Kuba Badach

2021-07-03
Kuba Badach Fot. Magda Jasińska

Kuba Badach Fot. Magda Jasińska

Polskie Radio PiK - Zwierzenia przy muzyce - Kuba Badach

Wokalista, kompozytor, aranżer, producent muzyczny. Mimo młodego wieku śpiewał razem z Andrzejem Zauchą. 12 lat temu wydał album „Tribute to Andrzej Zaucha”.

Piątek, 3 lipca godz. 20:05
Jesteś trochę takim inspiratorem Festiwalu „Serca Bicie” Pamięci Andrzeja Zauchy. O tym zawsze mówi Krzysztof Wolsztyński, że to przez Twoją płytę „Tribute to Andrzej Zaucha”, on co roku organizuje festiwal.

- Czy słyszę tu jakieś nowe teorie, z którymi spotykam się po raz pierwszy, może jest to efekt mgły covidowej?

Oj nie, tę teorię słyszałam już znacznie wcześniej.

- Nie, ja bym tutaj mojej roli absolutnie nie przeceniał, choć faktycznie Krzysztof Wolsztyński parokrotnie w naszych kuluarowych rozmowach wspominał, że ten album i nasza pierwsza współpraca, wtedy jeszcze z zespołem Poluzjanci, kiedy występowaliśmy na deskach Opery Nova w Bydgoszczy, że to był taki impuls. Ale wydaje mi się, że jego pasja do muzyki Andrzeja Zauchy jest tak wielka, że nieistotne jest czy ja bym tę płytę „Tribute to Andrzej Zaucha” nagrał czy kto inny, czy ta płyta w ogóle by powstała, to Krzysztof Wolsztyński i tak zrobiłby festiwal poświęcony Andrzejowi Zausze i chwała mu za to. To jest absolutnie wspaniała inicjatywa, bardzo taki namacalny i smaczny owoc, który co roku młodzi ludzie mogą konsumować. To sprawia, że te utwory są wciąż żywe.
Kuba Badach. Fot. Magda Jasińska

Kuba Badach. Fot. Magda Jasińska

A Ty jakiego Andrzeja Zauchę zapamiętasz? U Ciebie przepraszam, że to powiem, szron na głowie, a to już 30 lat mija od śmierci Andrzeja Zauchy. Występowałeś razem z nim.

- Rzeczywiście 30 lat w tym roku mija, teraz też mój 33. rok na scenie, więc no i Andrzeja Zauchę pamiętam jak przez mgłę, bo pamięć coraz słabsza i szron robi jedno, a mgła covidowa drugie (śmiech). Zaliczam się do wąskiego grona, powiedzmy tych artystów młodej generacji, którzy dostąpili zaszczytu śpiewania z Andrzejem Zauchą. Tak jak Ryszard Rynkowski, to był jego wspaniały kolega ze sceny, to ja tym kolegą ze sceny byłem parokrotnie. Po raz pierwszy na scenie spotkaliśmy się w 1988 roku.

Czy on Cię trochę nie traktował jak syna?

- Nie, on mnie traktował po prostu jak takiego małego i dziwnego dzieciaka. Wzrostem byłem niewielki i wydaje mi się, że klucza w hotelu bym nie dostał, bo nie było mnie widać za kontuaru. Naprawdę nasze relacje były po prostu takie, jakby to był starszy wujek. Ja byłem takim pędrakiem, na którego po prostu patrzył. Spotkaliśmy się w studiu Andrzeja Puczyńskiego. Ja wtedy po prostu siedziałem sobie w reżyserce, Wiesław Pieregorólka rejestrował wokale Andrzejowi i jemu nie chciało się w pewnym momencie śpiewać, bo najcięższe w pracy wokalisty to są nogi. Co boli najbardziej wokalistę, najczęściej właśnie nogi i faktycznie te wszystkie sesje nagraniowe były na stojąco. To troszeczkę uciążliwa sprawa, bo jednak trzeba ustać kilka godzin w bardzo określonej pozycji przed mikrofonem. To wszystko jest zależne od sprawności wokalisty, a Andrzej Zaucha był tym sprawnym wokalistą, więc stał krócej, ale w pewnym momencie zaproponował, żebym to ja zaśpiewał chórki do następnego utworu. To też zrobiłem i tam w kilku piosenkach właśnie sobie pośpiewałem, więc mieliśmy kontakt i sceniczny i studyjny. Nagrywaliśmy w Izabelinie, tam gdzie nagrywał m.in. zespół Hey, wszystkie punkowe kapele wtedy tam nagrywały i chyba Kasia Kowalska, choć teraz nie wiem, czy Kasia już w tamtym czasie nagrywała.

To jesteś bardziej doświadczony niż Kasia Kowalska?

- Wydaje mi się, że może być tak, że wcześniej zaczynałem, na pewno mamy podobne doświadczenia sceniczne z Natalią Kukulską, bo mniej więcej w tym samym czasie startowaliśmy i ja nosiłem bardzo podobne okulary.

Ale nie śpiewałeś „Puszka okruszka”...

- Niestety, nie miałem takich przebojów na koncie, zresztą uważam, że „Puszek” jest świetnym utworem i sam śpiewałem go na koncertach Natalii w kolejnym „karate aranżu” Adama Sztaby - fenomenalnej aranżacji Adama. No ale, żebym do jakiejś covidowej pointy doszedł...

To jakiego pamiętasz Andrzeja Zauchę?

- Pamiętam go właśnie jako bardzo życzliwego faceta, obdarzonego świetnym poczuciem humoru i obłędnym wokalem .

To na razie odejdźmy od Zauchy i zajmijmy się COVID-em. Jak się żyje artyście w czasie pandemicznym.

- To się zmienia. Na początku było świetnie, człowiek pierwszy raz od wielu lat wyhamował. Odrobiłem zaległości serialowe, wreszcie przeczytana jakaś książka, bo ja doszedłem do takiego stanu, takiego permanentnego zmęczenia wynikającego z pogoni , że miałem coraz większy problem z utrzymaniem skupienia. Na przykład nie mogłem oglądać seriali po powrocie do hotelu, bo po 10 minutach już nie pamiętałem co i dlaczego oglądam. Myśli gdzieś uciekały i trochę to nie miało sensu, więc jak się dochodzi do takiego punktu, gdzie jedyna rzecz ,która odpręża to śmieszne filmiki z pieskami na YouTubie to znaczy, że nie jest dobrze. A potem pandemia spowodowała, że nastąpił jakiś taki bardzo naturalny reset, później ta cała karuzela związana z błędnymi decyzjami odgórnymi, co dalej robimy, czy odmrażamy, zamrażamy? A to zamkniemy lasy, otworzymy lasy i tak dalej... To miało straszne konsekwencje dla całej naszej branży i można było albo tylko siedzieć i płakać i się tym coraz bardziej dołować i stresować albo odciąć się od tego. Postanowiłem, że po prostu dziękuję za koncerty i nie chcę już tego robić. Bardzo przyjemnie mi się pracuje w Radiu Nowy Świat, gdzie mam co tydzień audycje autorskie.

Łączysz się z ludźmi z całego świata, bo pracujesz jako prezenter.

- Początkowo nie czułem się dobrze, cały czas mam potężny stres zupełnie inny niż ten na estradzie. Ten brak kontaktu wzrokowego z odbiorcą jest dla mnie czymś, co ciężko jest przeskoczyć. Jednak przyzwyczaiłem się, bo 20 parę lat żyję w tym modelu i teraz taki jednostronny komunikat jest trochę nowym zjawiskiem i potrzebowałem sporo czasu, żeby się oswoić. Na szczęście mamy ze słuchaczami taką piękną nić porozumienia. Dużo do mnie pisali, więc dostaję maile i wtedy wiem, że to trafia na cały świat. To piękna nowa technologia - radio internetowe i ja o 19:00 siedzę u siebie w pracowni i nadaję to zdalnie, realizator siedzi w studio na Ostrej, a pan profesor z Meksyku pisze, że właśnie siedzi w swoim laboratorium i słucha.

Tak jak każdy może być i wokalistą, muzykiem, fotografem, tak może być dziennikarzem.

- Mój przykład najlepiej o tym świadczy.

Zresztą wielu artystów w ogóle korzysta z tej formy kontaktu z publicznością - Adam Sztaba, Krzysiek Herdzin…

- Jakoś tak faktycznie zrobiło się w ostatnich latach, że stacje radiowe zaczęły coraz częściej sięgać po artystów i korzystać z ich zasobów wiedzy Okazuje się, że wielu z nas faktycznie ma jakiś tam talent do komunikowania i formułowania myśli - jeden lepszy, drugi gorszy. Ja cały czas uważam, że jestem i przeciętnym muzykiem i przeciętnym radiowcem, więc mimo tego dostaję taki feedback ze strony słuchaczy, że potrafię mówić o muzyce w sposób dosyć specyficzny i ciekawy, to miłe. A muzykę analizuję bardzo dogłębnie od dziecka, ale też nikogo nie zarzucam jakimiś takimi propozycjami, których się zupełnie nie da słuchać, więc znaleźliśmy sobie jakąś formułę i mamy bardzo fajną nić porozumienia. Podoba mi się to. Miałem w pandemii odwołane praktycznie wszystkie koncerty, ale ponieważ tak się stało na całym świecie, w tej samej sytuacji jestem ja, ale też kolega w Kanadzie i kolega z Kanady pisze do mnie, że może byśmy coś zrobili razem. I tak powstał duet z Mattem Duskiem. Jeszcze na moment jak nas odmrożono, to Matt przyleciał do Polski i dosłownie w ciągu sześciu godzin nagraliśmy teledysk, później odezwała się wytwórnia.

A co piliście w tych szklaneczkach?

- Mieliśmy sok jabłkowy, ale wyglądało to zacnie. Matt cały czas bardzo usilnie promuje taki wizerunek starego wokalisty, który ma zawsze whisky w szklaneczce, ale to jest bardzo wysportowany i bardzo konkretny człowiek.

I bardzo zgrabnie Twoja żona przetłumaczyła tekst.

- No właśnie, bardzo zgrabnie moja żona najpierw przetłumaczyła ten tekst, a później napisała tekst do mojej muzyki i zrobiliśmy utwór dla wytwórni Pixar do filmu „Co w duszy gra”. Film dostał Złoty Glob, dostał dwa Oscary, wprawdzie nie byliśmy zaproszeni na ceremonie, ale to chyba tylko przez COVID. To było piękne doświadczenie, bo to jest pierwsza moja piosenka autorska napisana dla Disneya. Wprawdzie to jest piosenka, która promuje tylko polską wersję tego filmu, ale nadal jest to miłe znaleźć się na jednej ścieżce dźwiękowej, na płycie z wieloma wielkimi z całego świata.

Zobacz także

Anna Rusowicz

Anna Rusowicz

Anita Lipnicka

Anita Lipnicka

Gina Komasa

Gina Komasa

Profesor Janusz Szrom

Profesor Janusz Szrom

Kasia Moś

Kasia Moś

Kabaret OT.TO

Kabaret OT.TO

Jerzy Jan Połoński

Jerzy Jan Połoński

Paulina Przybysz

Paulina Przybysz

Julia Kamińska

Julia Kamińska

Co tydzień jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką, z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...
„Zwierzenia przy muzyce”
zaprasza Magda Jasińska
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę