Tomasz Grzywaczewski
Gościem „Rozmowy Dnia” był Tomasz Grzywaczewski – dziennikarz, podróżnik i reportażysta. A jej tematem niedawna wizyta dziennikarza na objętej wojną Ukrainie.
Marcin Kupczyk: Wrócił pan z Ukrainy, na którą wyjechał tam jeszcze przed wybuchem wojny. Relacjonował ją pan od pierwszych minut w polskich mediach. Był pan w konwoju i na zachodzie Ukrainy, między innymi we Lwowie, ale także na wschodzie, w rejonie Donbasu. Był pan również w rejonie walk i wśród ludzi. Proszę powiedzieć, co pan widział, czego pan tam doświadczył?
Tomasz Grzywaczewski: Widziałem ogromną, niebywałą wręcz determinację narodu ukraińskiego do obrony swej ojczyzny przed rosyjskim najeźdźcami. Od pierwszych chwil tej inwazji, pomimo tego, że ta inwazja byłą chyba jednak zaskoczeniem dla bardzo wielu mieszkańców Ukrainy... Chyba jednak nikt nie spodziewał się, że Rosja ośmieli się dokonać uderzenia na terytorium całej Ukrainy, że zbombarduje Kijów, Charków, że zacznie masowo mordować ukraińskich cywili. Kiedy doszło do inwazji, byłem na pierwszej linii frontu na Donbasie. Chwilę po informacjach o atakach rakietowych zostaliśmy przez żołnierzy przewiezieni z linii frontu kilkanaście kilometrów dalej, do dotychczasowego sztabu jednostki, z którą byliśmy. Tam w tych pierwszych godzinach spotkałem żołnierza, który wychodził właśnie na front – już był w pełnym rynsztunku, ale jeszcze znalazł chwilę, żeby ze mną porozmawiać – i on powiedział, że dzisiaj przed Ukrainą jest tylko jedna droga – i ta droga, to obrona każdego centymetra ukraińskiej ziemi, bo jeżeli dojdzie do rosyjskiej okupacji, to Ukraińców czeka śmierć, zniszczenie i wywózki na Sybir. On nawet użył dokładnie tego określenia, mówił o wywózkach na Sybir. Ta pamięć historyczna o cierpieniach narodu ukraińskiego, również polskiego, pod rosyjskim panowaniem, myślę, że jest bardzo mocna i te słowa okazały się w zasadzie prorocze, bo tak naprawdę tam, gdzie dzisiaj dotarły wojska rosyjskie, to mordują ludzi, niszczą domy, niszczą szpitale, porywają przedstawicieli administracji. To wszystko się sprawdziło...