Lider zespołu NaVi, który niedawno wydał swój drugi album "Piorunochron".
"W projekt zaangażowani są debiutujący muzycy, a z drugiej strony uznani i utytułowani artyści, którzy zajmują się oprawą i produkcją muzyczną tego co powstaje przez tych młodych debiutujących. Sama nazwa zespołu NaVi nawiązuje do tego, że nawigujemy do siebie, bo muzycy pochodzą z różnych miast w Polsce, a z drugiej strony nawigujemy muzycznie i odwołujemy się do różnych stylów. Przez wakacje się szybko zorganizujemy koncertowo i od września zaczniemy ogrywać ten album..."
W środę, 13 lipca 2016 – o godz.18.10
To Wasza druga płyta, po pierwszym albumie "Siedem żyć" musieliśmy czekać trzy lata.
- Tak, troszkę czasu minęło. Gosia Walenda – nasza wokalistka, podjęła rok temu studia na wydziale aktorskim na specjalizacji śpiew jazzowy w Krakowie i ten rok musiała poświęcić na naukę. My też dobrze wykorzystaliśmy ten czas – zbieraliśmy piosenki, dokonaliśmy refleksji, przesialiśmy utwory i tak powstała druga płyta.
Sami sobie piszecie piosenki to świadomy zabieg?
- Bardzo, generalnie w projekt zaangażowani są debiutujący muzycy, a z drugiej strony uznani i utytułowani artyści, którzy zajmują się oprawą i produkcją muzyczną tego co powstaje przez tych młodych debiutujących.
Kiedyś powiedzieliście, że chcielibyście napisać przebój lata. Czy na tym albumie znajdziemy taki przebój?
- Mam nadzieję, być może tytułowy utwór "Piorunochron" zostanie takim hitem, to taka dziwna piosenka w metrum walczyka ¾, ale lubimy eksperymenty muzyczne. Jesteśmy zespołem pop-rockowym, choć na tej płycie brzmimy bardziej popowo niż na koncertach. Ciekawi jesteśmy reakcji słuchaczy. Sama nazwa zespołu "NaVi" nawiązuje do tego, że nawigujemy do siebie, bo muzycy pochodzą z różnych miast w Polsce, a z drugiej strony nawigujemy muzycznie i odwołujemy się do różnych stylów.
Można powiedzieć, że Wasz zespół to takie połączenie Mazowsza ze Śląskiem?
- Tak się przyjęło – bo w jednym z wywiadów padły niektóre nazwy miast, z których pochodzą muzycy, ale to nie wszystko – pochodzimy z różnych stron.
Gracie od 2010 roku najpierw występowaliście w męskim składzie, a dopiero później dobraliście wokalistkę – Małgorzatę Walendę.
- Robiliśmy przesłuchania i przewinęło się wiele dobrze śpiewających osób – została Gosia, bo jej głos pasował do naszej muzyki.
A czym Was zauroczyła? Bo wcześniej spełniała się na festiwalach poezji śpiewanej.
- I to z wielkimi sukcesami. Teraz studiuje na specjalizacji jazzowej. Ma bardzo szeroką skalę i spore możliwości wokalne. Mamy nadzieję, że jeszcze nagramy wspólnie parę płyt i wykorzystamy jej wszelkie walory.
Jak długo pracowaliście nad tym albumem, ktry zresztą nagraliście w Woobee Doobee studio?
- Czyli produkcja Michał Grymuza i Wojtek Olszak, już te nazwiska gwarantują wysoki poziom produkcyjny i bardzo dobre studio. Sama praca w studio jest dosyć krótka i szybka. Natomiast długi jest okres przygotowawczy. Piosenki powstają szybko, bo jest jakieś natchnienie i człowiek w środku nocy się budzi, bo mu tam w głowie gra. Potem jest długa refleksja, jak chcemy to co powstało w głowie wykonać stylistycznie.
Śnią się Panu po nocach piosenki?
- (śmiech) Tak, złapała mnie Pani za słówko, ale tak i zdarza się to dość często.
Nie ma z nami Małgorzaty Walendy więc spytam wprost, czy nie obawia się Pan, że po kolejnej jej przygodzie ze szkołą nie wyfrunie z zespołu?
- Gosia jest tutaj bardzo lojalnym członkiem zespołu, dla niej jest to bardzo wartościowe doświadczenie, jak też inne doświadczenia. A my też jej kibicujemy i mamy nadzieję, że być może za chwilę będzie niezłą aktorką.
Albo wokalistką jazzową.
- No tak, ale na tej naszej płycie można się dopatrzeć skromnych elementów jazzowych. To za sprawą naszych producentów, którzy sami parali się muzyką jazz-rockową.
A Panu bardziej odpowiada te brzmienie płytowe – popowe, czy koncertowe bardziej rockowe.
- Ja jestem gitarzystą, więc w sposób naturalny bardziej mi się podoba brzmienie rockowe. Zespół świetnie sobie radzie na koncertach, choć praca w studiu też jest pasjonująca.
Jak będziecie ogrywać tę płytę?
- Gosia po roku studiów może już aktywniej się udzielać w zespole. Na uczelni, na której ona studiuje obowiązuje studentów pierwszego roku zakaz pracy estradowej, Gosia jest już na drugim roku, więc ten zakaz jej już nie obowiązuje. Przez wakacje się szybko zorganizujemy koncertowo i od września zaczniemy ogrywać ten album. Mamy już kilka nowych piosenek i w październiku chcemy zacząć pracę nad nową płytą. Mam nadzieję, że już ta praca tym razem nie będzie trwała trzy lata, a płyta nowa wyjdzie szybciej.