Urszula Pasławska
Magdalena Ogórek: Czy Pani jeszcze wierzy w takie szczyty, bo za każdym razem, gdy mamy do czynienia ze szczytem klimatycznym, to zawsze słyszę, chociażby w stosunku do paryskiego z 2015 roku, że to jest szczyt ostatniej szansy, że grozi nam zagłada, musi się coś zmienić, a nic się nie zmienia. Spotykają się światowi przywódcy i potem okazuje się, za cztery, pięć lat, że jest coraz gorzej, a nasza planeta nieuchronnie chyli się ku zagładzie.
Urszula Pasławska: No tak, tylko że jeżeli nie będziemy robić nic, jeżeli nie będziemy budować świadomości we wszystkich krajach, nie tylko w Unii Europejskiej, a przede wszystkim w mocarstwach?
Ale jak to robić skutecznie? Chiny nie przyjechały, nie przyjechała też Federacja Rosyjska.
Tak, to prawda, to bardzo znaczące zachowanie, natomiast proszę zauważyć, że zmiany klimatyczne dotykają całego świata, również Polski. Mieszkam na Mazurach i tutaj co 10 lat obniża się poziom wody w jeziorach. To jest poważny problem. Temperatura się podwyższa, mamy ogromny problem, jeśli chodzi o jakość powietrza. Emitujemy coraz więcej CO2, zresztą polski Bełchatów jest chyba trzecim pod względem emisji „śmieciuchem” w Europie i w naszym interesie jest również dbać o środowisko przyrodnicze tak, abyśmy mogli też tutaj, u siebie na miejscu, oddychać czystym powietrzem, mieć dostęp do wody, zatrzymywać deszczówkę, bo pod tym względem również jesteśmy na końcu Europy - jedynie 6,5 proc. wody opadowej zostaje zatrzymana. Jeżeli nie możemy zmienić świata, zacznijmy od siebie. Największą elektrownią świata jest słońce. Korzystajmy z tej energii, przenośmy ciężar z węgla na fotowoltaikę, na energię słoneczną tak, aby każdy był producentem i konsumentem tej energii.