Jan Krzysztof Ardanowski
Marcin Kupczyk: Prezydent Andrzej Duda powołał Pana na przewodniczącego Rady do spraw Rolnictwa. Czym zajmuje się Rada i czym – Pana zdaniem - powinna się zająć?
Jan Krzysztof Ardanowski: Jestem wdzięczny prezydentowi, że taką Radę powołał. Będzie analizowała sytuację i podpowiadała prezydentowi, co - jako głowa państwa - może zrobić. Prezydent bardzo mocno podkreślił, że będzie chciał korzystać z inicjatywy ustawodawczej, którą głowa państwa ma, również podpowiadać rządowi, bo przecież Rada nie jest jakimś innym rządem czy w opozycji do rządu. Chcemy, żeby rząd, który dysponuje narzędziami poprawy sytuacji, również podejmował decyzje, które są potrzebne dla rolnictwa.
Osobiście jest to dla mnie duże uznanie, bo rzeczywiście prezydent bardzo mocno podkreślił sentymentalny, symboliczny związek z Lechem Kaczyńskim, którego również byłem doradcą i z wizja Polski sprawiedliwej, ale również solidarnej, która dba o wszystkich, niezależnie od tego, gdzie mieszkają. To zresztą jest znakiem rozpoznawczym prezydentury Andrzeja Dudy - odwiedziny w całej Polsce, spotkania z mieszkańcami małych miejscowości, na wsiach.
Problemów na pewno jest dużo - związanych z pogodą, klimatycznych, rynkowych, globalizacji, niejasnej polityki UE - to m.in. tak zwany „zielony ład”, czyli wszystko ma być ekologiczne, zrównoważone, tylko pytanie, co zrobić, jeśli potrzebne są wielkie inwestycje w gospodarstwach - w nowe technologie, maszyny, urządzenia? Rada również tym będzie się szczególnie zajmowała.
Są dwa obszary, które są szczególnie ważne. Pierwszy to pokazanie społeczeństwu, że rolnictwo nie jest partykularnym interesem samych rolników. To dział gospodarki bardzo ważny dla całego społeczeństwa, bo to przecież i bezpieczeństwo żywnościowe, ale i troska o przyrodę, krajobraz, zwierzęta. To są też pewne usługi na rzecz całego społeczeństwa.
Przekonanie, które występuje u wielu mieszkańców miast – oparte o fałszywe i całkowicie nieprawdziwe przesłanki – że rolnicy to jest pazerna grupa, wyciągająca rękę po nieuprawnione przywileje i w jakiś szczególny sposób traktowana - świadczy o głębokim niezrozumieniu, jaką rolę pełni rolnictwo.
A drugi obszar?
- Nie można i nie da rady rozwiązać problemów rolniczych bez współpracy i dialogu z samymi rolnikami. W czasie kiedy pełniłem funkcję ministra to było najważniejsze – twardo z nimi rozmawiałem.
O trudnej sytuacji mówili rolnicy z Kujawsko-Pomorskiego kilka dni temu w Przysieku - o braku opłacalności trzody chlewnej i drobiu, kłopotach w zwalczaniu afrykańskiego pomoru świń i innych problemach. Jak można z tym walczyć?
- To są problemy, które co jakiś czas się pojawiają. Akurat afrykański pomór świń jest chorobą europejską i moje starania polegały na tym, by wreszcie Komisja Europejska uznała, że nie powinno być tak, żeby poszczególne kraje z tym się szarpały i mordowały. Wydajemy na to setki milionów rocznie, podobnie jak inne kraje w Europie. Dopóki nie weźmie się za to cała Unia, nie zwalczymy choroby u siebie. (…)
Rozwiązywanie problemów może być tylko i wyłącznie razem z rolnikami, dlatego Rada będzie również sygnalizowała niebezpieczeństwa związane ze złymi projektami, żeby nie powtórzyła się sytuacja z nieszczęsną „Piątką dla zwierząt”, którą ktoś wymyślił z powodów ideologicznych i na siłę przepychał. Było to szkodliwe dla obszarów wiejskich i wywołało mur niechęci między wsią i partią rządzącą.
Rada będzie również sygnalizowała, jak nie dopuścić do pewnej głupoty legislacyjnej, która okazała się szkodliwa. Pracy jest dużo, znaczna część analiz będzie się odbywała w Ciechocinku – w dworku prezydenta. Wypracowane rozwiązania albo będą przekładane na ustawę, którą prezydent będzie zgłaszał do Sejmu lub będą podpowiadane rządowi, ministrowi do realizacji. (...)