Narobił już nam Pan smaku singlem. Czy można powiedzieć, że wielu muzyków i wielu sprawców z różnych stron świata maczało palce w Pana płycie?
- Tak się stało. Wymyśliwszy, że forma muzyczna dla tych wierszy lekkich, wybranych przeze mnie specjalnie, wierszy życiowych nie religijnych, bo Twardowski poeta wyrastał ponad wszelkie łatki, które można by mu przypiąć będzie słoneczna, rytmiczna i pozytywna czyli postawiłem na muzykę brazylijską. Pojechałem do Stanów Zjednoczonych i wraz z moimi znajomymi muzykami brazylijskimi nagraliśmy całość materiału. Potem Krzysztof Herdzin i Marcin Pospieszalski zaaranżowali "smyki" i powstała z tego płyta - taka bez lat. Przypomina ona brzmieniem trochę starego Jobima, ale będąca bardziej współczesna w aranżacji i realizacji dźwięku.
Można nazwać tę muzykę – uśmiechniętą?
- Oj tak, to prawda. Brazylijczycy mają to do siebie, że kochają się śmiać kiedy grają. Poza tym gra argentyński pianista, z Chile był realizator, a z Peru był rewelacyjny muzyk grający na instrumentach perkusyjnych.
No to się Pan naszukał tych wykonawców.
- Nie, byłem tylko w Chicago i Los Angeles.
Myślę, że ksiądz Jan Twardowski ucieszył by się z takiej muzycznej oprawy?
- No mam nadzieję. Z tego co wiem piosenka "Spoza nas" do "Wiersza z banałem w środku", a którą nagrałem w 2000 roku podobała mu się na pewno. Nigdy nie spotkałem się z księdzem Janem, ale jestem wielkim admiratorem jego myślenia słowem o rzeczywistości, o człowieku. Myślę, że nikt nie patrzy na nas z taką wyrozumiałą "kapcandamatością" jak on. Chciałbym, żeby te wiersze przydały się państwu, tak jak mnie się przydają. Wreszcie nie ma mnie w roli głównej – jest tekst.
- Tak się stało. Wymyśliwszy, że forma muzyczna dla tych wierszy lekkich, wybranych przeze mnie specjalnie, wierszy życiowych nie religijnych, bo Twardowski poeta wyrastał ponad wszelkie łatki, które można by mu przypiąć będzie słoneczna, rytmiczna i pozytywna czyli postawiłem na muzykę brazylijską. Pojechałem do Stanów Zjednoczonych i wraz z moimi znajomymi muzykami brazylijskimi nagraliśmy całość materiału. Potem Krzysztof Herdzin i Marcin Pospieszalski zaaranżowali "smyki" i powstała z tego płyta - taka bez lat. Przypomina ona brzmieniem trochę starego Jobima, ale będąca bardziej współczesna w aranżacji i realizacji dźwięku.
Można nazwać tę muzykę – uśmiechniętą?
- Oj tak, to prawda. Brazylijczycy mają to do siebie, że kochają się śmiać kiedy grają. Poza tym gra argentyński pianista, z Chile był realizator, a z Peru był rewelacyjny muzyk grający na instrumentach perkusyjnych.
No to się Pan naszukał tych wykonawców.
- Nie, byłem tylko w Chicago i Los Angeles.
Myślę, że ksiądz Jan Twardowski ucieszył by się z takiej muzycznej oprawy?
- No mam nadzieję. Z tego co wiem piosenka "Spoza nas" do "Wiersza z banałem w środku", a którą nagrałem w 2000 roku podobała mu się na pewno. Nigdy nie spotkałem się z księdzem Janem, ale jestem wielkim admiratorem jego myślenia słowem o rzeczywistości, o człowieku. Myślę, że nikt nie patrzy na nas z taką wyrozumiałą "kapcandamatością" jak on. Chciałbym, żeby te wiersze przydały się państwu, tak jak mnie się przydają. Wreszcie nie ma mnie w roli głównej – jest tekst.