Rozmowa Dnia

Wojciech Piniewski

2024-02-28
Wojciech Piniewski/fot. Miasto Inowrocław

Wojciech Piniewski/fot. Miasto Inowrocław

Rozmowa Dnia Wojciech Piniewski

Gościem „Rozmowy dnia” w Polskim Radiu PiK był Wojciech Piniewski, obecnie pełniący obowiązki prezydenta Inowrocławia i kandydat Koalicji Obywatelskiej na ten urząd. Rozmawialiśmy o przyszłości miasta i inwestycjach z Krajowego Planu Odbudowy.

Agnieszka Marszał: Proste pytanie, ale odpowiedź nie zawsze jest łatwa. Dlaczego chce pan zostać prezydentem Inowrocławia?
Wojciech Piniewski: Mam wiele do zrobienie i do zaoferowania, a poza tym, cała moja dotychczasowa praca była jakby ukierunkowana na taki postęp i rozwój. Byłym naczelnikiem wydziału oświaty przez kilka lat, przez siedemnaście lat zastępcą prezydenta. Dla wielu osób, również i dla mnie, naturalną konsekwencją po takim okresie pracy w urzędzie i wiedzy na temat miasta, doświadczenia, które zdobyłem, kapitału, który posiadam jest kandydowanie na prezydenta. To jest naturalna konsekwencja.

Na ten rozwój Inowrocławia mieszkańcy ostatnio trochę narzekają, narzekają również ci, którzy są pana kontrkandydatami w nadchodzących wyborach samorządowych mówiąc, że w ostatnich latach Inowrocławiowi mocno zaszkodziła ogólnopolska polityka, co, niestety, pewne inwestycje zahamowało. W jakim kierunku chciałby pan, żeby Inowrocław szedł? Jakie są pana pomysły na miasto? Jakie są priorytety dla miasta, pana zdaniem?
Zgadzam się z panią redaktor całkowicie, że poprzednie osiem lat było dla miasta, niestety, złe, było fatalne i to z pewnością hamowało nasze możliwości rozwojowe, mimo działań i różnych starań, jakie podejmowaliśmy (...). Byłem i jestem zwolennikiem zrównoważonego rozwoju, czyli pewnego balansu, jaki musi funkcjonować w mieście tej wielkości, jak Inowrocław. Cóż to znaczy, ten zrównoważony rozwój. Po pierwsze, rozwój gospodarczy, bo to jest klucz, to jest otwarcie wszelkich możliwości, czyli tworzenie miejsc pracy. Z tym na przykład związany jest pomysł, projekt budowy kolejnego łącznika, który otworzyłby takie tereny na inwestycje. Miasto nasze nie jest miastem rozległym, posiadającym dziesiątki, czy setki wolnych hektarów. My nie dysponujemy takim kapitałem gruntowym, dlatego nigdy w Inowrocławiu nie będzie zlokalizowane jakieś centrum logistyczne, inwestycja rzędu 20 - 50 hektarów. Takich możliwości nie mamy, ale budowa łącznika między Toruńską, a Jacewską już otwiera kolejne tereny dla firm, które potrzebują się gdzieś zlokalizować.

Inowrocław jest kojarzony jako miasto uzdrowiskowe. Może dobrym pomysłem byłoby pójść w tym kierunku i przedsiębiorczość oprzeć na tym potencjale miasta?
Jest to jeden z filarów zrównoważonego rozwoju. Wzrost gospodarczy to nie tylko więcej miejsc pracy w przemyśle, w biznesie. Ja nawet stricte o przemyśle wcale nie myślałem. To, co podkreślaliśmy wielokrotnie, Inowrocław jest miastem łączącym funkcje miasta uzdrowiskowego i przemysłowego. Ileś dużych firm poligraficznych, metalowych w mieście działa. To się udaje łączyć od lat (...).

Rafał Bruski

2024-02-27
Prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski/fot. Archiwum

Prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski/fot. Archiwum

PR PiK - Rozmowa dnia - Rafał Bruski

Co chce zmienić w mieście? Czy spodziewa się więcej niż jednego kontrkandydata? Jak będzie wyglądała jego kampania wyborcza? O to pytaliśmy „Rozmowie dnia” PR PiK Rafała Bruskiego, który po raz czwarty ma zostać prezydentem Bydgoszczy.

Maciej Wilkowski: Dlaczego był Pan podsłuchiwany Pegasusem?

Rafał Bruski: Nie powiedziałem, że byłem podsłuchiwany Pegasusem, tylko że wobec mnie – taka jest moja wiedza – były stosowane środki operacyjne.

Mógł to być Pegasus?

- Wcale bym się nie zdziwił, ale wolałbym tego wątku nie rozwijać, bo nie chcę się narazić ani służbom, ani tym, którzy za to odpowiadają na ten moment. Wczoraj akurat dotarła do mnie nowa informacja. Napisałem do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku odwołanie od odmowy ujawnienia, czy miałem, czy nie miałem zgody naszego Sądu Okręgowego. Ta była niestety też odmowna, ale jeszcze tej sprawy nie zakończyłem. Na pewno będę dociekał, by dowiedzieć się, kto i w jakim zakresie mnie kontrolował, bo uważam, że to było czysto polityczne działanie.

Minister Bodnar powiedział, że lista tych, którymi zajmował się Pegasus jest bardzo długa. Myśli Pan, że tam jest?
- W pierwszym okresie poddałem swój telefon kontroli kanadyjskiej firmie CitizenLab, ale wówczas nie dostałem informacji, że miałem ingerencję Pegasusem. To jest moja wiedza na tę chwilę.

Ta kwestia pojawiała się w bardzo długim wywiadzie z Panem, który pojawił się na kanale Loży Przedsiębiorców. Powiedział Pan tam, że dowiedział jakby między wierszami, że mogła być prowadzona inwigilacja wobec Pana.
- Tak to odebrałem, ale jednocześnie dowiedziałem się z jednej z firm, że przychodzili do nich pracownicy jednej ze służb dowiadywać się o kontakty, czy wizyty moje w tej firmie. Takich sygnałów było kilka, stąd wydaje mi się, że są prawdziwe.

Jeśli dobrze Pana znam, to Pan nie odpuści?
- Nie, nie odpuszczę. Po pierwsze muszę sprawdzić, czy Sąd Apelacyjny ma już nowego szefa, bo jeżeli jest ze starego rozdania, to się nie dziwię, że będzie bronił naszego sędziego okręgowego. Uważam jednak, że każdy obywatel - bo to dotyczy nie tylko mnie, ale każdego obywatela - powinien się dowiedzieć, jeżeli kontrola została zakończona negatywnie, kto, w jakim zakresie i na czyje zlecenie takie czynności wykonywał, a także czego się dowiedział. Przepisy mówią jedno - jeżeli ta kontrola się zakończy, to należy wszystkie materiały zniszczyć. Nie zniszczy się jednak pamięci ludzkiej, bo przecież przy tym siedzą osoby, które mogą się dowiedzieć istotnych kwestii o życiu prywatnym, które potem ktoś może przeciwko danej osobie wykorzystywać. Dotyczy to w tym samym stopniu każdego obywatela.
Wiem, że jest projekt ustawy nakazujący obowiązek przekazania informacji osobie, która się okazała niewinna, albo niepotrzebnie śledzona czy inwigilowana, aby tę wiedzę nabyła. (…)

Dariusz Wieczorek

2024-02-26
Dariusz Wieczorek/fot: gov.pl

Dariusz Wieczorek/fot: gov.pl

PR PiK - Rozmowa dnia - Dariusz Wieczorek

Gościem „Rozmowy dnia” Polskiego Radia PiK był Dariusz Wieczorek – minister nauki i szkolnictwa wyższego, wiceprzewodniczący Nowej Lewicy. Pytaliśmy go m.in. o kształcenie lekarzy w naszym regionie i podwyżki dla nauczycieli akademickich.

Maciej Wilkowski: Przyjechał Pan do Bydgoszczy m.in. po to, by wziąć udział w uroczystości rozpoczęcia budowy drugiej części Akademickiego Centrum Sportu Politechniki Bydgoskiej. Podejrzewam, że nie jest to tylko kurtuazyjna wizyta? O czym Pan będzie rozmawiał z przedstawicielami bydgoskiego środowiska akademickiego?
Dariusz Wieczorek: Rozmawialiśmy już wcześniej o uczelni i inwestycjach, bo pan rektor był w Warszawie. Wtedy też sygnalizował, że szykuje się drugi etap budowy Akademickiego Centrum Sportu. To są bardzo dobre inwestycje, warto je wspierać. Mam wrażenie, że nasi studenci - jeżeli chodzi o sport - nie mają zbyt wielu zajęć i warto byłoby w tym zakresie o zmiany. Nawet już umówiłem się z ministrem sportu w przyszłym tygodniu, żeby o tym podyskutować.

W programie Pana wizyty jest też briefing prasowy. Podejrzewam, że będzie Pan udzielał wsparcia kandydatom Lewicy w wyborach samorządowych?
- Są takie plany. Zawsze wykorzystujemy okazję, żeby wesprzeć naszych kandydatów w wyborach samorządowych. Bez przedstawicieli Lewicy na wszystkich szczeblach samorządu nie dopniemy przejmowania władzy w Polsce i odsunięcia PiS-u od władzy.

W Bydgoszczy jest wspólna lista kandydatów Lewicy i Koalicji Obywatelskiej. To dobry pomysł?
- Po 15 października bardzo dużo się zmieniło. Jest Koalicja 15 października, współpracujemy ze sobą, były przecież plany dotyczące w ogóle wspólnej koalicji Platformy i Lewicy. To się nie udało, w związku z czym dzisiaj jest pełna swoboda, jeżeli chodzi o podejmowanie decyzji na poszczególnych szczeblach samorządu przez przedstawicieli naszej partii. Zawsze namawiam do współpracy, bo ludzie od nas tego oczekują, więc jeśli koledzy taką decyzję podjęli, to pewnie jest najlepsza i najmądrzejsza ze wszystkich możliwych. (…)

Co Pana zdaniem jest lepsze, jeśli chodzi o kształcenie lekarzy, dla takiego miasta jak Bydgoszcz i województwo kujawsko-pomorskie - samodzielny Uniwersytet Medyczny, czy kierunek lekarski na Politechnice Bydgoskiej?
- Kluczową sprawą jest ośrodek, gdzie lekarze mogą być kształceni, czyli gdzie jakość kształcenia będzie na najwyższym poziomie. Nieważna jest struktura organizacyjna, ważne jest to, by lekarze byli wykształceni na odpowiednim poziomie i żebyśmy nie bali się potem wizyt lekarskich. Obecnie jest poważne zastrzeżenie do niektórych kierunków lekarskich - pojawia się pytania, czy rzeczywiście będą kształciły lekarzy?
Natomiast oczywiście pamiętam rok 2019 i koncepcję tworzenia Uniwersytetu Medycznego w Bydgoszczy.

Przypomnę, że to był obywatelski projekt, poparty 160 tys. podpisów mieszkańców Bydgoszczy. Pamięta Pan, jak wtedy głosował? Był Pan za takim pomysłem?

- Chyba tak, natomiast teraz, gdy obserwuję ilość uczelni w Polsce, to uważam, że zdecydowanie powinniśmy zacząć poważnie myśleć o ich łączeniu - po to, żeby tworzyć silne ośrodki akademickie. Mówię to z pełną odpowiedzialnością, znając sytuację finansową, organizacyjną i również demografię, bo przecież ilość studentów spada. (…)

Co z podwyżkami dla nauczycieli akademickich? Jest jakiś konkret?
- Rozporządzenie jest ogłoszone, podpisałem je w ubiegłym tygodniu. Wszystkie proceduralne sprawy są załatwione, teraz „piłka” jest po stronie uczelni, bo to rektorzy - w porozumieniu ze stroną społeczną i akademicką – będą podejmować decyzję, kiedy te podwyżki uruchomić. Na pewno będą uruchomione w marcu, z wyrównaniem od stycznia. To jest historyczny moment i myślę, że też ważna informacja dla środowiska akademickiego, dla studentów, doktorantów, że warto zostawać na uczelni. (...)

Rafał Sobolewski

2024-02-23
Rafał Sobolewski/fot: Marek Ledwosiński

Rafał Sobolewski/fot: Marek Ledwosiński

Rozmowa Dnia - Rafał Sobolewski

Rafał Sobolewski to kandydat Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta Włocławka. Jak chce walczyć o głosy wyborców i jaki ma pomysł na miasto? O to pytaliśmy w „Rozmowie dnia” w Polskim Radiu PiK.

Agnieszka Marszał: „Włocławek miastem miłości i przedsiębiorczości" - tak pan powiedział na konferencji, kiedy został pan zaprezentowany jako kandydat na prezydenta Włocławka. Od tego chcę zacząć: że przedsiębiorczości to ja rozumiem, ale Włocławek miastem miłości? My w regionie mamy już jedno miasto miłości, przepiękne Chełmno – pozdrawiamy wszystkich mieszkańców. O co z tą miłością chodzi?
Rafał Sobolewski: Ten pierwszy człon: przedsiębiorczość. Chcę po prostu jako prezydent miasta zarobić na potrzeby naszego grodu w różnych obszarach, a miasto miłości dlatego, że mamy w sobie tę wrażliwość, aby te potrzeby mieszkańców w różnych zakresach spełniać. Ewidentnie tutaj są duże braki w różnych obszarach, a mam na myśli oświatę, służbę zdrowia i sprawy związany z komunikacją i w ogóle z obsługą mieszkańców. Ta miłość to jest po pierwsze takie spojrzenie na to, czego oczekują włocławianie z dużą dozą życzliwości. Jest wiele do zrobienia we Włocławku, jeżeli chodzi o strukturę społeczną. Wiele się mówi o rewitalizacji, o odnowieniu budynków, natomiast ciągle kuleje, moim zdaniem, ta rewitalizacja w obszarze społecznym. My tę miłość też rozumiemy jako aktywizację tych ludzi, którzy gdzieś tam są na marginesie życia.

Ale wie pan, że to jest bardzo trudne zadanie. Łatwiej jest odnowić kamienicę, niż tkankę społeczną. Jaki ma pan na to pomysł?
Połączenie przedsiębiorczości właśnie z miłością. Podam przykład: centra obsługi księgowej poszukują pilnie miejsc w całej Polsce. Takie punkty mogłyby się znajdować we Włocławku, a byłaby to oferta skierowana, np. do osób w wieku 50 plus, które już nie pracują, które nie mają możliwości bycia aktywnym zawodowo. Nie trzeba kończyć wielkich studiów z obszaru obsługi finansowej, żeby zajmować się takimi kwestiami. Wystarczy skończyć półroczny lub roczny kurs i już można pracować. Aktywizacja tych ludzi, którzy do tej pory nic nie robili albo korzystali z opieki społecznej byłaby elementem, który ewidentnie pomógłby miastu zmienić tę strukturę.

Ci ludzie musieliby tego chcieć. Tęgie głowy nad tym myślą nie od dzisiaj, żeby wyciągnąć ludzi z długotrwałego bezrobocia. Nie pracują dlatego, że pracy nie ma. Nie pracują dlatego, że nie chcą albo są tak długo na bezrobociu, że jest im trudno....
Albo nie ma dobrej oferty...

Co pan zrobi, żeby Włocławek nie był tanią siła roboczą, jak się mówi o naszym mieście?
To nie jest tania siła robocza, bo te proponowane stawki wcale nie są niskie.
I nie będą się różniły od tych proponowanych na przykład przez te centra obsługi księgowej, o których pan wspomniał, w innych większych miastach?
Tak, ewidentnie, dlaczego mają się różnić? Nikt tak nie chce traktować pracowników, nawet te centra obsługi. Nie chcemy iść w tę stronę, by tak być traktowani. Nawet pani pytania sugerują, że pani ma gdzieś to w sobie, taki potencjał, żeby być tak traktowanym.

Nie, czytam po prostu wypowiedzi mieszkańców na forach internetowych i tam jest dużo komentarzy na ten temat, że nie ma we Włocławku, albo inaczej: brakuje we Włocławku pracy za dobre pieniądze. Takich porównywalnych z innymi miastami, chociażby większymi w naszym regionie.
Chcemy to zmienić...

Trzymam kciuki...
To jest jeden z przejawów tej miłości. Oczywiście to jest hasło, które mój cel opisuje w taki sposób ogólny, ale dobrze że pani o to pyta, bo to znaczy, że to hasło w jakiś sposób działa. Natomiast jeżeli chodzi o program wyborczy to, tak jak powiedziałem, najpierw trzeba zarobić, żeby potem mieć możliwość ingerencji w różne sfery. Te sfery są związane z działalnością naszych miejskich spółek, z działalnością poszczególnych wydziałów Urzędu Miasta i my sukcesywnie, każdego tygodnia będziemy przedstawiać pomysły, jak usprawnić te obszary. Pierwszy obszar już zaproponowaliśmy, a związany jest z komunikacją miejską. Zaproponowaliśmy darmowe przejazdy dla mieszkańców i jednocześnie aktualizację bardzo szeroko rozumianą siatki połączeń i tego, co się dzieje we Włocławku w zakresie komunikacji.

Proszę wybaczyć, ale gdy w w kolejnej kampanii wyborczej słyszę o darmowej komunikacji to mam dreszcze. Uważam, że jest ogromną naiwnością wierzyć, że jeśli za przejazd autobusem nie trzeba będzie zapłacić, to ludzie pozostawią auta w garażu i wsiądą do autobusu. Tak się nie stanie.
W jakimś zakresie na pewno się stanie. To jest kwestia skali. Pani znowu nie wierzy (...). Nawet jeśli w 50 procentach się przesiądą, to i tak będzie ulga dla środowiska (...).

Marcin Sypniewski

2024-02-22
Marcin Sypniewski/fot. archiwum

Marcin Sypniewski/fot. archiwum

Rozmowa Dnia - Marcin Sypniewski

Co w Bydgoszczy połączyło Prawo i Sprawiedliwość z Konfederacją? Oba ugrupowania są najważniejszymi częściami Bydgoskiej Prawicy – koalicji stworzonej na wybory samorządowe. Czy to małżeństwo z miłości, czy rozsądku? O tym rozmawialiśmy z Marcinem Sypniewskim z Konfederacji, wiceprezesem wchodzącej w jej skład Nowej Nadziei.

Maciej Wilkowski: Konfederacja wystartuje w wyborach 7 kwietnia pod szyldem Bydgoskiej Prawicy. Jak napisał kandydat na prezydenta, Łukasz Schreiber, „ to lokalne porozumienie PiS, Konfederacji, działaczy Solidarności, a także konserwatywnych stowarzyszeń i wielu osób bezpartyjnych, którzy chcą w Bydgoszczy prawdziwej zmiany." Dlaczego, panie Marcinie, Konfederacja znalazła się w tym gronie oprócz tego, że chcecie prawdziwej zmiany.
Marcin Sypniewski: Jest to pierwsze chyba w historii Bydgoszczy tak szerokie porozumienie – komitet wyborczy wyborców, czyli lista tak naprawdę obywatelska, i tutaj nie ma żadnej koalicji, tylko jest porozumienie wszystkich środowisk, które mają serce po prawej stronie, i którym nie podoba się Bydgoszcz zarządzana przez prezydenta Bruskiego. Pierwszy raz zdecydowaliśmy, że nie ma sensu się dzielić, tylko w jedności siła i spróbować powalczyć o Bydgoszcz, przedstawić swoją wizję Bydgoszcz.

Czyj to był pomysł? Kto wyszedł z propozycją?
W zasadzie te rozmowy tak rozpoczęły się z obustronnym zamiarem.

Zawsze jest ktoś, kto pierwszy wychodzi z propozycją. To pan, czy Łukasz Schreiber?
W Polskim Radiu PiK byliśmy na debacie, po tej debacie zaczęliśmy rozmawiać i umówiliśmy się na spotkanie – w ten sposób to się zaczęło. Osiągnęliśmy porozumienie. Okazało się, że na gruncie tych spraw bydgoskich, spraw lokalnych łatwiej się nam dogadać. Na poziomie ogólnopolskim byłoby to niemożliwe, natomiast to, jak wygląda Bydgoszcz, a jak chcielibyśmy, żeby wyglądała, okazało się że nas łączy.

A czy gdzieś jeszcze oprócz Bydgoszczy doszło do takiego wyborczego połączenia sił?
Nie, z tego co co wiem to jesteśmy unikatem w skali kraju. Nie wiem, jak na poziomach bardzo niskich, bo w samorządach gminnych ta wielka polityka jest mało obecna i tam różne konfiguracje się zdarzają, natomiast w dużych miast jest to jedyna taka sytuacja, że startujemy wszyscy na jednej liście.

Jeśli w Bydgoszczy doszło do takiego porozumienia, to proszę mi powiedzieć, dlaczego do takiego porozumienia nie doszło w Toruniu w Grudziądzu, w Inowrocławiu?
Ciężko mi tutaj odpowiadać za kolegów z Torunia. W Toruniu mamy w ogóle specyficzną sytuację, bo tam przecież jest prezydent miasta, który we wszystkich wyborach do tej pory miał konkurentów w postaci swojej wiceprezydentów z PiS-u i z Platformy. Tam jest jeden wielki front jedności narodu i ciężko oczekiwać, żeby koledzy chcieli współpracować, bo im się nie podoba to, jak Toruń jest zarządzany (...).

To jest porozumienie bydgoskie, porozumienie na poziomie miasta, ale czy również rozmawialiście o wspólnym starcie, o wspólnych listach na przykład do powiatów, do sejmiku.
Nie, Konfederacja na poziomie ogólnopolskim oczywiście startuje do sejmików razem z bezpartyjnymi samorządowcami. Jest komitet wyborczy Konfederacja i Bezpartyjni samorządowcy i będziemy wystawiać listy do sejmików w całym kraju. Te wybory są polityczne, tak jak mówiłem, na poziomie ogólnopolskim nie jesteśmy w stanie się porozumieć, chociażby z PiS-em, natomiast udało nam się porozumieć ze środowiskiem bezpartyjnych samorządowców i tak poszerzyliśmy formułę Konfederacji, wystawiamy listę w całym kraju – także do sejmiku województwa kujawsko-pomorskiego będziemy zgłaszać listy.

Ale ci bezpartyjni samorządowcy się teraz odcinają, to o których mówimy?
Jest grupa, która ma partię Bezpartyjni Samorządowcy i oni uważają, że tylko ktoś, kto jest członkiem, czy popiera partię Bezpartyjni Samorządowcy jest bezpartyjnym samorządowcem. Mnie zawsze się wydawało że bezpartyjny samorządowiec to jest taki człowiek, który nie należy do partii, ani nie popiera partii. U nas są rzeczywiście ci samorządowcy, którzy są rzeczywiście bezpartyjni, nie należą do żadnej partii i dlatego z nimi współpracujemy (...).

Jakub Mikołajczak

2024-02-21
Jakub Mikołajczak/Fot. Facebook, Jakub Mikołajczak

Jakub Mikołajczak/Fot. Facebook, Jakub Mikołajczak

Rozmowa Dnia - Jakub Mikołajczak

Kto, z kim tworzy wspólną listę kandydatów w wyborach samorządowych w Bydgoszczy? Dlaczego Platforma Obywatelska nie porozumiała się w tej sprawie z Trzecią Drogą? Rozmawialiśmy o tym w „Rozmowie dnia” Polskiego Radia PiK z Jakubem Mikołajczakiem, przewodniczącym Klubu Radnych KO w bydgoskiej Radzie Miasta.

Maciej Wilkowski: Niedawno usłyszeliśmy, że startujecie jako Koalicja Obywatelska w wyborach samorządowych razem z Lewicą. Czy ktoś jeszcze jest w tej ekipie?
Jakub Mikołajczak: Tak naprawdę hasło „Razem dla Bydgoszczy" prezydenta Rafała Bruskiego pokazuje, że szeroką platformą idziemy do tych wyborów i to nie to jest tylko Platforma Obywatelska. To są wszystkie partie, które wchodzą skład Koalicji Obywatelskiej, czyli wspomniane przeze mnie Platforma Obywatelska, Nowoczesna, Inicjatywa dla Polski i Zieloni, plus wszystkie partie tworzące ruchy lewicowe, czyli oprócz Lewicy jest też Wiosna i wiele innych podmiotów, stowarzyszeń. W tym momencie jesteśmy koalicją siedmiu partii.

Patrząc na to, jaką mamy koalicję rządzącą i porównując ją z tą waszą koalicją, to kogoś mi brakuje...
Rzeczywiście, brakuje Trzeciej Drogi. My jesteśmy jeszcze w przededniu ogłoszenia naszych list wyborczych. O ile nasz kandydat, pan prezydent Rafał Bruski już jest zaprezentowany, to trwają cały czas negocjacje. Szefowie jeszcze dzisiaj będą negocjować m.in. szef Platformy pan wojewoda Michał Sztybel, więc pewne rzeczy mogą się pojawić, pewne rzeczy mogą się zmienić. Prezydent w niedzielę, na konferencji prasowej zaprosił wszystkich, którzy chcą pracować dla Bydgoszczy, chcą razem z nami wzmacniać pozycję naszego miasta, aby dołączyli do naszego dużego ruchu wyborczego. Jesteśmy otwarci na wszystkie środowiska, od prawej do lewej strony, od 18 roku życia, bez ograniczenia wieku...

Pan mówi o Trzeciej Drodze. Doprecyzujmy: rozmawiacie i z Polską 2050 i z PSL-em? Choć w tym drugim przypadku mam pewne wątpliwości. Nie przypomina mi się, aby PSL w Bydgoszczy szturmem wchodził w wybory samorządowe.
(...) Tutaj głównym rozgrywającym jest partia marszałka Hołowni, czyli Polska 2050 i z nimi toczą się rozmowy, z szefem bydgoskim i regionalnych struktur.

Nie ukrywajmy, że trochę już późno na podejmowanie takich decyzji. Gdyby wszystko było dogadane, to kandydaci powinni już być na waszych listach albo też powinni być zaprezentowani, czy też powinna chociaż paść jakaś deklaracja...
Jutro będziemy prezentować listy, więc już wszystkie wątpliwości zostaną rozwijane. W tej chwili jeszcze jesteśmy gotowi. Prezydent złożył propozycję w niedzielę, chcieliśmy dać chociaż te cztery dni na przemyślenie, gdyby ktoś jeszcze do niedzieli miał inne zdanie, to mógł się zastanowić, mógł zobaczyć, jak wygląda aktualna sytuacja na bydgoskim rynku politycznym i podjąć decyzję (...).

Marcin Skalski

2024-02-20
Marcin Skalski/fot. Facebook/Marcin Skalski

Marcin Skalski/fot. Facebook/Marcin Skalski

PR PiK - Marcin Skalski - Rozmowa dnia

Gościem „Rozmowy dnia” był Marcin Skalski, rolnik, jeden z organizatorów trwających właśnie protestów, a jej tematy to m.in. przyczyny rolniczego zrywu. Czy blokady rozwiążą problemy? Co się wydarzy, jeśli nie dojdzie do spotkania protestujących z ministrem rolnictwa i rozwoju wsi?

Maciej Wilkowski: Kiedy rozmawialiśmy pół godziny temu, był Pan w Buszkowie, dlaczego ten protest tutaj tak naprawdę jeszcze się nie rozpoczął?
Marcin Skalski:
Mieliśmy trochę opóźnienia z wyjazdem z Mąkowarska, gdzie ten protest się gromadził. Policja początkowo prowadziła nas dosyć wolno, dlatego nie daliśmy rady dojechać na tę godziną 8.00, na którą było to zaplanowane.

Pan jedzie jako pierwszy w konwoju rolników, który tutaj [do Tryszczyna – przyp. red.] dotrze, proszę powiedzieć, ilu rolników jest z Panem.
Z nami jedzie około 150-180 traktorów, jadę z nami również myśliwi i branża gastronomiczna, którzy również dołączyli się do naszego protestu, ponieważ dla nich Zielony Ład również jest zagrożeniem.

Dziś w naszym regionie w ponad 40 miejscach mają się odbywać rolnicze protesty. Zapowiedzi są takie, że weźmie w nich udział ponad 11 tysięcy osób i sześć tysięcy maszyn. Jak się organizuje tak wielką akcję?
Jest to trudne zadanie, poświęciliśmy kilka dni, kilkanaście, a może i kilkadziesiąt godzin na telefonie, mnóstwo zbiórek gdzieś w świetlicach, żeby to wszystko skoordynować (…) Są to protesty legalne, na które mamy zgodę (...).

Planujecie również pojawić się w Bydgoszczy, przed urzędem wojewódzkim. Czy spotkacie się z wojewodą kujawsko-pomorskim Michałem Sztyblem?
Tak, mamy delegację wyznaczoną, będą to osoby z branży rolniczej, transportowej, gastronomicznej, pan wojewoda zaprasza nas na spotkanie około godz. 14.00. Jak najbardziej chcemy rozmawiać, chcemy się spotkać.

Dostał zaproszenie na dzisiejsze spotkanie minister rolnictwa Czesław Siekierski i mamy wielką nadzieję, że z tego zaproszenia skorzysta, ponieważ sam powiedział, że trzeba rozmawiać, natomiast my na ten moment nie widzimy woli rozmowy (...) ze spotkania w Warszawie w czwartek nie wynikło nic.

(...) Będziemy chyba musieli na pana ministra poczekać. Mamy ten protest w Bydgoszczy zgłoszony na siedem dni. Rolnicy są zdesperowani. Tryszczyn, blokady wszystkich węzłów dookoła – dwie doby. Być może będziemy musieli tutaj zostać tak długo, aż pan minister zaszczyci nas swoją obecnością (…).

Agnieszka Łoboda

2024-02-19
Agnieszka Łoboda/fot: nwloclawek.pl

Agnieszka Łoboda/fot: nwloclawek.pl

Rozmowa dnia – PR PiK – Agnieszka Łoboda

Gościem „Rozmowy dnia” w PR PiK była Agnieszka Łoboda, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie we Włocławku. Rozmawialiśmy o tym, jak skutecznie chronić dzieci przed przemocą.

Agnieszka Marszał: W czwartek weszła w życie tzw. ustawa Kamilkowa, która ma zwiększać ochronę dzieci przed przemocą. Pojawiają się w niej nowe zapisy, nakładające pewne obowiązki między innymi na szkoły i przedszkola, również inne instytucje, które organizują opiekę, czy zajęcia dla dzieci. Mówi się o szkoleniu sędziów. Zajęcia mają pomóc w rozpoznawaniu sytuacji rodzinnej dzieci. Jak Pani ocenia te zapisy?
Agnieszka Łoboda:
Na pewno wszelkie działania podejmowane w kierunku zabezpieczenia dzieci i ich błogostanu, dobrodziejstwa są bardzo istotne. Myślę, że część rozwiązań już obowiązuje. Nie zostały wprowadzone na mocy „ustawy Kamilkowej”. Tak naprawdę te rozwiązania są stosowane już przez samorządy i przez instytucje pomocowe od wielu lat. To kwestia sprawdzania kandydatów na rodzinę zastępczą, czy pracowników pod kątem ich niekaralności w sytuacjach przestępstw seksualnych, to już funkcjonuje od dłuższego czasu. Pewnie jest to próba systemowego rozwiązania problemów, które występują. Istotne, bo wszelakie instytucje oświatowe, niezwiązane bezpośrednio z pomocą społeczną, na przykład organizujące wypoczynek, czy dodatkowe zajęcia, mają stworzyć bezpieczną strefę dla dzieci i zapewnić takich pracowników, które będą zajmowały się dziećmi, które będą dawały rękojmię, że nie wystąpi przemoc wobec dzieci, nie tylko ta seksualna.

Czytając zapisy tej ustawy, myślę sobie: „Ale jak to? To trzeba jeszcze raz zapisać? Przecież to jest takie oczywiste, to powinno działać od dawna i wszędzie”. Pani mówi o rozwiązaniach systemowych. Boję się tego określenia „system”. Mamy starcie dziecka z systemem, czy konkretnej rodziny z systemem, to wiemy, co się dzieje. Co chwilę mamy doniesienia o tym, że kolejne dziecko zostało zakatowane, w tym kilkumiesięczne, kilkuletnie czy starsze.
– Rzeczywiście, żaden przepis prawa, ani żadne gotowe procedury, czy rozwiązania nie zastąpią zdroworozsądkowego podejścia i przede wszystkim wrażliwości wszystkich osób działających w obrębie dziecka. Proszę zauważyć, jak robiliśmy pewne podstawowe badania na terenie naszego powiatu, to w dużej mierze osobami, które zgłaszały przemoc wobec dzieci czy przemoc rodzinną, to jest przede wszystkim Policja i pracownicy pomocy społecznej.

Jaki kontakt z daną rodziną może mieć policjant? Pewnie prawie żaden, może to są jakieś przypadkowe sytuacje, że ten policjant dowiaduje się o tym, a bliskie środowisko, czyli na przykład rodzina. Słyszymy takie przypadki, gdzie ojcowie i matki patrzą, jak drugi rodzic bije dziecko i nie reagują, tak samo babcie, dziadkowie, wujkowie, ciocie. Gdzie w tym wszystkim jest szkoła, w której dzieci spędzają najwięcej czasu, przynajmniej te starsze.
– To jest trudna sytuacja. Przecież przemoc nie zawsze występuje w patologicznym środowisku. Cała masa przemocy to tzw. normalne rodziny, to dzieci, które chodzą do szkoły. Rodziny, które nie korzystają z pomocy społecznej. Pracownik socjalny nie ma wglądu do sytuacji rodzinnej, nie ma kontaktu z dzieckiem i osobami dorosłymi, a dziecko chodzi do szkoły i spędza w niej kilka godzin. Bardzo rzadko się zdarza, że szkoły podejmują decyzję interwencji, czy zgłaszają jakieś podejrzenie wystąpienia przemocy. Trudno mówić o znieczulicy. Może to jest trend niewtrącania się w sytuację innych osób, może niechęć występowania jako świadka w sprawie i w ewentualnym procesie. Być może to są małe, zamknięte środowiska i ciężar wzięcia na siebie odpowiedzialności jest trudny.

Marek Wojtkowski

2024-02-16
Marek Wojtkowski/fot. archiwum

Marek Wojtkowski/fot. archiwum

PR PiK - Marek Wojtkowski - Rozmowa dnia

Gościem „Rozmowy dnia” w Polskim Radiu PiK był Marek Wojtkowski, prezydent Włocławka. Rozmawialiśmy o wyzwaniach, jakie stoją przed samorządami w nowej kadencji i tym, czy miasta średniej wielkości mogą konkurować z dużymi.

Agnieszka Marszał: Będziemy dzisiaj rozmawiać o sprawach samorządu, bo ta mijająca kadencja, jak obrazowo o tym myślę, była jak zderzenie małej łódeczki z wielkim lodowcem. Dużo spadło na nas wszystkich i na samorządy także: pandemia, wojna, kryzys gospodarczy, inflacja. Jak Pan myśli o tej kolejnej [kadencji], to jest więcej spokoju, czy myślenie o tym, jakie te wyzwania będą? W ogóle dla samorządów?
Marek Wojtkowski: Może zacznę tak historycznie: gdyby w 2014 roku, 8 grudnia, kiedy obejmowałem urząd prezydenta miasta, ktoś mi powiedział, co mnie czeka w tych dwóch kadencjach, to mówiąc kolokwialnie, nie obrażając nikogo, popukałbym się w głowę.

Myślałam, że Pan powie, że by uciekł.
Uciekł nie, jak lubię wyzwania. Natomiast tak, jak Pani Redaktor powiedziała, nikt tego po prostu nie przewidział: na początku pandemia i te kryzysy międzynarodowe, oczywiście ten kryzys, który nas bardzo mocno dotyka i dotyczy, później ten kryzys gospodarczy – to wszystko się nałożyło, także te dwie kadencje były bardzo trudne, ale myślę, że staraliśmy się robić to, do czego zostaliśmy powołani, wykorzystywać wszystkie nadarzające się możliwości i tak nadal będziemy czynić.

Rzeczywiście, zdecydowałem się na kandydowanie na kolejną kadencję, pięcioletnią. Jeszcze mamy troszeczkę do zrobienia. Myślę, że to będzie już moja ostatnia kadencja – nie chcę tutaj rzucać żadnych deklaracji, ale wychodzę z założenia, że każdy się w jakiś sposób „zużywa”. Ja jestem prezydentem miasta już dziewięć lat, więc gdyby doszło do tego kolejne pięć lat, to 14 lat [łącznie] w zupełności by wystarczyło. Mamy wielkie plany i wielkie wyzwania. Chcemy po prostu wykorzystać, drodzy Państwo, moment, który dała nam historia, bo ja cały czas do tego tak podchodzę – mimo tego, co się wydarzyło w ostatnich latach, mamy taki szczególny moment w historii dla Polski.

Myśli Pan, że teraz będzie łatwiej? Bo samorządowcy często narzekali, że współpraca na linii samorząd – rząd była dla niektórych trudna, choć wiele dobrego też się w samorządach zadziało – spraw finansowanych przy współudziale rządu.
Ależ oczywiście, że tak, tutaj absolutnie nie można wszystkiego krytykować, bo te programy rządowe, już abstrahując od tego, jak one były dystrybuowane, oczywiście pomogły też samorządom. My chociażby z programu rządowego Polski Ład bardzo wiele skorzystaliśmy, już abstrahując od tego, że tych pieniędzy bardzo wiele nam zabrano, więcej, niż otrzymaliśmy od rządu. Ale to minęło, ja jestem po prostu optymistą: już widać progres w relacji samorządy – rząd. Rozmawiamy z wojewodami jako przedstawicielami rządu w naszych województwach, także ta współpraca układa się znakomicie.

Ja wielu ministrów znam osobiście, nawet zostałem powołany ostatnio do zespołu roboczego przy Ministerstwie Sportu i Turystyki dotyczącego budowy infrastruktury sportowej i finansowania zadań sportu, i też wyraziłem swoją opinię, że bardzo wiele w tej infrastrukturze się zadziało w ostatnich latach, zostało wybudowanych wiele obiektów, natomiast brakuje nam środków na to, żeby te obiekty ciągle funkcjonowały, na tzw. animatorów, i naprawdę minister się nad tym bardzo mocno pochylił. Nam zależy, żeby te orliki, boiska ze sztucznymi pięknymi nawierzchniami, które powstały, funkcjonowały, by żyły, by w porach letnich były czynne od godzin porannych do 22.00, bo tego dzieciaki po prostu potrzebują. To jedno z wielu oczywiście zadań, które chcemy zrealizować (...).

Mówi się o Polsce dwóch prędkości, o coraz większych różnicach między największym miastami a mniejszymi, średniej wielkości i zupełnie małymi. Pana zdaniem da się ten dystans skrócić? Z perspektywy prezydenta średniego miasta, 100-tysięcznego Włocławka – da się ten dystans skrócić i nie dostać zadyszki?
To jest trudne pytanie, z uwagi na to, że są pewne czynniki obiektywne, nie na wszystko mamy wpływ. Bardzo często młodzi ludzie mnie pytają, jaka oferta dla młodych ludzi, dlaczego miasto wyludnia się czy dlaczego spada liczba mieszkańców. Pewnych trendów nie jesteśmy w stanie odwrócić – one są w całej Polsce i Państwo doskonale wiedzą, że liczba ludności przyrasta tylko w metropoliach: w Warszawie, Wrocławiu, Rzeszowie, Trójmieście – to są aglomeracje, gdzie ludzie chętnie się sprowadzają, nie bacząc często na mankamenty życia w takiej metropolii (...).

To czym takie miasta jak Włocławek mogą przyciągać młodych ludzi, zachęcać ich do tego, żeby po studiach wrócili? Jaka może być ta nasza mocna strona, w czym możemy być konkurencyjni?
Mamy naprawdę wiele atutów – to jest komfort życia we Włocławku: jesteśmy piękni położeni, znakomicie skomunikowani (…).

Krzysztof Kukucki

2024-02-15
Krzysztof Kukucki/fot. Archiwum

Krzysztof Kukucki/fot. Archiwum

PR PiK - Rozmowa dnia - Krzysztof Kukucki

Gościem „Rozmowy dnia” w Polskim Radiu PiK był Krzysztof Kukucki – sekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju i Technologii. Rozmawialiśmy o tym, czy budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego i elektrowni atomowej byłyby dobrymi inwestycjami dla naszego regionu.

Agnieszka Marszał: Chcę z Panem porozmawiać o inwestycjach, które wzbudzają duże zainteresowanie i dużo emocji, nie tylko wśród polityków – Centralnym Porcie Komunikacyjnym i inwestycjach w energię atomową. Na początek dwa krótkie pytania - jako senator i wiceminister mówi Pan „tak" dla CPK?
Krzysztof Kukucki: I tak, i nie. Tak dla komponentu kolejowego - to w 100 procentach - szczególnie dla scenariusza, który jakiś czas temu zaproponował samorząd Włocławka i który jest najlepszy.

A jako mieszkaniec Włocławka i regionu jest Pan za Centralnym Portem Komunikacyjnym?
- Tak, ale nie kosztem mieszkańców, tylko z wykorzystaniem linii 18 – tak, jak to zaproponowaliśmy kilka lat temu, gdy jeszcze jako samorządowiec rozmawiałem o tym z ówczesnym ministerstwem.

W rozmowach, które obecnie się toczą mówi się dużo porcie lotniczym, a właściwie prawie nie wspomina o Kolei Dużej Prędkości. Z kolei Pana „tak” jest skierowane głównie w stronę inwestycji w kolej?
- Dlatego, że to szansa na realny wybór dla Polek i Polaków, którzy niekoniecznie chcą przemieszczać się między miastami samochodami, stać w korkach w tych miastach. Kolej jest dużo wygodniejsza i dobrze byłoby, żeby była jeszcze szybsza.

We Włocławku plany budowy tej linii kolejowej wzbudzały dużo emocji. Mieszkańcy stanęli w obronie swoich gruntów i swoich domów. Pan mówi o scenariuszu, zaproponowanym w czasie wstępnych rozmów, kiedy jeszcze był Pan zastępcą prezydenta Włocławka. Można to jakoś pogodzić? Poprowadzić te linie tak, żeby jeszcze bardziej zminimalizować straty, jeśli chodzi o wywłaszczanie mieszkańców?

- Tak uważamy, zresztą to było też stanowisko przyjęte przez Radę Miasta Włocławek. Uważaliśmy wówczas, że poprowadzenie Kolei Dużej Prędkości z okolic Łodzi na prawy brzeg Wisły - po to, żeby wrócić na jej lewy brzeg, co wymusiłoby budowę dwóch mostów przez rzekę - nie jest optymalnym rozwiązaniem. Proponowaliśmy, żeby od Łodzi Kolej Dużej Prędkości skierować do Płocka. Na lewym brzegu Płocka mogłaby wtedy powstać stacja, która obsługiwałaby tę część naszego kraju, a następnie kolej wracałaby na ślad linii nr 18, która funkcjonuje od końcówki XIX wieku i poprzez modernizowanie tej linii dojeżdżałaby do Włocławka. Dopiero we Włocławku odbijałaby w kierunku Grudziądza i dalej do Gdańska. W tym wypadku potrzebny byłby jeden most kolejowy, a nie dwa. Wydawało nam się, że to prosty rachunek ekonomiczny.
Przedstawiałem nawet osobiście ówczesnemu ministrowi Horale tę koncepcję, nie znalazła ona jednak odzwierciedlenia w późniejszych pracach projektowych. Myślę, że można by spróbować jeszcze do tej koncepcji wrócić, tym bardziej, że jesteśmy na etapie audytu całego wyzwania inwestycyjnego, jakim jest Centralny Port Komunikacyjny wraz z Koleją Dużych Prędkości. (...)
Jeżeli patrzymy na interes województwa kujawsko-pomorskiego - tej części byłego województwa włocławskiego - komponenty samochodowy i kolejowy są dla nas na pewno szansą. Dają nam potencjał na rozwój i myślę, że warto o nie dbać – tak, żeby jeden i drugi komponent powstał. (…) Co do lotniska – chciałbym, żebyśmy finalną decyzję podejmowali na chłodno, bez politycznych emocji. Trzeba ocenić, na ile te dosyć ambitne scenariusze, dotyczące ruchu lotniczego są realne i mogą przełożyć się na wzmocnienie gospodarki. (...)

O ważnych sprawach z ważnymi gośćmi...

„Rozmowa Dnia” – od poniedziałku do piątku
po wiadomościach o godzinie 8:30.
Prowadzą: Agnieszka Marszał i Maciej Wilkowski.

Na Wasze pytania i uwagi czekamy
pod adresem mailowym:
rozmowadnia@radiopik.pl


26 15922126961070
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę