Rozmowa Dnia

Sebastian Borowiak

2024-01-31
Sebastian Borowiak/fot. GDDKiA, archiwum

Sebastian Borowiak/fot. GDDKiA, archiwum

PR PiK - Sebastian Borowiak - Rozmowa dnia

Gościem „Rozmowy dnia” był Sebastian Borowiak, dyrektor bydgoskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Rozmawialiśmy o zagrożeniach i utrudnieniach dla realizacji budowy S10 i o znaczeniu tej inwestycji dla regionu.

Michał Jędryka: Jak to jest z trasą S10, kiedy pojedziemy [z Bydgoszczy] do Torunia trasą S10?
Sebastian Borowiak: Mam nadzieję, że jak najszybciej. Zgodnie z zapowiedziami, ustalonymi terminami, harmonogramem [ustalonym] z wykonawcami czterech odcinków, których wyłoniliśmy w drodze postępowania przetargowego, i już projektujemy, jesteśmy bardzo mocno zaawansowani.

Dla przypomnienia mogę powiedzieć, że to jest odcinek 50-kilometrowy podzielony na cztery odcinki. [Pierwszy:] Bydgoszcz Południe – Emilianowo, wraz z rozbudową drogi krajowej nr 25. To jest niespełna 8,9 kilometra plus ponad 5 kilometrów dk 25, omijając miejscowość Brzoza, ułatwiając kierowcom wjazd do Bydgoszczy od strony Inowrocławia – to jest niezbędne i kluczowe zadanie dla naszego regionu, województwa. Wszyscy ci, którzy wyjeżdżają z Bydgoszczy w kierunku Inowrocławia i wjeżdżają, rano i popołudniu stoją niestety w korkach.

Tam jest „masakra”…
Można powiedzieć, że jest masakra, niestety. W związku z tym chcemy doprowadzić skutecznie do tego, abyśmy przy budowie tego odcinka swobodnie, bezpiecznie mogli przejechać do Bydgoszczy, nawet zapominając o tym, że przejeżdżaliśmy przez Brzozę, bo jej ominięcie spowoduje, że będziemy płynnie wjeżdżać. Drugi odcinek, który jest w realizacji…

Do Solca.
Tak, Emilianowo – Solec Kujawski, to jest 8,6 kilometra. Będzie wykonywała go firma Polaqua, to jest odcinek drogi, który już był realizowany przez firmę w ramach drogi ekspresowej S5, czwartego odcinka. Firma znana, która u nas realizowała odcinek. To jest m.in. też budowa nowego węzła w Makowiskach – będzie możliwość włączenia się do drogi ekspresowej mieszkańców Bydgoszczy, czyli tej części regionu. Nie jest to nic skomplikowanego jeśli chodzi o ten odcinek.
Na oba te odcinki, które wymieniłem, zostały złożone wnioski o wydanie Zezwolenia na Realizację Inwestycji Drogowej – w grudniu dla drugiego odcinka, a dla pierwszego – w miesiącu wakacyjnym (…).
Słyszymy coraz więcej o protestach ekologów, że źródliska, że zakłócenia pewnych przyrodniczo ważnych terenów (…) Jeżeliby doszło do tego, że rzeczywiście musielibyśmy zmieniać trasę – jest to bardzo mało prawdopodobny scenariusz – to o ile lat przesunęłaby się ta inwestycja?
Jak Pan już zauważył, myślę, że słusznie, czy wskazując poprzedniego czy obecnego ministra, minister wskazał, że jest niemożliwe poprowadzenia innej trasy jeżeli chodzi o tę decyzję środowiskową. Decyzję środowiskową mamy na wszystkie cztery odcinki (...). Uchylając cokolwiek, zmieniając trasę [w kierunku] tzw. wariantu „eko”, który jest dzisiaj popularny w mediach społecznościowych, można spowodować, że inwestycja będzie przesunięta o minimum pięć lat. To po pierwsze, a po drugie są jeszcze koszty, które Generalna Dyrekcja, a przede wszystkim Skarb Państwa, będzie musiał ponieść. To są naprawdę niebotyczne pieniądze (...).

Jarosław Wenderlich

2024-01-30
Jarosław Wenderlich/fot. gov.pl

Jarosław Wenderlich/fot. gov.pl

PR PiK - Jarosław Wenderlich - Rozmowa dnia

Gościem „Rozmowy dnia” był Jarosław Wenderlich, szef klubu radnych Prawa i Sprawiedliwości w bydgoskiej Radzie Miasta. Rozmawialiśmy o zbliżających się wyborach samorządowych.

Michał Jędryka: Wczoraj wieczorem w Dzienniku Ustaw ukazało się rozporządzenie premiera Donalda Tuska w sprawie zarządzenia wyborów samorządowych na niedzielę 7 kwietnia bieżącego roku. Jak Pan sądzi, czy frekwencja w tych wyborach dorówna tej rekordowej, którą mieliśmy w wyborach parlamentarnych?
Jarosław Wenderlich:
Trudno mi to ocenić, ale oczywiście chciałbym, żeby ta frekwencja była wysoka, no bo jako radny Miasta Bydgoszczy także wielokrotnie spotykam się z mieszkańcami, i właśnie to jest clue tej działalności samorządowej – czyli kontakt bezpośredni, kontakt z mieszkańcami.

Oczywiście będzie decydowało wiele czynników. Wtedy była olbrzymia mobilizacja – widzieliśmy sytuację, że ludzie czekali w kolejkach, by oddać głos – czy tak samo będzie, mam w tym zakresie pewną wątpliwość, ale oczywiście chciałbym – powinniśmy zawsze działać, zabiegać, żeby frekwencja w wyborach była jak największa, bo przecież wybory to święto demokracji.

A z jakim przesłaniem Prawo i Sprawiedliwość pójdzie do wyborów w Bydgoszczy?

Prawo i Sprawiedliwość do wyborów w Bydgoszczy pójdzie tak jak zawsze – będziemy proponowali działania prorozwojowe, probydgoskie. Przygotowujemy program, dyskutujemy nad założeniami, które należałoby w mieście wdrożyć, bo niestety aktualna sytuacja nie jest najlepsza. Bydgoszcz – to trzeba mówić głośno – się wyludnia, jest miastem, które w niektórych rankingach jest na pierwszym miejscu w Polsce wśród wyludniających się miast. Młodzi ludzie z Bydgoszczy uciekają, starsi umierają i potem jest ten przyrost ujemny. Rankingi różne, które są organizowane czy to przez Czasopismo Samorządu Terytorialnego „Wspólnota” – my tam w większości przypadków szorujemy po dnie, więc jest wiele rzeczy, które należy zmienić.

Były różnego rodzaju obietnice – pamiętam, jak pan prezydent Rafał Bruski na kolejną kadencję deklarował, że będą programy wsparcia dla uczelni wyższych, wsparcie dla kobiet, które wracają [do pracy – przyp. red.] po urodzeniu dziecka. Jako radny nie pamiętam, abyśmy takie programy uchwalili. Niestety w Bydgoszczy było wiele rzeczy… albo zostały zlikwidowane instytucje, albo budynki zostały zburzone, czy to muszla koncertowa… Pamiętamy kolejkę wąskotorową w Myślęcinku. Ostatnie czasy to sytuacja, że zamyka się Halę Targową, klub CWKS Zawisza został także zlikwidowany, i mimo że teraz wiele stowarzyszeń odziedziczyło i kontynuuje tę działalność, to jednak pamiętajmy, że czy to najpierw CWZS po WKS–ie, gdy się organizował, pamiętam, nawet sam pieniądze na sztandar dla tego klubu – to była wielka tradycja, i kolejne instytucje organizacja upadają, są likwidowane. Tak samo było ze Spółdzielnią Socjalną Bydgoszczanka, która miała pomagać – pamiętam, jak ją tworzyliśmy w naszym mieście.

No dobrze, ale co można zrobić, jaki mielibyście program, jakie instytucje, w jaki sposób można by podnieść Bydgoszcz z tego, o czym Pan właśnie mówi? Co należałoby zrobić, żeby takie miejsca jak Hala Targowa mogły odnieść sukces?
W pierwszej kolejności Bydgoszcz potrzebuje dobrego gospodarza, osoby, która ma Bydgoszcz w sercu, będzie działała dla Bydgoszczy, będzie w stanie odnaleźć się w Warszawie także w kwestiach potencjalnego wsparcia miasta – bo wiele tych procesów także jest na poziomie centralnym (...).

Marcin Wałdoch

2024-01-29
Marcin Wałdoch/fot. Archiwum

Marcin Wałdoch/fot. Archiwum

PR PiK - Rozmowa dnia - Marcin Wałdoch

Gościem „Rozmowy dnia" był dr Marcin Wałdoch, politolog z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Rozmawialiśmy między innymi o tym, dokąd zmierza opozycja pod wodzą Jarosława Kaczyńskiego.

Michał Jędryka: Minęło 1,5 miesiąca od powstania nowego rządu, trzy miesiące od wyborów i widać, że formacja rządząca utrzymuje wysokie poparcie, a poparcie dla Trzeciej Drogi wzrosło o kilka punktów procentowych. Z drugiej strony Trzecia Droga nie wykazuje odrębnego sposobu działania od pozostałych koalicjantów. Z czego w związku z tym wynika taki rozkład poparcia?
Marcin Wałdoch: Bardzo ciężko mi to wyjaśnić. Zwykle bywa tak, że zyskują wszystkie formacje tworzące rząd koalicyjny. Tutaj mamy nieco odmienną sytuację i rzeczywiście należy się zastanawiać, z czego może to wynikać? Być może z tego, że Koalicja Obywatelska zdecydowała się przyjąć dość ostrą politykę po objęciu rządów - przede wszystkim, jeśli chodzi o rozliczenie PiS-u. Chyba tego oczekują wyborcy posłów KO, żeby wzięli się za rozliczanie poprzednich rządów, więc najpierw jest zaspokojenie pewnej takiej zemsty politycznej - właśnie to chyba teraz obserwujemy.
Jeśli chodzi o Trzecią Drogę - jest to swoista efemeryda – podobnie jak Ruch Palikota, czy Kukiz'15. Nazywam takie partie sezonowymi i wydaje się, że podobnie będzie z Trzecią Drogą. Takie partie wyróżniają się tym, że nie mają przede wszystkim żadnych struktur w terenie, co powoduje, że ciężej im jest utrzymać mobilizację elektoratu. Nie pojawiają się w terenie, są aktywni przede wszystkim na forum ogólnym, państwowym, w mediach ogólnonarodowych. Natomiast są zupełnie niewidoczni na dole.

Ale element Trzeciej Drogi, czyli Polskie Stronnictwo Ludowe ma bardzo silne struktury . Być może są najsilniejsze ze wszystkich partii?
- Tak, ale to nie jest element Trzeciej Drogi. Polskie Stronnictwo Ludowe to odrębna partia i pojawia się pytanie, czy pójdą razem do wyborów, czy osobno? Deklaracje wydawało się słyszeć różne. PSL jednak chyba wychodzi z założenia, że dla wyniku wyborczego lepszy jest start odrębny.
Trzecia Droga nie ma żadnych rozbudowanych struktur. To partia zbudowana na aktywistach, społecznikach, czy nawet lokalnych samorządowcach, bo takie osoby widziałem na liście. Natomiast nie ma rzeczywistych struktur na poziomie gmin, powiatów, są najwyżej jacyś przedstawiciele partii w powiatach. Wiem, bo interesowałem się, jak te struktury są rozbudowane, można też wywnioskować to ze strony internetowej. Wynika to z tego, że takie partie są powoływane „ad hoc”. Jest jakiś lider – tak, jak był Palikot, czy Kukiz, tak teraz jest Hołownia i wokół niego próbuje się budować strukturę partyjną, ale żeby to się scementowało, utrwaliło musi minąć czas. Często są to osoby, które pierwszy raz w ogóle wchodzą w życie polityczne i nie jest im łatwo odnaleźć się w nim. To jest zupełnie coś innego, aniżeli w takiej formacji, jak Polskie Stronnictwo Ludowe, które istnieje w Polsce od lat 40. - mówię o tym nowym PSL. Tam struktury mają ciągłość - nie tylko formacyjną, ale wręcz powiedziałbym pokoleniową, rodzinną. Te struktury funkcjonują, działacze są znani w swojej okolicy od wielu lat. Ich nazwiska coś ludziom mówią, są identyfikowane i kojarzone z daną partią polityczną. W przypadku Trzeciej Drogi jeszcze tak nie jest, tak samo nie było u Kukiza. (…)

Zbliżają się wybory samorządowe, a właściwie nie widać żadnej kampanii. Cały czas żyjemy tym, co się dzieje po wyborach październikowych. Dlaczego tak jest?
- Z jednej strony mamy kwestię sceny ogólnopolskiej i ona rzeczywiście powoduje, że obywatele żyją emocjami sejmowymi. Z drugiej natomiast - bardzo mało wiadomo na temat polityki samorządowej w Polsce w ogóle. Problem polega na tym, że badania prowadzone w tym zakresie są często szczątkowe, nie ma żadnych kompleksowych badań. (...)

Jakub Dziadosz

2024-01-26
Jakub Dziadosz/fot. Facebook (Kuba Dziadosz)

Jakub Dziadosz/fot. Facebook (Kuba Dziadosz)

PR PiK - Jakub Dziadosz - Rozmowa dnia

Gościem „Rozmowy dnia” był Jakub Dziadosz, polityk Konfederacji. Rozmawialiśmy o sytuacji politycznej w kraju i eskalacji napięcia politycznego.

Michał Jędryka: Konfederacja zaproponowała reset konstytucyjny, to stało się już kilka tygodni temu, natomiast wczoraj kilka ciepłych słów na ten temat powiedział prezydent Andrzej Duda. Mówił, że to jest jakaś droga do uzdrowienia sytuacji w wymiarze sprawiedliwości i w ogóle w Polsce. Poszerza się liczba podmiotów, które to popierają, Marek Sawicki z Polskiego Stronnictwa Ludowego również idzie w tym kierunku. Jak Pan sądzi, będzie coś z tego resetu?

Jakub Dziadosz: Przede wszystkim tak naprawdę reset konstytucyjny zaproponowaliśmy już w połowie ubiegłej kadencji, tylko on wtedy jeszcze nie przebił się medialnie, jeszcze ten problem nie był tak medialny, nie był na świeczniku, jak teraz.

To prawda, że coraz więcej polityków zauważa, że ten pomysł może być słuszny. Wcześniej wypowiedział się ciepło na ten temat polityk Lewicy Gawkowski; Kosiniak-Kamysz przed Sawickim z PSL-u mówił, że to może być dobry pomysł, no i tak jak Pan Redaktor wspomniał, pan prezydent Duda swoim autorytetem urzędnika państwowego wspomniał o tym pomyśle i być może ta cała otoczka medialna i to, że coraz więcej osób dołącza do Konfederacji, do mówienia o tym resecie, spowoduje, że Tusk i Kaczyński zostaną przyparci do muru i będą musieli jednak usiąść i wspólnie porozmawiać.

„Tusk i Kaczyński przyparci do muru” – to znaczy, że uważa Pan, że ci panowie właśnie nie chcą tego resetu?

Oczywiście, że oni nie chcą, bo dla nich nie liczy się interes Polski, dla nich interes partyjny jest przede wszystkim. Oni toczą między sobą wojenkę, a jedynym, co może im przeszkodzić, są oddolne – i medialne, i partyjne – naciski, bo ci młodzi politycy i z PiS-u, Platformy, Lewicy jednak bardziej rozumieją, że czasami trzeba usiąść razem do stołu i nie tylko na siebie mówić złe rzeczy. Po prostu czasami trzeba zrobić krok wstecz, żeby naprawić to, co zostało popsute, co zostało źle uregulowane.

Ale na przykład eskalacja napięcia wokół panów Wąsika i Kamińskiego nie sprzyja pójściu w przeciwną stronę, pójście w stronę zauważenia innych problemów…
No właśnie, Kaczyńskiemu nie zależy na tym, żeby był ten reset konstytucyjny. Kaczyńskiemu zależy na tym, żeby tę legendę Wąsika i Kamińskiego pogłębiać, i wydaje mi się, że w elektoracie PiS to wychodzi. A czego chce Tusk – wydaje się, że chce pokazać, że Platforma musi mieć prezydenta, żeby normalnie móc rządzić, że będzie teraz zwalał całą winę na PiS i na prezydenta Andrzeja Dudę – więc nic nie wskazuje na to, że ten reset się uda, że usiądą do rozmów . Natomiast rolą opozycji jest proponowanie rozsądnych rozwiązań (...).

Arkadiusz Myrcha

2024-01-25
Arkadiusz Myrcha/fot. Archiwum

Arkadiusz Myrcha/fot. Archiwum

PR PiK - Rozmowa dnia - Arkadiusz Myrcha

Gościem „Rozmowy dnia” był wiceminister sprawiedliwości Arkadiusz Myrcha. Rozmawialiśmy między innymi o sytuacji w Prokuraturze Krajowej.

Michał Jędryka: Podczas wizyty w siedzibie Prokuratury Europejskiej omawiał Pan szczegółowy plan przystąpienia Polski do tej organizacji. Co to oznacza dla naszego kraju?
Arkadiusz Myrcha: Dla Polski to przede wszystkim wejście do nowo budowanej, ale niezwykle profesjonalnej organizacji unijnej. Prokuratura Europejska to instytucja zajmująca się ściganiem przestępstw finansowych - tych największych, gdzie wartość sięga kilkudziesięciu, czy kilkuset milionów euro. To są postępowania dotyczące zarówno VAT-u, jak i wykorzystywania funduszy unijnych, ingerencji w rynek, zachwiania równości konkurencji. Takich skomplikowanych postępowań jest dużo. Te przestępstwa odbywają się także na terenie Polski, ale Prokuratura Europejska do tej pory nie miała bezpośrednio możliwości działania na naszym terenie. Nie miała tutaj swoich delegowanych prokuratorów. Uznaliśmy, że to konieczność, by Polska do tej organizacji przystąpiła.

Chodzi o to, że przestępstwa są dokonywane w sieciach międzynarodowych, czy w jakiś powiązaniach międzynarodowych?

- Mogą być, ale generalnie to przestępstwa międzynarodowe, wykraczające także poza Europę. Nie zawsze są wykrywane, albo mogą być prowadzone wyłącznie naszymi siłami. W związku z tym Prokuratura Europejska, która działa już w ponad 20 państwach Unii, tworzy specjalny korpus prokuratorów - zawsze narodowych, lokalnych, ale wysoko wykwalifikowanych do prowadzenia tych najbardziej skomplikowanych, finansowych przestępstw.

Co się dzieje w siedzibie Prokuratury Krajowej? Opozycja mówi, że dochodzi tam do jakiejś próby siłowego przejęcia, a policja to dementuje.
- Nic się nie dzieje nadzwyczajnego. Jestem zaskoczony próbą wytworzenia atmosfery jakiegoś zamachu wręcz na tę instytucję. Prokuratura Krajowa normalnie pracuje. Prokurator Generalny, minister sprawiedliwości Adam Bodnar jest tam każdego dnia, podobnie pełniący obowiązki Prokuratora Krajowego Jacek Bilewicz. Działania są realizowane. Oczywiście jest tam niewielka, bo dosłownie kilkuosobowa grupa osób pełniących najważniejsze funkcje kierownicze, którym nie podobają się zmiany, następujące od kilku tygodni. Próbują mnie bojkotować, wykorzystują do tego media, zaprzyjaźnionych polityków PiS-u i próbują wytworzyć atmosferę, jakoby dochodziło do nadzwyczajnych i dantejskich scen. Ale proszę mi wierzyć, że sytuacja tam jest bardzo spokojna. Pracownicy wykonują swoją swoją pracę i na pewno nie będziemy się poddawać tej sztucznie wytworzonej atmosferze. (...)

Marcin Wroński

2024-01-24
Marcin Wroński/fot. Nadesłane

Marcin Wroński/fot. Nadesłane

PR PiK - Marcin Wroński - Rozmowa dnia

Gościem „Rozmowy dnia” był Marcin Wroński – zastępca dyrektora Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa, sadownik oraz inowrocławski radny. Rozmawialiśmy o przyczynach ogólnopolskiego protestu rolników, który w środę odbędzie się na drogach w niemal całym kraju.

Marcin Kupczyk: Dzisiaj w całej Polsce rolnicy wyjdą na drogi, tak będzie także i naszym regionie. Akcja ma mieć charakter apolityczny i nie ma jednego konkretnego organizatora. Do samego początku akcji nie było na sto procent wiadomo, gdzie i ile będzie tych protestów. Czy dziś, na trzy godziny przed akcją, wiemy coś więcej?
Marcin Wroński:
Szacujemy, że tych protestów w skali Polski będzie ok. 150. Już w niedzielę mieliśmy zgłoszonych ponad 100 lokalizacji, a jeszcze w poniedziałek część rolników w trybie uproszczonym zgłaszała kolejne protesty. Protest jest apolityczny, biorą w nim udział różne związki rolników, takie jak Samoobrona, jak „Solidarność” Rolników Indywidualnych, przyłączyły się też różne związki plantatorów, np. Związek Plantatorów Buraka Cukrowego, protest poparła też Krajowa Izba Rolnicza.

Ta czara goryczy już się przelewała i przelewa się od dłuższego czasu. Utrudnienia, jakie są zafundowane głównie przez Brukselę, implementowane przez nasze władze, są coraz większe. Rolnikom coraz ciężej prowadzić działalność, dlatego to są największe protesty od czasów Samoobrony, lat 90.

Czy drogi zostaną zablokowane, czy rolnicy tylko się przy nich pokażą?
To są na razie protesty ostrzegawcze, chcemy pokazać swoją siłę, przypomnieć o sobie, żeby rząd zabiegał i walczył o nasze interesy, żeby traktowano nas poważnie. Takie protesty wcześniej były i w Niemczech, Holandii, innych krajach, także to dotyczy również innych krajów Unii Europejskiej.

Jak będzie w naszym regionie? Jakie miejsca znamy w tej chwili?
W naszym regionie to jest m.in. Gniewkówiec w gminie Złotniki Kujawskie w powiecie inowrocławskim, w powiecie żnińskim, lipnowskim, Ciechocinek, Wtelno, także mamy dosyć dużo lokalizacji, chociaż jak spojrzymy na mapę Polski, to większość tych protestów odbywa się w województwach wschodnich i zachodnich. Ale w naszym województwie też jest kilka lokalizacji protestów (…)

Protest potrwa od 12.00 do 14.00.

Zbigniew Sosnowski

2024-01-23
Poseł Zbigniew Sosnowski/fot. Archiwum

Poseł Zbigniew Sosnowski/fot. Archiwum

Rozmowa dnia - Zbigniew Sosnowski

Gościem „Rozmowy dnia” był poseł Zbigniew Sosnowski (PSL). Rozmawialiśmy o eskalacji sytuacji politycznej w Polsce i o zbliżających się protestach rolników.

Michał Jędryka: Dziś na pierwszej stronie Rzeczpospolitej jest taki tytuł: „Rząd powinien szukać porozumienia z prezydentem". Jak pan sądzić: czy takie porozumienie jest do wypracowania?
Zbigniew Sosnowski: W każdym miejscu i na każdym spotkaniu, które odbywam z wyborcami mówię wprost, że ja chcę być tym posłem, który będzie szukał tego co łączy, a nie dzieli, zatem odpowiedź na pańskie pytanie jest dla mnie bardzo prosta. Mówiąc w ten sposób, co powiedziałem przed chwilą, czyli jednoznacznie: popieram takie rozwiązania, gdzie politycy potrafią unieść się i działać ponad podziałami dla dobra sprawy, dla dobrych rozwiązań, które sprawiałyby, że Polska na arenie międzynarodowej będzie silniejsza.

Na Pomorzu mówi się o tym, że może jednak być zmiana lokalizacji elektrowni jądrowej. Czy elektrownia jądrowa, czy w ogóle energetyka jądrowa jest Polsce potrzebna, czy powinniśmy bez zbędnej zwłoki nie wycofywać się już z podjętych decyzji, czy też powinniśmy je jeszcze raz rozważyć.
Postawił pan dwa pytania; czy jestem za, i co do lokalizacji. Jeśli chodzi o odpowiedź na drugie pytanie, zdecydowanie jestem zwolennikiem budowania małych elektrowni jądrowych. Podoba mi się ten pomysł. Zdaję sobie sprawę, że żyjemy w takich warunkach klimatycznych, w jakich żyjemy i wszyscy już wiedzą, że nadmierne – podkreślam słowo nadmierne – zużywanie węgla prowadzi do dużego zanieczyszczenia powietrza, więc trzeba szukać takich źródeł energii, które sprawiają, że będziemy w mniej szkodzić naszemu środowisku i to nie dotyczy tylko Polski. Chciałbym i życzyłbym sobie, żeby tak postępował cały świat, a jedno jest pewne: zapotrzebowanie na energię elektryczną w Polsce będzie rosło i to nie są stwierdzenia Zbyszka Sosnowskiego, tylko ekonomistów, fachowców, którzy wiedzą, co mówią. Natomiast jeśli chodzi o drugie pytanie, czy to dobrze że zdecydowano się na wstrzymanie decyzji co dotyczącej lokalizacji. Chce być odpowiedzialnym politykiem i nie odpowiem jednoznacznie na to pytanie, bo jedno wiem, Prawo i Sprawiedliwość nie zawsze postępowało, tak bym powiedział, dla dobra państwa polskiego. Czasami decyzje, które poprzedni rząd podejmował, były decyzjami mocno nacechowanymi politycznie, natomiast nie zawsze odpowiedzialnymi merytorycznie. Ja uczciwie powiem, nie wiem, jak jest w tym przypadku, ale jeśli nawet ma powstać elektrownia, to wolałbym, żeby fakty, czy dowody merytoryczne zwyciężyły nad populizmem i nad głupotą, choć w tym konkretnym przypadku, uczciwie mówię, nie wiem, jaka jest prawda. Trzeba poczekać. (...).

Patryk Tomaszewski

2024-01-22
Patryk Tomaszewski/fot. Archiwum

Patryk Tomaszewski/fot. Archiwum

PR PiK - Rozmowa dnia - Patryk Tomaszewski

Gościem „Rozmowy dnia" był Patryk Tomaszewski z UMK. Rozmawialiśmy o kolejnych sejmowych komisjach śledczych rozpoczynających prace oraz o szansach na przyspieszenie wypłaty pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy dla Polski.

Marcin Kupczyk: W najkrótszym możliwym czasie prokurator generalny wyda stanowisko w sprawie Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, i skieruje wraz z aktami do prezydenta. Emocje w tej sprawie nie opadają.
Patryk Tomaszewski: Ogromne emocje wynikają z tego, że po raz pierwszy tak wysokiej rangi politycy - przede wszystkim pan Kamiński - zostali w spektakularny sposób zatrzymani, doprowadzeni do aresztu. Sprawa ma podwójny charakter - są to znani politycy i jednocześnie politycy dzisiejszej opozycji, która twierdzi, że są niewinni. Do tego jest jeszcze sprawa ułaskawienia przez pana prezydenta i dyskusja o tym, czy ułaskawienie, które było wydane przed wyrokiem skazującym działa, czy też nie. Mamy więc kilka aspektów, a sprawa jest trudna.
Poza tym - jak czytamy - pan Kamiński gorzej się czuje, jest chyba w szpitalu więziennym. Czekamy więc, aż w końcu będzie jakieś rozwiązanie.

Jakie powinno być Pana zdaniem?
- Uważam, że jeśli chodzi o samo zatrzymanie, można było tego dokonać w inny sposób. To są dwa lata więzienia, wiemy, że wielu przyszłych więźniów oczekuje na zamknięcie, a oni raczej chyba nie uciekliby z Polski. Natomiast trudno mi mówić, czy faktycznie prawo łaski było ogłoszone w dobrym momencie, prawnicy się o to spierają. Być może ze względów zdrowotnych pan Kamiński zostanie wypuszczony do domu. Trudno powiedzieć, jak ta sprawa się zakończy. Wydaje się, że obie strony są mocno sprzeczne wobec siebie i zdeterminowane, żeby dalej twierdzić z jednej strony, że prawo łaski nie zadziałało. Pan prezydent z kolei nie chce zmienić swojego zdania i uważa, że już ich ułaskawił.

W tej kadencji Sejmu ma działać przynajmniej kilka sejmowych komisji śledczych, które mają badać działania poprzedniego rządu. Wierzy Pan w ich sens?
- Wierzę w niewielką sprawczość komisji, jeżeli chodzi o ustalenie stanu faktycznego, ale uważam, że mają jeden wielki plus - pokazują opinii publicznej to, co dzieje się „pod stołem”. O tyle więc są ważne, żeby obywatele mogli patrzeć politykom na ręce i z tej perspektywy komisje mają rację bytu. Natomiast czy ustalą prawdę, wszystkie fakty i wszystkie okoliczności? Patrząc na dawne komisje, mam mieszane uczucia, a raczej myślę, że to się niestety nie uda.

Po co są więc powoływane?
- Generalnie komisje śledcze to spektakl, na który czekają wyborcy. Dzisiejsi rządzący wygrali wybory, a wyborcy oczekiwali od nich, żeby rozliczyć rządy PiS-u, więc jest to pewnego rodzaju spektakl rozliczenia tych rządów. Są komisje ważne i mniej ważne. Jak powstanie ich dużo, to w pewnym momencie opinia publiczna już nie będzie ich tak mocno śledziła, trochę się nimi znudzi. Natomiast jeżeli będzie kilka komisji kluczowych, to towarzyszyć im będzie też wyższe zainteresowanie. (…)

Zbigniew Girzyński

2024-01-19
Zbigniew Girzyński/fot. Archiwum

Zbigniew Girzyński/fot. Archiwum

PR PiK - Rozmowa dnia - Zbigniew Girzyński

Styczeń 1920 to był ważny miesiąc dla naszego regionu. Mijają 104 lata od tamtych wydarzeń. Gościem „Rozmowy dnia" był prof. Zbigniew Girzyński, historyk z UMK w Toruniu.

Michał Jędryka: Styczeń był 104 lata temu bardzo ważnym miesiącem dla naszego regionu, bo w tym czasie właśnie te ziemie wracały do Polski. Powstanie Wielkopolskie nie było w stanie przyłączyć na przykład Bydgoszczy do odradzającej się Rzeczpospolitej. Stało się to dopiero po Traktacie Wersalskim?

Zbigniew Girzyński: Nie doceniamy wagi aktu, jakim był Traktat Wersalski, który formalnie kończył pierwszą wojnę światową z Niemcami. Działania wojenne kończą się 11 listopada 1918 roku i wtedy strony, które wygrały wojnę - kilka tygodni później w Paryżu w styczniu 1919 roku – siadają do stołu negocjacyjnego, gdzie „układają pokój". Celowo używam takiego określenia, a nie „negocjują warunki pokoju z Niemcami".
Do zwycięskich państw została zaliczona także Polska - jako państwo, które odrodziło się na gruzach zaborczych mocarstw, ale kontynuowało swoją walkę o niepodległość także u boku państw zwycięskich, państw alianckich (...) - choć oczywiście nasz wpływ na to, jak będzie wyglądał przyszły pokój z Niemcami był bardzo bardzo ograniczony.
Tak czy inaczej - rozmowy pokojowe rozpoczynają się w styczniu 1919 roku i trwają do maja-czerwca, kiedy to już gotowy, przygotowany Traktat został przedłożony Niemcom do podpisania.
W międzyczasie bardzo wiele rzeczy się dzieje. Chociażby Bydgoszcz mogła mieć teoretycznie szansę przyłączenia do Polski już w wyniku Powstania Wielkopolskiego, ale tak się nie stało. Powstanie wybuchło w Boże Narodzenie 1918 roku i gdyby nie interwencja mocarstw obradujących na konferencji pokojowej w Paryżu, mogłoby zostać przez Niemców stłamszone. Pamiętajmy, że Niemcy - mimo rozbrajania już w tym czasie -dysponowały jeszcze sporą armią. Jednym z elementów rozmów pokojowych było przymuszenie Niemiec do tego, że gdy przedłużano rozejm zawarty 11 listopada 1918 roku, przedłużony 16 lutego 1919 roku, to marszałek Foch - bohater Francji, ale także wszech narodów - Polaków, Francuzów i Brytyjczyków, wymusił na Niemczech, by Polacy zostali uznani za sojuszników i by nie można było z nimi prowadzić walki. Te tereny, które opanowali, a więc znacząca część Wielkopolski już są wtedy pod polską kontrolą i administracją. O ich dalszym formalnym losie miał jeszcze zdecydować Traktat Wersalski, ale rozmowy w Paryżu miały wpływ na losy przynajmniej części naszego terytorium. Postawa marszałka Focha sprawiła, że zarówno w Toruniu, w Bydgoszczy, jak i w całej Polsce jest to postać honorowana. W Bydgoszczy mamy bardzo znaczącą ulicę, która jest poświęcona temu wybitnemu dowódcy z czasów I wojny światowej. W Toruniu jest on jednym z honorowych obywateli miasta. Warto o tym wspominać właśnie przy okazji wydarzeń roku 1920.

Postacią ważną dla naszego regionu był też generał Józef Haller, bo przecież to właśnie wydzielona grupa wojsk z frontu pomorskiego pod jego dowództwem zaczęła realizować postanowienia Traktatu Wersalskiego. Rozpoczęło się to 17 stycznia.
- Pierwszym miastem naszego regionu, które zostaje 17 stycznia przyłączone do Rzeczpospolitej jest Gniewkowo. Poprzez działania generała Hallera i żołnierzy, którzy byli przez niego dowodzeni, w następnych dniach - 18 stycznia - zostaje przyłączony do Rzeczpospolitej Toruń, w dniach od 17 do 19 stycznia – Brodnica, Nowe Miasto Lubawskie, potem Wąbrzeźno, 20 stycznia – Bydgoszcz, 23 stycznia - Grudziądz i Sępólno, a potem kolejne miejscowości naszego regionu i dalej aż do Wejherowa i Helu, do których żołnierze dochodzą w pierwszych dniach lutego.
Warto pamiętać, że generał Haller nie przybył od razu z żołnierzami na tereny chociażby Torunia. Osobą, która dowodziła wojskami wkraczającymi do Torunia 18 stycznia 1920 roku był Stanisław Wilhelm Skrzyński. Generał Haller przybył trzy dni później, hucznie witany przez mieszkańców. (...)

Jan Krzysztof Ardanowski

2024-01-18
Jan Krzysztof Ardanowski/fot. Wikipedia

Jan Krzysztof Ardanowski/fot. Wikipedia

Rozmowa dnia – PR PiK – Jan Krzysztof Ardanowski

Gościem „Rozmowy dnia" był poseł Jan Krzysztof Ardanowski, szef prezydenckiej Rady do spraw rolnictwa i obszarów wiejskich. Rozmawialiśmy o tym, co dzieje się w Sejmie, a także o trwającym zalewie rynku spożywczego produktami ukraińskimi.

Michał Jędryka: W Sejmie coraz ostrzejszy kryzys, ale Lewicy nie udało się odwołać wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Bosaka. Jak Pan sądzi, czy ten kryzys będzie się pogłębiał?
Jan Krzysztof Ardanowski:
W tym przypadku dla mnie sprawa jest jasna. Każdy klub parlamentarny, również Konfederacja, ma prawo mieć swojego przedstawiciela w prezydium Sejmu. Ubolewam i to jest łajdactwo ze strony rządzących, w tej chwili mających większość parlamencie, że nie akceptują przedstawiciela PiS-u, pani marszałek Witek. Całkowitym skandalem jest przekonanie, że jedna partia może decydować o tym, kogo deleguje inna partia. To jest coś absolutnie dziwnego. Dlatego ja, wbrew stanowisku klubu, całkowicie i świadomie głosowałem za tym, żeby nie odwoływać Bosaka. Zresztą przypadek posła Brauna, którego zachowania są skandaliczne, których ja nie akceptuję, nie może obciążać przewodniczącego klubu. Właściwie w każdym klubie są różnego rodzaju indywidua, których zachowań nie rozumiemy. Czy przewodniczący klubu za to odpowiada? Zresztą tutaj była zastawiona pewnego rodzaju pułapka na Prawo i Sprawiedliwość. Wcześniejsza decyzja klubu mówiła o tym, że mamy głosować za odwołaniem. Ja się z nią nie zgadzam. Zresztą nie byłem odosobniony w klubie. Wielu było takich. Natomiast to miało wyglądać w ten sposób, że Lewica chce odwołać. Trzecia droga i PSL są zatrzymać. Platforma się wstrzyma i Bosak zostanie odwołany głosami Prawa i Sprawiedliwości. Dodatkowo nakręci się podział i jakieś tam konflikty na prawicy. Nie wolno dawać wprowadzać się w takie pułapki. Natomiast uważam, że w systemie demokratycznym, parlamentarno-gabinetowym nie ma co kontestować wyników wyborów. Zmiana władzy następuje w demokracji. Natomiast na poziomie parlamentu wszystkie siły polityczne, te liczące, które są w stanie zgodnie z regulaminem utworzyć klub parlamentarny, powinny mieć swoich przedstawicieli. Takich, jakich wskażą. Tych, którzy są dla nich istotni i ważni, mających kompetencje i zaufanie klubu.

Sejm powołał również komisję do spraw Pegasusa, tak nazywa się hasłowo. Jak Pan sądzi, czy ta komisja rzeczywiście będzie w stanie obiektywnie ocenić, co tam się stało?
– Nie wiem, czy będzie w stanie, ale taką próbę trzeba podjąć. Już wiele miesięcy temu o tym mówiłem. Tym bardziej że były jakieś informacje, że bardzo możliwe jest, że mnie również podsłuchiwano, przy okazji rozmów innych podsłuchiwanych polityków. Nie wiem, nie jestem w stanie tego zweryfikować. Natomiast trzeba wyjaśnić sprawę, ale trzeba też rozdzielić dwie rzeczy. W każdym państwie służby specjalne mają prawo podejmować działania operacyjne. Jeżeli jest zagrożony byt państwa, racja stanu. Jeżeli są podejrzenia, że ci, którzy podejmują decyzje, w szczególności mogą z niewiedzy, albo z działań negatywnych szkodzić państwu, wtedy również można wprowadzać podsłuchy. Tak jest na całym świecie, tak robi CIA, Mosad i inne najbardziej znane służby. Zawsze dzieje się to poprzez decyzje sądu, który określa, czy stan zagrożenia i podejrzenia to uzasadnia. Ja chcę mieć absolutną pewność, czy tu nie doszło do nadużyć, czy wszyscy podsłuchiwani, w szczególności, jeżeli byli to politycy, czy to były decyzje sądu. Na razie mamy słowo przeciwko słowu. Ci, którzy obsługiwali Pegasusa, mówię o kierownictwie MSWiA i służb specjalnych, twierdzą, że wszystko było lege artis, ale mamy również zdania inne, że nie było zgód Sejmu. Oprócz tego sprawą, którą absolutnie musi się zająć i ta komisja, to fakt, z jakich środków został zakupiony ten system podsłuchu. Przecież to nie jest tanie. To wszystko musi być wyjaśnione. Również po to, żeby nie było pokusy u przyszłych różnych ekip rządzących, żeby przy pomocy służb specjalnych prowadzić walkę polityczną. Jednocześnie, czy zostały zachowane wszelkie niezbędne procedury przy zakupie i obsłudze tego systemu. Powtórzę jeszcze raz, służby specjalne są potrzebne, ale ich zadaniem na całym świecie jest obrona państwa, a nie udział w walce politycznej.

Panie ministrze, porozmawiajmy o Ukrainie. Jej sytuacja wojenna robi się coraz trudniejsza, tak samo jak pomiędzy Polską a Ukrainą i pomiędzy Unią Europejską a Ukrainą, jeśli chodzi o przepływ produktów rolnych. Pan sygnalizował również, że oprócz zboża i owoców miękkich, w tej chwili cukier zaczyna być problemem.
– Ukraińcy konsekwentnie domagają się pełnego otwarcia rynku unijnego na ich produkty, wytwarzane często niezgodnie z normami, które obowiązują w Unii Europejskiej, do których są zmuszani rolnicy w Europie. Dotyczy to między innymi różnych technologii i stosowania pestycydów. Twardo domagają się już nie pomocy w tym, żeby tę żywność dostarczyć. Całkowicie byłoby to zrozumiałe i chcielibyśmy w tym partycypować, pomagać Ukrainie, a żeby ta żywność dotarła do Afryki, na Bliski Wschód, czy do Azji. Tam, gdzie żywności brakuje, gdzie Ukraińcy wcześniej sprzedawali tę żywność. Tylko twardo domagają się wejścia do Unii Europejskiej. Niestety, mówię to z wielkim smutkiem, a rolnicy w Europie z przerażeniem, władze Unii Europejskiej, wraz z Komisją Europejską i ekipą rządzącą, godzą się na to. Mają być zniesione jakiekolwiek ograniczenia w dostępnie na rynek unijny, wprowadzone na wniosek Polski. Rok temu popełniono wielki błąd, godząc się przez długi czas na import ogromnych ilości, przede wszystkim zboża z Ukrainy. To tak zdestabilizowało rynek, że będziemy to odczuwać nie tylko jeszcze przez miesiąc, ale może jeszcze i w przyszłym roku. Ceny spadły, nie ma gdzie sprzedać. Jest katastrofa, jej przyczyną jest właśnie ten ogromny napływ żywności z Ukrainy. W kwietniu był wprowadzony jednostronny zakaz przez Polskę. Sygnalizowałem, że to wszystko było za późno, ale wprowadziliśmy. Później Prawo i Sprawiedliwość jednoznacznie podtrzymało ten zakaz we wrześniu, pomimo nacisków z Brukseli. Teraz Komisja Europejska absolutnie domaga się zniesienia jakichkolwiek ograniczeń, strasząc Polskę, że my mamy to zaakceptować. Jeżeli powtórzy się sytuacja, która prawie zniszczyła polskie rolnictwo i rozregulowała rynek, to będzie katastrofa zarówno dla rolnictwa w Polsce, jak i również w innych krajach Unii Europejskiej. Dostrzegają to i rozumieją to rolnicy. Przecież masywne protesty, pewnie rok 2024 będzie rokiem wielkich protestów w Europie, ze strony rolników. Protestują rolnicy w Niemczech, w Holandii, w Luksemburgu, w Belgii. Nas stygmatyzowano i mówiono, że nie mamy dostosowanego rolnictwa, że to nasze rolnictwo jest jakieś mało konkurencyjne w stosunku do Ukrainy, mamy się dostosowywać. Nie, w tej chwili już ci, którzy leżą nawet daleko od Ukrainy, przecież pierwsze uderzenie było w kraje granicząca z Ukrainą, ale nawet Hiszpania, Francja i Niemcy zaczynają mówić o tym, że ta żywność z Ukrainy niszczy ich rolnictwo. To dotyczy nie tylko zboża. Słusznie Pan wspomniał, w tej chwili to jest zboże, rzepak, mięso drobiowe w ogromnych ilościach. Przypomnę, że nasz sektor drobiarski bardzo się rozwinął. Jesteśmy największym w Europie producentem mięsa drobiowego. Teraz ogromny eksport cukru z Ukrainy do Unii. Nasze województwo jest jednym z głównych województw produkujących buraki. To jest znakomita roślina, nie tylko ze względu na dochody, ale również dla płodozmianu i dla gleby. Ten import z Ukrainy również zniszczy opłacalność produkcji buraków w Polsce. To odbędzie się jeszcze w tym roku. Dlatego nie możemy na to pozwolić. Minister rolnictwa, którego ja cenię, to nie jest głupi człowiek. Znam Czesława Siekierskiego od dawna. Uważam, że ma dużą wiedzę. Jednak nie wiadomo, czy będzie w stanie o czymkolwiek decydować. Zarówno ze względu na układ koalicyjny obecnego rządu, jak i na to, czy będzie miał wsparcie premiera w rozmowach z Brukselą. To jest test dla rządu, być może jeden z najpoważniejszych. Wszyscy interesują się przepychankami w radiu, telewizji. Na forum międzynarodowym w obronie polskich interesów to jest jeden z najważniejszych testów dla tego rządu, czy będzie w stanie skutecznie ochronić polski rynek rolny. Tusk chwalił się wielokrotnie, jakie ma „chody” i znajomości. Zna wszystkich, załatwi wszystko w Brukseli. Proszę bardzo panie premierze, to proszę ochronić polski rynek rolny, bo w przeciwnym wypadku nikt wam tego nie wybaczy. PiS może i nieudolnie, ale próbował bronić ten rynek, więc niech nowa władza również pokaże, że jest w stanie skutecznie bronić polski rynek rolny, bo to jest ważne nie tylko dla rolników. To jest polska racja stanu, to jest polskie bezpieczeństwo żywnościowe.

O ważnych sprawach z ważnymi gośćmi...

„Rozmowa Dnia” – od poniedziałku do piątku
po wiadomościach o godzinie 8:30.
Prowadzą: Agnieszka Marszał i Maciej Wilkowski.

Na Wasze pytania i uwagi czekamy
pod adresem mailowym:
rozmowadnia@radiopik.pl


26 15922126961070
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę