Mikołaj Wojciechowski

2022-02-21
Mikołaj Wojciechowski Fot. Nadesłane

Mikołaj Wojciechowski Fot. Nadesłane

Polskie Radio PiK - Zwierzenia przy muzyce - Mikołaj Wojciechowski

Wiolonczelista, solista orkiestry Opery Nova, laureat wielu międzynarodowych konkursów. Niedawno zagrał w nowojorskiej Carnegie Hall podczas koncertu laureatów międzynarodowego konkursu.

„Myślę, że praca w operze na początek, to jest naprawdę coś fajnego. Dla mnie to też jest oczywiście coś nowego, choć mam plany kariery solowej i mam nadzieję, że rok 2022, będzie przełomowy w moim zawodowym życiu.”


Piątek, 18 lutego godz. 20:05
Ostatnimi czasy dość sporo się działo się wokół Ciebie, Mikołaju. Jak było w Stanach Zjednoczonych?

- Świetnie, niezapomniane przeżycie i w sumie szkoda, że tak krótko.

Wyleciałeś na krótko, bo tylko na parę dni.

- Wyleciałem 18 grudnia, ale przed wylotem był duży stres, bo załapałem COVID-a. Gdybym zakaził się 2 dni później, to wszystkie starania i te miesiące pracy, poszłyby na marne.

Ale na szczęście udało się i ten COVID nawet trochę „pomógł”, bo leciałeś tam jako ozdrowieniec. Wybrałeś się do Stanów Zjednoczonych, żeby koncertować w Carnegie Hall.

- Tak, Carnegie Hall to spełnienie marzeń. W ogóle byłem pod wrażeniem, jak wszedłem na 5-minutową próbę, taką akustyczną. Już sama sala, ze świetną akustyką, zrobiła na mnie wielkie wrażenie.
Mikołaj Wojciechowski w Carnegie Hall. Fot. Nadesłane

Mikołaj Wojciechowski w Carnegie Hall. Fot. Nadesłane

To legendarna sala, w której każdy chciałby wystąpić.

- No jasne, dlatego bardzo się cieszę, że udało mi się tam zagrać. Jakby nie patrzeć to jest ogromne wyróżnienie i mówię też, że taka wisienka na torcie, na koniec tego ciężkiego roku.

Obejrzałeś sobie Nowy Jork? Miałeś czas na zwiedzanie?

- Tak. W sumie byłem tam praktycznie 5 dni, ale żeby zwiedzić Nowy Jork i to tylko najsłynniejsze miejsca, to potrzeba by 2 tygodni. Ja miałem zaledwie te 5 dni dla siebie. Gdy wjechałem do Nowego Jorku, to dopiero dwa dni po wylądowaniu sprawdziłem, czy z moim instrumentem jest wszystko okej. Byłem pod takim ogromnym wrażeniem tego miasta.

Poważnie, miałeś występ i przez 2 dni nie ćwiczyłeś?

- Tak, przyznaję się. To miasto zrobiło swoje i dopiero, co uświadomiłem sobie później, wyjąłem instrument praktycznie w dniu koncertu, bo jednak przyjechałem zagrać koncert laureatów i wystąpić.

Wiolonczela „siedziała” obok Ciebie w samolocie?

- Tak, przypięta pasami i zajmowała dodatkowe miejsce. Nawet doszło do dziwnej sytuacji, bo wiolonczela powinna być usytuowana przy oknie, ale system zawinił i były małe problemy, żeby znaleźć odpowiednie miejsce dla mnie i dla instrumentu. Chodzi głównie o zasady bezpieczeństwa, ale wszystko się udało i wyszło na tyle dobrze, że dopiero w dniu koncertu sprawdziłem czy z nią wszystko w porządku.

To jesteś niewdzięczny - zapomnieć o instrumencie, który przecież jest Twoim instrumentem życia.

- (śmiech) Było dużo stresu odnośnie tego wyjazdu: pandemia, wszystkie sprawy z dokumentami. W pewnym momencie były problemy z zaostrzeniem przepisów, testy. A na dodatek złapał mnie COVID, więc naprawdę jestem szczęśliwy, że wszystko się udało. Końcówka roku naprawdę dobra.

Na koncercie laureatów w Carnegie Hall zagrałeś solo.

- Niestety nie mogłem wystąpić na koncercie z moją koleżanką, pianistką Emilią Biskupską, gdyż z powodu pandemii organizatorzy zabronili przyjeżdżać ze swoim akompaniatorem. Był na miejscu, oficjalny pianista konkursowy.
Mikołaj Wojciechowski w Carnegie Hall. Fot. Nadesłane

Mikołaj Wojciechowski w Carnegie Hall. Fot. Nadesłane

Ale postanowiłeś zagrać solo?

- Zagrałem etiudę koncertową i w sumie też się dziwię. Myślę, że ta cała związana z wyjazdem nerwowa otoczka, spowodowała, że wszedłem na salę i zacząłem grać totalnie bezstresowo. Postanowiłem sobie też, że wychodzę, robię swoje, staram się zagrać jak najlepiej. To był pierwszy występ od bardzo dawna, gdzie po prostu zniknął stres i samo zagranie w takiej sali, było zwieńczeniem tych wielomiesięcznych starań.

Ale to nie był jedyny konkurs, który wygrałeś w ubiegłym roku?

- Starałem się zgłosić na różne konkursy. Tym bardziej, że na tych konkursach przeważnie była formuła online. Przyznam, że ja, jak większość muzyków, wolę grać na żywo dla ludzi.

Choć ta forma online ma swoje plusy i minusy. Na ile konkursów wysłałeś nagrania?

- Szczerze powiem, że już nie pamiętam, ale trochę ich było. W tym roku też już zgłosiłem się na dwa konkursy, ogłoszenie wyników jest za parę dni.

A czy można wysyłać ten sam utwór, to samo nagranie, na wszystkie konkursy?

- Można, ale akurat ja mam nagrane trzy, cztery utwory i w zależności też jakie są wymagania czasowe i jakie są limity, to dopasowuję program do tych wymagań. W sumie staram się sprawdzać jeszcze w innych konkursach i mam nadzieję, że może skończy się podobnie, jak ostatnio.

A ostatnio jak wysłałeś na kilkanaście konkursów swoje nagrania, to ile było wygranych?

- Nie jestem w stanie policzyć. Może to zabrzmi trochę źle, ale na jednym konkursie zająłem „tylko” trzecie miejsce, więc wyjdzie nieskromnie, że jest przewaga tych pierwszych miejsc. Dla mnie naprawdę jest to duże osiągnięcie i jest to nagroda, za ten spędzony czas, przez wszystkie wolne dni.

I nawet podczas przerwy spektakli operowych, z czego Cię już znają melomani, którzy podążają do opery. Wiadomo, że jak jest przerwa, to muzycy idą do kantyny albo na papierosa, a Mikołaj siedzi w kanale orkiestrowym i ćwiczy.

- Dużo było tego grania, mówię tu o organizacji listopadowego koncertu Vivaldiego w operze, więc wszystkie siły musiałem włożyć w przygotowanie tych wszystkich utworów i myślę, że było okej.

Dobrze Ci się grało na koncercie w operze, zapowiadającym Twój wyjazd?

- Oj, ten koncert, to było dla mnie naprawdę coś niesamowitego. Na początku był lekki stresik, zobaczyłem, że praktycznie cała widownia jest wypełniona.

Bądź co bądź, mimo wszystko przyszli na nieznanego do końca solistę...

- Tak, to bardzo miłe, że ludzie zdecydowali się przyjść na ten koncert. No to też zupełnie inna forma. Wiadomo, w operze królują śpiewacy, a to był pierwszy koncert od dawna, gdzie śpiewaków nie było, a numerem 1 była muzyka kameralna.

Ale nie opadały emocje i ta radość gry, która biła z estrady w kierunku widowni była niesamowita. Wy się po prostu bawiliście tą muzyką.

- To dla mnie był super moment i też taka nagroda, po tym powiedzmy zagraniu, bo publiczność nas bardzo miło przyjęła brawami i owacjami na stojąco. Byłem w szoku.

A na widowni była delegacja z Twojego miasta rodzinnego.

- Była delegacja z Elbląga, na koncert przyjechała moja nauczycielka ze szkoły, którą pozdrawiam. Pani Monika, z którą współpracowałem przez 12 lat w szkole muzycznej i zawsze dziękuję, że mogłem do niej trafić. Gdyby nie te 12 lat i nauka u mojej pani profesor, to myślę, że nie byłoby mnie na pewno na tym miejscu, w którym teraz jestem.

Mikołaju, przyjechałeś do Bydgoszczy z Elbląga.

- Tak, przyjechałem na studia do Bydgoszczy.

Bydgoska uczelnia to był Twój pierwszy wybór?

- Nie, pierwszym wyborem była Warszawa, ale fajnie wyszło, że tutaj zdałem egzaminy. Tym bardziej, że profesor, u którego chciałem zdawać w Warszawie, pracuje też w tutejszej akademii.

Wiedziałeś, że chcesz dostać się do Andrzeja Bauera.

- Tak, tutaj pracuje profesor Andrzej Bauer i profesorowie Bartosz Koziak i Magda Bojanowicz-Koziak. W sumie szczerze powiem, że chyba wyszło nawet lepiej, że przyjechałem tutaj, a nie do Warszawy.

A w którym momencie postanowiłeś się, że kariera solowa jest fajna, ale należy rozpocząć swoje zawodowe życie od pracy w operze? Kto Cię w ogóle namówił do pracy w operze?

- Dwa tygodnie po zagraniu egzaminu dyplomowego, magisterki pojawiły się przesłuchania do opery i postanowiłem z tym się zmierzyć. Tym bardziej, że fajnie by było zacząć pracę 2 tygodnie po skończeniu studiów. Myślę, że praca w operze na początek, to jest naprawdę coś fajnego. Dla mnie to też jest oczywiście coś nowego, choć mam plany kariery solowej i mam nadzieję, że rok 2022, będzie przełomowy w moim zawodowym życiu.

Zobacz także

Paweł Poszytek

Paweł Poszytek

Anita Lipnicka

Anita Lipnicka

Wojciech Kwapisz

Wojciech Kwapisz

Dariusz Kozakiewicz

Dariusz Kozakiewicz

Marek Kaliszuk

Marek Kaliszuk

Jos Maria Florncio

José Maria Florêncio

Anna Rusowicz

Anna Rusowicz

Maciej Figas

Maciej Figas

Olga Bończyk

Olga Bończyk

Co tydzień jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką, z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...
„Zwierzenia przy muzyce”
zaprasza Magda Jasińska
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę