Dyrektor Agencji Muzycznej Polskiego Radia, muzyk – perkusista, przez wiele lat związany z Warszawską Operą Kameralną, bydgoszczanin.
"Od nowego roku, decyzją Zarządu Polskiego Radia i Rady Nadzorczej Polskiego Radia, w strukturę Agencji Muzycznej Polskiego Radia weszła Polska Orkiestra Radiowa. Tym samym z dniem 1 stycznia jestem również jej dyrektorem. Dla mnie to wielki kredyt zaufania ale i wyzwanie. To również wielki zaszczyt..."
W środę, 18 stycznia 2017 – o godz. 18.10
Agencja Muzyczna Polskiego Radia wydaje płyty wszelakie. Czy jakiegoś gatunku nie wydajecie?
- Muszę się zastanowić… Nie mamy muzyki disco polo.
Mam nadzieję, że nie będziecie…
- Ja się nie odżegnuję i powiem dlaczego. Jestem jednym ze zwolenników teorii, że disco polo to muzyka, która miała w pewnym czasie zbawienny wpływ na całą kulturę polską. W niektórych fragmentach Polski ludzie w piątek czy sobotę szli do fryzjera, ubierali się trochę lepiej i gromadzili się na imprezach, zamiast siedzieć na przystankach i pić wódkę.
Co byś sobie poczytywał za swój sukces w ubiegłym roku?
- Ja wszedłem do Agencji w lutym i to była zmiana życia o 180 stopni. To oznaczało koniec grania w orkiestrze, koniec bycia szefem perkusji w Warszawskiej Operze Kameralnej, w której byłem 29 lat. To jest chyba jedyny przypadek w Warszawie zwolnienie miejsca etatowego muzyka poprzez nie jego odejście definitywnego tzn: "zmarł i odszedł". Czymś co sobie poczytuję za sukces całej agencji, to było zbudowanie swojego katalogu. Kiedy przyszedłem, to kończyłem jeszcze trzy wcześniej zakontraktowane albumy, a rok zakończyliśmy 76 albumami niezłych wykonawców. Udało nam się sfinalizować rozmowy z Mietkiem Szcześniakiem, Perfectem. Mamy cały katalog płyt jazzowych. Za chwilę będzie wielki moment, bo wydamy Jana Garbarka z jego pobytu w 1966 roku na Jazz Jamboree. W ubiegłym roku wydaliśmy Wendy Lands z piosenkami Władysława Szpilmana. Usłyszałem ją przypadkiem, puścił mi ten materiał realizator w Radiu dla Ciebie. To była płyta wydana przez kanadyjską wytwórnie kilkanaście lat temu. Płyta z różnych względów nie miała dobrej promocji, więc podjąłem decyzję, że ją wydajemy w Polsce. Muzyka to klimat bardzo amerykański, jest tam wszystko, a muzyka Szpilmana jest genialna. W marcu Wendy Lands ma przyjechać do Polski.
Też wydaliście razem z Krzysztofem Herdzinem płytę – jak się okazało ostatnią, zmarłego niedawno Michała Kulentego.
- Kilka miesięcy temu, pewnego dnia po godzinie 22.00 zadzwonił do mnie Krzysztof Herdzin. Wiedziałem, że to musi być ważne, bo Krzyś o takiej porze raczej nie dzwoni. Krzysztof zaproponował żebyśmy wydali materiał, który bezwarunkowo nam oddał – miał jedynie prośbę, żeby ten album się jak najszybciej ukazał. To album z muzyką Michała Kulentego, którą nagrali z Krzysztofem Herdzinem, sekcją rytmiczną i Polską Orkiestrą Radiową w 2012 roku. Krzysztof wydał duże pieniądze na nagranie materiału i chciał, żeby Michał Kulenty się nacieszył tą płytą. Michał zapewne ucieszył się, że wyszła „Dusza w uszach”. Teraz pewnie gdzieś koncertuje w stóp Pana ze Sławkiem Kulpowiczem...
Czy w 2017 roku będzie więcej płyt z muzyką klasyczną?
- Tak, na pewno będzie Chopin – przekrojowa płyta z najbardziej rozpoznawalnymi kompozycjami wykonywanymi przez laureatów konkursów chopinowskich. To są nagrania, które mamy w archiwach. Wyda u nas album chór Polskiego Radia. Jesteśmy gotowi na wydanie kolejnej płyty z Polską Orkiestrą Radiową. Od nowego roku decyzją Zarządu Polskiego Radia i Rady Nadzorczej Polskiego Radia, w strukturę Agencji Muzycznej Polskiego Radia weszła Polska Orkiestra Radiowa. Tym samym z dniem 1 stycznia jestem również jej dyrektorem. Szefem artystycznym POR jest znakomity dyrygent, pan Michał Klauza, a moim zastępcą ds. orkiestry pan Krzysztof Kur, artysta, wieloletni z-ca dyrektora Warszawskiej Opery Kameralnej. Dla mnie to wielki kredyt zaufania ale i wyzwanie. To również wielki zaszczyt.
Czy przyszłością polskiej fonografii będzie raczej zakup plików czy nadal płyt?
- Trudno powiedzieć, my wydajemy także płyty winylowe. Do tej pory wydaliśmy trzy tytuły – to są dwie płyty Komedy. Album "Litania" został okrzyknięty najlepiej brzmiącą płytą winylową w Polsce. Jak mnie pytano jak to zrobiliśmy to odpowiadałem – po prostu nie schrzaniliśmy tego co było na taśmie. A trzeci album to grupa IRA. Zespół bardzo długo pracował nad brzmieniem, muzycy chcieli, żeby ona była świetna i się udało. Ilość tzw. press testów osiągnęła chyba rekord w Polsce. Grupa postawiła na swoim i trzeba przyznać, że zainwestowała też swoje środki. Oni od momentu kiedy nagrywali wiedzieli, że można nagrać materiału dokładnie tyle ile się mieści na płycie czarnej. Trochę naszą cierpliwość przetestowali, ale efekt jest fajny.