostarczyć. Całkowicie byłoby to zrozumiałe i chcielibyśmy w tym partycypować, pomagać Ukrainie, a żeby ta żywność dotarła do Afryki, na Bliski Wschód, czy do Azji. Tam, gdzie żywności brakuje, gdzie Ukraińcy wcześniej sprzedawali tę żywność. Tylko twardo domagają się wejścia do Unii Europejskiej. Niestety, mówię to z wielkim smutkiem, a rolnicy w Europie z przerażeniem, władze Unii Europejskiej, wraz z Komisją Europejską i ekipą rządzącą, godzą się na to. Mają być zniesione jakiekolwiek ograniczenia w dostępnie na rynek unijny, wprowadzone na wniosek Polski. Rok temu popełniono wielki błąd, godząc się przez długi czas na import ogromnych ilości, przede wszystkim zboża z Ukrainy. To tak zdestabilizowało rynek, że będziemy to odczuwać nie tylko jeszcze przez miesiąc, ale może jeszcze i w przyszłym roku. Ceny spadły, nie ma gdzie sprzedać. Jest katastrofa, jej przyczyną jest właśnie ten ogromny napływ żywności z Ukrainy. W kwietniu był wprowadzony jednostronny zakaz przez Polskę. Sygnalizowałem, że to wszystko było za późno, ale wprowadziliśmy. Później Prawo i Sprawiedliwość jednoznacznie podtrzymało ten zakaz we wrześniu, pomimo nacisków z Brukseli. Teraz Komisja Europejska absolutnie domaga się zniesienia jakichkolwiek ograniczeń, strasząc Polskę, że my mamy to zaakceptować. Jeżeli powtórzy się sytuacja, która prawie zniszczyła polskie rolnictwo i rozregulowała rynek, to będzie katastrofa zarówno dla rolnictwa w Polsce, jak i również w innych krajach Unii Europejskiej. Dostrzegają to i rozumieją to rolnicy. Przecież masywne protesty, pewnie rok 2024 będzie rokiem wielkich protestów w Europie, ze strony rolników. Protestują rolnicy w Niemczech, w Holandii, w Luksemburgu, w Belgii. Nas stygmatyzowano i mówiono, że nie mamy dostosowanego rolnictwa, że to nasze rolnictwo jest jakieś mało konkurencyjne w stosunku do Ukrainy, mamy się dostosowywać. Nie, w tej chwili już ci, którzy leżą nawet daleko od Ukrainy, przecież pierwsze uderzenie było w kraje granicząca z Ukrainą, ale nawet Hiszpania, Francja i Niemcy zaczynają mówić o tym, że ta żywność z Ukrainy niszczy ich rolnictwo. To dotyczy nie tylko zboża. Słusznie Pan wspomniał, w tej chwili to jest zboże, rzepak, mięso drobiowe w ogromnych ilościach. Przypomnę, że nasz sektor drobiarski bardzo się rozwinął. Jesteśmy największym w Europie producentem mięsa drobiowego. Teraz ogromny eksport cukru z Ukrainy do Unii. Nasze województwo jest jednym z głównych województw produkujących buraki. To jest znakomita roślina, nie tylko ze względu na dochody, ale również dla płodozmianu i dla gleby. Ten import z Ukrainy również zniszczy opłacalność produkcji buraków w Polsce. To odbędzie się jeszcze w tym roku. Dlatego nie możemy na to pozwolić. Minister rolnictwa, którego ja cenię, to nie jest głupi człowiek. Znam Czesława Siekierskiego od dawna. Uważam, że ma dużą wiedzę. Jednak nie wiadomo, czy będzie w stanie o czymkolwiek decydować. Zarówno ze względu na układ koalicyjny obecnego rządu, jak i na to, czy będzie miał wsparcie premiera w rozmowach z Brukselą. To jest test dla rządu, być może jeden z najpoważniejszych. Wszyscy interesują się przepychankami w radiu, telewizji. Na forum międzynarodowym w obronie polskich interesów to jest jeden z najważniejszych testów dla tego rządu, czy będzie w stanie skutecznie ochronić polski rynek rolny. Tusk chwalił się wielokrotnie, jakie ma „chody” i znajomości. Zna wszystkich, załatwi wszystko w Brukseli. Proszę bardzo panie premierze, to proszę ochronić polski rynek rolny, bo w przeciwnym wypadku nikt wam tego nie wybaczy. PiS może i nieudolnie, ale próbował bronić ten rynek, więc niech nowa władza również pokaże, że jest w stanie skutecznie bronić polski rynek rolny, bo to jest ważne nie tylko dla rolników. To jest polska racja stanu, to jest polskie bezpieczeństwo żywnościowe.

Piotr Całbecki

2024-01-17
Piotr Całbecki/fot. Archiwum

Piotr Całbecki/fot. Archiwum

Rozmowa Dnia - Piotr Całbecki

Gościem „Rozmowy Dnia” był marszałek województwa kujawsko-pomorskiego Piotr Całbecki. Rozmawialiśmy między innymi o inicjatywie okrągłego stołu w sprawie realizacji uchwały antysmogowej.

Michał Jędryka: „Okrągły stół antysmogowy” odbywał się wczoraj. To konferencja, na której przypomniano powody, dla których powinniśmy chronić czystość powietrza, ale również omawiano trudności z tą ochroną. Okazuje się, że wiele gmin zgłasza, że nie jest w stanie dostosować, czy może mieszkańcy tej gminy nie są w stanie się dostosować do tego, co już zostało postanowione, czyli że od tego roku nie powinno się palić węglem.
Piotr Całbecki: Po pierwsze bardzo się cieszę, że na nasze zaproszenie odpowiedzieli właściwie wszyscy i mieliśmy podczas tego spotkania, konferencji nazywanej rzeczywiście „okrągłym stołem”, czyli konferencji, gdzie każdy miał prawo do swobodnych wypowiedzi i przedstawienia swoich argumentów, przeszło 200 uczestników. I jeszcze online pewnie dwa razy tyle. Tak dużym zainteresowaniem cieszył się temat, który poruszyliśmy, bo tak jak pan redaktor zwrócił uwagę, wszyscy chcemy oddychać czystym powietrzem. Myślę, że coraz więcej z nas rozumie, dlaczego. Argumenty, które przedstawiło w sposób bardzo przystępny dwóch profesorów, czyli profesor Kowalewski, dyrektor naszego Centrum Onkologii w Bydgoszczy, dodam: najlepszego szpitala w Polsce oraz profesor Buszewski, który jest chemikiem-analitykiem, przekonały uczestników i dowiodły, dlaczego pyły i zanieczyszczenia, które są emitowane przez niedostosowane do odpowiednich standardów kotły, są po prostu śmiertelnym zagrożeniem. I to nie tylko w wielkich stężeniach, tak, jak kiedyś to się zdarzyło w latach 50., np. w Londynie, gdzie w ciągu kilku dni zmarło 8-12 tysięcy osób, czy w Los Angeles, ale także wtedy, kiedy te stężenia są niskie i ich nie widzimy, nie wyczuwamy. Nazywamy je wówczas tak zwanym „cichym, powolnym zabójcą”. Podobnie trochę jak cukrzycy nazywają cukrzycę takim schorzeniem. Dziś nie boli, dziś nie odczuwamy żadnych dolegliwości, ale po dłuższym czasie po prostu jest ona śmiertelna. Tak jest ze smogiem. No i teraz, jak to zrobić, żeby rzeczywiście dzisiaj 120 tysięcy kotłów nienormatywnych, bo tyle mamy w naszym województwie, udało się jednak mimo wszystko, mimo różnych problemów wyeliminować z użytkowania. O tym wczoraj rozmawialiśmy.

Nie zrobi się tego z dnia na dzień...
Nie jest to możliwe, za to przypomnę, że uchwała sejmiku, o której pan redaktor wspomniał, nakazująca nam wszystkim eliminacje z naszego użytkowania kotłów weszła w życie w 2019 roku więc minęło sporo czasu – mamy rok 2024 – aby wcześniej zająć się tym tematem. Co nie znaczy, że tak nie było, ale przypomnimy: mieliśmy okres pandemii, różne kryzysy gospodarcze, wiele obaw, no ale być może także niewydolne systemy wsparcia dla najbardziej potrzebujących, które to wsparcie jest niezbędne. Bardzo wiele osób po prostu nie stać na wymianę kotła, a potem na eksploatację nowoczesnych urządzeń, które wcale przecież w użytkowaniu nie są tańsze. I tutaj pojawia się rzeczywiście nie tyle problem, co rola samorządów lokalnych i wczorajsza konkluzja jest mniej więcej taka, że aby zmienić zasady funkcjonowania uchwały - my o tym oczywiście myślimy – musimy to zrobić wspólnie, już na poziomie każdej z gmin, bo każdy wójt, burmistrz, prezydent ma własne problemy, i też metody rozwiązania tych problemów. Chodzi chociażby o powiązanie wymiany kotłów, czyli dotacji, na przykład z czystego powietrza, które przecież są dostępne w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska, z funduszami, którymi dysponują gminy na pomoc społeczną. Wtedy rzeczywiście takie programy combo, po wprowadzeniu w życie na pewno przyniosą dużo lepsze rezultaty i efekty (...).

Agnieszka Kłopotek

2024-01-16
Agnieszka Kłopotek/fot. Agnieszka Kłopotek, Facebook

Agnieszka Kłopotek/fot. Agnieszka Kłopotek, Facebook

PR PiK - Rozmowa dnia - Agnieszka Kłopotek

Gościem „Rozmowy dnia” była poseł Agnieszka Kłopotek (PSL-Trzecia Droga), zastępca przewodniczącego Komisji Finansów Publicznych. Rozmawialiśmy o przygotowaniach do uchwalenia budżetu na bieżący rok.

Michał Jędryka: Rzeczywiście nauczyciele dostaną 30 proc. podwyżki?
Agnieszka Kłopotek: To była jedna z naszych obietnic wyborczych, które składaliśmy - że zarówno nauczyciele, jak i strefa budżetowa dostaną podwyżki. Stąd deficyt budżetowy, który w tej chwili się zwiększył, bo to są największe podwyżki, jakie do tej pory były. Nauczyciele dostaną 30 proc. podwyżki, nauczyciele początkujący mają przewidziane 33 proc. - tak, żeby kwota, którą dostaną na rękę wynosiła 1500 zł.
Ważne jest podkreślenie, że podwyżki dostaną również nauczyciele przedszkolni - to znaczy samorządy dostaną dotacje, aby pracownikom przedszkolnym je zapewnić. To są bowiem działania własne samorządów, więc żeby je wesprzeć, przewidziana jest również podwyżka dla pracowników przedszkolnych.
Dużo rzeczy jest w tej chwili poprawionych w budżecie. Rząd miał bardzo krótki czas – około czterech dni, żeby stworzyć dobry, przygotowany, przyjazny dla Polek i Polaków budżet. Komisja również intensywnie nad tym pracowała, pracujemy dalej i dziś - w ciągu tych trzech dni obrad Sejmu - mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem i budżet zostanie do 29 stycznia położony na biurko panu prezydentowi, żeby nie było żadnych problemów z jego przyjęciem.

Od dawna jest tak, że subwencja oświatowa, którą dostają samorządy nie jest wystarczająca na utrzymanie szkół i muszą dokładać z własnych środków. W jakiej perspektywie można to zmienić, naprawić i czy w ogóle trzeba to naprawiać?
- Na pewno to jest bardzo duży problem. Wielokrotnie samorządowcy podczas rozmów zwracali uwagę, że subwencja oświatowa, którą otrzymują jest niewystarczająca, a koszty utrzymania zarówno nauczycieli, jak i substancji związanej z oświatą są coraz wyższe. W związku z tym to był też postulat, który zgłaszałam.
Kiedy został zaprzysiężony rząd, jednym z pierwszych pytań, jakie zadałam nowemu panu premierowi było właśnie to, czy zamierza zasypać lukę oświatową. To nie jest takie proste, bo nie można tak od razu dosypać pieniędzy samorządom. Natomiast myślę, że skoro w tym momencie zostanie przeznaczona dla nich kwota na podwyżki dla nauczycieli przedszkolnych, to w pewnym sensie pomoże trochę odciążyć samorządy. Również została odmrożona w tym roku kwota około 3,2 miliarda złotych na inwestycje, która była przez osiem ostatnich lat zamrażana. Mam nadzieję, że ona również pomoże samorządom podejmować decyzje dotyczące inwestycji, bo ich dochody własne spadały i bardzo często nie podejmowały nawet decyzji o tym, żeby brać udział w różnych konkursach czy projektach, bo nie miały na wkład własny.

Skoro podatek dochodowy od osób fizycznych jest obniżany, to i udział samorządów jest obniżony. Teraz jest obietnica pani poseł, że wzrośnie kwota wolna, więc jeszcze bardziej samorządy zostaną zubożone. Chyba, że zostanie wprowadzony jakiś inny mechanizm?
- Kwota wolna od podatku rzeczywiście była jednym z ważnych punktów programu wyborczego, natomiast nie wprowadzamy jej w tym momencie, bo to w konsekwencji spowoduje znowu obniżone wpływy do samorządów. Myślę, że po przyjęciu budżetu będą podejmowane kolejne inicjatywy przez ministra finansów. Będziemy monitować, rozmawiać, dyskutować, co zrobić, żeby z jednej strony tę kwotę podnieść, a z drugiej, żeby samorządy na tym nie ucierpiały. (...)

Jarosław Wojtas

2024-01-15
Jarosław Wojtas/fot. Archiwum

Jarosław Wojtas/fot. Archiwum

PR PiK - Jarosław Wojtas - Rozmowa dnia

Gościem „Rozmowy dnia” był politolog Jarosław Wojtas. Rozmawialiśmy o eskalacji napięcia politycznego w Polsce.

Michał Jędryka: Wydarzenie toczą się w Polsce w dosyć szybkim tempie. Dziś o 11.00 ma się odbyć spotkanie prezydent-premier. Czy sądzi Pan, że jest szansa, że to spotkanie przyniesie jakiś przełom, jakieś światło w tunelu, które wskaże wyjście z obecnego impasu, obecnej sytuacji?
Jarosław Wojtas: Mam nadzieję, że tak. Poziom emocji politycznych, poziom zantagonizowania naszych elit jest tak wysoki, że to chyba najwyższy czas, żeby przedstawiciele obu stron usiedli do rozmów i zastanowili się wspólnie, w jaki sposób można rozładować te emocje, no i też umożliwić takie funkcjonowanie nowej większości parlamentarnej we współpracy z prezydentem, aby przekazanie władzy, objęcie nowych instytucji, odbyło się po pierwsze oczywiście w sposób zgodny z aktualnie obowiązującym prawem, a po drugie w taki, aby nowa większość mogła realizować swoją politykę, swoje założenia, tak, aby nie wywoływało to emocji.

Oczywiście trudno, aby tak poważne zmiany nie następowały w gorącej atmosferze, ale myślę, że już pewne granice zostały przekroczone, zresztą też obecność manifestantów na ulicach udowadnia, że być może za szybko następują zmiany, być może dzieje się za dużo. Po prostu tutaj obie strony powinny usiąść do stołu, znaleźć porozumienie w zakresie mediów, wymiaru sprawiedliwości czy jakimkolwiek innym. Także miejmy nadzieję, że te rozmowy przyniosą odprężenie.

No właśnie, wspomniał Pan o tej eskalacji, która sięga granic wręcz trudnych do opisania, natomiast niektórzy komentatorzy wskazują, że ta eskalacja służy przede wszystkim dwom głównym siłom politycznym, czyli Platformie Obywatelskiej i Prawu i Sprawiedliwości, natomiast pozostałe siły polityczne, takie Lewica czy Polskie Stronnictwo Ludowe, a po drugiej stronie – Konfederacja, w wyniku tej eskalacji są coraz bardziej marginalizowane. Zgadza się Pan z taką tezą?
Zdecydowanie tak. Właśnie tak, wysoki poziom polaryzacji sprawia, że osoby, które wcześniej głosowały na te mniejsze formacje i preferują inne niż Prawo i Sprawiedliwość i Platforma Obywatelska partie, komitety, podejmują decyzję o przyłączeniu się do jednego z obozów i właśnie tam, gdzie jest bardzo dużo polaryzacji, tam w zasadzie przestaje się wybierać precyzyjnie, analizując programy, tylko działa się za pomocą emocji. Do kogo bliżej danemu wyborcy, do tego obozu stara się wpisać. To oczywiście nie jest korzystne dla demokracji, dla pluralizmu politycznego, mało tego, to nie jest korzystne dla państwa, dlatego że to, co jest najistotniejsze, to wybór takich programów politycznych i takich osób, które będą je realizowały, które są najbardziej korzystne dla państwa, a to, w jaki sposób określamy, co jest korzystne, a co nie, powinno być efektem chłodnej analizy, racjonalnego podejścia do programu, do sylwetek kandydatów, a w takim wypadku, kiedy mamy tak silne emocje, gorące starcia, działamy atawistycznie – dołączamy się do najsilniejszych obozów.

I to jest problem, bo politycy zdają sobie z tego sprawę i wiedzą, że bardziej efektywne wyborczo dla nich jest właśnie antagonizowanie społeczeństwa niż merytoryczna dyskusja. W perspektywie są wybory samorządowe i wybory europarlamentarne. Liderzy dwóch największych partii wiedzą, że im większy antagonizm, tym lepsze wyniki ich partii. I z lewej i z prawej strony te większe podmioty chciałyby się pozbyć mniejszej konkurencji.

Jest tak, że przekroczenie pewnego poziomu konfliktów politycznych, antagonizmu również działa bardzo szkodliwie, chociażby na zaufanie wobec państwa, na sprawne funkcjonowania państwa, na zaufanie wobec klasy politycznej – bardzo niebezpieczne [jest] takie antagonizowanie społeczeństwa. No i też patrząc na to z zewnątrz – partnerzy międzynarodowi, przeciwnicy często wykorzystują tego typy antagonizmy, stawiając na jedną czy drugą stronę.


O sytuacji międzynarodowej porozmawiamy za chwilę, ale chciałem jeszcze nawiązać do propozycji składanych przez te „trzecie siły”. Między innymi jeden z liderów Konfederacji Krzysztof Bosak zaproponował swego rodzaju reset konstytucyjny. Sam się wypowiedział, że nie sądzi, żeby to rozwiązanie zostało przyjęte, ale trzeba próbować składać jakieś propozycje rozwiązań. Czy sądzi Pan, że taki reset konstytucyjny byłby wyjściem z obecnej sytuacji? Jakaś ustawa konstytucyjna czy poprawka do konstytucji?
Moim zdaniem tak. Warto próbować każdego rozwiązania, które umożliwiłoby jak najszybsze znalezienie porozumienia. To może rzeczywiście zaskakujące, że ze strony tak konfliktującego opinię publiczną środowiska jak Konfederacja wyszła ta propozycja, ale bez względu na to, jak wcześniej działały dane środowiska polityczne, każda propozycja z ich strony jest warta przemyślenia, dyskusji. Nie może być tak, aby w takim klinczu państwo trwało w nieskończoność, im szybciej dojdzie do takiego resetu czy porozumienia, tym lepiej dla wszystkich (…).

Paweł Szrot

2024-01-12
Paweł Szrot/fot. www.facebook.com/pawelszrot

Paweł Szrot/fot. www.facebook.com/pawelszrot

PR PiK - Rozmowa dnia - Paweł Szrot

Gościem „Rozmowy dnia" był poseł Paweł Szrot z klubu Prawa i Sprawiedliwości. Rozmawialiśmy między innymi o czwartkowej manifestacji w Warszawie.

Michał Jędryka: Był Pan uczestnikiem wczorajszej manifestacji pod Sejmem. Co tam się działo, jaka była atmosfera?
Paweł Szrot: Byłem uczestnikiem razem z setkami tysięcy innych polskich patriotów. Atmosfera była wspaniała. Zobaczyliśmy ilu nas jest, wyraziliśmy wspólnie głośno swoje zdanie o tym, co się dzieje w Polsce - o tych wszystkich złych rzeczach. Przede wszystkim o uwięzieniu bohaterów walki z korupcją Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego, ale też o zamachu rządu na Konstytucję - w postaci ataku na media publiczne. To były dwie podstawowe rzeczy.
Osobiście nie widziałem tak licznej demonstracji od ponad 10 lat, więc mobilizacja była całkowita, a frekwencja wspaniała. Chciałem podziękować wszystkim uczestnikom z Bydgoszczy i okolic. Wiem, że licznie stawili się w Warszawie.

Pana zdaniem w jakim kierunku zmierzamy? Jak to wszystko może się zakończyć?
- Pan prezes Kaczyński zarysował przed nami horyzont - nasze cele. Mówił bardzo wyraźnie, że walka, która się zaczęła wczoraj wieczorem pod Sejmem i KPRM, zakończy się przy urnie wyborczej. To Polacy zdecydują, jaka ma być Polska. Uprzedzał też nas wszystkich, że trzeba się uzbroić w cierpliwość i przygotować na to, że walka nie rozstrzygnie się bardzo szybko, że może to trwać dłuższy czas i może być bardzo ciężkie i wyczerpujące.

Niektórzy z obserwatorów mówią, że może być taki scenariusz – prezydent uzna, że Sejm bez posłów Kamińskiego i Wąsika obraduje nieważnie, w związku z tym nie uchwali budżetu, a w efekcie prezydent rozwiąże Sejm. Dopuszcza Pan taki scenariusz?
- To są raczej nadzieje i projekcje marzeń naszych przeciwników, którzy chętnie widzieliby takie rozwiązanie i powtórzone wybory. Myślę, że z punktu widzenia interesu opozycji, czyli PiS wybory w tak krótkiej perspektywie czasowej od poprzednich byłyby pozbawione walorów zasadności. Nic nie wskazuje na to, żeby ktokolwiek z uczestników życia politycznego po stronie opozycji, ani też pan prezydent do tego wariantu zmierzali. Jako prawnik uważam jednak, że decyzje podejmowane przez izbę niższą Parlamentu, do której nie dopuszczono dwóch legalnie wybranych posłów, są obarczone bardzo istotną wadą prawną. Jakie są konsekwencje tej wady – tego nie podejmuję się teraz wskazać od ręki. (…)

Włodzisław Giziński

2024-01-11
Włodzisław Giziński/fot. Włodzisław Giziński, Facebook

Włodzisław Giziński/fot. Włodzisław Giziński, Facebook

PR PiK - Włodzisław Giziński - Rozmowa dnia

Gościem „Rozmowy dnia” był poseł Włodzisław Giziński (Koalicja Obywatelska). Rozmawialiśmy między innymi o medycynie na Politechnice Bydgoskiej.

Michał Jędryka: Znaleźliśmy się politycznie w punkcie bardzo trudnym: eskalacja napięcia między głównymi siłami politycznymi w Polsce dochodzi do zenitu. Jak Pan postrzega tę sprawę, jak Pan postrzega rozwój dalszych wydarzeń – co może się zdarzyć w Polsce?
Włodzisław Giziński:
Źle postrzegam tę sprawę. Gdyby trzymać się tylko tych słów, które padają – na przykład „zamach stanu”, i to z ust prezydenta – to rzeczywiście sytuacja jest niezwykle groźna, i ona niestety eskaluje. Można obawiać się dalszego rozwoju, bo ja mam nieodparte wrażenie, wręcz przekonanie, że jest to cykl działań świadomie podejmowanych przez ustępującą władzę, tę, która przegrała wybory i przeszła do opozycji, żeby „rozchybotać łódź”, żeby doprowadzić do przedterminowych wyborów i siłą buntu, rzeczywiście takiego społecznego, powrócić do władzy. Jeśli moje przekonanie byłoby słuszne, to tego typu działania ja nazwałbym zamachem stanu. Obydwaj żyjemy dostatecznie długo Panie Redaktorze, żeby wiedzieć, że zamachy stany zdarzały się na całym świecie, ale do tej pory zawsze byłem przekonany, że zamach stanu to jest próba odebrania władzy rządowi, prezydentowi, ekipie rządzącej, natomiast zamachem stanu nazywać to, że legalnie powstały rząd, legalnie powstałe instytucje próbują porządkować to, co w naszym odczuciu zostało zmienione bardzo niekorzystne – nie wahałbym się użyć określenia „zostało zrujnowane” przez ostatnich osiem lat – żeby to nazywać zamachem stanu, to pomieszanie pojęć. Ale niewątpliwie sytuacja jest bardzo trudna.

Jest takie stare porzekadło, prawidło psychoterapeutyczne, które również w wymiarze społecznym funkcjonuje, że jest coś takiego, jak spór konstruktywny – spór mamy; żeby był konstruktywny, żeby doprowadził do czegoś dobrego, to muszą być trzy po kolei następujące po sobie etapy: uzgodnienie przedmiotu sporu – moim zdaniem nie uzgodniliśmy przedmiotu sporu – obie strony traktują co innego jako przedmiot sporu. Po uzgodnieniu przedmiotu sporu potrzebne jest wylanie emocji po obu stronach, obniżenie poziomu emocji, i dopiero w trzecim etapie szukanie płaszczyzny porozumienia. Jeśli emocje wyprzedzają uzgodnienie przedmiotu sporu, to idzie to w najgorszą możliwą stronę. Ale liczę na to, że nie tylko psychoterapeuci i psychiatrzy mają taką społeczną wiedzę.

Powiedział Pan coś bardzo ciekawego, bo być może jesteśmy na tym etapie, że wylewamy emocje, ale jeszcze nie uzgodniliśmy przedmiotu sporu – jak uzgodnić w takim razie? Powinniśmy chyba po obu stronach te emocje gdzieś odłożyć na bok.
Panie Redaktorze, nie powiem, że gorąco czy głęboko wierzyłem w pozytywną rolę prezydenta, który może wyciszyć emocje i pomóc uzgodnić przedmiot sporu, ale tak było do wczoraj. Teraz niestety składam w pewien ciąg zdarzeń, poczynając od łamania Konstytucji w czasie dwóch kadencji pana prezydenta, poprzez powołanie dwutygodniowego rządu premiera Morawieckiego, który nie miał szansy zaistnienia…

Szansy nie miał, ale prawo chyba miał.
Prawo miał, ale intencja – moim zdaniem to nie było po to, żeby było lepiej w Polsce. Na ten moment obawiam się, że intencją prezydenta było, żeby było gorzej, z punktu widzenia obecnie rządzących. No a zaproszenie do Pałacu Prezydenckiego panów Kamińskiego i Wąsika, uważam, przekraczało głęboko granice dobrego i dopuszczalnego zachowania prezydenta. Moim zdaniem świadczyło o rzeczywiście potęgowaniu zwarcia (…).

Robert Langowski

2024-01-10
Robert Langowski/Polskie Radio PiK, archiwum

Robert Langowski/Polskie Radio PiK, archiwum

Rozmowa Dnia - Robert Langowski

Gościem „Rozmowy dnia” był bydgoski radny Robert Langowski. Rozmawialiśmy o inwestycjach infrastrukturalnych w Bydgoszczy i okolicach.

Michał Jędryka: Napisał pan na Facebooku, że Bydgoszcz nie miała w ostatnich latach szczęścia do inwestycji infrastrukturalnych, które otaczają miasto, ale te inwestycje trwają, natomiast to, co pan pisze istotnego, dotyczy linii kolejowej do Portu Lotniczego. Wydaje się, że ta linia kolejowa przerasta siły lokalne, bo marszałek też mówi, że nie będzie raczej na to pieniędzy...
Robert Langowski: O tej linii rozmawiamy już od kilku lat (...). Marszałek spotkał się ostatnio z posłami z regionu bydgoskiego toruńskiego i wspomniał, że ta linia również jest w tych planach, w tych ponad 20 projektach, które będą brane pod uwagę. Mam nadzieję, że linia przez Trzciniec do lotniska i w perspektywie być może jeszcze do Solca Kujawskiego kiedyś powstanie. Jest to dobry element rozwoju lotniska i pod względem przewozów towarowych, i pod względem przewozów pasażerskich, bo jednak na razie dostęp do lotniska, i ze strony z Solca Kujawskiego, i ze strony Bydgoszczy jest możliwy albo autobusem podmiejskim albo własnym transportem samochodowym. Nie mamy linii kolejowej, a z takich rozwiązań korzystają inne miasta.

No właśnie, ale tu nie chodzi tylko o to, żebyśmy jako pasażerowie mogli dojechać do portu lotniczego i z portu lotniczego pociągiem, ale chodzi również o to, żeby była to linia kolejowa dowożąca towary do portu cargo.
Temat cargo na bydgoskim lotnisku dręczy mnie od kilku lat. Dotychczas prezes, który w tej chwili już ustąpił ze stanowiska, jakby nie widział potrzeby rozwoju cargo.
W tej chwili cargo wygląda w ten sposób, że jest to jakiś magazyn w postaci dużego garażu i na tym polega cargo w Bydgoszczy. Wszystkie gremia logistyczne w Polsce się zastanawiają, dlaczego Polska w tak niewielkim wymiarze wykorzystuje potencjał cargo. Kilka lat temu powstał raport, według którego lotnisko w Pradze obsługuje więcej cargo, niż wszystkie lotniska, łącznie z warszawskim, w Polsce. Jeżeli mówimy o tym bardzo dobrym położeniu Polski w przestrzeni Europy Środkowej – jesteśmy takim połączeniem, tym hubem między Wschodem a Zachodem – zatem cargo powinno być w Polsce dosyć dobrze rozwinięte, a tak nie jest.

W tym roku czekają nas wybory samorządowe. Mamy taką sytuację, i prawdopodobnie, jeżeli patrzy się na długoterminowe sondaże, to ona się pewnie jakoś zdecydowanie nie zmieni, że w tej chwili i województwem, i Bydgoszczą, i Polską zarządza ta sama formacja polityczna. Chyba jest jakaś szansa na to, żeby te tematy wreszcie podnieść?
(...) Być może będzie tak, że porozumienia będą szybciej osiągane na na wielu płaszczyznach, również tych logistycznych, transportowo-drogowo - kolejowych, które nas dzisiaj najbardziej interesują. Liczymy na to, że w najbliższym czasie otrzymamy dofinansowanie z Unii Europejskiej, które było blokowane przez ostatnie lata. Tam też są pieniądze na takie projekty infrastrukturalne (...).

dr Sławomir Sadowski

2024-01-09
Dr Sławomir Sadowski/fot. archiwum PR PiK

Dr Sławomir Sadowski/fot. archiwum PR PiK

Rozmowa dnia – PR PiK – dr Sławomir Sadowski

Michał Jędryka: Jeden z uczestników mediów społecznościowych napisał wczoraj taki komentarz, że „obie strony jadą na zderzenie czołowe i nikt nie spuszcza nogi z gazu”. Chyba tak wygląda sytuacja polityczna w Polsce w kontekście sytuacji dwóch posłów: Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, którzy zostali skazani na więzienie. Co będzie dalej Panie doktorze?
Dr Sławomir Sadowski:
Myślę, że ekipa rządząca jednak doprowadzi do aresztowania i teraz pytanie, czy jest jakiś plan, który z jednej strony stworzył sytuację, że rządzący zrealizują to, co chcą. Jednak jednocześnie, żeby nie eskalować sytuacji, więc na przykład można ich w krótkim czasie zwolnić z zakładu. Można to zrobić z różnych przyczyn. Spowodować przerwanie kary, natomiast sporem, chyba zasadniczym i nie rozwiązywalnym, który będzie eskalował, to jest kwestia bycia posłami przez tych dwóch ludzi. Pozbawienie ich mandatu poselskiego, zresztą zgodnie z polskim prawem, tutaj nie ma jakiegoś wielkiego problemu, ale druga strona kwestionuje to. Myślę, że to będzie jeden z istotnych czynników, który będzie pojawiał się wręcz w skrajnych wypowiedziach. Pojawia się teza, że decyzje sejmowe ze względu na niepełny skład, będą nieprawne i niezgodne niekonstytucyjne. Sądzę, że to będzie eskalowało, zarówno do jednych, jak i do drugich wyborów ta kwestia będzie narastała. Jednak nie jestem przekonany, czy po tych wyborach atmosfera polityczna w Polsce stanie się mniej napięta, mniej gorąca. Obie strony po prostu nie chcą doprowadzić do deeskalacji tego konfliktu.

Pod koniec ubiegłego roku w tym samym studiu rozmawiałem z Pana kolegą, prof. Golinowskim i stwierdził, że sytuacja będzie zmierzała ku jeszcze większej eskalacji. Wtedy, z takim niedowierzaniem zapytałem, czy ona jest możliwa. Jak się okazuje, jest możliwa. Czy jest gdzieś granica eskalacji?
– Tą granicą jest starcie fizyczne. Jakbyśmy popatrzyli na historię Polski, zwłaszcza I Rzeczypospolitej, gdzie od czasu do czasu dochodziło właśnie do takiej skrajnej deeskalacji w postaci Konfederacji. Dwie przeciwne grupy polityczne doprowadzały wręcz do militarnego starcia. Oczywiście dzisiaj w Polsce jest to mało prawdopodobne, natomiast nie wydaje mi się, żeby jakieś konflikty uliczne były niemożliwe.

Jaką drogą może się to wszystko potoczyć? Wspomniał Pan, że w skrajnych przypadkach może dojść do kwestionowania decyzji Sejmu. Jeśli na przykład Prawo i Sprawiedliwość będzie kwestionować, że decyzje Sejmu są nieważne, ostatnio mówienie, że coś jest nieważne, jeśli nam się nie podoba, to jest rzecz dosyć modna w polskiej polityce. Może dojść do sytuacji, że będziemy mieć jakieś przyspieszone wybory, które też nie wszyscy uznają.
– Niestety jest to jedna z możliwych sytuacji. Chociaż wydaje się, że nasi politycy muszą w końcu zrozumieć, że my ich nie wybraliśmy, po to, żeby oni rozwiązywali swoje, często prywatne, konflikty. Tutaj konflikt Tusk – Kaczyński jest jak najbardziej konfliktem prywatnym, który ma już ponad 20 lat. Oni zostali wybrani do rozwiązywania problemów Rzeczypospolitej. Ta, jak się okazuje, radzi sobie całkiem nieźle bez naszych polityków, kiedy popatrzymy na rozwój gospodarczy, ale przecież nie tylko. Tak samo w sferze społecznej i tak dalej, od 30 lat mamy nieustanny pozytywny wzrost. Tylko ten świat polityki jest chory, tak to trzeba powiedzieć. Trzeba go, w jaki sposób uzdrowić. Tylko że to muszą tego chcieć obie strony. Pewnie trzeba byłoby trochę zmienić Konstytucję, bo w wielu wypadkach jest ona niejasna. Chociażby ta kwestia ułaskawienia. Co to znaczy „łaska prezydenta”? Czy to jest to samo, co łaska królewska, czy jednak ograniczona? To jest w kodeksie postępowania karnego, są tam pewne zapisy, które mówią też nie do końca precyzyjnie. Takich kwestii nie do końca precyzyjnych jest sporo. Kiedyś to prof. Godlewski w swojej pracy o Konstytucji Rzeczpospolitej napisał, że jest elastyczna i to wskazywał jako pewien pozytyw, że można ją w pewien sposób naginać. Jednak raczej liczył na to, że będzie naginana w pozytywnym sensie, a nie, że będzie wykorzystywana do tego, żeby udowodnić, że moje jest moje. (...)

Krzysztof Kukucki

2024-01-08
Senator Krzysztof Kukucki/fot. Krzysztof Kukucki/Facebook

Senator Krzysztof Kukucki/fot. Krzysztof Kukucki/Facebook

PR PiK - Rozmowa dnia - Krzysztof Kukucki

Gościem „Rozmowy dnia” w Polskim Radiu PiK był senator Krzysztof Kukucki z Lewicy. Rozmawialiśmy o nowym rządowym programie „Mieszkanie na start”.

Agnieszka Marszał: Czy to wciąż aktualne, że ma Pan objąć tekę wiceministra rozwoju i technologii i odpowiadać za sprawy związane z budownictwem i mieszkalnictwem?
Krzysztof Kukucki: Jest to w pakiecie Lewicy. Z tego co wiem, pan premier nawet już podpisał powołanie. Na chwilę obecną jeszcze go w ręku nie mam, ale myślę, że w tym obszarze nic się nie zmieniło.

Ale ogłoszony w czwartek nowy rządowy program dopłat do mieszkań nie podoba się Panu?
– Bo to nie jest rządowy program. To jest propozycja wiceministra, który już w poprzedniej kadencji wykazywał zainteresowanie, żeby wzmacniać stronę popytową. Lewica cały czas przekonywała, że ciężko mówić o obniżeniu cen w momencie, kiedy towaru nie przybywa. Dzisiaj mamy tak naprawdę trzy czwarte tego, co było przed wprowadzeniem tzw. bezpiecznego kredytu 2% i próbujemy zastosować bardzo podobną metodę, która – widzieliśmy przez ostatnie miesiące – nie do końca się sprawdziła. Nawet wywołała wzrost cen mieszkań, a nie o to nam w Koalicji 15 października chodzi.

Jaki jest pomysł Lewicy, żeby mieszkań było więcej i żeby ułatwić ludziom posiadanie własnego mieszkania?
– Jesteśmy bardzo konsekwentni w tym, co robimy i mówimy. Pewnie też moja kandydatura padła ze strony Lewicy, by mieszkaniami się zajmować, bo we Włocławku wdrażamy już lewicowy program, który chcielibyśmy wprowadzić w całym kraju.
Chcielibyśmy tak przemodelować rynek, tak wpłynąć albo zachęcić w ten sposób samorządy, żeby wróciły do koncepcji budowy mieszkań na wynajem. Przez to ich ilość – towar, o którym mówiłem na samym początku – na rynku się zwiększy, a jak wiemy to podstawowe prawa ekonomii - jak jest więcej towaru to ceny maleją, a jak jest mniej, to rosną. (...)

Grażyna Dziedzic

2024-01-05
Grażyna Dziedzic/fot. gov.pl

Grażyna Dziedzic/fot. gov.pl

PR PiK - Rozmowa dnia - Grażyna Dziedzic

Gościem „Rozmowy dnia" była Grażyna Dziedzic, nowa kujawsko-pomorska kurator oświaty. Rozmawialiśmy między innymi o tym, co i jak się będzie zmieniać w szkołach.

Michał Jędryka: Od kilku dni jest Pani kuratorem oświaty. Do tej pory była Pani dyrektorem jednego z bardziej znanych bydgoskich liceów. Z jakimi uczuciami objęła Pani nowe stanowisko?
Grażyna Dziedzic: Żal mi oczywiście pozostawić III Liceum, bo to w jakimś sensie moje dziecko. To nie znaczy, że zaczęło istnieć w czasach, gdy zostałam dyrektorem, ale spędziłam tam sporo czasu, bo 26,5 roku jako dyrektor, a przedtem kilka lat jako nauczyciel. Zawsze żal zostawiać takie miejsce pracy, ale są też nowe wyzwania i trzeba je podejmować.

Jakie są najpilniejsze, najbardziej rzucające się w oczy wyzwania obecnie w kuratorium?
- Wydaje mi się, że najważniejszą rzeczą jest to, żeby zarówno kuratorium, jak i edukacja były apolityczne. Chcemy wychowywać mądrych ludzi, odpowiedzialnych, bez znaczenia z jakimi poglądami politycznymi.

To możliwe, żeby oświata była zupełnie apolityczna?
- W stu procentach nigdy tak nie jest, bo wszyscy mamy jakieś swoje poglądy, a z nich wynikają nasze zachowania. Myślę jednak, że jeśli się staramy, aby polityka zeszła nawet nie na drugi, a na trzeci plan, to wtedy zaczynamy myśleć merytorycznie i dostrzegać problemy, które trzeba rozwiązać. Mało tego - myślimy sobie, co nowego warto by wprowadzić, żeby to był autentyczny rozwój, a nie tylko gadanie o rozwoju.

Jak Pani myśli - co w polskiej szkole jest głównie do naprawienia w tej chwili?
Wiele rzeczy jest - nawet nie nie użyłabym słowa „naprawienie” – ale do zreformowania, stworzenia trochę innej wizji. Przede wszystkim jeśli chodzi o wychowanie i opiekę psychologiczną to uważam, że mamy bardzo dużo do zrobienia. Okazuje się, że jesteśmy jako młode społeczeństwo - mówię tutaj o uczniach - coraz słabsi. Młodzież i dzieci potrzebują wsparcia i trzeba im go udzielić. (...)

O ważnych sprawach z ważnymi gośćmi...

„Rozmowa Dnia” – od poniedziałku do piątku
po wiadomościach o godzinie 8:30.
Prowadzą: Agnieszka Marszał i Maciej Wilkowski.

Na Wasze pytania i uwagi czekamy
pod adresem mailowym:
rozmowadnia@radiopik.pl


26 15922126961070
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę