Radosław Sojak
Marcin Kupczyk: Panie profesorze, przypomnijmy kilka faktów związanych z kamieniami milowymi, bo o nich będzie mowa. Pod koniec lipca szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen powiedziała, że aby otrzymać pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy Polska musi wywiązać się z zobowiązań podjętych w celu zreformowania systemu środków dyscyplinarnych. Przyznała, że nowe prawo jest ważnym krokiem, jednak nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym nie gwarantuje sędziom możliwości kwestionowania statusu innego sędziego bez ryzyka, że zostaną pociągnięci do odpowiedzialności dyscyplinarnej. Von der Leyen podkreśliła, że Polska musi również w pełni zastosować się do postanowienia unijnego Trybunału Sprawiedliwości, co jeszcze nie nastąpiło. Jak pan ocenia te słowa?
prof. Radosław Sojak: Oceniam jako kolejny krok w pewnej grze politycznej wokół polskiego KPO, która toczy się już od ładnych kilkunastu miesięcy. Sądzę, że z różnych powodów, które mają charakter głównie polityczny - nie oszukujmy się - te pieniądze są i będą w najbliższym czasie wstrzymywane. Biorąc pod uwagę rosnącą pozycję i znaczenie Polski, to jest właściwie ostatni bezpiecznik, jaki Komisja Europejska trzyma w ręku. Gdyby te pieniądze zostały uruchomione właściwie Bruksela nie miałaby żadnego solidnego sposobu nacisku na polski rząd, a z różnych powodów ten nacisk jest - myślę - Brukseli i przede wszystkim Niemcom w tej chwili bardzo potrzebny. W związku z tym ta sytuacja najprawdopodobniej będzie się przyciągać. Zakładam, że to jest tylko i wyłącznie kwestia decyzji politycznej, a niuanse naszych reform systemu sprawiedliwości są w tym momencie tylko i wyłącznie pretekstami do pewnej rozgrywki politycznej (...)