Katarzyna Florek
Gościem „Rozmowy Dnia” była Katarzyna Florek, przewodnicząca Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych w Bydgoszczy. Dyskutowaliśmy o pomyśle połączenia bydgoskich szpitali uniwersyteckich.
Michał Jędryka: Rozpętała się burza pomysłu konsolidacji dwóch bydgoskich szpitali uniwersyteckich – Szpitala imienia Biziela i Szpitala imienia Jurasza. Z jednej strony mamy determinację władz Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, które mówią, że nie ma innego wyjścia wobec zadłużenia tych szpitali i pokazują, że ta konsolidacja byłaby remedium na to zadłużenie. Z drugiej strony mamy obawy, choćby sejmowej komisji zdrowia. Wszyscy posłowie mówią jednym głosem, że może być zagrożone bezpieczeństwo pacjentów. Jak pani uważa?
Katarzyna Florek: I niewątpliwie tak jest. Na pewno jest jakieś wyjście i zawsze można znaleźć jakieś pozytywne wyjście z z każdej sytuacji. Moim osobistym zdaniem, jak również samorządu pielęgniarek i położnych, konsolidacja dwóch bardzo dużych szpitali klinicznych na terenie naszego miasta, które świadczą pomoc lekarską i pielęgniarską dla mieszkańców regionu i dla Bydgoszczy, byłaby bardzo dużym zagrożeniem dla pacjentów, którzy są leczeni w tej chwili i którzy będą leczeni w przyszłości.
A na czym polega to zagrożenie?
Będą na przykład likwidowane jednostki, oddziały, kliniki jednoimienne. Dużym zagrożeniem dla Szpitala im. Biziela jest na przykład zlikwidowanie kliniki kardiologii czy kliniki neurologii. To bardzo duże, bardzo poważne oddziały, jak również SOR, który dziennie przyjmuje około 130–150 pacjentów. To jest 50 tysięcy pacjentów rocznie, więc jeżeli ci pacjenci trafią na jeden SOR, do jednego szpitala, to nie wiem, czy zdążymy doczekać się pomocy. Może być taka sytuacja, że w szpitalnej poczekalni będziemy czekać nie 8 godzin, tylko spędzimy tam 24 godziny, czekając na odpowiednią pomoc. I też zwróćmy uwagę, że są leczeni pacjenci kardiologicznie, laryngologicznie, neurologicznie... Czy liczba tych chorób nagle spadnie? Czy pacjentów zacznie ubywać? Oni będą teraz czekać w kolejce w innym szpitalu, do innego specjalisty. Kolejki oczywiście się wydłużą, bo jeżeli będzie tylko i wyłącznie jedna klinika kardiologii, to naprawdę zrobi się duży problem (...).