Jan Krzysztof Ardanowski
Michał Jędryka: Panie ministrze, kilka dni temu powiedział pan słowa, które, powiem szczerze przeraziły mnie: powiedział pan, że wprawdzie w Polsce nie zabraknie żywności, bo jest jej pod dostatkiem, ale jej ceny mogą być tak wysokie, że pewne grupy społeczne nie będą w stanie z tej żywności korzystać, bo po prostu nie będzie ich stać. Czy rzeczywiście tak jest, że powinniśmy się bać takiej sytuacji? Co możemy zrobić, żeby do tego nie doszło?
Jan Krzysztof Ardanowski: Chyba skończył się na świecie, nie tylko w Polsce, czas taniej żywności. Wojna na Ukrainie być może w sposób szczególny to uzmysłowiła, jak płytkie jest zaopatrzenie ludzkości w żywność. Jeden, owszem, duży kraj, duży eksporter wypada z gry, mówię o Ukrainie, i nagle się okazuje, że zostały przerwane łańcuchy dostaw, a według ONZ ilość głodujących na świecie może wzrosnąć nawet o 400 milionów osób. To pokazuje, że żywność jest czym szczególnie cennym. Może powinniśmy się wreszcie nauczyć ją szanować, bo ja nie widzę u ludzi wielkiego szacunku dla żywności, jeżeli marnujemy jej około 30%. Taniej żywności na świecie prawdopodobnie już nie będzie, zapotrzebowanie będzie windować oceny.
My jesteśmy szczęśliwym krajem w tym znaczeniu, że żywności nam nie zabraknie. Polska jest liczącym się producentem żywności na świecie, mamy około 16 milionów hektarów użytków. To jest średnia wielkość na świecie, nie jesteśmy potentatem takim jak Brazylia, czy choćby Ukraina właśnie do niedawna, ale żywności nam nie zabraknie. Jednak Rosja doprowadziła w Europie do ogromnego wzrostu kosztów produkcji rolnej uzależnionej od energii. W zasadzie wszystkie gospodarstwa potrzebują paliwa do napędu traktorów, kombajnów, potrzebują energii elektrycznej. Wszystkie maszyny w gospodarstwach są na prąd, rolnicy potrzebują gazu, węgla, którego, niestety, wygląda na to, że może brakować. Energia potrzebna jest do hodowli w szklarniach. Wysokie są również koszty pośrednie związane z energią, czyli pasze, nawozy. Sprawa jest dość znana. To wszystko powoduje, że koszty w rolnictwie wzrosły niepomiernie. To nie jest wina rolników, trudno mówić o jakiejkolwiek naszej winie. Jest to wina Putina i uzależnienia Europy, i gry tą ceną gazu, czy innych nośników energii. Trudno spodziewać się, że żywność będzie tańsza.
Rok co prawda zapowiada się dobry, ale jeszcze trzy tygodnie temu, mówiąc obrazowo, rwałem sobie włosy z głowy, ponieważ zanosiło się na ostrą suszę. Wtedy analizowaliśmy całą Polskę, i to nasze województwo po raz kolejny - szczególnie północna jego część, okolice Sępólna, Tucholi - to był taki prawie polski biegun suszy, ale na szczęście przyszły deszcze. Na tych najsłabszych glebach, tam, gdzie zaschły rośliny, to już te deszcze niewiele pomogą, natomiast na wszystko pozostałe pogoda jest idealna. Buraki, ziemniaki, kukurydza, owce, warzywa - nie będzie chudego roku. Plony powinny być w miarę przyzwoite. Oczywiście, my, rolnicy wiemy, że dopóki nie masz czegoś w komorze, w spichlerzu, to jeszcze tym się nie ciesz, ale wygląda na to, że rok nie będzie najgorzej, jednak tanio już nie będzie (...).