Emilia Czekała

2022-02-26
Emilia Czekała Fot. Magda Jasińska

Emilia Czekała Fot. Magda Jasińska

Polskie Radio PiK - Zwierzenia przy muzyce - Emilia Czekała

Konferansjerka i wokalistka, kobieta wielu talentów

„Mój tata powtarza wielokrotnie, że jestem +bestią sceniczną+ i coś w tym jest. Wychodzę na scenę i czuję się tam po prostu bardzo dobrze...”

Piątek, 25 lutego godz. 20:05
Ostatnimi czasy często występujesz jako konferansjer, ale i śpiewasz. Czy jesteś takim trochę „śpiewającym konferansjerem”?

- Tak. Nawet ostatnio w Chojnicach zapowiadałam i zaśpiewałam jedną piosenkę, bo takie było życzenie.

A dobrze czujesz się w tych dwóch „skórach”?

- Owszem, nawet niejednokrotnie zadawano mi pytanie: Czy wolę być konferansjerem czy wolę śpiewać? A ja nie wiem. Właśnie w tym rzecz, że to jest bardzo trudne pytanie. Przed koncertem zawsze się stresuję, niezależnie jaka jest moja rola. Tuż przed wyjściem na scenę, gdy mam zaśpiewać, myślę: „Gdybym prowadziła byłoby lepiej, jednak wolę prowadzić, To jest mój świat”. Innym razem, gdy mam prowadzić, przychodzi myśl „Gdybym zaśpiewała, to byłoby łatwiej”. Zawsze ten stres troszkę weryfikuje, co akurat w danym momencie wydaje mi się bardziej odpowiednie, ale to złudne. Bo tak naprawdę kocham te dwie czynności tak samo. Jak wychodzę na scenę czy zaśpiewać czy też porozmawiać z publicznością, to jest to coś, czego się nie da zamienić na nic innego. Dlatego lubię recitale, gdzie mogę i rozmawiać z publicznością i dla nich śpiewać. Mój tata powtarza wielokrotnie, że jestem „bestią sceniczną” i coś w tym jest. Wychodzę na scenę i czuję się tam po prostu bardzo dobrze.
Emila Czekała. Fot. Magda Jasińska

Emila Czekała. Fot. Magda Jasińska

Emilio, nie dość, że fantastycznie prowadzisz koncerty, świetnie śpiewasz, to do tego jesteś jeszcze znakomitą gadułą, w związku z tym obawiam się, że wszystkich pytań Ci nie zadam, które mam w głowie. Ale rozpocznijmy od początku... Wywodzisz się z rodziny muzycznej i trochę byłaś na muzykę skazana.

- Trochę byłam skazana, ale daj Boże wszystkim takie skazanie.

Rodzice ćwiczyli dużo w domu?

- Ćwiczyli dużo w domu, ale też oni wysłali mnie i mojego brata do szkoły muzycznej po to, żeby nam pokazać, że muzyka, to nie jest jedynie przyjemność, glamour na scenie i pięknie wyglądający ludzie, którzy wyłącznie wspaniale się bawią, ale to jest też ogrom pracy, ogrom wiedzy, też pracy fizycznej, połączonej z pracą psychiczną. Przy tym pracy w skupieniu, koncentracji. I powtarzali nam niejednokrotnie, że celowo wysłali nas na skrzypce, czyli na instrument, na którym oni obydwoje grają, abyśmy zrozumieli, że to nie jest łatwe, że to jest bardzo trudne. I rzeczywiście na początku, jak się zaczyna naukę gry na skrzypcach, to one po prostu skrzypią i to nie jest przyjemne dla ucha, nie ma od razu takiej nagrody w postaci ładnego dźwięku. Nie twierdzę, broń Boże, że fortepian jest prostszym instrumentem, ale gdy dziecko siądzie przy fortepianie i naciśnie klawisz, to już ten dźwięk od razu jest w miarę przyjemny, a na skrzypcach tego nie ma i to jest droga przez mękę, żeby do tego dźwięku dojść, dopracować go, żeby on był rzeczywiście ładny. Myślę, że ta nauka moim rodzicom się udała i nigdy nie będę twierdzić, że ich zawód jest lekki, łatwy i przyjemny. Przyjemny w pewnym momencie oczywiście jest, bo to też nie jest tak, że wychodzimy na scenę i męczymy się okrutnie, grając na tych instrumentach, bo już doszliśmy do tego momentu, gdzie sprawia nam to przyjemność.

Ukończyłaś 2 stopnie szkoły muzycznej?

- Ukończyłam 2 stopnie, po piątej klasie zmieniłam instrument na flet poprzeczny. Nagle poczułam, że to jest w zasadzie coś, co lubię i zrobiłam drugi stopień szkoły muzycznej, ale już „popołudniowo”, czyli chodziłam do I LO dziennie i popołudniowo kończyłam szkołę muzyczną.

Czyli wiedziałaś, że potem już nie wybierasz się na studia muzyczne?

- Absolutnie, bo tyle było tej analizy muzyki, że przestało mi to sprawiać przyjemność. Kształcenie słuchu, harmonia to fantastyczne przedmioty, jednak sprawiają, że muzyka staje się matematyką i staje się taka bez duszy, poza tym uczyliśmy się w tym drugim stopniu harmonii „klasycznej”, pełnej konserwatywnych zasad, że ten akord ma się rozwiązywać na ten, a ten dźwięk na ten dźwięk. Pamiętam jak nasz nauczyciel mówił: „Ach, to nie może przecież tak zabrzmieć” i grał jakiś brzydki według niego akord. A nam z kolegami i koleżankami brzmiało to ładnie, było bardziej jazzowe. I później, jak poszłam na wokalistykę jazzową i mieliśmy harmonię jazzową, to tam już nie było matematyki. Tam wszystko mogło zabrzmieć tak, jak chcieliśmy.

A już kończąc „Jedynkę” wiedziałaś, że pójdziesz na wokalistykę jazzową?

- Nie, broń Boże, nie miałam pojęcia. Zawsze wychodziłam z takiego założenia, że umiem śpiewać i wychodzi mi to, ale generalnie, tyle osób dookoła śpiewa, że gdzie ja tam będę się pakować w śpiew! Jakoś tak bardzo pragmatycznie podchodziłam do tego i chciałam spróbować czegoś innego. Odnalazłam się na moich pierwszych studiach. W Anglii studiowałam niemiecki, bo też przez chwilę po maturze pracowałam w Niemczech i tam nauczyłam się trochę tego języka. Wyjechałam do Anglii, a że nie chciałam stracić znajomości niemieckiego, to stwierdziłam, że jak już idę gdzieś dalej, to nie mogę zaprzestać nauki tego języka, żeby pobyt w Niemczech nie poszedł na marne. Więc studiowałam niemiecki i filmoznawstwo, bo filmy mnie też zawsze interesowały, już wcześniej jeździłam na festiwale filmowe.

A „niespokojny duchu”, skończyłaś te studia?

- Tak, oczywiście, trwały 4 lata.

Wyhamowałaś wtedy ze swoimi różnymi muzycznymi innymi pomysłami?

- Ja nie miałam wtedy innych pomysłów. Wiedziałam, że nie chcę studiować muzyki. A to były czasy, kiedy Polska weszła do Unii Europejskiej i można było te granice spokojnie przekraczać. Byłam jedną z pierwszych osób, które wyjechały na studia do Anglii i nie planowałam tak naprawdę niczego. Szczerze mówiąc myślałam, że skoro tam będę studiować, to pewnie tam się zakotwiczę i znajdę jakąś pracę. Nie zastanawiałam się nad tym specjalnie, ale tak się złożyło, że na drugim roku, jak przyjechałam do Polski na wakacje, poznałam mojego już teraz męża i w pewnym momencie stało się jasne, że tam nie zostanę, tylko wrócę tutaj. Wiedziałam, że mój mąż nie będzie chciał się wyprowadzać z Polski i też jakby przyjęłam to z otwartymi ramionami. Nigdy nie miałam takiego poczucia, że muszę coś zrobić w życiu. Raczej pozwalam się prowadzić tym różnym pomysłom, które się pojawiły po drodze.

Wróciłaś i w którym momencie zakiełkował pomysł studiowania wokalistyki jazzowej?

- To nie było takie oczywiste, ponieważ nigdy nie byłam jakąś wielką jazzmanką - byłam typowym klasykiem, gdzie jak się śpiewa piosenkę, to słychać jaka jest w oryginale, należy odtworzyć to, co jest w nutach, nie wolno zmieniać melodii i kombinować. Podczas studiów w Anglii bardzo lubiłam chodzić na wieczory karaoke, tam śpiewałam i dopiero widząc reakcję innych - bo chyba jednak rzeczywiście dobrze mi to wychodziło - uwierzyłam w swoje umiejętności. Tego wcześniej nie miałam, bo - tak jak mówiłam - zawsze uważałam, że tylu ludzi dobrze śpiewa i co ja tam będę robić karierę wokalną? Po tych szalonych karaoke, odważyłam się w końcu powiedzieć tacie, że chciałabym też zaśpiewać z orkiestrą. Uwierzyłam, że jestem na tyle dobra. Te pierwsze koncerty nie były łatwe i ja też nie wypadłam w nich wspaniale, ale mam to ogromne szczęście, że miałam tę możliwość, żeby się sprawdzić i spróbować od razu z orkiestrą. To jest przecież coś o czym wielu wokalistów marzy, a ja doświadczyłam tego na samym początku mojej wokalnej drogi.

Czyli zaśpiewałaś z wujkami i ciociami z orkiestry?

- Trochę tak. Jak już miałam na koncie występ z orkiestrą i zaczęłam chodzić na zajęcia prywatnie do Kamili Abrahamowicz-Szlempo, to ona mi podpowiedziała: „Słuchaj, może zdasz tutaj. Otwieramy kierunek wokalistyka jazzowa. Masz już wykształcenie muzyczne, więc to ci dużo daje. Myślę, że powinnaś spróbować”. I rzeczywiście spróbowałam. Fajnie było, te studia bardzo mnie otworzyły, właśnie na takie jazzowe ujęcie muzyki. Teraz doskonale rozumiem jaka jest różnica między klasykami a jazzmanami. Zanurzyłam się w obydwa te światy i bardzo dużo mi to dało, takiego wejścia w trochę inną rzeczywistość jazzową.

Zawsze byłaś taką odważną osobą?

- Myślę, że na wielu poziomach tak, a z drugiej strony nie do końca, bo brak wiary we własne umiejętności potrafił mnie zahamować. Myślę, że dużo mi dały studia w Anglii, choćby dlatego, że ja sobie to wszystko tam sama załatwiłam. Kiedy tam pojechałam zyskałam pewność siebie, której wcześniej w liceum mi brakowało.

A nie powiedzieliśmy naszym słuchaczom, że też się zajmujesz tą działką organizacyjną. To jest takie dopełnienie?

- Trochę tak. Ja w ogóle lubię, jakkolwiek to zabrzmi, tabelki w Excelu, jak mi się wszystko układa. Potrafię spinać wszystko godzinowo. W mojej głowie od razu rysują się możliwe problemy, a i tak wiem, że jak wymyślę plan A, B lub C, to i tak wydarzy się Z i też trzeba będzie sobie poradzić.

Zobacz także

Józef Eliasz

Józef Eliasz

Bogdan Hołownia

Bogdan Hołownia

Sebastian Gonciarz

Sebastian Gonciarz

Kabaret oT.To

Kabaret oT.To

Lora Szafran

Lora Szafran

Krystyna Stańko

Krystyna Stańko

Wiesław Ochman

Wiesław Ochman

Paweł Poszytek

Paweł Poszytek

Co tydzień jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką, z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...
„Zwierzenia przy muzyce”
zaprasza Magda Jasińska
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę