Jendakże szacunek należał się każdemu z artystów a także towarzyszącym zespołowi: Leszkowi Możdżerowi, Zbigniewowi Preisnerowi i prowadzonej przez niego 40-osobowej orkiestrze Filharmonii Bałtyckiej. Ukłony dla dziadka Dicka Parry wspaniale grzmiącemu swoimi saksofonami i dla wszystkich bawiących sie dymem, światłami i kamerami. Za ich przyczyną przeżyjemy owo widowisko raz jeszcze, gdy tylko dostanie się w nasze ręce zapis tego fantastycznego spotkania.
Gdyby mało było żaru rozpalonych emocji, struny pod palcami Davida i Phila zadrżały znajomymi dźwiękami "Wish You Were Here" - publiczność śpiewała chórem, jakby chciała tym samym przekazać wiadomość tym, którzy nie mogli być tego wieczoru na terenie stoczni - Szkoda, że Was tutaj nie ma...
Zbliżała się północ i wszyscy świadomi byli zbliżającego się końca owego muzycznego spektaklu. David odczekał moment i w ciszy poprzedzającej kolejną kompozycję, powiedział:
"Jestem dumny, że mogę być tutaj... grać w miejscu, gdzie Solidarność zaczęła zmieniać świat"
- krótkie zdanie a jak wiele znaczy... Dla podkreślenia wagi owych słów i znaczenia historycznej daty, w stronę widowni popłynęły dźwięki kompozycji "A Great Day for Freedom" ...i ponownie podniosły nastrój uwieńczony poetyckim finałem gitary Davida. Tego nie zabrakło w stoczni chyba nikomu...
Czym można było zakończyć tak wyjątkowe spotkanie? Był tylko jeden utwór, wywoływany przez publiczność w trakcie koncertu... David wiedział, że będzie najpiękniejszym pożegnaniem, jakie może nam zaserwować...