Krzysztof Czabański
Marcin Friedrich: Dziś w Sejmie zapowiada się gorący dzień - wybór członków Krajowej Rady Sądownictwa i ustawa degradacyjna. PO i Nowoczesna bojkotują wybór sędziów do nowej KRS. Członkowie starej apelowali do nich, by w ogóle nie stawali do tego wyboru. Czy jest Pan przekonany do słuszności tych regulacji, by to politycy wybierali sędziów?
Krzysztof Czabański: Gdybym chciał być złośliwy, to bym powiedział, że politycy którzy mogli dzwonić do prezesa Sądu Okręgowego i wydawać mu polecenia, będą zawiedzeni, że następują zmiany w sadownictwie. Nawiązuję tu do sytuacji w Gdańsku, gdzie dziennikarz podszył się pod urzędnika, a prezes myślał, że rozmawia z urzędnikiem od premiera i że wykonuje polecenia polityczne. Wcale nie był tym zdziwiony, zaskoczony czy oburzony, wręcz przeciwnie - był chętny do współpracy. Taki wymiar sprawiedliwości w Polsce wymaga radykalnej zmiany i ta zmiana następuje, a że z oporami, to mnie nie dziwi.
Jest jeszcze druga sprawa, która zapewne też wywoła emocje - to ustawa degradacyjna. Europoseł SLD Janusz Zemke uznał to za skandal, że odbiera się stopnie wojskowe ludziom, którzy już nie mogą się bronić i że dotąd - jeśli były podejmowane decyzje o odebraniu stopnia wojskowego - to robiły to sądy.
- Ile lat Jaruzelski mógł opowiadać co chce o stanie wojennym, przedstawiać wszystkie swoje argumenty? On nie mógł się bronić? Przecież całą III RP mógł się bronić i to robił. Oczywiście, nie broniąc się niestety przed sądem, tylko narzucając swoją narrację, własną interpretację stanu wojennego (...). Elity III RP wybaczyły mu bardzo dużo złych rzeczy. Już nie mówię o zbrodniach - przecież są dokumenty, kiedy zaczął współpracować z informacją wojskową, stał się kimś, kogo zwerbował i prowadził Kiszczak - późniejszy minister spraw wewnętrznych. To są ponure biografie i Jaruzelski na pewno nie zasługuje na przejście do historii w stopniu generała. Ktoś się wyśmiewał w Internecie, że: "teraz się będzie mówiło, że szeregowy Jaruzelski wprowadził stan wojenny?". Oczywista bzdura! Historia osądziła, wymierzyła wyrok Jaruzelskiemu i ta degradacja jest elementem tego wyroku. Jak najbardziej słuszne posunięcie.
Wczoraj premier Morawiecki zapowiedział koniec nagród dla ministrów i wiceministrów. Nie uważa Pan, że jest to trochę pod publiczkę?
- Bardzo dobrze, że pan premier takie rzeczy zapowiada i będzie je wprowadzał w życie. Myślę, że to jest też dobry moment, żeby zacząć normalnie, w sposób przejrzysty, publiczny, bezpośredni, rozmawiać o tych kwestiach, o sprawach wynagrodzeń dla ludzi sprawujących kierownicze funkcje w państwie, między innymi też dla ministrów, wiceministrów i również posłów. Taka rozmowa i publiczny konsensus w tej sprawie powinien zaistnieć w wyniku debaty (...).
Żeby być senatorem za czasów pierwszej Rzeczypospolitej, trzeba było być bardzo bogatym człowiekiem. Żeby wystawić poczet, przyjechać na Sejm...
- To prawda. I jeżeli chodzi o senatorów, bardzo proszę. Jeśli chodzi o posłów, którzy ciężko pracują na co dzień, byłbym ostrożniejszy, choć jestem ostatni, który by narzekał na wynagrodzenie jako poseł, bo zdaję sobie sprawę z realiów i uposażeń w Polsce. Tym niemniej uważam, że o sprawach wynagrodzeń funkcjonariuszy publicznych, państwowych, w sferach medialnych, gospodarczych, musimy rozmawiać wprost i otwarcie. Wtedy dojdziemy do konsensusu.
Czy jest już decyzja polityczna co do abonamentu, sposobu jego ściągania?
- Jest decyzja, już dosyć dawno zapadła. Projekt szykuje Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, dlatego prosiłbym, by to ich pytać o konkrety. Oni za ten projekt odpowiadają i z tego co wiem, niebawem go przedstawią publicznie (...).