Krzysztof Wolsztyński

2022-05-28
Krzysztof Wolsztyński Fot. Magda Jasińska

Krzysztof Wolsztyński Fot. Magda Jasińska

Polskie Radio PiK - Zwierzenia przy muzyce - Krzysztof Wolsztyński

Przed laty lekkoatleta, specjalizujący się w biegach długich, potem trener i działacz sportowy, obecnie organizator największych lekkoatletycznych wydarzeń i pomysłodawca Festiwalu Pamięci Andrzeja Zauchy „Serca Bicie”.

Piątek, 27 maja godz. 20:05
Kim Pan się dziś czuje? Sportowcem, czy jednak organizatorem wielkich wydarzeń artystyczno - sportowych?

- Sportowcem byłem, kiedy byłem młody, a teraz organizuję imprezy sportowe, przede wszystkim lekkoatletyczne. Tak, sport to jest moja pasja od dzieciństwa i udało mi się moje marzenia spełnić, bo to nie każdemu w życiu się udaje. Nam się udało, a festiwal Andrzeja Zauchy, jak prawie wszyscy wiedzą, to jest taki przypadek.

Jaki przypadek? Od 14 lat, nie ma przypadków.

- Właśnie, no nie ma przypadku, ale chodzi o ten pierwszy koncert, który zrobiliśmy. Zorganizowaliśmy mistrzostwa świata, mieliśmy piękną galę, bo był Kuba Badach i wielu innych. Kiedy wracałem z gali do domu, a to były czasy, kiedy mój syn próbował dostać się na studia aktorskie, to on mi podpowiedział, żeby zorganizować taki koncert. Wówczas Kuba Badach śpiewał cover Zauchy. Doszliśmy więc do wniosku, że taki artysta jak Andrzej Zaucha, który był w tej branży bardzo mocno znany, że należy mu zorganizować przynajmniej jedną edycję festiwalu. Kraków nie chciał, no to zrobiliśmy to sami.

I tak się stało, że jesteście związani z tym artystą 14 lat. Festiwal stał się prestiżowy i rozpoznawalny w całej Polsce, a nawet nie tylko w Polsce.

- Tak. Bardzo się z tego cieszę. I tak, jak powiedziała Ewa Bem na ostatnim festiwalu, kiedy nam dziękowała, Andrzej Zaucha był niedocenianym za życia artystą, bo jego utwory, przeboje, jakoś nie przemawiały do tamtych czasów. On nie był takim wielkim artystą, jak inni, a teraz po śmierci my czcimy jego pamięć, przypominając jego utwory, jego twórczość. Janusz Szrom napisał nawet chyba przy naszej inspiracji, trzy tomy jego utworów.

Natomiast chcę powrócić do Pana początków. Skąd sport pojawił się w Pana życiu?

- Co mam powiedzieć? Jak każdy chłopak chciałem uprawiać piłkę nożną. Mieszkałem w Fordonie i grałem w Wiśle Fordon. Później się otarłem jakoś o koszykówkę w Astorii, w wieku 14 lat. A jeszcze później ktoś mnie zauważył biegającego na Zawiszy i zacząłem uprawiać lekkoatletykę. Można powiedzieć „od małego” interesowałem się sportem. Mieszkając w Fordonie, wtedy na ulicy Wiejskiej, potem Sielskiej, organizowane były takie zawody mistrzostwa ulicy. A dlatego do tego nawiązuję, bo okazało się, że wtedy zorganizowałem mistrzostwa ulicy, a teraz organizuję najważniejsze imprezy europejskie i światowe i to do nas przyjeżdżają najlepsi na świecie. Bardzo się z tego cieszę, że mogę robić to w województwie kujawsko-pomorskim.

Ta kariera sportowca zbyt długo nie trwa?

- Moja bardzo krótko trwała, bo biegałem tylko w okresie juniora, później była choroba i zostałem trenerem w Zawiszy. Nawet mogę się pochwalić, że byłem rekordzistą Polski młodzików w wieku 15 lat, wtedy wygrywałem ze starszymi kolegami. Teraz widzę, że rodzice sami też próbują wychowywać dzieci przez sport i to jest piękne. Sport uczy wielu takich cech, dzięki którym sobie jakoś w życiu radzimy. A jak wychowujemy dzieci tak po domowemu, przed telewizorem i przed komputerem, to jest słabo. Sport wyzwala wiele takich cech w charakterze, że po prostu jest w życiu łatwiej.

Jak długo trwała kariera trenerska?

- Długo, bo 13 lat. Jako trener muszę jeszcze raz się pochwalić, bo pani nie zapytała o sukcesy, ale muszę powiedzieć, że przez 6 lat był trenerem kadry narodowej juniorów, mój zawodnik Sławomir Górny był szósty na Mistrzostwach Europy w biegu z przeszkodami. Miałem zdolnych chłopców, którzy biegali przez przeszkody. Dzisiaj wracam do tego dystansu, to stwierdzam, że wyłącznie Bronisław Malinowski znaczy coś z naszego województwa, to mistrz olimpijski, a dzisiaj nie mamy nikogo. I jak zawsze mówię trenerom, że wtedy nie było obozów wysokogórskich, a była tylko Szklarska Poręba i trudne warunki życiowe. Oni musieli jakoś łączyć koniec z końcem, ale przez sport można było się wtedy wybić. To były takie czasy, PRL i tak dalej. Było trudno, ale wyniki sportowe w niektórych konkurencjach mieliśmy dużo lepsze, niż dzisiaj.

I co takiego się stało, że po tych 13 latach Pan zrezygnował z kariery trenerskiej?

- No to był taki moment, wtedy pracowałem w klubie wojskowym. Chyba wówczas tamta władza szła w trochę innym kierunku niż ja i w krótkiej rozmowie rozstałem się z klubem. Na początku żałowałem, ale później nie. Pożegnałem się z myślą, że będę trenerem i będę wychowywał olimpijczyków. Jakoś w tym kierunku się nie udało. Podziękowaliśmy sobie nawzajem w klubie i założyłem prywatną firmę, którą prowadziłem 10 lat i to mnie wiele nauczyło. Prowadząc ten biznes i później tutaj organizując imprezy lekkoatletyczne, pracując w kujawsko-pomorskim związku było mi trochę łatwiej niż innym, którzy przechodzą ze sportu do biznesu.

Ale z Zawiszą żyjecie w przyjaźni?

- Tak, Zawiszę mam zawsze w serduszku, bo to był mój pierwszy taki duży klub. Tam się wychowałem, tam pracowałem i obecnie współpracuję. Jestem od 20 lat w Kujawsko-Pomorskim Związku Lekkoatletycznym, na terenie Zawiszy. No i to jest największy klub w województwie kujawsko-pomorskim. Wiele osób wychowano tu na najwyższym poziomie. A ja organizuję imprezy lekkoatletyczne na najwyższym poziomie, jak Mistrzostwa Świata, Mistrzostwa Europy. W najbliższym czasie organizujemy Memoriał Ireny Szewińskiej na stadionie Zawiszy.

Jak można łączyć sport z muzyką, bo Pan to robi?

- Można, na co dzień organizuję imprezy lekkoatletyczne, a muzyka jest taką odskocznią. To coś przyjemnego, coś innego, bo organizuję 20 lat te imprezy i nie to, że wpadłem w jakąś rutynę, bo każda impreza jest inna i próbuję robić je na najwyższym poziomie. Organizując festiwal Andrzeja Zauchy organizuję inne koncerty. Udało się zorganizować na przykład koncert w Krakowie i zaprosić tam największe gwiazdy. Tego nie zapomnę do końca życia, bo „krakusy” czekały na ten koncert tak długo. Miałem wielką satysfakcję, że festiwal z Bydgoszczy przyjechał do Krakowa, że właśnie w mieście Andrzeja Zauchy mogę zorganizować taki koncert. Ludzie byli zachwyceni, dziękowali i pytali kiedy wrócimy. A ja mam nadzieję, że za chwilę wrócimy. Na razie organizujemy festiwal w Bydgoszczy i bardzo się z tego cieszę.

Jaki był klucz doboru artystów na ten pierwszy festiwal Andrzeja Zauchy?

- Marysia Szabłowska poradziła mi, abym się skontaktował z żoną Andrzeja Sikorskiego i tak to się zaczęło. Chcieliśmy zaprosić najbliższych przyjaciół Andrzeja, no i prawie nam się udało. Wtedy wystąpiła Grażyna Łobaszewska był Ryszard Rynkowski, był Andrzej Sikorowski, Marek Bałata. Mieliśmy bardzo mały budżet. … że w ogóle to zrobiliśmy… Pamiętam, że w obrazku telewizyjnym i na scenie było ciemno, a my nawet wydaliśmy z tego płytę. Nie wiedziałem wtedy jak to się robi, nasze środki były małe ale powiem szczerze mam satysfakcję z tego, bo nie ukrywam, że wtedy pomógł mi Urząd Marszałkowski w Toruniu i zrobiliśmy to ze sponsorami. Później okazało się, że ten festiwal jest już 14 lat i naprawdę nie ma się czego wstydzić.

Niektórzy złośliwi twierdzą, że Pan stworzył festiwal dla syna.

- Złośliwość ludzka jest taka… Paweł wymyślił festiwal i jest w jakiś sposób jego częścią. Obecnie sam gra w różnych spektaklach, a wokalnie może się rozwijać tutaj. Uważam, że trzeba pomagać takim młodym ludziom, stąd nasz konkurs. Paweł był laureatem pierwszej edycji - nagrody publiczności, żeby to było też jasne, więc jeżeli inni laureaci występują, a on jest najbliższy mojemu sercu, to on też. Poza tym Fundacja Serce bicie jest fundacją rodzinną.

Fundacja Serca bicie rzeczywiście jest taką firmą rodzinną, bardzo ciężko również pracuje pana córka.

- Tak, moja córka pracuje w fundacji, zajmuje się całą organizacją festiwali czy koncertów, bo gramy też koncerty, w różnych miastach i ona mi pomaga. Pomaga mi też moja żona i osoby, które w jakiś sposób współpracują ze mną na co dzień, albo mieszkają w gminie Białe Błota.

A czego Pan słucha w ciągu dnia? Przecież to nie jest tylko Andrzej Zaucha?


- No nie, ostatnio dostałem 5-płytowy album Polskiego Radia, pięć płyt z różną muzyką, od lat bardzo dawnych, po ostatnie utwory. Na co dzień słucham trochę jazzu, takiej spokojnej muzy, choć powiem szczerze, że ostatnio nie mam czasu. Wychodzę rano, wracam wieczorem, ale taki jazzik nieraz wieczorkiem bardzo lubię.

Zobacz także

Paweł Szkotak

Paweł Szkotak

Łukasz Drapała

Łukasz Drapała

Paulina Rubczak

Paulina Rubczak

Anna Rusowicz

Anna Rusowicz

Darek Kozakiewicz

Darek Kozakiewicz

Paweł Lucewicz

Paweł Lucewicz

Profesor Piotr Salaber

Profesor Piotr Salaber

Olga Bończyk

Olga Bończyk

Damian Sikorski

Damian Sikorski

Co tydzień jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką, z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...
„Zwierzenia przy muzyce”
zaprasza Magda Jasińska
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę