Rozmowa Dnia

Grażyna Dziedzic

2024-01-05
Grażyna Dziedzic/fot. gov.pl

Grażyna Dziedzic/fot. gov.pl

PR PiK - Rozmowa dnia - Grażyna Dziedzic

Gościem „Rozmowy dnia" była Grażyna Dziedzic, nowa kujawsko-pomorska kurator oświaty. Rozmawialiśmy między innymi o tym, co i jak się będzie zmieniać w szkołach.

Michał Jędryka: Od kilku dni jest Pani kuratorem oświaty. Do tej pory była Pani dyrektorem jednego z bardziej znanych bydgoskich liceów. Z jakimi uczuciami objęła Pani nowe stanowisko?
Grażyna Dziedzic: Żal mi oczywiście pozostawić III Liceum, bo to w jakimś sensie moje dziecko. To nie znaczy, że zaczęło istnieć w czasach, gdy zostałam dyrektorem, ale spędziłam tam sporo czasu, bo 26,5 roku jako dyrektor, a przedtem kilka lat jako nauczyciel. Zawsze żal zostawiać takie miejsce pracy, ale są też nowe wyzwania i trzeba je podejmować.

Jakie są najpilniejsze, najbardziej rzucające się w oczy wyzwania obecnie w kuratorium?
- Wydaje mi się, że najważniejszą rzeczą jest to, żeby zarówno kuratorium, jak i edukacja były apolityczne. Chcemy wychowywać mądrych ludzi, odpowiedzialnych, bez znaczenia z jakimi poglądami politycznymi.

To możliwe, żeby oświata była zupełnie apolityczna?
- W stu procentach nigdy tak nie jest, bo wszyscy mamy jakieś swoje poglądy, a z nich wynikają nasze zachowania. Myślę jednak, że jeśli się staramy, aby polityka zeszła nawet nie na drugi, a na trzeci plan, to wtedy zaczynamy myśleć merytorycznie i dostrzegać problemy, które trzeba rozwiązać. Mało tego - myślimy sobie, co nowego warto by wprowadzić, żeby to był autentyczny rozwój, a nie tylko gadanie o rozwoju.

Jak Pani myśli - co w polskiej szkole jest głównie do naprawienia w tej chwili?
Wiele rzeczy jest - nawet nie nie użyłabym słowa „naprawienie” – ale do zreformowania, stworzenia trochę innej wizji. Przede wszystkim jeśli chodzi o wychowanie i opiekę psychologiczną to uważam, że mamy bardzo dużo do zrobienia. Okazuje się, że jesteśmy jako młode społeczeństwo - mówię tutaj o uczniach - coraz słabsi. Młodzież i dzieci potrzebują wsparcia i trzeba im go udzielić. (...)

Krzysztof Bosak

2024-01-04
Krzysztof Bosak. Fot. Wikipedia

Krzysztof Bosak. Fot. Wikipedia

PR PiK - Rozmowa dnia - Krzysztof Bosak

Gościem „Rozmowy Dnia” był wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak z Konfederacji. Rozmawialiśmy między innymi o stosunkach z UE i podatkach europejskich.

Michał Jędryka: 32 procent – co Panu mówi ta liczba?
Krzysztof Bosak: Oj tyle statystyk ostatnio czytałem, że już w tej chwili nie pamiętam...

To jest procent zaufania do Pana, zmierzony w jakimś sondażu. Jest podobno najwyższy, jaki osiągnięto w historii Waszej partii. To chyba sukces?
– Zawsze cieszy wynik, który jest korzystny. W tym wypadku jest to pomiar zaufania, czy bardziej sympatii wyborców. Za każdym razem, kiedy widzę taki pomiar zaufania czy sympatii, wykraczający ponad poparcie sondażowe, to trudno się nie cieszyć. Pokazuje to bowiem, że jest o co walczyć w polityce i że możemy iść znacznie dalej, niż dotychczas. Nasz wynik oscyluje pomiędzy 7-8 procentami wyborczymi i procentami poparcia, a tutaj widać, że jest możliwe wielokrotnie więcej.

O co można walczyć w tym konkretnym układzie, który zaistniał w polskim Sejmie?
– Jako Konfederacja jesteśmy stosunkowo nową formacją polityczną na scenie politycznej. Naszą rolą jest rzetelnie pracować i budować zaufanie wyborców – to jest w tej chwili stawka rywalizacji, a przy okazji oczywiście recenzowanie rządów nowej centrolewicowej koalicji, z którą się bardzo mocno nie zgadzamy w wielu kwestiach. Natomiast – czy nam się to podoba, czy nie - to jest rządząca Polską nowa władza. (...)

Ryszard Czarnecki

2024-01-03
Ryszard Czarnecki/fot. Archiwum

Ryszard Czarnecki/fot. Archiwum

Rozmowa Dnia - Ryszard Czarnecki

Gościem „Rozmowy dnia” był europoseł Ryszard Czarnecki, a rozmawialiśmy o możliwości i celowości wprowadzenia euro w Polsce.

Magdalena Ogórek: Czy to przypadek, że wczoraj media, dziennik należący do kapitału pana Sorosa, ale też inny tytuł, podały na pierwszej stronie, że waluta euro to jest jedyna korzystna droga na przyszłość dla Polaków. Skąd taka presja na wprowadzenie tej waluty? Jak pan to ocenia?
Ryszard Czarnecki: Myślę, że jest to dość symptomatyczne. Tego typu publikacje nie ukazywały się jeszcze kilka tygodni, kilka miesięcy, kilka lat temu. To znamienne, natomiast zwracam uwagę, że nawet dosyć liberalni publicyści i bardzo wolnorynkowi, jak chociażby pan Stefan Kawalec, bardzo jednoznacznie wskazywali, chociażby w publikacji z 2016 roku, że strefa euro dla Polski jest niekorzystna. Tutaj nawet nie chodzi o to, że własna waluta jest symbolem suwerenności, bo to oczywiście jest fakt, to prawda, ale w wymiarze czysto ekonomicznym, Polska mając własną walutę dysponuje takim swoistym resorem, że tak to określę, dzięki któremu łatwiej jest przechodzić przez kryzysy gospodarcze, a te są dość oczywiste, po wojnie na wschodzie, oby jak ktoś zakończonej, na razie jej końca nie widać. Myślę, że jeszcze te dwa lata może potrwać. Zwracam uwagę, że patrząc z punktu widzenia czysto gospodarczego, można by to rozważać, ale wtedy, kiedy w sposób znaczący podniesie się poziom życia Polaków, kiedy nasze PKB będzie porównywalne z niemieckim, czy holenderskim. Na razie myśmy, jeśli chodzi o produkt krajowy brutto per capita, na głowę mieszkańca, wyprzedziliśmy już dawno w Grecję i i Portugalię. Teraz jesteś na tym samym poziomie co Hiszpania, bardzo blisko Włoch, ale do tej ścisłej czołówki Europejski nam brakuje. Doświadczenia krajów mniej zamożnych, które przed nami weszły do strefy euro, i to obojętnie, czy to z naszego regionu Europy, jak Chorwacja ostatnio, a wcześniej Litwa, Słowacja, a na przykład z Europy Południowej, jak Grecja, to doświadczenia tych krajów pokazują bardzo wyraźnie, że społeczeństwa mniej zamożne: niestety, dla nich wejście w euro jest bardzo ryzykowne. To jest niekorzystne dla obywateli, którzy zmagają się z drożyzną, w związku z tym taki eksperyment w Polsce po prostu osłabiłby ekonomiczne społeczeństwo i osłabiłby gospodarkę jako taką. Zwracam uwagę, że dwa kraje, które z tego dobrodziejstwa wejścia do strefy euro nie skorzystały, kraje z tej dawnej „15", myślę o Szwecji i Danii, czyli o krajach bogatych – one suchą nogą przeszły przez kryzys gospodarczy. Zwracam też uwagę, że według oficjalnych statystyk, po dwóch dekadach funkcjonowanie euro, tak naprawdę zyskały na tym tylko dwa kraje: Republika Federalna Niemiec i królestwo Niderlandów, Holandia (...)

Piotr Król

2024-01-02
Piotr Król/fot. archiwum

Piotr Król/fot. archiwum

PR PiK - Piotr Król - Rozmowa dnia

Gościem „Rozmowy dnia” był poseł Piotr Król z Prawa i Sprawiedliwości. Rozmawialiśmy o politycznych prognozach i perspektywach na 2024 rok.

Michał Jędryka: Jest już po świętach, niektórzy Polacy nucą „gdzie się podziały tamte sałatki, pierogi, gdzie tamten barszcz” (śmiech).
Piotr Król: Jadłem w tym roku wyjątkowo dobrą sałatkę, więc wspominam ją z nostalgią (śmiech).

Ale wyjdźmy już z wesołego nastroju, bo niewesołe rzeczy się dzieją. Słyszeliśmy w wiadomościach, że polskie samoloty zostały poderwane [patrolują wschodnią granicę w związku z rosyjskim atakiem rakietowym na Ukrainę – przyp. red.], jest niebezpiecznie na granicy polsko-ukraińskiej. Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą, jest wojna na Ukrainie.
Jest wojna na Ukrainie, przedłużająca się. Niestety mało jest czynników, które by wskazywały na to, że Ukraina na dłuższą metę jest w stanie osiągnąć przewagę, to jest chyba kłopot. Myśmy jako środowisko od początku tego konfliktu mówili, że on będzie trudny, a z drugiej strony, że Ukrainę trzeba wspierać, bo jeżeliby się okazało, że Rosja tę wojnę wygra w takim sensie, że nie dosyć, że usankcjonuje te tereny, które Ukrainie odebrała, z drugiej strony, gdyby okazało się, że na Ukrainie rządzą ludzie pokroju Łukaszenki z Białorusi, to dla Polski byłaby bardzo zła wiadomość, bo oznaczałaby, że na całej naszej wschodniej granicy mamy potencjalnego agresora.

Najgorsze byłoby, gdyby Rosja wyszła z tej wojny wzmocniona.
Ten, kto wygrywa, najczęściej wychodzi na dłuższą metę wzmocniony, dlatego tak istotne jest to, żeby Ukraina się broniła, z drugiej strony, żeby Ukrainą rządziły środowiska, ludzie, którzy będą wobec Rosji będą kreowali politykę niezależną – to jest chyba clue. A to, że robi się coraz bardziej nerwowo, widać tez w niektórych obszarach w relacjach polsko-ukraińskich. Tutaj też nie ma co się oszukiwać.

Dzisiaj „Rzeczpospolita” na pierwszej stronie publikuje artykuł o tym, czy powinniśmy być w strefie euro, że niby tracimy na tym, że w niej nie jesteśmy. Jak Pan sądzi?
Taki dziwny zbieg okoliczności zaszedł, że wczoraj chyba najpopularniejsza wyszukiwarka nie tylko w Polsce, nagle podała, że kurs złotego wobec dolara i wobec euro gwałtownie spadł, więc nie wiem, czy to jest zbieg okoliczności (śmiech).

No ale to podobno jest jakiś błąd Matrixa…
Tak, to prawda, jakiegoś kodu źródłowego tej wyszukiwarki. Faktem jest, to trzeba uczciwie przyznać, że wstępując do Unii myśmy zdeklarowali, co prawda bez daty, że to euro przyjmiemy, natomiast nie widzę merytorycznych i ekonomicznych powodów, żeby to akurat teraz miało stać się dla nas czy naszej gospodarki korzystne.

Myśmy się w ostatnich latach, mimo że mamy swoją walutę, wzmocnili, po drugie Narodowy Bank Polski znacząco zwiększył rezerwy złota. To są rekordowe zakupy złota, których NBP od trzydziestu lat dokonał. Gospodarka się wzmacnia, płace rosną, bezrobocie jest niskie, więc nie bardzo rozumiem, jakiego merytorycznego argumentu można by użyć, przemawiającego za tym, że wprowadzenie euro miałoby skutkować pozytywnie. W większości krajów tam, gdzie ono było wprowadzone, ceny produktów rosły, to zaokrąglanie, mówiąc kolokwialnie, szło zawsze do góry, więc przy tym, że mamy jeszcze kłopot z inflacją, która nie spadła do takiego poziomu, że mogłaby być niezauważalna z punktu widzenia portfela każdego nas – moim zdaniem to nie jest dobry moment.

Mimo że euro wymyślili Francuzi, żeby teoretycznie kontrolować czy zablokować ekspansję gospodarki niemieckiej, to jedynym krajem, który na tym zyskał – kiedyś czytałem taką analizę były Niemcy.
Głównie korzystają Niemcy, chyba trochę Holendrzy, i to by było na tyle. Najbardziej groteskowe było wprowadzanie euro we Włoszech. To są trzy główne duże rynki producentów samochodów – Niemcy, Francuzi i Włosi. Po wprowadzeniu euro we Francji i w Niemczech okazało się, że w przeliczeniu włoskiego lira w stosunku do euro włoskie samochody zaczęły być jeszcze bardziej atrakcyjne finansowo. Mimo że są pewne warunki, obostrzenia do spełnienia przez kraje, które chcą euro wprowadzić, to dla Włochów wprowadzono specjalną ścieżkę, byleby tylko jak najszybciej wprowadzili euro, żeby nie było tak, że te ich auta, ten ich rynek motoryzacyjny będzie bardziej konkurencyjny od rynku niemieckiego i francuskiego.

My się musimy nauczyć, że każdy dba o swoje interesy, o swoją gospodarkę. Musimy wiedzieć i otwarcie mówić, jakie są konie pociągowe polskiej gospodarki. Polska gospodarka jest głównie oparta na małych i średnich przedsiębiorstwach.

Chodzi o to, żeby obrót środków, szczególnie tych, które płyną na różnego rodzaju projekty, dofinansowane na przykład przez Unię, się ruszył. Żeby jak najwięcej polskich firm brało udział w tych projektach, nie tylko, żeby inwestycja była w Polsce – czyli na przykład most, droga, linia kolejowa – tylko żeby docelowo pieniądze, które były przeznaczone na realizację inwestycji, trafiały do polskich firm, bo one tutaj będą inwestować, tutaj będą zatrudniać ludzi. Nie wszyscy chcą to przyjąć, nie wszyscy chcą zrozumieć – nie jest interesem polskiej gospodarki, żeby dołożyć do inwestycji, dostać coś z Unii, a następnie całość tych pieniędzy oddać niemieckiej, francuskiej albo hiszpańskiej firmie – to nie jest polski interes (...).

prof. Grzegorz Górski

2024-01-01
Prof. Grzegorz Górski/fot. archiwum

Prof. Grzegorz Górski/fot. archiwum

PR PiK - Rozmowa dnia - prof. Grzegorz Górski

Gościem Rozmowy dnia był prof. Grzegorz Górski, rektor Akademii Jagiellońskiej w Toruniu. Rozmawialiśmy o prognozach na rozpoczynający się rok.
– To już dzisiaj wyraźnie widać, że wkraczamy w fazę bardzo niebezpiecznych wydarzeń, które będą bezpośrednio rzutowały na sytuację w Polsce. Takiej bardzo daleko idącej destabilizacji politycznej. Rozpoczynając od sytuacji kompletnego rozchwiania w tej chwili sytuacji wewnętrznej w Niemczech, także potęgujących się napięć we Francji czy w Hiszpanii. Zapewne po wyborach europejskich będziemy świadkami przedterminowych wyborów parlamentarnych, z dużą dozą pewności w Niemczech i we Francji. Dodatkowo dojdzie do takiego przeciągającego się paraliżu, związanego z konstytuowaniem się nowych władz Unii Europejskiej, po wyborach do europarlamentu – przewidywał prof. Górski.
Michał Jędryka: Jakie wydarzenie uważa Pan za największe pod względem politycznym i społecznym w Polsce w minionym 2023 roku?
Grzegorz Górski: Nie ma większych wątpliwości. Były to wybory parlamentarne i ich rezultat. Zmiana rządu po ośmiu latach.

Jak Pan sądzi, czy w rozpoczynającym się 2024 roku ta zmiana będzie miała znaczące konsekwencje dla zwykłego Polaka?
– Będzie miała olbrzymie, z dwóch powodów. Pierwszy jest wewnętrzny. Widać już dzisiaj wyraźnie, że to, co prezentowała znacząca część liderów obozu, który przejął władzę, na etapie zapowiedzi przedwyborczych zamierza z bezwzględną konsekwencją realizować. To będzie rzutowało na erozję systemu demokratycznego państwa prawnego w Polsce. To już się dzieje, to już oglądamy, ale także będzie miało olbrzymi wpływ na funkcjonowanie całej przestrzeni społeczno-gospodarczej. Także tutaj widać, że te wydawałoby się mało poważne zapowiedzi, często mają podlegać bezwzględnej realizacji. Oznacza to, że wejdziemy w fazę potężnych turbulencji gospodarczych, społecznych i to jest wymiar wewnętrzny. On będzie potęgowany przez bardzo niekorzystną ewolucją sytuacji międzynarodowej. Nie tylko w innych częściach świata, ale także w Europie. To już dzisiaj wyraźnie widać, że wkraczamy w fazę bardzo niebezpiecznych wydarzeń, które będą bezpośrednio rzutowały na sytuację w Polsce. Takiej bardzo daleko idącej destabilizacji politycznej. Rozpoczynając od sytuacji kompletnego rozchwiania w tej chwili sytuacji wewnętrznej w Niemczech, także potęgujących się napięć we Francji czy w Hiszpanii. Zapewne po wyborach europejskich będziemy świadkami przedterminowych wyborów parlamentarnych, z dużą dozą pewności w Niemczech i we Francji. Dodatkowo dojdzie do takiego przeciągającego się paraliżu, związanego z konstytuowaniem się nowych władz Unii Europejskiej, po wyborach do europarlamentu. Na to wszystko nakłada się ewidentna słabość Ukrainy. Tu już nie ma co mówić o jakiejkolwiek ofensywie, ale będą duże problemy także z przetrwaniem nadchodzących miesięcy przez Ukrainę. To w kontekście trudnej sytuacji w Stanach Zjednoczonych, wynikającej z trwających już de facto wyborów, ale też z chaosu wewnętrznego, wynikającego z różnych czynników. Wszystko składa się na bardzo daleko idącą destabilizację sytuacji międzynarodowej, w której Rosja oczywiście będzie to wykorzystywać i skutki tego będzie ponosić w pierwszym rzędzie Polska. Ona jest kluczem do sytuacji do rozstrzygnięcia wojny na Ukrainie. Eliminacja Polski jako zaplecza Ukrainy jest celem pierwszoplanowym Rosji i ta z pewnością będzie chciała wykorzystać tę sytuację, a obecny rząd jest na to całkowicie ślepy i do tego niezdolny do działania na tym odcinku.

Powiedział Pan również o znacznych turbulencjach gospodarczych, które mogą się w Polsce wydarzyć. Skąd mogą się wziąć, to już Pan wytłumaczyć, ale jak one mają wyglądać?
– One będą się objawiać dużym zamieszaniem wynikającym z ciągle trwających turbulencji na rynkach energetycznych. My nie zakończyliśmy tej fazy problemów, które determinują sytuację na tych rynkach. One tylko po części wynikały z niestabilności cen surowców takich jak ropa, czy węgiel kamienny. Natomiast w znacznie większym stopniu one były funkcją, czy konsekwencją prób wdrażania tych różnych absurdalnych tzw. polityk zielonych, od których na całym świecie następuje odwrót, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Natomiast w Europie ci, którzy obecnie przynajmniej dzierżą władze w Unii Europejskiej, z uporem maniaka próbują forsować te paranoiczne rozwiązania, które skutkują tym, że paraliżują one zdolność europejskiego przemysłu już nie tylko do stawiania czoła w międzynarodowej rywalizacji, ale w ogóle do jakiegokolwiek utrzymania swojego potencjału. Najlepiej widać to po przemyślę niemieckim i francuskim. Te problemy, które obecnie są w tych krajach, będą rzutowały na sytuację gospodarczą w Polsce. Wynika to ze skali gospodarek Niemiec i Francji, oraz ich roli w Europie. Jak dodamy do tego zaburzenia w gospodarce hiszpańskiej i włoskiej, to okazuje się, że te cztery krytyczne dla Europy gospodarki są w stanie bardzo głębokich turbulencji. To w oczywisty sposób będzie rzutowało na sytuację polskiej gospodarki. Przy czym poprzedni rząd miał tego świadomość. Potrafił utworzyć pewnego typu rozwiązania, które w jakiś sposób neutralizowały bezpośrednie oddziaływanie tych zjawisk, które już występują od ponad roku czy nawet dwóch lat. Natomiast w tej chwili, przypuszczając po tych pierwszych posunięciach, to będzie całkowita bezradność i kapitulacja.

Jeszcze ostatnie pytanie. Mówi się o tym, że Ukraina ma być przyjęta do Unii Europejskiej. Czy tak się zdarzy i w jakim terminie, tego do końca chyba nikt nie wie. Jednak wielu komentatorów uważa, że to jest w interesie Polski. Czy naprawdę tak jest? Patrząc na to, co się dzieje na rynku zboża, i transportu, to mimo wszystko bardzo silna konkurencja dla tych sektorów gospodarki.
– Można powiedzieć tak, jeżeli patrzymy na wymiar wyłącznie ekonomiczny, to największe negatywne konsekwencje włączenia gospodarki ukraińskiej do Unii Europejskiej poniesie Polska. Jeżeli ktoś próbuje twierdzić inaczej, to próbuje zaczarować tę oczywistość. Są inne potencjalnie elementy, które w długiej perspektywie powinny przynosić korzyści, ale zanim Polska się ich doczeka, to minie bardzo długi czas. W moim przekonaniu mówienie o członkostwie Ukrainy w Unii Europejskiej ma podobny charakter do tego, jak rozmawiano przez kilkadziesiąt lat z Turcją. Cały czas jest na ścieżce włączenia do UE. Jestem przekonany, że Ukrainę czeka to samo.

Na zakończenie, czego Pan życzy naszym słuchaczom na ten 2024 rok?
– Życzę dużo cierpliwości, odporności psychicznej i jak najmniej ulegania emocjom.

Radosław Sajna-Kunowsky

2023-12-29
Radosław Sajna-Kunowsky/fot. Archiwum

Radosław Sajna-Kunowsky/fot. Archiwum

PR PiK - Radosław Sajna-Kunowsky - Rozmowa dnia

Gościem „Rozmowy dnia” był politolog i medioznawca, prof. Radosław Sajna-Kunowsky. Podsumowaliśmy kończący się rok i rozmawialiśmy o zamieszaniu wokół mediów publicznych.

Michał Jędryka: Rok 2023 się kończy, to już ostatnie jego dni, ostatnia prosta i będziemy mieli sylwestrowe fajerwerki – czy ten rok był udany czy nieudany? Na pewno był ciekawy i w polskiej polityce, i międzynarodowej, prawda?
Radosław Sajna-Kunowsky:
Tak, ciekawy i w Polsce na pewno przełomowy, bo po ośmiu latach rządów Zjednoczonej Prawicy władze przejęła opozycja, czyli aktualna nowa władza, koalicja kilku partii, no i powstał nowy rząd Donalda Tuska, co oznacza, że w kolejnych latach zmieni się polityka, przynajmniej w pewnych aspektach. Widzimy, że jeżeli chodzi o pomoc społeczną jest kontynuowana, ale w pewnych aspektach mocno się zmieni.

No właśnie, jakie to aspekty? W Polsce nie zmieniły się problemy, przed którymi stoi społeczeństwo, przed którymi stoją politycy – te same problemy są do rozwiązywania, ale gdzie mogą się zmienić kierunki rozwiązywania?
Wydaje mi się, że najbardziej wyraźnym kierunkiem zmian jest relacja z Unią Europejską – PiS, Zjednoczona Prawica stawiały na większą suwerenność państwa w relacjach z UE, natomiast nowa koalicja rządowa będzie jednak bardziej realizować tę mainstreamową agendę Unii – co może się wiązać na przykład z bardziej przychylnym stosunkiem do polityki migracyjnej UE, i być może też Komisja Europejska – co już widać – łaskawszym okiem spojrzy na polską „praworządność” – bo pod pretekstem praworządności ograniczono Polsce wypłaty m.in. z KPO, więc teraz pewnie problemu z praworządnością nie będzie aż tak bardzo widać i pewnie to też będzie skutkować większymi przelewami.

Europoseł i były premier Leszek Miller powiedział, że głównym kamieniem milowym [wymaganym do otrzymania środków z KPO – przyp. red.] była zmiana władzy. Miał rację?
Wydaje mi się, że tak. Widać było przez ostatnie lata, że w tych relacjach polskich władz z Unią Europejską było dużo hipokryzji: sama Komisja Europejska ma czasami problemy z praworządnością, afery korupcyjne w Parlamencie Europejskim... To nie jest tak, że w Polsce były problemy z praworządnością, a Unia Europejska jest tutaj krystaliczna. To gra polityczna, w której pod pretekstem problemów z praworządnością Komisja Europejska mogła wykorzystywać swoją siłę, przewagę w tych relacjach. Nie twierdzę oczywiście, że w Polsce ta praworządność jest idealna, bo zawsze można jakieś problemy znaleźć, ale w polityce, w relacjach z KE, która jest jednak zdominowana przez siły przeciwne grupom politycznym, które akurat w Polsce i w innych krajach rządziły, wykorzystywała tę swoją przewagę, żeby wspierać też m.in. polską opozycję (...).

Hanna Karp

2023-12-28
Hanna Karp/Fot: Wikipedia, Autorstwa Gov.pl, CC BY 3.0 pl, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=142739899

Hanna Karp/Fot: Wikipedia, Autorstwa Gov.pl, CC BY 3.0 pl, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=142739899

PR PiK - Hanna Karp - Rozmowa dnia

Gościem „Rozmowy dnia” była minister Hanna Karp, członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Rozmawialiśmy o bieżącej sytuacji w mediach publicznych.

Michał Jędryka: Kiedy umawialiśmy się na rozmowę, nie wiedzieliśmy jeszcze, że zapadnie decyzja o postawieniu Polskiego Radia i Telewizji Polskiej w stan likwidacji. Ta decyzja zapadła – co ta decyzja tak naprawdę oznacza dla tych mediów?
Hanna Karp:
Nie wiemy, co to tak naprawdę oznacza. Mam wrażenie, że podczas wczorajszej konferencji prasowej pan premier Tusk sam jeszcze nie wiedział o tej decyzji. Był przecież pytany wprost o sposób finansowania mediów publicznych i jego odpowiedzi wcale nie wskazywały na to, ze szykuje się stan ogłoszenia likwidacji tych spółek.
Zacznijmy może od początku. Mam wrażenie, że od 19 bieżącego miesiąca Polska weszła ścieżkę jakiejś swoistej rewolucji. Niektórzy nazywają to rewolucją ośmiu gwiazd… To jest moment, kiedy uchwały zaczynają zastępować ustawy w Rzeczpospolitej i to jest początek całego nieszczęścia.

Jeżeli chodzi o samą likwidację spółek Polskiego Radia, Telewizji, Polskiej Agencji Prasowej, to tłumaczy się to – także pan premier Tusk wspominał o tym wczoraj – kondycją finansową, ale przecież Polska Agencja Prasowa ma dobrą kondycję finansową, utrzymuje się, ma dodatnie saldo – nie wiem, jakie są przesłanki, żeby wprowadzić w stan likwidacji także Polską Agencję Prasową. Notabene to jedyna, największa agencja informacyjna, która jest takim nerwem obiegu informacyjnego w kraju, to raz.

Dwa – jeżeli już mówimy o likwidacji, to ja mam wrażenie, że wchodzimy na grunt deliktów konstytucyjnych. Przynajmniej trzy zapisy konstytucyjne – 61, 54 i jeszcze 7 art. – jeden z artykułów, który tutaj wymieniłam, mówi o tym, że obywatel ma prawo dostępu do informacji – informacja kształtuje tożsamość narodową, świadomość, kulturę itd. Dalej w art. 54 w pierwszym punkcie czytamy, że każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów, pozyskiwania i rozpowszechniania informacji, to właśnie ten zapis, o którym mówiłam.

I media publiczne temu mają służyć – realizacji tych zapisów konstytucyjnych.

Oczywiście! Art. 61 – obywatel ma prawo do uzyskiwania informacji o działalności organów władzy publicznej oraz pełniących funkcje publiczne – to uniemożliwiło np. odcięcie sygnału – tego nie było nawet w stanie wojennym, była zmieniona ramówka i bardzo dużo innych rzeczy, ale sygnał nie został przecież odcięty.

Tutaj mamy także złamanie zapisów ustawy o radiofonii i telewizji – art. 27 ustawy mówi o tym, że członów zarządów, w tym prezesa zarządu spółek, o których mówimy, powołuje, odwołuje Rada Mediów Narodowych (...).

Ks. prof. Witold Kawecki

2023-12-27
Ks. Witold Kawecki/fot. www.redemptor.pl/

Ks. Witold Kawecki/fot. www.redemptor.pl/

Rozmowa Dnia - ks. Witold Kawecki

Gościem „Rozmowy dnia” był ks. prof. Witold Kawecki, redemptorysta, Dyrektor Instytutu Wiedzy o Kulturze i wykładowca Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Rozmawialiśmy jeszcze o Świętach Bożego Narodzenia.

Magdalena Ogórek: Ksiądz profesor w tej chwili w Rzymie i tam się właśnie łączymy z księdzem profesorem. Słyszałam, że jest piękna szopka na placu Świętego Piotra?
Ks. Witold Kawecki: Jak zwykle szopka jest tradycyjna, piękna i symboliczna, ale powiem szczerze, są miejsca jeszcze bardziej w czasie świąt Bożego Narodzenia charakterystyczne dla Rzymian, w Rzymie i poniekąd dla turystów, a mianowicie przepiękny kościół na Kapitolu, na tym słynnym Kapitolu, gdzie jeszcze w czasach pogańskich, rzymskich czczono, to zaskakujące, narodziny dziecka, które będzie być może Bogiem, przyszłym Mesjaszem. To jest nieprawdopodobne, ale tam już wtedy był taki kult. Nic dziwnego, że później za sprawą franciszkanów między innymi wprowadzono wielki kult historycznej, starożytnej figurki Dzieciątka Jezus którą, niestety, w 1994 roku wykradziono – to tak jakby u nas, w Polsce, ktoś ukradł Damę z gronostajem. Włosi bardzo płakali, ale mają nową figurkę. Tam jest ogromne sanktuarium Dzieciątka Jezus. Małe dzieci przychodzą, recytują przed szopką przepiękną poezję Panu Jezusowi, jest tam zawsze mnóstwo ludzi. Nawiedziłem dzisiaj ten kościół i nawiedziłem także kościół Jezuitów Il Gesu, znany ze słynnego obrazu Najświętszego Serca Jezusa. Kult tego obrazu rozszedł się po całym świecie, a wyszedł właśnie z tego kościoła. Tam jest oryginał. Odwiedziłem więc dzisiaj miejsca bardzo bożonarodzeniowe, związane z tymi świętami, które już za nami, ale rzeczywiście ten duch panujący w Rzymie jest fantastyczny.

Bardzo dziękuję za te piękne rzymskie odniesienia i pozostanę przy nich z tego względu, że chciałam księdza profesora zapytać, czy my odnajdujemy istotę Świąt Bożego Narodzenia, czy jej trochę nie zgubiliśmy w takim pędzie, czy cieszymy się autentycznie, czy rozumiemy, czy może jesteśmy jednak podzieleni w rozmaitych sporach, w takim chaosie. Trudne mamy czasy. Wystarczy, że zerkniemy ku Betlejem, prawda? Widzimy, co się dzieje.
Nie byłbym realistą, gdybym powiedział, ze wszyscy pojmują istotę tych świąt. Odpowiedź nie jest prosta. Powiedziałbym tak: z jednej strony jest duża atencja ludzi z całego świata, nawet niewierzących, czy wątpiących, co do tych świąt, bo one są bardzo rodzinne, bardzo pogodne. Mają fantastyczną oprawę kulturową, obyczajową i to już w Adwencie. Mnie osobiście nawet to nie przeszkadza, że tak to się wyprzedza trochę. Tworzy się nastrój przygotowania na coś, co się ma wydarzyć, i co jest dla nas wierzących wielką duchową sprawą: słowo stało się ciałem. I co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości, że świat ciągle się tym cieszy. Tutaj w stolicy chrześcijaństwa, w Rzymie widzę ludzi z całego świata, widzę tłumy. Nie zjechali tu przypadkowo. Przyjechali na Boże Narodzenie. Widziałem mnóstwo Hindusów, ludzi innej religii. Uważam, że nieprzypadkowo przyjechali w grudniu, na Boże Narodzenie do Rzymu. Chcą może zaczerpnąć z tej innej, z tej chrześcijańskiej duchowości. W skali świata nie jest więc źle. Ludzie szukają Zbawiciela. Z drugiej strony ma pani rację, niewiele zrozumieliśmy z tego przesłania Jezusowego: „Pokój ludziom dobrej woli. Pokój mój daję wam". Świat jest podzielony. W Palestynie trwa okrutna wojna i nie ma świąt, nie ma nas choinki. Wojna jest także na Ukrainie, zresztą wojna jest w kilkudziesięciu miejscach na świecie. Wojna jest w naszych sercach, wojna jest w pewnym sensie także w Polsce. Te święta też były niezbyt piękne z racji takiego podzielenia, właśnie chociażby bitwy o media. Przepraszam, że to mówię, ale na pewno to odczuwaliśmy, jako słuchacze, jako pracownicy. Ten podział, to niezrozumienie, ten brak przebaczenia sobie, ten rewanżyzm, który nam towarzyszy – to nie ma nic wspólnego z atmosferą świąt Bożego Narodzenia – ale to jest. Zło i grzech zawsze były na świecie, szatan zawsze był i pokusa zawsze była. Mamy ją zwyciężać: raz ją zwyciężamy, raz nie (...).

Norbert Konarzewski

2023-12-26
Norbert Konarzewski/fot. www.bankizywnosci.pl

Norbert Konarzewski/fot. www.bankizywnosci.pl

PR PiK - Norbert Konarzewski - Rozmowa dnia

Gościem „Rozmowy dnia” był Norbert Konarzewski – dyrektor biura Federacji Polskich Banków Żywności. Rozmawialiśmy o skali marnotrawstwa produktów żywnościowych. Ale usłyszeliśmy także kilka porad, jak marnować mniej.

Marcin Kupczyk: Polacy przed świętami ruszyli na zakupy i efekt jest dawno spodziewany – lodówki zostały zapełnione. Jednym z działań Banków Żywności jest ratowanie produktów przed zmarnowaniem i właśnie o tym będziemy dzisiaj rozmawiać – o problemie tej żywności, która zostaje po świętach – bo jeśli można przeczytać o pięciu milionach ton produktów żywnościowych marnowanych w naszym kraju w ciągu roku, to są to dane bardzo niepokojące.
Norbert Konarzewski:
Prawda jest bolesna, wyrzucamy bardzo dużo żywności. Trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że osobami najbardziej odpowiedzialnymi za marnowanie są konsumenci, bo z tych pięciu milionów ton 60 proc. wyrzucają do kosza gospodarstwa domowe. Gdybyśmy przełożyli to na złotówki, to można powiedzieć, że w skali roku wyrzucamy [każde z gospodarstw domowych – przyp. red.] przynajmniej trzy tysiące złotych.

Każda polska rodzina miałaby świadomość, że rzeczywiści to robi? Czy to jest możliwe? bo to jest niewyobrażalne.
Jeżeli chodzi o świadomość, to coraz częściej zdajemy sobie sprawę, że marnujemy tę żywność. Porównując wyniki naszych badań z roku bieżącego do tych, które robiliśmy siedem lat temu, okazuje się, że prawie dwa razy więcej osób deklaruje, że tę żywność marnuje.

Można powiedzieć, że mamy coraz większą świadomość tego, że to marnotrawstwo żywności występuje na co dzień w naszych domach, i to też pokazują wyniki tych badań, w których przyznajemy się, że przynajmniej raz w tygodniu wyrzucamy jakąś żywność, a już prawie połowa z nas twierdzi, że robi to co dwa tygodnie. Niestety, jeśli dodamy to sobie dzień do dnia, to w skali roku to są olbrzymie ilości żywności, która jest marnowana.

Gdzie jeszcze marnuje się żywność na etapie od wytworzenia do spożycia? Bo powiedział Pan, że gospodarstwa domowe jednak tutaj wiodą prym. Ale mamy przecież więcej tych etapów. Jak to wygląda?

Można powiedzieć, że w poszczególnych etapach nie wygląda to tak źle, bo w produkcji to jest raptem kilka procent, transport –1,5 proc., w gastronomii – ok. 5 proc., sieci handlowe – niewiele poniżej kilku procent. Można powiedzieć, że we wszystkich etapach od pola do talerza, jednak główną uwagą powinniśmy skupić na gospodarstwach domowych, jeżeli chcemy tę skalę marnotrawstwa w krótkim terminie ograniczyć.

Bo tam, gdzie jest biznes, tam, gdzie są pieniądze, tam przygotowuje się różne procesy, procedury, aby tę skalę marnowania ograniczyć.

Czy badają Państwo, dlaczego ludzie marnują produkty żywnościowe?

Tak, znamy przyczynę marnowania żywności. Większość z nas twierdzi, że po prostu przegapia termin przydatności produktu do spożycia. Również przyznajemy się do tego, że niewłaściwie przechowujemy żywność. Ale także deklarujemy i też to widzimy, że robimy zbyt duże zakupy.

Można powiedzieć, że kolejnym elementem, który powoduje, że tej żywności nie konsumujemy, jest to, że kupujemy niesmaczne produkty lub po prostu przygotowujemy zbyt duże porcje posiłków – i to też trzeba zauważyć, że niestety ekonomia jest bardzo surowym nauczycielem i to widzimy w strategiach zakupowych Polaków – czyli określamy, że kupujemy tańsze produkty, co niestety czasami przekłada się na to, że one nam nie smakują i de facto ta żywność i tak ląduje w koszu. Także ograniczamy zakupy – rezygnujemy z ryb, warzyw, owoców na korzyść produktów niezbędnych.

Również przygotowujemy posiłki z mniejszej ilości żywności – proszę zwrócić uwagę, że spada nam jakość pożywienia. Więc jeśli uznamy, że to paliwo do codziennego funkcjonowania naszego organizmu, to niestety, popadamy w pewne skrajne niedożywienie – za chwilę może nam brakować elementów potrzebnych do tego, aby nasz organizm mógł sprawnie funkcjonować

Niedawno Polska znajdowała się w pierwszej piątce państw w Unii Europejskiej pod względem marnowania żywności. Czy pod tym względem coś się poprawiło?
Myślę, że tak, że wcześniej bazowaliśmy na danych z Eurostatu. Eurostat określał, że Polska marnuje ok. 9 milionów ton żywności [rocznie]. Trzy lata temu przeprowadziliśmy pierwsze takie pilotażowe badania i przy dokładnym zmierzeniu ta magiczna wartość dziewięciu milionów ton spadła do pięciu milionów ton, co oczywiście przesunęło nas w rankingu.

Trzeba zdawać sobie sprawę, że w państwach Europy czy w ogóle na świecie, żywność jest marnowana. Średnio określa się, że jedna trzecia wyprodukowanej żywności jest wyrzucana, więc nie jest to problem tylko naszego kraju, ale całego świata (...).

ks. Sławomir Bar

2023-12-25
ks. Sławomir Bar/fot. Tomasz Kaźmierski

ks. Sławomir Bar/fot. Tomasz Kaźmierski

PR PiK - Rozmowa dnia - ks. Sławomir Bar

Gościem „Rozmowy dnia” był proboszcz bydgoskiej bazyliki św. Wincentego á Paulo, ks. Sławomir Bar. Pytaliśmy między innymi o to, czy Boże Narodzenie w szczególności jest świętem bezdomnych.

Michał Jędryka: Czy Boże Narodzenie to nie jest dzień, w którym szczególnie powinniśmy pamiętać o bezdomnych? Przecież Matka Boża, gdy szła do Betlejem nie mogła znaleźć miejsca, musieli wraz z Józefem skryć się w jakiejś grocie.

Ks. Sławomir Bar: Święta Bożego Narodzenia to jest czas pamiętania o sobie nawzajem. Wspomnieniami, pamięcią sięgamy do lat, gdy byliśmy dziećmi, to nas napełnia pokojem, radością, ale też puste miejsce przy stole symbolizuje, że jesteśmy gotowi na przyjęcie strudzonego gościa, przechodnia. Nasza Bazylika to jest trochę małe Betlejem. Jest u nas akurat 30 mężczyzn – ludzi biednych, bezdomnych, którzy z nami przeżywali Wigilię, święta, którzy z nami są. Traktujemy siebie jak braci, trochę jak rodzinę. To symboliczne, puste miejsce, który zawsze mamy otwarte, jest i czeka na tych, którzy potrzebują wsparcia, którzy pragną przez ten moment poczuć się do kogoś należący.
Bezdomność to nie jest brak jedzenia, bezdomność to samotność. Takich bezdomnych, którzy nie mają domu, czyli poczucia bezpieczeństwa, radości, pokoju - mimo że mają gdzie mieszkać – jest bardzo wielu. A ci, którzy trafiają do nas, to już są skrajne przypadki, bo nie dość, że bezdomność i samotność serca, to też bezdomność fizyczna, gdzie nie mają gdzie się skryć.

Co można robić na co dzień, żeby ci, którzy są obok nas nie czuli się samotni, żebyśmy my sami tak się nie czuli?

- Raport „Szlachetnej Paczki” udowodnił, że jedna trzecia z nas w ogóle nie zauważa biednych i bezdomnych na ulicy. Myślą, że ich nie ma. To zauważenie biedny, czy samotności drugiego człowieka polega na tym, by sięgnąć dalej, niż czubek własnego nosa. Trochę wychylić się poza drzwi własnego mieszkania. Wiem, że żyjemy w trudnych, okrutnych czasach, gdzie każdy zajął się sobą i może poczucie, że kiedyś mieliśmy mało, a teraz część ludzi ma coraz więcej, a więc zagarniając dla siebie przestają zauważać biednych. Chociaż patrząc na moje miasto i moją parafię widzę, że w ludziach zaczyna się budzić poczucie solidarności, piękna, dobrego serca - tego, że może być ktoś obok mnie, kto potrzebuje wsparcia, dobrego słowa. Wcale nie talerza zupy, ale obecności drugiego człowieka (...)

O ważnych sprawach z ważnymi gośćmi...

„Rozmowa Dnia” – od poniedziałku do piątku
po wiadomościach o godzinie 8:30.
Prowadzą: Agnieszka Marszał i Maciej Wilkowski.

Na Wasze pytania i uwagi czekamy
pod adresem mailowym:
rozmowadnia@radiopik.pl


26 15922126961070
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę