I chwyciła Pani gitarę basową? - Tak, to też była sytuacja jakaś w procesie. Ta koncepcja, jak w ogóle wiele moich innych muzycznych zdarzeń, formułowała się po prostu już w trakcie powstawania jakiejś nowej koncepcji. Ja zawsze lubię dzierżyć w dłoni jakieś instrumenty, co nie znaczy, że bez tego nie mogę zaśpiewać ani jednej nuty. Jednak jest coś na pewno w tym, że będąc też instrumentalistką, a z wykształcenia w ogóle skrzypaczką klasyczną, jakoś lubię osadzić się też w aranżacji, gdy biorę w niej udział nie tylko wokalnie, ale również instrumentalnie. Jakoś po prostu dużo lepiej mi się wtedy występuje na scenie. Jestem jeszcze mocniej osadzona w zespole, bo podwójnie, i wokalnie i instrumentalnie. Więc od tego nie wyszłam, natomiast w procesie okazało się, że zagranie na gitarze basowej całego koncertu, to będzie dobra decyzja. No oczywiście zaczęło się od formułowania zespołu i to tak naprawdę narzuciło mi kierunek myślenia o tym projekcie, bo oczywiście dostać telefon z taką propozycją i przyjąć ją, to trzeba mieć jakąś taką, niektórzy by powiedzieli „głupią odwagę”
Zaraz głupią… - No żeby się mierzyć z samą legendą to wiadomo, trzeba być świadomym konsekwencji takich decyzji, a ja stwierdziłam, że wygram miłością po prostu do tej muzyki i muszę się na to odważyć. Nie przyszła mi te decyzja z trudem zwłaszcza, że właśnie kierunek mojego myślenia nadał skład i oczywiście Dżamble to są fantastyczni muzycy. Andrzej Zaucha - fenomenalny wokalista, ale na płycie „Wołanie o słońce nad światem”, występują genialni muzycy jazzowi. Grał tam Michał Urbaniak i wielu innych. Naprawdę ten personel jest niesamowity i ja postanowiłam, że teraz muszę po tych 50 latach zwerbować do mojego składu najlepszych z najlepszych muzyków jazzowych i rockowych polskiej sceny, którzy też będą czuli wzajemnie ducha jazzowego i rockandrollowego, bo to jest właśnie ta funkcja, którą chyba trudno jest złożyć żeby te dwa kierunki ze sobą tak świetnie korespondowały. Dzięki Jerzemu Małkowi, Łukaszowi Poprawskiemu, Krzysztofowi Zagajewskiemu, Michałowi Piotrowskiemu, Małgorzacie Markiewicz, Łukaszowi Lipskiemu i Piotrowi Wyleżałowi, a i Michał Zaborski gościnnie z nami również wystąpił na altówce, no dzięki temu składowi udało się myślę oddać należyty hołd tamtym nagraniom.
A mierzyła się Pani z utworami, które i tak były napisane jako ponadczasowe, czyli to materiał muzyczny, który się nie starzeje, więc jak go odkurzać? - Z mojej perspektywy się nie starzeje, ale z drugiej strony, zawsze jest to prawo nowego wykonania. Gdy są takie przyczyny smutne, jak na przykład to, że zespół już nie funkcjonuje, bo członków tego zespołu, nie wszystkich, ale już z nami nie ma, wtedy mam takie poczucie, że można podejść do nowego wykonania, może z troszkę większą śmiałością. Tutaj muszę powiedzieć, że dla mnie zaszczytem i absolutną radością było to, że po naszym koncercie skontaktowałam się z panem Marianem Pawlikiem, który nie tylko był i jest genialnym basistą, ale był basistą zespołu Dżamble, jak i kompozytorem wspaniałych utworów, z tego albumu „Wołanie o słońce nad światem”. I właśnie w rozmowie z nim dostałam, że tak powiem, błogosławieństwo, że dobrze się stało, że to zrobiliśmy. Pan Marian był szczęśliwy, że w takiej nowej odsłonie ten materiał miał szansę wybrzmieć. No nie wiem, czy jest lepsza nagroda dla artysty, który porywa się na przywoływanie muzyki z dawnych lat jak po prostu taka opinia.
Wybrała Pani akurat taki materiał, gdzie mamy oprócz Dżambli, same gwiazdy. Mówiła Pani o Michale Urbaniaku, ale jest też tam Tomasz Stańko, Zbigniew Seifert… - Tak, to jest w ogóle też pod tym kątem projekt pokazujący, nie chcę mówić „że kiedyś to było...”, ale mam takie tendencje. Niektórzy nazywają to, że jest się starą duszą. Dlaczego ktoś się tak bardzo interesuje tym, co w muzyce było w przeszłości. Ja na pewno dlatego, że po prostu trzeba szanować historię w ogóle, bo przez historię budujemy nowe. W muzyce jest dokładnie tak samo i dzięki drodze, którą muzyka przeszła, od najwcześniejszych jakiś zapisków, które mamy, po tę muzykę dzisiejszą. Przecież bez wcześniejszej nie byłoby dzisiejszej i nie będzie przyszłej, więc chociażby z takiego powodu warto się nad tym pochylić. A ja uważam, że akurat czasy właśnie przełomu lat 60, 70 w muzyce są bardzo ciekawe, ze względu na te fuzje właśnie, na połączenia, na szukanie nowej ekspresji, łączenia estetyki. I w tym przypadku mamy takie soulowe i jazzowe klimaty i oczywiście właśnie dzięki tym jazzowym legendom zaproszonym do projektu, od razu mi się to spodobało. W ogóle w muzyce dla mnie najbardziej interesujące jest to połączenie. Zresztą po drugiej stronie globu w Ameryce, w tych samych czasach funkcjonował na przykład zespół Black Sweat and Tears, którego również jestem fanką. Tam również było łączenie stylistyk jazzowej z rockową i wielu różnych innych, też zręcznie naprawdę uszytych takich suit muzycznych. To zawsze mnie inspirowało, więc tutaj to też było wspaniałe doświadczenie, żeby wybrać w tym sensie następców tych genialnych jazzowych legend improwizatorskich , którzy wystąpili z Dżamblami gościnnie na płycie, tak mocno ją też definiując.
Ta muzyka została stworzona ponad pół wieku temu. - Tak, ale nie wiem, czy to jest dużo. Ja też pasjonuje się muzyką dawną i tym razem mam na myśli czasy typu renesans i nawet średniowiecze. Od lat występuje gościnnie w zespole Ars Nova, czyli w takim naszym zespole - nestorze muzyki dawnej, więc z mojej perspektywy jeśli muzyka ma 50 lat, to wcale nie jest jeszcze taka stara.
Ale patrząc na piosenki, czy utwory właśnie z tego gatunku, a właściwie z różnych gatunków, bo trudno zaszufladkować Dżambli, włożyć do jednej szufladki, to te 50 lat, to już jest coś. - Na pewno jest to czas, który pozwala, który prowokuje takie święto muzyki jak jubileusz i cieszę się bardzo, że ja akurat jestem w tym momencie mojej artystycznej kariery i w tym momencie w ogóle na świecie, że mogłam wziąć udział w tym przedsięwzięciu. Jest pięćdziesięciolecie, w zeszłym roku mieliśmy 50-lecie wydania albumu „Wołanie o słońce nad światem”, który jest wyjątkowy, chociażby z tego powodu, że jest jedynym długogrającym albumem tego zespołu. Nagrania, które ukażą się na dwupłytowym albumie, archiwalne, niepublikowane to tak naprawdę będzie znowu taki wydawniczy renesans tego zespołu, bo przez tyle lat mieliśmy tylko tylko ten jeden album. To jest święto muzyki i myślę, że warto przypominać rzeczy,które nadały też jakiś kierunek w ogóle uważam w polskiej muzyce rozrywkowej i są to jakieś nazwiemy to kamienie milowe.