Jan Filip Libicki
Michał Jędryka: Premier Morawiecki wezwał Brukselę do wycofania gróźb, sankcji prawnych i finansowych. Jak Pan postrzega ten coraz bardziej napięty konflikt, trwający od wielu miesięcy?
Jan Filip Libicki: Postrzegam go na dosyć prostym przykładzie. Przypomnę, że swego czasu niektóre sejmiki, gdzie Prawo i Sprawiedliwość ma większość, podjęły tak zwane uchwały anty LGBT, po czym się z tych uchwał wycofały. Wydaje mi się, że tutaj też będzie taka sytuacja, że rząd będzie chciał pozyskać środki z Krajowego Planu Odbudowy jak najszybciej – bo jest oczywiste, że kiedyś je dostaniemy, natomiast istotne jest kiedy? Premier Morawiecki zasygnalizował w Strasburgu na przykład gotowość likwidacji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego i jestem przekonany, że Prawo i Sprawiedliwość pójdzie na dalsze ustępstwa w tej kwestii i wszystko się skończy kompromisem.
Pytanie, w którym miejscu nastąpi ten kompromis? Jednocześnie bowiem mamy taką sytuację, że w polityce wewnętrznej część opozycji staje po stronie Komisji Europejskiej.
- Uważam, że ten spór w dużej mierze jest toczony na użytek polityki wewnętrznej. Toczy go zarówno Prawo i Sprawiedliwość, które w ogóle tematykę europejską postrzega bardziej w kategoriach narzędzia do rozgrywki w ramach wewnętrznych, jak i rzeczywiście niektórzy moi koledzy z opozycji też mają taką tendencję.
Nie sądzi Pan jednak, że jest to igranie z ogniem, ponieważ nie sposób nie przyznać racji tym, którzy mówią, że gra toczy się o suwerenność?
- Czy gra toczy się o suwerenność, czy nie? – jakiś element racji w tym jest. Instytucje unijne mają tendencję do poszerzania zakresu kompetencji, natomiast jeśli się ten problem dostrzega, to należy go rozwiązywać tak, jak się rozwiązuje wszystkie kwestie w Unii - czyli na drodze dyplomatycznej i zakulisowego budowania koalicji na rzecz zmiany tej sytuacji, a nie wymachiwania szabelką i pokrzykiwania „nie oddamy ani guzika”. (...)