Tych wywiadów dla mediów było w ostatnim czasie bardzo wiele.
- W Radiu Szczecin mam nawet swoją audycję – nazywa się "Doba w godzinę". Mam ją co tydzień i tam sobie opowiadam. Plany były abym nadawał ją ze środka Atlantyku, może się uda w przyszłym roku.
A Pan dobrze się czuje w radiu?
- Oj tak, ekipa Radia Szczecin jest bardzo sympatyczna. Nieraz byłem zapraszany na różne wywiady, a teraz tam mogę sam zapraszać.
Były szybowce, skoki spadochronowe, rower, a pozostał kajak.
- Byłem ciekawy świata. Pierwsza była turystyka rowerowa, potem turystyka piesza nizinna, górska, żeglarstwo, szybownictwo, skoki spadochronowe, aż wreszcie - dopiero kiedy miałem 34 lata - wpadłem w kajaki, dosłownie. Moją ulubioną rzeką jest Drawa, to była pierwsza rzeka, którą spływałem. Kajaki były bardzo ciężkie, w nich puszki, jedzenie, bo wszystko się brało w kajaki i tak się stało, że na pierwszej przeszkodzie 10 osób się skąpało, ale mnie to nie zraziło, wpadłem w kajaki, no i nie mogę się z nich wygrzebać do dziś.
No ale kajaki się Panu odwdzięczają. Co jest najbardziej uciążliwe w tych samotnych wyprawach, ani to kości rozprostować, ani pogadać, ani pospacerować.
- Chyba to co Pani pierwsze mówiła. Przy takich wielkich wyprawach to, że byłem sam po kilka miesięcy... To znakomite doświadczenie, byłem ciekaw jak się zachowam na tak wielkiej wodzie. Ja wiele swoich wypraw przeżywałem wcześniej, przygotowując się do nich. Mieszkam w Policach koło Szczecina i dużo czasu spędzałem w bibliotece Akademii Morskiej. W Szczecinie i okolicach mieszka wiele żeglarzy. Pytałem bo byłem ciekawy co może mnie najgorszego spotkać. Jak wielkie są te fale i co mi mogą zrobić. Mając takie rozeznanie i współpracując z Andrzejem Armińskim też żeglarzem, właścicielem stoczni gdzie buduje się jachty, mogłem się konsultować i tak ten kajak zaprojektować i zbudować żeby był niezatapialny.
- W Radiu Szczecin mam nawet swoją audycję – nazywa się "Doba w godzinę". Mam ją co tydzień i tam sobie opowiadam. Plany były abym nadawał ją ze środka Atlantyku, może się uda w przyszłym roku.
A Pan dobrze się czuje w radiu?
- Oj tak, ekipa Radia Szczecin jest bardzo sympatyczna. Nieraz byłem zapraszany na różne wywiady, a teraz tam mogę sam zapraszać.
Były szybowce, skoki spadochronowe, rower, a pozostał kajak.
- Byłem ciekawy świata. Pierwsza była turystyka rowerowa, potem turystyka piesza nizinna, górska, żeglarstwo, szybownictwo, skoki spadochronowe, aż wreszcie - dopiero kiedy miałem 34 lata - wpadłem w kajaki, dosłownie. Moją ulubioną rzeką jest Drawa, to była pierwsza rzeka, którą spływałem. Kajaki były bardzo ciężkie, w nich puszki, jedzenie, bo wszystko się brało w kajaki i tak się stało, że na pierwszej przeszkodzie 10 osób się skąpało, ale mnie to nie zraziło, wpadłem w kajaki, no i nie mogę się z nich wygrzebać do dziś.
No ale kajaki się Panu odwdzięczają. Co jest najbardziej uciążliwe w tych samotnych wyprawach, ani to kości rozprostować, ani pogadać, ani pospacerować.
- Chyba to co Pani pierwsze mówiła. Przy takich wielkich wyprawach to, że byłem sam po kilka miesięcy... To znakomite doświadczenie, byłem ciekaw jak się zachowam na tak wielkiej wodzie. Ja wiele swoich wypraw przeżywałem wcześniej, przygotowując się do nich. Mieszkam w Policach koło Szczecina i dużo czasu spędzałem w bibliotece Akademii Morskiej. W Szczecinie i okolicach mieszka wiele żeglarzy. Pytałem bo byłem ciekawy co może mnie najgorszego spotkać. Jak wielkie są te fale i co mi mogą zrobić. Mając takie rozeznanie i współpracując z Andrzejem Armińskim też żeglarzem, właścicielem stoczni gdzie buduje się jachty, mogłem się konsultować i tak ten kajak zaprojektować i zbudować żeby był niezatapialny.