Rozmowa Dnia

Marcin Wroński

2023-11-23
Marcin Wroński/fot. nadesłane

Marcin Wroński/fot. nadesłane

PR PiK - Marcin Wroński - Rozmowa dnia

Gościem „Rozmowy dnia” był Marcin Wroński, zastępca dyrektora Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa. Rozmawialiśmy o postulatach dotyczących tzw. rolniczej „dwunastki” i oraz o działaniach KOWR w sprawie rynku zbóż i pomocy udzielanej rolnikom.

Marcin Kupczyk: Nasi rolnicy są zaniepokojeni przyszłością krajowego rolnictwa i oczekują, że partie polityczne będą popierać ich postulaty. Przypomnijmy: tak zwaną rolniczą „dwunastkę” przygotowały dwa największe związki, czy OPZZ Rolników i Organizacji rolniczych i „Solidarność” Rolników Indywidualnych. Postulaty dotyczą m.in. sprzeciwu wobec ograniczania produkcji mięsa i produktów pochodzenia zwierzęcego oraz ograniczania hodowli zwierząt gospodarskich w Polsce. Rolnicy oczekują też, że, jak piszą, „nie będzie zgody na to, że organizacje obrońców zwierząt będą wkraczać do gospodarstw i zabierać zwierzęta pod pretekstem złych warunków utrzymywania”. Pytanie, czy rzeczywiście istnieje takie niebezpieczeństwo?
Marcin Wroński: Takie niebezpieczeństwo istnieje. Ja się trochę dziwię, że te organizacje rolnicze nie nagłośniły mocno swoich postulatów przed wyborami, bo mielibyśmy jasną sytuację, i rolnicy mieliby jasną sytuację, które partie jakie mają poglądy odnośnie do rolnictwa.

Przez ostatnie lata pogląd na rolnictwo zmienił się w Unii Europejskiej, i coraz częściej do głosu dochodzą różnego rodzaju partie „zielonych”, ruchy określające się jako proekologiczne, a tak naprawdę to są ruchy ekoterrorystyczne, nawet tak bym je nazwał. Bardzo często w tych organizacjach są osoby, które nie nie mają żadnego wykształcenia kierunkowego, czy to rolniczego, czy z ochrony środowiska, wystarczy, że mają bardzo głośny kanał na YouTubie, na TikToku, już ogłaszają się wielkimi obrońcami zwierząt, obrońcami przyrody. Te organizacje również startowały z list partii, które uzyskały najlepsze wyniki w wyborach do polskiego parlamentu i te partie, te organizacje, głoszą poglądy, żeby w ogóle odejść od produkcji mięsa, żeby dodatkowo opodatkować produkcję mięsa i cały handel mięsem, żeby zniechęcić mieszkańców do jedzenia mięsa, bo uważają, że jest to coś złego, że hodowla zwierząt to coś złego. Jest to naprawdę wysoce niezrozumiałe.

Podobnie jest z organizacjami ekoterrorystycznymi, które wchodziły na posesje rolników, zabierając zwierzęta, bardzo często bezprawnie. Później okazywało się, że zamiast opiekować się tymi zwierzętami, nawet je sprzedawano i te organizacje na nich zarabiały. Przeciwko tym osobom do dzisiaj toczą się sprawy karne. Te organizacje nie powinny mieć wejścia na teren gospodarstw, a poza tym nikt nie wie lepiej, czy zwierzętom dzieje się krzywda, niż weterynarz czy zootechnik. Tak, jak powiedziałem wcześniej, w obecnym świecie tak nie jest i wielu osobom wydaje się, że wiedzą lepiej, niż osoby do tego przygotowane i wykształcone.

Kolejne postulaty to danie gwarancji bezpieczeństwa i trwania oraz rozwoju hodowli zwierząt w Polsce. Rolnicy postulują, aby hodowla zwierząt nie była likwidowana z powodów ideologicznych – o tym Pan już przed chwilą wspomniał – ale chcą też, by był utrzymany ubój zwierząt na potrzeby religijne, bo głównym obszarem eksportu polskiego mięso wołowego na przykład, który jest dużą szansą w Polsce, są kraje muzułmańskie. Czy to w ogóle da się zrobić?
W większości krajów Unii Europejskiej ubój właśnie na potrzeby religijne, metodą halal lub koszerną, jest dozwolony. Jak najbardziej, jesteśmy dużym producentem żywności, dużym eksporterem, takie pomysły jak odchodzenie od tych metod uboju, nie powinny być wcielane w życie. To wcale nie są metody mniej humanitarne niż te, które mamy ogólnie przyjęte w Unii Europejskiej, a jednak kraje muzułmańskie są bardzo dużym odbiorcą mięsa. Poza tym, jak spojrzymy na strukturę mieszkańców Unii Europejskiej – może w Polsce tego tak nie widać, ale bardzo wyraźnie widać to w Francji, Niemczech czy innych krajach – bardzo wielu z nich jest wyznawcami islamu i innego mięsa, niż ubitego w formie właśnie halal, te osoby nie spożywają.

Rolnicy postulują także utrzymanie ograniczeń dotyczących importu żywności i produktów z zagranicy. Pojawia się kolejne pytanie, czy to jest możliwe? Jesteśmy w Unii Europejskiej, i nie tylko w niej, kupujemy, sprzedajemy, od nas kupują i nam sprzedają – mówię tu o wolnym rynku. Czyżby rolnicy nie rozumieli wolnego, międzynarodowego obrotu w handlu?
Rolnikom chodzi przede wszystkim o ograniczenia w imporcie żywności z Ukrainy i Ameryki Południowej. Unia Europejska jest obszarem, na którym są najbardziej rygorystyczne normy odnośnie do produkcji, bezpieczeństwa żywności, i to roślinnej, i zwierzęcej, odnośnie do dobrostanu zwierząt. Te kraje, o których wspomniałem, czyli Ukraina i kraje Ameryki Południowej produkują żywność w zupełnie innych warunkach, normy dobrostanowe są tam na gorszym poziomie niż w Unii Europejskiej i to w sposób automatyczny podraża żywność europejską i sprawia, że żywność z tych części świata jest tania. Jeżeli sami narzucamy sobie takie normy, jeżeli sami chcemy, żeby ta żywność była w taki, a nie inny sposób produkowana, to też nie powinniśmy dopuszczać do tego, żeby żywność gorszej jakości, a produkowana taniej, docierała na nasz kontynent (...).

Ryszard Czarnecki

2023-11-21
Ryszard Czarnecki/fot. Archiwum

Ryszard Czarnecki/fot. Archiwum

PR PiK - Ryszard Czarnecki - Rozmowa dnia

Gościem „Rozmowy dnia” będzie europoseł Ryszard Czarnecki. A rozmawiać będziemy między innymi o próbie zmiany traktatów Unii Europejskiej.

Magdalena Ogórek: O polityce krajowej też będzie, siłą rzeczy, ale chcę rozpocząć od bardzo ważnego tematu. Rzucam hasło: atom, bo w prasie niemieckiej można znaleźć informacje, że jedna ze spółek, która jest w grupie Siemensa, ma problemy z płynnością finansową. To jest spółka, która odpowiada za wiatraki.

Zaczynam się zastanawiać – oczywiście nie wiem, stawiam pytanie – czy to nie są naczynia połączone, że spółka niemiecka ma problem z płynnością, i to, że w Polsce nagle zmienia się narracja, ta płynąca z Platformy Obywatelskiej, z Trzeciej Drogi… Raptem wczoraj na antenie Radia RM FM posłanka, która jest przymierzana do funkcji szefowej resortu klimatu, Paulina Henning-Kloska, powiedziała, że wiatraki to jest nasza przyszłość, atom – zobaczymy… A tymczasem przecież Zjednoczona Prawica pod ten atom przygotowała ogromne podwaliny. Panie Pośle, jak Pan to widzi?
Ryszard Czarnecki: Myślę, że każdy, kto obserwuje doświadczenia innych krajów, może łatwo zorientować się, że Francja, która zachowała właśnie atom, elektrownie jądrowe, nie miała problemów z energią, które miały Niemcy, to po pierwsze. Po drugie, mówiąc wyłącznie o kwestiach energetyki, w moim przekonaniu postawienie na atom chociaż jest oczywiście kosztowne, to jest niezbędne. Trzeba przyznać Jarosławowi Kaczyńskiemu pewną konsekwencję, bo przypomnę – on o elektrowniach jądrowych mówił w swoim exposé jako premier w 2006 roku.

Natomiast jest jeszcze aspekt międzynarodowy – myśmy się umówili na współpracę w obszarze elektrowni atomowych z Amerykanami i z Koreańczykami. Akurat wystawienie do wiatru Amerykanów w sytuacji, gdy za naszą wschodnią granicą toczy się wojna i gdy tak naprawdę to Europa bardziej potrzebuje Ameryki, niż odwrotnie, to jest zabawa zapałkami. Muszę powiedzieć, że to brak odpowiedzialności – próba wekslowania spraw związanych z atomem na wiatraki, które przecież są zawodne, odpowiadają tylko za część dostarczania energii, tak naprawdę niezbyt dużą, to jest naprawdę zupełnie irracjonalne, pokazujące brak pomyślunku w wymiarze energetyki, w wymiarze szerszym, kontekstu międzynarodowego.

Zastanawiam się, czy to nie jest w ogóle walka o prymat Niemiec i Francji w Unii Europejskiej i czy to, co dzieje się obecnie na terenie Polski, co oglądamy w Sejmie, nie wpisuje się w całą tę tendencję; czy Platforma Obywatelska powoli wkracza na ten szlak, którego oczekiwała Bruksela.
Na pewno ta rewolucja traktatowa, bo tak to trzeba nazwać, bo chodzi jednak o blisko 270 poprawek na 120 stronach, zmienia ustrój Unii Europejskiej. Zmienia w kilku niebezpiecznych kierunkach. Po pierwsze: zmuszenie krajów, które nie są w strefie euro, do szybkiego wchodzenia do „Eurolandu” co, uwaga, odbije się na poziomie życia Polaków, bo doświadczenia krajów naszego regionu, ale także Grecji, Włoch, które do tej pory mają poważny kryzys finansowo-bankowy, pokazuje, że wchodzenie do „Eurolandu” z pozycji wciąż jeszcze mniej zamożnego niż Holandia, Austria, Niemcy i tak dalej, jest bardzo ryzykowne. Przypomnę, że tylko dwa kraje zarobiły na tym, że weszły do strefy euro: Niemcy i Królestwo Niderlandów, Holandia. Nawet Francja straciła na tym (…).

Zbigniew Ostrowski

2023-11-21
Zbigniew Ostrowski/fot. Archiwum

Zbigniew Ostrowski/fot. Archiwum

PR PiK - Rozmowa dnia - Zbigniew Ostrowski

Gościem „Rozmowy dnia" był wicemarszałek województwa Zbigniew Ostrowski. Rozmawialiśmy o tym, co dalej z rozbudową Filharmonii Pomorskiej

Michał Jędryka: Kończy się Rok Andrzeja Szwalbego, który został ogłoszony z okazji stulecia jego urodzin i jak grom z jasnego nieba spada informacja, że nie będzie - przynajmniej w trybie pozakonkursowym, który podano - dofinansowania do rozbudowy Filharmonii Pomorskiej. Ta rozbudowa została już zaprojektowana, została wybrana koncepcja, ale w tej chwili toczy się gra o środki na samą inwestycję?

Zbigniew Ostrowski: Na marginesie Roku Andrzeja Szwalbego można by powiedzieć, że nie będziemy mieli na jego koniec dobrych wiadomości dla wieloletniego dyrektora FP. Niestety nie zostaliśmy uwzględnieni w programie krajowym Feniks, opierającym się na środkach europejskich, który pozwala inwestować między innymi w infrastrukturę, kulturę środowisko. Historia naszych zabiegów o pozyskiwanie środków europejskich, czy w ogóle środków ministerialnych ma kilka lat. Próbowaliśmy to robić od momentu, kiedy uprzedmiotowiała się wizja budowy czy rozbudowy Filharmonii Pomorskiej. W 2017 roku występowaliśmy o zgody, pozwolenia, także przygotowywaliśmy się do konkursu architektonicznego. Dość powiedzieć, że w 2020 roku właściwie wszystko było już jasne.
Dzisiaj możemy powiedzieć, że jeśli chodzi o duże inwestycje kulturalne w całym kraju, jesteśmy najlepiej przygotowani. Spełniamy wszystkie kryteria tak zwanej gotowości inwestycyjnej - nie mówię już o projektach, koncepcjach itd., ale o konkretnych pozwoleniach na budowę. Myśleliśmy, że to będzie dobry argument, a może nawet przesądzający, jeżeli chodzi o startowanie w tak zwanym trybie pozakonkursowym w Feniksie. Niestety na krótkiej liście znalazło się wprawdzie 16, czy 17 inwestycji, ale już na liście ostatecznej tylko siedem, bez udziału Filharmonii Pomorskiej.
Jeżeli dzisiaj z ministerstwa słyszymy argumenty, że w trybie pozakonkursowym nie przewidziano możliwości finansowania tak dużych inwestycji, jak ta Filharmonii Pomorskiej, to uważam, że to trochę mijanie się z prawdą, bo budżet sięgał wysokości 800 milionów złotych, więc jeszcze 400 zostałoby do podziału.

Ile potrzeba na rozbudowę Filharmonii Pomorskiej?
- Według kosztorysów prawie 400 milionów złotych. Warto dodać, że my dla tej inwestycji - ponieważ bardzo nam zależy, żeby jak najprędzej ją rozpocząć - przeznaczymy w najbliższym budżecie województwa na przyszły rok i lata następne 25 proc. kosztów tej budowy. Czyli w budżecie na przyszły rok i w wieloletniej prognozie finansowej umieścimy kwotę około 80-100 milionów złotych jako nasz wkład własny. Nie możemy jednak wykonać żadnego kroku z ogłoszeniem na przykład przetargu, dopóki nie będziemy mieli pełnego finansowania.
Oczywiście „nie zasypiamy gruszek w popiele” i w tej chwili ogłaszamy przetarg na inżyniera kontraktu, ale to nie zmienia faktu, że na przysłowiowe „wbicie łopaty” nie mamy jeszcze warunków, a potrzeba ponad 30 miesięcy od „wbicia łopaty”, żeby filharmonia zaczęła funkcjonować.

Czy to koniec świata? Czy nie przyznanie tych środków oznacza, że inwestycja może być zagrożona?
- Jeśli uznamy, że historia jest nauczycielką życia, to możemy powiedzieć, że z podobnymi problemami spotkaliśmy się, kiedy podjęliśmy decyzję o rozbudowie Opery Nova. Zabiegaliśmy, wydeptywaliśmy ścieżki o finansowanie zewnętrzne dla tej inwestycji i przypomnę, że nasze zabiegi skończyły się niczym. To zresztą spowodowało roczne czy dwuletnie opóźnienie budowy, a w konsekwencji sytuacja jest taka, że Operę Nova budujemy z naszych środków budżetowych.
Niestety tak dobrego planu nie możemy mieć dla Filharmonii Pomorskiej, z tego względu, że to inwestycja potężna – jak mówiłem około 400 milionów złotych. Ale oczywiście będziemy zabiegali o kolejne środki. (...)
Każdy, kto przyjdzie po nas - gdyby tak się wydarzyło - nie może tej inwestycji „zasypać”. To zbyt ważna sprawa dla Bydgoszczy, dla rozwoju całego regionu. Od wielu lat udowadniamy to Komisji Europejskiej. Przeznaczamy bardzo duże środki na rozwój kultury, na inwestycje w dziedzinie kultury i Komisja Europejska uznaje to za element rozwoju społeczno-gospodarczego naszego województwa. (...)

Marcin Wałdoch

2023-11-20
Marcin Wałdoch/fot. Archiwum

Marcin Wałdoch/fot. Archiwum

PR PiK - Rozmowa dnia - Marcin Wałdoch

Gościem „Rozmowy dnia" był dr Marcin Wałdoch, politolog z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Rozmawialiśmy o aktualnej sytuacji politycznej.

Michał Jędryka: W niedzielę mogliśmy przeczytać słowa Mateusza Morawieckiego, że to może być misja najtrudniejsza, z jaką miał do czynienia, ale nie jest to „mission impossible”. W co gra premier?
Marcin Wałdoch: Mateusz Morawiecki w tym samym podcaście wskazał, że nawet gdyby to była „mission impossible", to nadal byłby skłonny podjąć tę misję. Wydaje mi się, że chyba bardziej należy tu rozpatrywać cechy charakteru premiera Mateusza Morawieckiego, aniżeli sam system parlamentarny w Polsce. W zasadzie podjął się tej misji, bez względu na jej efekt, stawiając sobie chyba za punkt honoru przyjęcie jej, jako osoba desygnowana przez szefa zwycięskiej partii Prawo i Sprawiedliwość.
Ta misja prawdopodobnie skończy się fiaskiem, natomiast jest w pewnej mierze spełnieniem wymogów, stawianych przez zwyczaj, przez utartą konwencję, w której to zwycięska partia otrzymuje misję tworzenia rządu. Nie mógł to być nikt inny, jak Mateusz Morawiecki, bo nikt inny nie ma takiego stażu jako premier, nie ma też takiej pozycji politycznej.
W zasadzie można powiedzieć, że dość honorowo pan premier podjął się tej misji. Oczywiście to może być różnie oceniane przez różne bloki polityczne, ale ja nawet przypisałbym temu pewien heroizm, polegający na tym, żeby zachować zwyczaj - zachować tradycję, która już się utarła w polskim systemie. Takie tradycje, takie zwyczaje umacniają system demokratyczny i o tym też warto myśleć, nawet jeśli politycznie, ideologicznie ta formacja byłaby słuchaczom daleka. Warto jednak zwrócić uwagę, że jest to kontynuacja pewnej tradycji. Będą kolejne wybory za kilka lat, wtedy też któraś partia zwycięży i będzie oczekiwać, że jej przedstawiciel otrzyma misję tworzenia rządu. Gdyby teraz stało się inaczej, to mógłby być nawet precedens, który spowodowałby, że zmienią się zasady funkcjonowania naszego parlamentaryzmu, naszej demokracji, a to nie byłoby dobre.

Gdzieś przeczytałem taką spekulację, że desygnowanie Mateusza Morawieckiego do takiej prawie niemożliwej misji może być elementem rozliczeń wewnątrz Prawa i Sprawiedliwości, bo - tak jak Pan powiedział - cechy charakteru premiera Morawieckiego sprawiają, że on takiej misji się podejmuje, natomiast może chodzić też o to, żeby go „zużyć", skompromitować, postawić w sytuacji, w której więcej już nie będzie mógł być desygnowany do najwyższych stanowisk państwowych.
- Mateusz Morawiecki zapewne to wie i zapewne rozpoznaje i taką możliwość. Natomiast to ciągle nie przekreśla tej - jak mu prawdopodobnie może się to jawić – wzniosłej, historycznej misji, której się podejmuje w tej sytuacji. Przypuszczam, że Mateusz Morawiecki nigdy już premierem nie zostanie, nawet nie przez wzgląd na rozgrywki wewnątrzpartyjne, które są w każdej formacji - zgodnie ze słynnym stwierdzeniem Winstona Churchilla, że „wrogami i rzeczywistymi rywalami politycznymi nie są przedstawiciele partii przeciwnych, tylko członkowie tej samej formacji”. Jednak nawet nie chodzi o to, że Mateusz Morawiecki „się zużyje”, po prostu chyba mija czas dla tej postaci - w tej formie, w tej formacji i w tym układzie, w jakim była do tej pory.
Na pewno kiedy Prawo i Sprawiedliwość nawet odzyska władzę, gdyby taki scenariusz założyć, to będzie to już inny układ. Miną cztery lata. Pamiętajmy, że kiedy w 2015 roku PiS odzyskało władzę, to nikt nie prosił Kazimierza Marcinkiewicza, ani Jarosława Kaczyńskiego, by któryś z nich ponownie został premierem…

Zmieniają się twarze…

- Zmienia się cała konstelacja elity partyjnej, do głosu dochodzą też doły partyjne, różne frakcje. Pytanie też, czy Zjednoczona Prawica przetrwa w formie w opozycji, czy też nie. W moim takim założeniu i w tej predykcji, na którą bym się silił w tej sytuacji, Zjednoczona Prawica przetrwa, a nawet będzie się bardzo odbudowywać, bo pamiętajmy, że PiS-owi na rękę jest życie w opozycji. (...)

prof. Grzegorz Górski

2023-11-17
Prof. Grzegorz Górski/fot. archiwum

Prof. Grzegorz Górski/fot. archiwum

PR PiK - Grzegorz Górski - Rozmowa dnia

Gościem „Rozmowy dnia” był prof. Grzegorz Górski, rektor Akademii Jagiellońskiej w Toruniu. Rozmawialiśmy między innymi o orędziu Marszałka Sejmu.

Michał Jędryka: Nowy Sejm zebrał się na początku tego tygodnia, wczoraj wieczorem nowy marszałek Sejmu Szymon Hołownia wygłosił orędzie. Zapowiada nową erę w parlamentaryzmie, ale w konkretnych decyzjach na początku tygodnia mamy nadal podsycanie politycznych konfliktów. Jak Pan sądzi, czy rzeczywiście polski parlamentaryzm może być bardziej koncyliacyjny, może być bardziej spokojny, czy będzie nadal pełen konfliktów?
Prof. Grzegorz Górski:
Obawiam się, że jesteśmy jednak na ścieżce konfliktowej. Z ubolewaniem to przyjmuję. Być może część Słuchaczy już nie pamięta, ja pamiętam, co działo się w polskim parlamencie pomiędzy 2007 a 2015 rokiem. To były zdecydowanie bardzo złe praktyki, które zawsze sprowadzały się do finalnego stwierdzenia pod adresem ówczesnej opozycji, czyli Prawa i Sprawiedliwości: wygrajcie sobie wybory, to będziecie mogli robić, to, co chcecie – nie było w tym żadnej wyobraźni, że faktycznie można wygrać te wybory i robić to, co robili poprzednicy.

Choć w istocie nawet te, powiedziałbym, budzące kontrowersje praktyki z poprzednich ośmiu lat, które firmowało Prawo i Sprawiedliwość, nie dorównywały temu, co było wyprawiane w Sejmie w latach 2007–2015. Wydawałoby się, że ktoś powinien wyciągnąć z tego wnioski, bo tego typu podejście świadczy o całkowitej niedojrzałości politycznej, niedojrzałości wyrażającej się w tym, że zakłada się, że już na całe życie się tę władzę będzie miało i ktoś inny nie będzie postępował w taki czy inny sposób wobec nas.
Ten brak wyobraźni jest właśnie tym dowodem na całkowity brak wyobraźni politycznej. Z przykrością obserwujemy to dzisiaj; można to określić tylko powtórką z rozrywki.

Co powinno się stać w Polsce, żeby ta sytuacja się zmieniła? Bo którakolwiek ze stron wygrywa, przybiera właśnie tę postawę, o której Pan profesor mówił, czyli próba upokarzania drugiej strony. Co powinno się stać w Polsce, żeby doszło do jakiegoś kompromisu, do wyższej jakości debaty politycznej?
Wydaje się, że ci, którzy decydują o takich czy innych zachowaniach w Sejmie powinni zwracać baczną uwagę na to, jakie na przykład notowania w ocenach opinii publicznej mają Sejm i posłowie. To, tak eufemistycznie rzecz ujmując, nie są dobre notowania, niezależnie od tego, jaka aktualnie jest większość, one od bardzo wielu lat konsekwentnie utrzymują się na bardzo niskim poziomie – niskim w stosunku do innych instytucji, ale także zdecydowanie za niskim, jeśli spojrzymy na to z punktu widzenia wagi, znaczenia tego ciała czy tych ciał parlamentarnych dla funkcjonowania państwa polskiego.

Zawsze wskazuję tez na to, że w kraju, w którym mamy bardzo złe doświadczenia z patologią parlamentaryzmu – bo z jednej strony byliśmy tymi, którzy w znacznej części stworzyli parlamentaryzm europejski – przez blisko 200 lat inni mogli śnić i naśladować rozwiązania, które u nas były, a później to bezmyślnie zniszczyliśmy – to wydawałoby się, że to powinna być jakaś nauka, lekcja, ale nie jest.

[Co powinno się stać] – trudno powiedzieć. Powiedziałem o tej niedojrzałości politycznej i ona sprowadza się do myślenia w kategoriach bardzo krótkoterminowych, bez myślenia w dłuższej perspektywie, a to powoduje w moim przekonaniu tego typu zachowania (...).

Mariusz Kałużny

2023-11-16
Mariusz Kałużny/fot. archiwum Polskiego Radia PiK

Mariusz Kałużny/fot. archiwum Polskiego Radia PiK

PR PiK - Rozmowa dnia - Mariusz Kałużny

Gościem „Rozmowy dnia” byłe poseł Mariusz Kałużny z Suwerennej Polski. Rozmawialiśmy o Krajowej Radzie Sądownictwa i wymiarze sprawiedliwości.

Michał Jędryka: Na pierwszym posiedzeniu Sejmu, które miało miejsce w poniedziałek i wtorek nastąpiły również wybory do Krajowej Rady Sądownictwa. Wygląda na to, że mająca większość w Sejmie koalicja centrolewu będzie silnie optować za zmianami w centralnych dla ustroju państwa instytucjach sprawiedliwości, jak na przykład Trybunał Konstytucyjny. Będziecie bronić rozwiązań, które były?
Mariusz Kałużny: Oczywiście. Wielokrotnie mówiłem, że oni podejmują taktykę: złodziej krzyczy „łapać złodzieja”, czyli chodzi mi o to, że oskarżali nas o rzeczy, które sami robili, kiedy rządzili, bądź teraz będą robić dalej, jak ewentualnie będą rządzić - to m.in. nieprzestrzeganie Konstytucji, praw, przepisów itd.
Zobaczmy, jaka szybko ta zmiana nastąpiła. Kiedy wybieraliśmy sędziów do KRS-u - a trzeba wytłumaczyć, że Parlament część sędziów do KRS-u wybiera spośród posłów, polityków, którzy są jednocześnie iw KRS-ie, i w Parlamencie - oni tak robili i my tak robiliśmy. Ale kiedy my to robiliśmy, oni nazywali to neoKRS, nie uznawali tego, a teraz wystarczy, że kilka dni temu wybierali czterech swoich polityków i już nie mówią neoKRS, tylko KRS, bo to są ich ludzie. Wtedy wszystko ma już legitymację demokratyczną.
Mówiono tyle o demokracji, a trzeba pokazać, jak zaczęli. (…) Prawie 200 posłów wybranych przez prawie 8 milionów ludzi - największy klub parlamentarny - nie ma swojego wicemarszałka, bo im się nie podoba pani Witek. Dorabiają historię, że łamała jakieś prawa, przepisy i nie wiadomo co. Wyobrażam sobie odwrotną sytuację, kiedy to my rządzilibyśmy i powiedzielibyśmy Platformie: „Dajcie wicemarszałka, ale Jarosław Kaczyński wam wybierze, który z was to będzie”. Przecież byłby krzyk niesamowity w ich mediach i z mównicy.

Rozumiem, że ze strony Prawa i Sprawiedliwości też nie ma jakiegoś dążenia do kompromisu i zrobienia kroku w tył?
-Chodzi o zasady sejmowe, nasze dobre zwyczaje. Dany klub sam sobie wybiera wicemarszałka. Nie podzielamy argumentów przeciwko pani Witek, to zwykły terror parlamentarny i mamy temu ulegać? Uważamy, że nie.
Idźmy dalej - pan Szymon Hołownia, nowy marszałek mówi tak: „szanowni państwo, do Sejmu wróci demokracja, dyskusja, debata; każdy tu będzie szanowany”, po czym na mocy regulaminu ministrowie zgłaszają się do głosu - a regulamin mówi, że minister może w każdym momencie zabrać głos - a on po pierwsze wyznacza 3 minuty, gdzie nie ma tego w regulaminie, a po drugie niektórych w ogóle do głosu nie dopuszcza. Jeszcze, żeby zaatakować panią marszałek Witek, opozycja wysyła pana Grzegorza Brauna.
Co do samych wypowiedzi - w tamtej kadencji Sejmu, kiedy my rządziliśmy, mieliśmy swojego marszałka, ponad 1100 razy wystąpił na mównicy pan Suchoń z Polski 2050, czyli opozycja. Około 1000 razy wystąpił pan Jan Szopiński z SLD, zajął drugie miejsce pod względem wystąpień – toteż opozycja. Trzecie miejsce - ponad 800 wystąpień - miał pan Grzegorz Braun, ten straszny, niby uciśniony przez panią Witek. Kiedy wychodził pan Grzegorz Braun i mówił „wy będziecie wisieć, macie krew na rękach”, groził, mówił rzeczy, które w debacie publicznej nigdy nie powinny paść, to pani marszałek Witek reagowała, a on się teraz zrobił męczennikiem, bo nie pozwalano mu na groźby, hejt i chamstwo. Tak więc opozycja zaczęła tę kadencję Sejmu i mam wielkie obawy, czy marszałek Hołownia będzie marszałkiem samodzielnym. (...)

Będzie Wam o tyle łatwiej będąc w opozycji, że macie prezydenta, który może wetować ustawy. Będzie to wykorzystywane?
- Pamiętamy prezydenturę pana Bronisława Komorowskiego, pamiętamy też kiedy prezydentem był śp. Lech Kaczyński i Donald Tusk wykorzystywał stołek premiera, żeby na oficjalnych szczytach go poniżać, „zabierać mu krzesło”. My takiej polityki nie uprawiamy i prezydent z pewnością nie będzie uprawiał takie polityki, żeby wetować tylko dlatego, że tamta strona jest nam przeciwna, czy dlatego, że to Platforma Obywatelska. Ale z pewnością będą wetowane te rozwiązania, które godzą w programy zrealizowane i zaproponowane przez nas i akceptowane przez Polaków. (...)

Łukasz Schreiber

2023-11-15
Minister Schreiber odniósł się do stanowiska Ryszarda Brejzy/fot. Facebook/Łukasz Schreiber - Poseł na Sejm RP

Minister Schreiber odniósł się do stanowiska Ryszarda Brejzy/fot. Facebook/Łukasz Schreiber - Poseł na Sejm RP

Rozmowa Dnia - Łukasz Schreiber

Gościem „Rozmowy Dnia” był minister Łukasz Schreiber, poseł na Sejm dziesiątej kadencji. Rozmawialiśmy o pierwszych dwóch dniach tej kadencji Sejmu.

Magdalena Ogórek: Moim gościem jest Łukasz Schreiber i teraz: jak powinnam, panie ministrze, powiedzieć poprawnie: „minister w stanie dymisji”? Jak to teraz jest, proszę nam powiedzieć...

Łukasz Schreiber: Zgodnie z Konstytucją, zgodnie z ustawami, prezydent powierza w dalszym ciągu obowiązki ministrom, do czasu do czasu zaprzysiężenia nowej Rady Ministrów. Ta sytuacja trwa, także w dalszym ciągu my tam mamy obowiązki...

Opozycja mówi, że gracie na czas, że to nie ma sensu, że PiS nie ma zdolności koalicyjnej. Opozycja szarpie się o ten czas, mówi, że nie zdąży opracować recepty na to, co teraz recepty potrzebuje.

Oni zawsze mają pecha, oni nigdy nie zdążą, zawsze coś im przeszkadza. Nie mogą pieniędzy wykopać w Zakopanem, albo mają innego rodzaju problemy: wójta nie wybierali ludziom i nie są w stanie pomóc. Generalnie to jest bardzo pechowa ekipa. Zwłaszcza pechowa, jeżeli chodzi o to, by pomóc Polakom, bo jeżeli samym sobie mają pomóc, to lepiej im to wychodzi.

Jeżeli dopiero chcą opracowywać wszystkie te odpowiedzi, to już trochę nie ma czasu. Myślałam, że to już jest przygotowane...

Na tę chwilę podzielili rotacyjne stanowisko marszałka, i tutaj się jakoś dogadali. Poza tym, przecież nic innego nie jest jeszcze jasne. Nie wiemy kto, jakie będzie sprawował funkcje. Mówi się, że to jest trzymane w tajemnicy, a najprawdopodobniej jeszcze ciągle jest elementem targów. Upokarzają siebie nawzajem. Ten ruch, by Prawo i Sprawiedliwość pozbawić, de facto, stanowiska wicemarszałka Sejmu jest ruchem – jak oni pewnie z zadowoleniem odbierają – upokorzenia pani marszałek, albo może Prawa i Sprawiedliwości, albo prezesa naszej partii, ale tak naprawdę, oni okazali pogardę, nie nam, ale, jak mówiłem wczoraj w Sejmie, 7 milionom sześciuset tysiącom wyborców, 162 tysiącom mieszkańców okręgu bydgoskiego, którzy oddali głos na Prawo i Sprawiedliwość. My naprawdę się obejdziemy bez tych stanowisk, niech sobie wezmą wszystkie, niech jeszcze dorobią 150 innych. To w stronę wyborców jest kierowana ta pogarda. To jest, moim zdaniem, smutna prawda o tym, jak wygląda dzisiaj sytuacja, rzeczywistość, i to, w jakim kierunku zmierzamy. Oni mają jakiś problem, by powiedzieć, co tak naprawdę chcą zrobić. Proszę spojrzeć na ich umowę i proszę porównać ją z deklaracjami, przecież nie moimi, nie premiera Mateusza Morawieckiego. Proszę ją porównać z postulatami tylko jednej partii. Weźmy „100 konkretów Platformy na 100 dni”. Oni wybrali może 10-15 procent spraw i to tak licząc bardzo optymistycznie, spośród tych, które obiecali na 100 dni...

Zaniepokojeni są ogromnie polscy rolnicy, bo tej obiecanej „Dwunastki” rzeczywiście tam nie ma, więc zapowiadają, że wyjdą na ulicę, jeżeli to nie zostanie dotrzymane, ale wróćmy jeszcze do tego, co się dzieje na bieżąco. Wczoraj Marcin Mastalerek gościł w telewizji TVN24 – to nowy szef gabinetu prezydenta Andrzeja Dudy – przypomnę naszym słuchaczom. Mówił tak: Donald Tusk jest w życiowej formie politycznej. Tu bym trochę polemizowała, bo wydaje mi się, że jednak w lepszej formie był przed 2015 rokiem, ale to jest ocena Marcina Mastalerka, natomiast minister Mastalerek dodaje, że Tusk nie zaakceptuje sytuacji, w której musi dogadywać się z PSL, z Polską 2050 i z Lewicą. Będzie chciał przejmować jak najwięcej władzy, co może skończyć się wcześniejszymi wyborami parlamentarnymi. Czy pan podziela to zdanie?

Częściowo na pewno tak. Na pewno jest do tego gotowy i to pokazuje. Już upokorzył swoich partnerów. Częściowo chce ich sprowadzić do dwóch ról. Po pierwsze, część z nich wypchnąć w ogóle, jak najchętniej całą Lewica, a przynajmniej tylko część Lewicy zostawić. Gra na ich rozbicia jest ewidentnie prowadzona. Nie to, żebym jakoś płakał akurat za Lewicą, natomiast taki jest fakt. To widać. Proszę przypomnieć sobie sytuację z panią Biejat. Najpierw wypuścili do mediów informację, że ona ma być marszałkiem Senatu i tak dalej, po czym stwierdzili, że za jej nieprawomyślne wypowiedzi straciła szansę. No przecież potraktowanie tego w taki sposób jest niebywałe. Później zmusił Hołownię i posłów, którzy się upierali, że chcą mieć marszałka Sejmu, co rozumiem – z punktu widzenia marszałka Hołowni to całkiem racjonalna decyzja. Bo co jest lepsze: być pionkiem Tuska, który wcześniej Kosiniaka-Kamysza zmuszał do podwyższania wieku emerytalnego, czy mieć jednak niezależną pozycję? Hołownia wybrał, że chce być trochę niezależny, ale cena, jaką zgodził się za to zapłacić, a przecież nie musiał tego robić, jest taka, by największemu klubowi parlamentarnemu zabrać miejsce w prezydium nie tylko Sejmu, ale i Senatu. To jest ewidentna gra (...).

Krzysztof Gawkowski

2023-11-14
Krzysztof Gawkowski/fot. PR PiK/archiwum

Krzysztof Gawkowski/fot. PR PiK/archiwum

PR PiK - Rozmowa dnia - Krzysztof Gawkowski

Gościem „Rozmowy dnia" był Krzysztof Gawkowski z Lewicy. Rozmawialiśmy o pierwszym dniu obrad Sejmu X kadencji.

Michał Jędryka: Jak Pan ocenia wczorajszy dzień w Sejmie, a w szczególności wystąpienia prezydenta Andrzeja Dudy i nowego marszałka Sejmu Szymona Hołowni?
Krzysztof Gawkowski: To dobry dzień dla Polski - dlatego, że rozpoczyna się normalna zmiana. Prawo i Sprawiedliwość odchodzi do lamusa, a przychodzi władza, która będzie Polskę sprzątała i naprawiała. Tak też traktuję wystąpienie Szymona Hołowni, który powiedział wprost, że Sejm będzie przyjazny obywatelom, że prawo będzie konsultowane a nie narzucane. Jednocześnie też złożył jasną deklarację, że barierki sprzed Sejmu znikają, czyli wychodzimy z państwa, mającego charakter oprawczy, totalitarny, czy wskazujący, że obywatel ma być daleko od władzy.
To mi się podoba, ale jestem też zaniepokojony, a nawet trochę zniesmaczony tym, co powiedział prezydent Andrzej Duda, bo widać wyraźnie, że mówił do dzisiejszej opozycji, czyli do PO, Lewicy i Trzeciej Drogi, do Donalda Tuska, jako przyszłego premiera. Mówił, że czegoś nie zrobi, będzie władzy pilnował zupełnie nie dostrzegając, że nowa opozycja wybrała marszałka, na premiera desygnował Mateusza Morawieckiego. To jest czysta hipokryzja, za którą trzeba krytykować.

Prezydent jednak deklaruje współpracę z przyszłym rządem.

- Ja też deklaruję współpracę z panem, czy z naszymi słuchaczami. Współpraca jednak może wyglądać tak, że panu to deklaruję, a później robię co innego. Jak idziesz do pracy i umawiasz się, że będziesz dostawał określoną pensję, a później szef ci wypłaca połowę, to patrzysz na jego czyny, czy na słowa? Tak samo jest z prezydentem. Mówi, że będzie współpracował z nowym rządem, ale powołał stary. Czy to rozsądne i normalne?
Marszałkiem został wybrany pan Szymon Hołownia, ukształtowała się nowa większość, a prezydent mówi: „nie, Mateusz jest lepszy; poczekajmy trochę, bo może znajdzie się większość”. To jest chora sytuacja.

Będziecie jednak musieli szukać kompromisu z prezydentem, żeby państwo przez te półtora roku mogło normalnie funkcjonować.
- Ale właśnie pokazujemy, że szukamy kompromisu, bo chcieliśmy dogadać się z prezydentem, żeby został nominowany od razu Donald Tusk. Prezydent prosił, żeby była umowa koalicyjna - by jeszcze przed posiedzeniem Sejmu zorientować się, gdzie jest większość. Jak to zrobiliśmy, to i tak nominował Mateusza Morawieckiego. To pokazuje obraz dużej hipokryzji. (...)

Prawo i Sprawiedliwość też mogło odebrać jako hipokryzję to, że mówicie o demokracji, a oni nie mają swojego wicemarszałka?
- Mają miejsce na swojego wicemarszałka Sejmu i Senatu, ale ma to być osoba, która nie będzie łamała demokracji. Nie wyobrażam sobie, że mamy pracować w prezydium Sejmu z osobami, które łamały kręgosłup Konstytucji, nie szanowały regulaminu Sejmu, czy Senatu. (...)

Nieoficjalnie mówiło się, że Krzysztof Gawkowski ma być wicepremierem. Będzie tak?

- Taka jest wola koalicji, ale oczywiście też starałem się o tę funkcję. Jest to zapisane w umowie koalicyjnej, ale dzisiaj umowy koalicyjne nie mają jeszcze charakteru umów państwowych i to na razie zobowiązanie kolegów i koleżanek, którzy tworzą koalicję. Mam wrażenie, że jest krok do tego, żeby rząd się zawiązał. Lewica chciałaby uczestniczyć w tym rządzie, złożyła taką deklarację, podpisała umowę koalicyjną. Ja - dzięki woli wyborców z Bydgoszczy, Inowrocławia, też całego okręgu wyborczego, koleżanek i kolegów z partii, którzy wskazywali mnie do pełnienia tej funkcji, jestem jednym z elementów szerokiego porozumienia. (…)

Sławomir Sadowski

2023-11-13
Dr Sławomir Sadowski/fot. archiwum PR PiK

Dr Sławomir Sadowski/fot. archiwum PR PiK

Rozmowa Dnia - Przemysław Sadowski

Gościem Rozmowy Dnia był dr Sławomir Sadowski, politolog z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Rozmawialiśmy o formowaniu się nowego rządu i zadaniach, jakie przed nim stoją.

Marcin Kupczyk: Przed nami ważny dzień: pierwsze posiedzenia nowo wybranych sejmu i senatu. Zmiana układu sił dokonuje się na naszych oczach, choć wiele wskazuje na to, że będzie nieco rozciągnięta w czasie. Czego będziemy świadkami dzisiaj i w kolejnych dniach?
Dr Przemysław Sadowski:
To przede wszystkim przedstawienie umowy koalicyjnej, która ma określić, w jakim kierunku potencjalna przyszła koalicja rządowa pójdzie. Pamiętajmy jednak, że prezydent już zapowiedział, że stworzenie w pierwszym kroku nowego rządu zleci jednak Prawu i Sprawiedliwości, jako ugrupowaniu, które uzyskało najwyższe poparcie, chociaż, przynajmniej z tych zapowiedzi ugrupowań opozycyjnych wynika, że nie poprą, że nie pójdą na jakiekolwiek związki z Prawem i Sprawiedliwością. W związku z tym wydaje się, że misja Mateusza Morawieckiego jest raczej misją nie do spełnienia, ale tak prezydent zdecydował i wydaje się, że to słuszna decyzja. Jakbyśmy sobie przypomnieli początek demokracji w Polsce – rok 1989, to formalnie rzecz biorąc koalicja była już ugadana między PZPR, ZSL i SD, a w pewnym momencie, kiedy po zwycięskich wyborach, przy najwyższym odsetku głosów, jakie uzyskała ówczesna opozycja, to nagle te dwa ugrupowania sprzymierzone z PZPR zmieniły front i udało się utworzyć zupełnie inną koalicję rządową. Zatem, teoretycznie, wydaje się, że misja Morawieckiego jest misja nie do spełnienia, ale różnie to w polityce bywa.

Ale uszanować obyczaj, dać szansę należało.
Ja tak uważam. Od początku mówiłem, że zwycięskie ugrupowanie powinno otrzymać szansę, chociaż trochę to przedłuża, aczkolwiek my tutaj nie mówimy o latach. Mówimy o dwóch, trzech, czterech tygodniach. Bez przesady, to nie jest czas, który spowodowałby uratowanie Polski, albo jej upadek. Raczej to są bardziej propagandowe wypowiedzi ze strony polityków opozycji, którzy chcieliby, też w sposób zrozumiały, przejąć jak najszybciej władzę.

Jak pan ocenia formowanie się nowej ekipy rządzącej. Przez pierwsze trzy tygodnie od zwycięskich, powiedzmy, dla nowej koalicji wyborów, nie zadziało się za wiele, poza tym, że pojawiło się nazwisko Donalda Tuska jako oczywistego kandydata na premiera oraz druga rzecz: rotacyjność na stanowisku marszałka sejmu i senatu. Potem pojawiły się komentarze, że to trochę mało, jak na trzy tygodnie rozmów, a sam pomysł z rotacyjnymi marszałkami to wynik wewnętrznych sporów, że nie mogą się po prostu dogadać, więc poszli na kompromis, że będziemy rotować, choć to i tak nie jest pewne, czy tak będzie.
Nie powiedziałbym, że jest to aż tak długi okres. Nie tak dawno w Belgii formowanie rządu trwało rok. W wielu wypadkach, na przykład w Izraelu, po wielotygodniowych rokowaniach tworzono rząd, który zwykle przetrwał, nie dłużej, jak pół roku, więc tutaj miesiąc to jest norma. Przy koalicji to w ogóle nie ma jakiegoś specjalnego powodu do niepokoju. Oczywiście, pojawiają się różne ciekawe rozwiązania, no chociażby ta kwestia rotacyjności, ale znowu gdybyśmy popatrzyli w historię, na to, jak długo przeciętny marszałek Sejmu sprawował swoją funkcję, to rzadko który, może poza panią Witek, nie wiem, czy ktoś przetrwał całą kadencję (...).

Agnieszka Kłopotek

2023-11-10
Agnieszka Kłopotek/fot. Agnieszka Kłopotek, Facebook

Agnieszka Kłopotek/fot. Agnieszka Kłopotek, Facebook

PR PiK - Agnieszka Kłopotek - Rozmowa dnia

Gościem „Rozmowy dnia” była Agnieszka Kłopotek, wybrana do Sejmu dziesiątej kadencji z listy Trzeciej Drogi w okręgu bydgoskim. Rozmawialiśmy o rozpoczynającej się w poniedziałek (13 listopada) kadencji Sejmu.

Michał Jędryka: Pani jako doświadczona już działaczka samorządowa zdobyła ponad 11 tysięcy głosów, dostając się do Sejmu. To bardzo dobry wynik – wielu posłów, którzy dostali się do Sejmu, nie może się poszczycić połową.
Agnieszka Kłopotek:
Tak, bardzo dobry wynik. Bardzo dziękuję wszystkim wyborcom, ogromna odpowiedzialność, dużo pracy przede mną, ale również duża satysfakcja.

Czym Pani chce się przede wszystkim zająć w Sejmie? W jakich komisjach by Pani siebie widziała?

Na razie złożyłam propozycję do Komisji Pomocy Społecznej i Rodziny, wiem, że to jest bardzo trudna komisja, ale również bardzo potrzebna, i do Komisji Samorządu Terytorialnego – jako samorządowczyni uważałam, że jest to zupełnie naturalne. Samorząd jest jedną z takich rzeczy, którymi chciałabym się zająć i działać na rzecz poprawy sytuacji w samorządach.

No właśnie, Pani jest działaczką samorządową – jak Pani sądzi, czy rzeczywiście są szanse na to, żeby samorządy lepiej współpracowały z parlamentem? Pewnie politycznie, na przykład w sejmiku kujawsko-pomorskim czy w wielu miastach naszego regionu to się uda, bo będzie ta sama opcja [polityczna]. Natomiast chcę zapytać, czy jest szansa na to, żeby na przykład zmieniło się finansowanie samorządów?
Na pewno nie jest to łatwe, oczywiście będziemy robić wszystko – przynajmniej ja będę się starała – żeby podejmować działania w kierunku lepszej współpracy samorządu i rządu – to powinno zdecydowanie lepiej funkcjonować. Powinniśmy również skierować nasze działania w stronę poprawy sytuacji finansowej, zwiększenia dochodów własnych samorządów, bo przez ostatnie lata te dochody były trochę obcinane i samorządy były postawione przed takim faktem, że po prostu nie mogły podejmować wielu decyzji inwestycyjnych, są również problemy z pieniędzmi na oświatę, subwencja oświatowa nie wystarcza na pokrycie zarówno wynagrodzeń, jak i utrzymanie substancji.

W związku z tym moją, no, nie ideą fixe, ale czymś, czego bym chciała – jest to, żeby środki na wynagrodzenia z pochodnymi dla pracowników oświaty były finansowane w stu procentach przez państwo, natomiast samorządy powinny być w stanie utrzymać budynki i tak dalej. To są takie, wiem, że trudne działania, ale wiem, że potrzebne, bo samorządom trzeba naprawdę pomóc, żeby mogły funkcjonować zdecydowanie lepiej, inwestować, rozwijać się, i podejmować decyzje właśnie nie centralnie, ale na poziomie samorządów.

No właśnie, ale tutaj pojawiły się pewne sprzeczności. Z jednej strony, tak jak Pani mówi, środki na wynagrodzenia – jest obiecana spora podwyżka dla nauczycieli, sięgająca 30 procent, tak Koalicja Obywatelska obiecywała w kampanii wyborczej, a z drugiej strony mamy obietnicę kwoty wolnej od podatku na poziomie 60 tys. złotych, czyli dwukrotnie więcej, niż do tej pory. Jak to pogodzić? Bo samorząd jest finansowany właśnie z tego podatku od osób fizycznych.
Wiem, że w tej chwili trwają jeszcze dyskusje koalicyjne na temat kwoty wolnej od podatku. Nie ma ostatecznie podjętych decyzji, myślę, że uda się tutaj wypracować jakiś konsensus. Natomiast co do dofinansowania oświaty czy pomocy samorządom, uważam, że to jest niezbędne. Na pewno jesteśmy w stanie wypracować jakieś zdroworozsądkowe rozwiązania i wesprzeć samorządy, jednocześnie oczywiście realizując te postulaty, które były w programie wyborczym, czyli podwyżki dla nauczycieli (…).

O ważnych sprawach z ważnymi gośćmi...

„Rozmowa Dnia” – od poniedziałku do piątku
po wiadomościach o godzinie 8:30.
Prowadzą: Agnieszka Marszał i Maciej Wilkowski.

Na Wasze pytania i uwagi czekamy
pod adresem mailowym:
rozmowadnia@radiopik.pl


26 15922126961070
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę