Zbigniew Girzyński [wideo]
Gościem Rozmowy Dnia był historyk i poseł prof. Zbigniew Girzyński, a rozmawialiśmy między innymi o warszawskim szczycie i sprzeciwie wobec federalizacji Europy.
Michał Jędryka: Mamy za sobą warszawski szczyt, który z jednej strony oceniany jest jako próba przeciwstawienia się federalizacji Unii Europejskiej, a z drugiej jest bardzo krytykowany przez opozycję. Jak Pan to ocenia?
Michał Jędryka: Mamy za sobą warszawski szczyt, który z jednej strony oceniany jest jako próba przeciwstawienia się federalizacji Unii Europejskiej, a z drugiej jest bardzo krytykowany przez opozycję. Jak Pan to ocenia?
Zbigniew Girzyński: Myślę, że trzeba to prezentować w szerszym kontekście. W ciągu ostatnich dni mieliśmy do czynienia z inauguracją nowego rządu w Republice Federalnej Niemiec. Nowy niemiecki rząd, złożony z tamtejszej lewicy, liberałów i Partii Zielonych podkreśla w swoim programie – czego do tej pory aż tak jednoznacznie nie było – że będzie dążył do federalizacji Europy. Wcześniejsza kanclerz Niemiec Angela Merkel w tym zakresie była o wiele bardziej zachowawcza i w dużej mierze podkreślała rolę i samodzielność państw tworzących Unię Europejską. Była u nas często krytykowana, ale nawet środowiska bardzo konserwatywne – np. premier Węgier Viktor Orban, gdy przyszła informacja, że będzie żegnała się ze stanowiskiem, bo nie ubiega się o kolejną kadencję – tacy politycy podkreślali, że będzie nam jej brakowało. Dzisiaj widać, jak bardzo te słowa stały się prorocze. Nowy program federalizacji Europy dla mniejszych krajów, czy dla tych, które – jak Polska – mocno zwracają uwagę na swoją suwerenność, nie jest do końca do zaakceptowania. Dlatego przypuszczam, że warszawskie spotkanie jest pewnego rodzaju odpowiedzią na te plany i próbą zbliżenia tych sił politycznych w Parlamencie Europejskim, które z jednej strony – tak, jak Polska i Węgry – z sobą współpracowały, z drugiej jednak nie były w jednym organizmie politycznym, czyli nie należały do wspólnej grupy politycznej. (…) Jest wola polityczna, aby te rozproszone siły połączyć i stworzyć w ten sposób nieco większą siłę nacisku. Zobaczymy, czy będzie skuteczna – na dziś wydaje się ciągle niewystarczająca, ale zaraz będą wybory w kolejnych krajach Unii Europejskiej. Trzeba będzie bacznie obserwować, czy będzie się to zmieniało.
Jak Pan ocenia proces federalizacji Unii Europejskiej. Czy jest w ogóle realny?
– On się toczy przez cały czas i ma charakter kroczący – to nie są jakieś duże skoki. Efektem tego procesu federalizacji jest z jednej strony sprzeciw niektórych państw i środowisk politycznych, czego najbardziej głośnym przykładem było wystąpienie Wielkiej Brytanii z UE – tam społeczeństwo przeciwstawiło się temu procesowi. W innych krajach przybierał on różne formuły – to było widać w referendach, o których już zapomnieliśmy. Kiedyś był taki projekt Konstytucji Europejskiej, czyli właśnie dużego kroku do przodu, gdzie chciano ten proces przyspieszyć. Wtedy w referendach przeciwstawili się temu Holendrzy czy Francuzi. Odczekano więc kilka lat i obecnie ten proces jest realizowany metodą drobnych kroków. Myślę, że ma spore szanse powodzenia – nie jest tak, że jestem zwolennikiem takiego procesu, ale bacznie obserwuję, co się dzieje. (…)
Co ten proces oznaczałby dla Polski?
– To by oznaczało, że tracimy znaczące elementy suwerenności, ponieważ o tego typu sprawach, jak polityka monetarna, finansowa, zaciąganie zobowiązań finansowych, długów – tego typu decyzje zapadałyby poza Polską. (...)