Wojciech Rajski

2013-11-26
Wojciech Rajski. Fot. Magda Jasińska

Wojciech Rajski. Fot. Magda Jasińska

Środa, 27 listopada godz.18.05

Dyrygent , dyrektor Polskiej Filharmonii Kameralnej Sopot.

"Kiedyś jadąc samochodem w Niemczech zobaczyłem autobus Filharmonii Bałtyckiej, a jako Polak uczuciami patriotycznymi powodowany, zatrzymałem się na parkingu i spotkałem się z dyrektorem opery Włodzimierzem Nawotką. Właśnie tam, na parkingu dyrektor zaproponował mi posadę dyrektora artystycznego w operze."


Powtórka audycji w sobotę - 30 listopada, o godz. 22.05.
Polskie Radio PiK - Zwierzenia przy muzyce - Wojciech Rajski
Bydgoska publiczność miała okazję podziwiać Pana kunszt dyrygencki podczas ostatniej premiery Opery Nova – dwie opery "Rycerskość wieśniacza" i "Pajace". To jest Pana powrót do "kanału".
- To jest powrót, z którego się bardzo cieszę. Ostatnio tak myślałem, żeby zadyrygować jakąś operą. Może dlatego, że uczę dyrygentury na dwóch uczelniach: we Frankfurcie i Gdańsku, a moi studenci proszą mnie o radę w dziedzinie dyrygentury operowej. Co prawda operą dyrygowałem przez 10 lat, ale niekiedy może nie to, że jestem bezradny, ale opowiadam o czymś, czego dawno nie dotknąłem. W czasie takich rozmyślań zadzwonił telefon od dyrektora Figasa z propozycją przygotowania znakomitej produkcji w waszej operze. Z przyjemnością przyjąłem ją, przyjechałem do Bydgoszczy, bo wiele o teatrze operowym słyszałem, ale nigdy w nim nie byłem. Obejrzałem "Czarodziejski flet" i byłem zaskoczony poziomem orkiestry, chóru i solistów.

Mam nadzieję, że będzie Pan częściej przyjeżdżał do Bydgoszczy.
- Mam też taką nadzieję, kolejne spektakle w lutym i marcu.

Jak ocenia Pan naszą Operę Nova?
- Sam budynek oceniam bardzo dobrze, począwszy od położenia w pięknym miejscu, akustyka jest dobra, w wielu operach w Polsce jest gorsza. Już od wejścia czuje się dobrą rękę szefa tej instytucji.
Fot. Magda Jasińska

Fot. Magda Jasińska

Mieszka Pan na Wybrzeżu. Ale nie jest Pan rdzennym mieszkańcem Trójmiasta.
- Nie jestem rdzennym Warszawiakiem. Nie żałuję tego, że wyjechałem z Warszawy, mimo, że dzieje się tam wiele ciekawych rzeczy. To tempo, pęd i taka specyfika stolicy mi już nie odpowiadają. Wolę mieszkać na Wybrzeżu.

Ale to Warszawa i przypadek zadecydowały o tym, że jest Pan dziś dyrygentem.
- Tak, raczej przypadek, ale nie będę o tym opowiadać.

Znalazł się Pan w klasie dyrygentury profesora Madeja – czy to on zadecydował, żeby po studiach rozpoczął Pan swoją karierę od opery?
- Profesor Madej był dyrygentem operowym, zaprotegował mnie do opery warszawskiej. Dostałem się na przesłuchanie i po tym dyrektor Krenz zaproponował mi pracę. Jestem niezmiernie wdzięczny swojemu profesorowi, bardzo mi pomógł i gdybym dziś miał podejmować taką decyzję, to także wybrałbym profesora Madeja.

Kanał operowy to trochę taki poligon dla młodego dyrygenta.
- Opera jest poligonem, bo wymaga dosyć dużej wszechstronności. Musimy myśleć o śpiewie, libretcie, ruchu scenicznym, - to taki dziesięciobój.

To co takiego się wydarzyło, że pożegnał się Pan z operą, w której pracował Pan ponad 10 lat.
- Po tych 10 latach miałem dosyć tego bałaganu. Teatry muzyczne z racji swojej wielkości, różnorodności są skazane na lekką niedokładność. Postanowiłem więc założyć swoją orkiestrę kameralną. Wiedziałem, że jako młody dyrygent jeszcze mam wiele do nauczenia i postanowiłem odejść z opery i przestawiłem się na muzykę symfoniczną i kameralną.

I wyjechał Pan za zachodnią granicę?
- Znałem dobrze niemiecki, bo studiowałem w Bonn i byłem tam pierwszym dyrygentem. Miałem kontakty i mogłem je wykorzystać do załatwienia koncertów i wprowadzenia swojej orkiestry na niemiecki rynek. Z orkiestrą byliśmy niemal na całym świecie.

Wtedy już zaczął Pan uczyć w Niemczech.
- Najpierw w Karlsruhe, namówiono mnie by uczyć na kierunku operowym, wytrzymałem tam rok. Potem wygrałem konkurs na profesora we Frankfurcie i tak uczę od 15 lat do dziś. Statystycznie jestem po pół roku w Polsce i Niemczech.
Fot. Magda Jasińska

Fot. Magda Jasińska

Jak znalazł się Pan na Wybrzeżu?
- Pokłóciłem się będąc dyrektorem artystycznym Filharmonii Poznańskiej z podstawową organizacją partyjną w filharmonii. Jako młody człowiek nie zdawałem sobie sprawy jaką rolę pełni partia w życiu filharmonii. Musiałem odejść z Poznania. Szukałem pracy w innych instytucjach, ale kiedy miało już dojść do rozmów to okazywało się, że nie ma dla mnie pracy.

To otrzymał Pan "wilczy bilet"?
- W jakimś sensie tak. Kiedyś jadąc samochodem w Niemczech zobaczyłem autobus Filharmonii Bałtyckiej, a jako Polak, uczuciami patriotycznymi powodowany, zatrzymałem się na parkingu i spotkałem się z dyrektorem opery Włodzimierzem Nawotką. Właśnie tam, na parkingu dyrektor zaproponował mi posadę dyrektora artystycznego w operze. Powiedział, że u niego nie decyduje organizacja partyjna, dzięki niemu powróciłem więc do Polski. Po dwóch latach jednak postanowiłem, że stworzę orkiestrę kameralną.
Fot. Magda Jasińska

Fot. Magda Jasińska

Czy jest coś takiego w karierze zawodowej do czego Pan dąży?
- Jest jeszcze sporo utworów symfonicznych, którymi jeszcze nie zdążyłem zadyrygować. Mahler, Bruckner, ciągną mnie wielkie dzieła oratoryjne, może "Święto wiosny" Strawińskiego – także mam jeszcze kilka pozycji zanim spocznę z batutą w ręku, którymi chciałbym zadyrygować. Trochę ogranicza mnie brak czasu, prócz pracy artystycznej i pedagogicznej muszę znaleźć czas na opiekę nad naszymi bliźniakami.

Zobacz także

Józef Eliasz

Józef Eliasz

Bogdan Hołownia

Bogdan Hołownia

Sebastian Gonciarz

Sebastian Gonciarz

Kabaret oT.To

Kabaret oT.To

Lora Szafran

Lora Szafran

Krystyna Stańko

Krystyna Stańko

Wiesław Ochman

Wiesław Ochman

Paweł Poszytek

Paweł Poszytek

Co tydzień jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką, z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...
„Zwierzenia przy muzyce”
zaprasza Magda Jasińska
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę