Mariusz Kałużny
Michał Jędryka: To pana pierwsza kadencja sejmowa. Z jakimi planami i nastrojami pan w nią wchodzi?
Mariusz Kałużny: Wchodzę z dobrymi nastrojami. Mam duże plany, ambicje i marzenia. Chciałbym je realizować. Prowadziłem bardzo aktywną kampanię wyborczą. Odbyłem ponad 20 spotkań otwartych i zwiedziłem 90 gmin. To dało mi taką dobrą podstawę do tej kadencji. Padło tyle spraw i tyle problemów, z którymi się mieszkańcy naszego województwa mierzą, że naprawdę jest co robić. Właśnie zapoczątkowałem moją pracę w biurze poselskim. Nastąpiło otwarcie biura poselskiego w Toruniu, za chwilę otworzymy biuro w Chełmnie, Grudziądzu, Brodnicy, Golubiu-Dobrzyniu po to, żeby rzeczywiście być bardzo blisko ludzi. Żeby każdy mógł do swojego posła przyjść, przedstawić swój problem i oczywiście szukać rozwiązania. W Sejmie natomiast rozpocząłem pracę w dwóch komisjach. Pierwsza to komisja sportu, kultury fizycznej i turystyki, czyli w tym obszarze, którym się zajmowałem prawie całe życie. Ostatnie lata zajmowałem się tym dość profesjonalnie. Druga komisja jest związana z kulturą i środkami przekazu, czyli z misją publiczną mediów, bo niewątpliwie to mnie też bardzo interesuje. Wiemy doskonale, że media mają wpływ na życie, myślenie obywateli. Takie sygnały przyjmowałem w czasie kampanii wyborczej, żeby tą kwestią się też zajmować, ale chciałbym się również zajmować kwestiami związanymi z rodziną czy z instytucją rodziny. Wraz z innymi posłami powołałem zespół obrony godności człowieka, jestem też członkiem zespołu do spraw ochrony życia i rodziny. Będziemy pracować w parlamencie, natomiast tutaj w Toruniu powołuję przyparlamentarny zespół do spraw obrony godności człowieka, czyli takie ciało doradcze, które będzie pomagać organizować różne spotkania, wydarzenia, ale będzie mi też doradzało w kwestii podejmowania inicjatyw ustawodawczych, więc chciałbym żeby to nie były takie „suche” zespoły w Sejmie, gdzie tylko posłowie siedzą i uważają, że wszystko wiedzą najlepiej, ale też żeby był ten przepływ informacji i potrzeb od obywateli. Będę zapraszał profesorów i znawców w różnych dziedzinach.
Intelektualnie ma pan bardzo szerokie horyzonty. Jest pan teologiem, politologiem i również działaczem sportowym. Był pan szefem Centralnego Ośrodka Sportu. Jak pan godzi to wszystko?
Godzę to wszystko. Wbrew pozorom teologia jest bardzo związana z politologią. Obie nauki bardzo dużo czerpią z filozofii - teorii powstania państwa, społeczeństwa, człowieka, więc teologia jest takim moim zainteresowaniem od zawsze. Tak samo jak politologia. Już 12 lat byłem samorządowcem, więc te kwestie mnie interesowały. Ukończyłem też studia MBA w Warszawie, na wydziale finansów i zarządzania. To jest bardzo potrzebne, kiedy zarządza się dużą instytucją, a taką instytucją zażądałem, czyli Centralny Ośrodek Sportu i z powodzeniem realizowałem największe inwestycje sportowe w Polsce. Była ta instytucja państwowa, więc z ramienia państwa, ministra Bańki to realizowałem.
W tej chwili nie ma ministra sportu. Pan premier Morawiecki mówi, że toczą się rozmowy z dwiema kobietami. Kto zostanie ministrem sportu?
Nie chciałbym strzelać, ale życzyłbym sobie, żeby to była osoba przynajmniej tak dobra jak pan minister Witold Bańka, z którym współpracowałem 4 lata. Pan minister naprawdę powiesił poprzeczkę bardzo wysoko. Znamy historię wielu ministrów i i ministerek, jak to czasem panie mówią o sobie. Wiemy jak to dotychczas było, że trochę brakowało w sporcie takiej stabilizacji, dobrego wizerunku, czasem powagi, dobrych decyzji i programów. Pan minister Bańka to wszystko uporządkował. Brałem w tym udział, widziałem jak to wszystko powstawało - począwszy od sportu wyczynowego, gdzie mamy dziś sportowców naprawdę na bardzo dobrym poziomie, mamy medale na igrzyskach, na mistrzostwa świata, mistrzostwach Europy...
(...)
Pana zdaniem ministrem sportu powinien zostać działacz sportowy, polityk czy jeszcze ktoś inny?
Uważam, że jak ktoś jest działaczem sportowym i czuje sport, pracował w nim, to jest na pewno atutem. Najlepsza byłaby kandydatura kogoś, kto byłby na styku sportu i polityki. Tak jak był właśnie pan minister Witold Bańka. On był kojarzony ze sportem. Jak został ministrem, to każdy się zastanawiał kto to jest. Bardzo szybko prześledzono, że to jest sportowiec. Natomiast on swojego doświadczenia politycznego też już nabierał. Nie był co prawda parlamentarzystą, ale tego doświadczenia nabierał...