Kasia Moś

2021-05-30
Kasia Moś. Fot. Fot. Julita Górska

Kasia Moś. Fot. Fot. Julita Górska

Polskie Radio PiK - Zwierzenia przy muzyce - Kasia Moś

Wokalistka, która jubileusz Stanisława Moniuszki świętuje albumem „Moniuszko 200”. Rok 2019 był w Polsce Rokiem Stanisława Moniuszki. Kasia Moś uczciła pamięć o kompozytorze , dając niezapomniany koncert w sali NOSPR w Katowicach. Zapis tego wyjątkowego wydarzenia ukazuje się na płycie „Moniuszko 200” z towarzyszeniem jednej z najlepszych orkiestr kameralnych w Europie - Orkiestry Kameralnej Miasta Tychy AUKSO pod batutą Marka Mosia. Artyści przygotowali na koncert niesamowite interpretacje utworów Stanisława Moniuszki. Niezwykłość polega przede wszystkim na tym, że nadali kompozycjom sznyt bardzo współczesny, wykorzystując do tego chociażby syntezatory Moog czy elektryczne skrzypce, a stylistycznie oscylując czasami wokół klimatów hinduskich, czasami zmierzając ku muzyce elektronicznej, a momentami zahaczając w pewnym stopniu o twórczość Stinga czy Alicii Keys.


Sobota, 29 maja godz. 17:05
O tym jubileuszu, o Moniuszce 200, już sobie rozmawiałyśmy tutaj w Bydgoszczy, bo ten projekt był prezentowany podczas ubiegłorocznego Bydgoskiego Festiwalu Muzycznego. Fantastyczna uczta muzyczna... Skąd w ogóle wziął się pomysł na Moniuszkę w takich różnych odsłonach?

- Muszę przyznać, że pomysłodawcą i taką osobą, która ukierunkowała - może wskazała drogę - pokazała i przypomniała o tejże rocznicy urodzin Stanisława Moniuszki był tata. On nam powiedział: „Słuchajcie. Wiem, że chcieliście parę razy zrobić jakiś projekt, łączący muzykę klasyczną z muzyką rozrywkową, więc może to jest ten moment”. I podjęliśmy rękawice, podjęliśmy to wyzwanie. Pamiętam moment wypożyczenia 268 pieśni, czy nawet chyba więcej. Wydrukowaliśmy je i zaczęło się wertowanie kartek i wyszukiwanie tych 11, które będziemy chcieli zagrać na koncertach. Pierwsze koncerty z tym projektem odbyły się na Żuławach z Elbląską Orkiestrą Kameralną. I muszę przyznać, że to był dość żmudny proces. Wiedzieliśmy, że na pewno chcemy zawrzeć w tym projekcie te najbardziej znane utwory Stanisława Moniuszki, przypomnieć je i wiedzieliśmy, że chcemy te pieśni odmienić. Można powiedzieć, że prawie stuprocentowo „przekręcić”.

A dlaczego od razu nie rozpoczęliście prób z orkiestrą, która jest wam najbliższa, z orkiestrą Aukso?

- Ponieważ właśnie na Żuławach jest Festiwal Elbląskiej Orkiestry Kameralnej i tak naprawdę wiedzieliśmy, że jeżeli ten projekt uda nam się tam zrealizować, to będzie szansa, aby zagrać na tym festiwalu 4 czy bodajże 5 koncertów. Dlatego najpierw była Elbląska Orkiestra Kameralna i dokładnie pamiętam ten moment, kiedy po raz pierwszy stanęłam w sali prób z orkiestrą i chyba zaczęliśmy próbę od „Brzózki”. Wcześniej oczywiście dostałam materiały od Mateusza – mojego brata i Mateusza Kołakowskiego, którzy są kompozytorami tych pieśni, ale taką wersję komputerową, czyli taką, która brzmi zupełnie inaczej niż ta grana na żywo. Pamiętam moment, kiedy orkiestra zaczęła grać i ja dostałam gęsiej skórki. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że chyba to będzie coś fajnego. Rzadko kiedy zdarza mi się takie uczucie, że uczestniczę w czymś ważnym, rzadko kiedy jestem dumna z rzeczy, które wykonuję. A wtedy byłam i to absolutnie nie była w ogóle moja zasługa. Starałam się po prostu tego im nie zepsuć.
Ale Pani jest prawdziwym brylantem tego projektu. Chyba zupełnie nieprzypadkowo powiedziała Pani, że Mateusz Kołakowski i Mateusz Moś są kompozytorami tych pieśni. Mimo że to są kompozycje Stanisława Moniuszki, to właściwie nadaliście im nowe życie.

- Tak, to prawda. Myślę, że są w tych utworach, w tych pieśniach, fragmenty, które są wzięte z partytury i tak jak w „Prząśniczce”, to one rzeczywiście są też w oryginale, ale naszym założeniem było przełożenie języka tych pieśni na nasz współczesny świat, na nasz język. Chcieliśmy, żeby było słychać różne inspiracje, które przecież mamy od wielu lat i to z różnych dziedzin, szeroko pojętej muzyki rozrywkowej, jazzowej, klasycznej. Na tym nam tak naprawdę zależało, żeby każdy z tych utworów był odrobinę inny, żeby pokazać różne światy i różnobarwność nie tylko wykonawczą, ale też chciałam w każdym utworze pokazać troszkę inną barwę mojego głosu i to się udało.


Można powiedzieć, że jesteście, a właściwie byliście razem z bratem skazani na muzykę. Chyba nie było innej opcji, skoro mama grała na altówce, tata jest dyrygentem, a wcześniej skrzypkiem Kwartetu Śląskiego. Czyli nie było innej opcji?

- Czy nie było innej opcji? Myślę że nie było. I to nawet nie kwestia wyboru, tylko jak byliśmy dziećmi, to był też rodzaj wielkich chęci, żeby grać na instrumencie. Pamiętam, że kiedy poszłam do szkoły muzycznej, to marzyła mi się gitara albo saksofon, perkusja, ale też skrzypce, ponieważ Mateusz, mój starszy brat grał na skrzypcach, tata grał na skrzypcach, to wiadomo, że najmłodsza w rodzinie podąży ich śladami. I zaczęłam grać na skrzypcach przez pierwsze 3 lata, ale to zupełnie nie był dla mnie instrument. Potem już do matury była wiolonczela. Ale jeżeli chodzi o tę naszą drogę, to pamiętam kiedy tata miał coroczny festiwal w grudniu, w Tarnowskich Górach, w pałacyku w Rybnej. Tam Kwartet Śląski miał swój festiwal, który nazywał się „Kwartet Śląski i jego goście”. I na początku te festiwale trwały po 2 tygodnie, codziennie był koncert. Tam się mieszkało, przyjeżdżali wielcy ludzie sceny muzyki klasycznej i tam toczyło się nasze życie. Byliśmy dziećmi i to było bardzo fajne z jednej strony, bo to były wspólne zabawy z dziećmi pozostałych członków kwartetu. Ale pamiętam, że te koncerty czasem bardziej były dla nas przyjazne, a czasem się niemiłosiernie nudziliśmy. Jednak od dziecka przesiąkaliśmy muzyką, więc myślę, że nie było pewnie innego wyboru. Były wielkie chęci na początku. Potem będąc już w gimnazjum czy w liceum, wiele razy płacząc, mówiłam rodzicom, że nie chcę chodzić do szkoły muzycznej, że mam dosyć, że nie chcę grać, że chcę śpiewać. A oni mówili: „Oczywiście, zrobisz co zechcesz”, ale jednak namawiali do skończenie szkoły muzycznej, bo edukacja muzyczna nigdy mi w śpiewie nie przeszkodzi, a wręcz pomoże, więc może warto się przemęczyć. Zresztą nigdy nie zależało im na tym, abym była wirtuozem wiolonczeli i też na ocenach. Zresztą też nigdy nie zwracałam na to uwagi, więc powiedzmy, że ja się tak na tej wiolonczeli przepychałam z klasy do klasy, ćwicząc głównie do egzaminów. A co już najgorsze, to moim pedagogiem był pan wiolonczelista z Kwartetu Śląskiego - Piotr Janosik, więc myślę, że dla niego ten czas spędzony ze mną był dość „ciekawy, interesujący” i na pewno będzie mnie pamiętać.

Jako nastolatka już zaczęła się Pani uczyć śpiewu.

- Tak, pierwszą lekcję miałam wieku 14 lat, ale oczywiście wcześniej śpiewałam, tylko nie zdając sobie zupełnie sprawy jak, bo jednak nie do końca się słyszymy i nam się wydaje, że to wychodzi nam pięknie, a potem spotykamy się z realiami. Moją pierwszą nauczycielką była pani Elżbieta Chlebek, która jest po Akademii Muzycznej w Katowicach, po Wydziale jazzu i muzyki rozrywkowej, a oprócz tego śpiewa w Cameracie Silesii. Jest cudownym człowiekiem, pedagogiem, cudownym nauczycielem. Pamiętam że przez to, że szkoły tak bardzo nie lubiłam, bo to był dla mnie trudny bardzo czas, taki psychicznie, bo to dość specyficzne miejsce, to lekcje u pani Eli w Goczałkowicach, w domu, to był taki czas, kiedy tak bardzo się odprężałam. Tak bardzo to kochałam. To był jedyny moment, który teraz tak dobrze wspominam z tych młodych lat - oprócz oczywiście swoich przyjaciół, którzy tak dobrze na mnie wpływali - kiedy czułam, że robię coś fajnego, coś wartościowego, że się rozwijam.

Jest Pani osobą pewną siebie?

- Ja trochę już w sobie to wypracowałam i jest lepiej, niż było kiedyś, ale jednak wciąż są takie stany totalnego braku wiary w siebie, w swoje możliwości, w to, co sobą człowiek reprezentuje. Praca jest dla mnie takim środowiskiem i takim miejscem, kiedy czuję, że robię coś ważnego. Dlatego tak bardzo lubię pracować i dlatego też może tak bardzo jestem zaangażowana w walkę o ochronę praw zwierząt. Tak bardzo kocham zwierzęta, że chcę po prostu w jakimś tam stopniu przyczynić się do polepszenia ich życia.

A ile jest w domu zwierząt?

- 9 psów i 10 kotów.

Jak to można ogarnąć? Mam trzy koty w domu i wiem, że to jest już problem.

- Dzięki Bogu mama jest osobą, która jest w domu cały czas, ponieważ już nie pracuje zawodowo i tak naprawdę największa odpowiedzialność spoczywa na niej. Ona jest największą bohaterką. To są dwa etaty i kiedy jestem w domu to staram się jej pomóc. Dwa lata temu kupiliśmy dom z bardzo dużym ogrodem, głównie właśnie dla zwierzaków. Jak mieszkaliśmy w mieszkaniu to wtedy jeszcze mieliśmy 6 psów, ale też musieliśmy je wyprowadzać trójkami i to się wiązało z dziewięcioma spacerami w ciągu dnia. Nie można było wyprowadzić wszystkich naraz, bo one działają jak sfora, więc trzeba było wychodzić trójkami, to był fajny widok.

Jak bardzo wiotka osoba prowadzi trzy psy?

- Raczej to psy mnie wyprowadzały.

Zobacz także

Anna Rusowicz

Anna Rusowicz

Anita Lipnicka

Anita Lipnicka

Gina Komasa

Gina Komasa

Profesor Janusz Szrom

Profesor Janusz Szrom

Kasia Moś

Kasia Moś

Kabaret OT.TO

Kabaret OT.TO

Jerzy Jan Połoński

Jerzy Jan Połoński

Paulina Przybysz

Paulina Przybysz

Julia Kamińska

Julia Kamińska

Co tydzień jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką, z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...
„Zwierzenia przy muzyce”
zaprasza Magda Jasińska
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę