Artysta "nieskończony", wszechstronny, twórca awangardowy, spełniający się na różnych polach sztuki. Tworzy muzykę, projekty teatralno – muzyczne czy ostatnio pracuje nad etiudą filmową w realizowaną w wirtualnej rzeczywistości.
"Nigdy nie staram się przekraczać pewnych granic. Nie idę w kierunku aktywnej nagości, bo uważam, że można pokazać więcej okrywając ciało tiulem. Można poukładać swoje wewnętrzne historie i nie rzutować na odbiorcę swoimi frustracjami..."
W środę, 9 marca 2016 – godz.18.05
- Tak naprawdę to twórca, słowo "artysta" brzmi bardzo sztucznie i za bardzo go nie akceptuje. Przy tym słowie jest wiele schematów odbieranych społecznie – ja nie do końca się w tym czuję, wolę być twórcą.
Twórca XXI wieku – nie zatrzymuje się. Pan i cały czas odkrywa coś nowego.
- Czy odkrywamy coś nowego? Może adaptujemy pewne realizacje naukowe – współczesności do kultury.
To może zacznijmy od tych zabaw wirtualnych, które niedawno zaciekawiły wszystkich uczestniczących w specjalnym pokazie.
- Bardzo się cieszę, że zaciekawiły. Moim zadaniem było przedstawieniem całej technologii, żeby osoby skojarzyły, że to nie jest 3D, że to nie jest telewizorek, ale, że to jest interaktywna możliwość funkcjonowania w projekcie. Takie rzeczy są już na porządku dziennym. Przygotowujemy z pewną grupą ludzi kilka takich schematów, jeden z nich będzie promowany na Targach Sztuki w Niemczech, gdzie mój projekt muzyczny będzie ilustrował polskie stoisko.
Ile tu jest sztuki, a ile pogoni za nowoczesnymi technologiami.
- Pogoń za nowoczesnymi technologiami to nie, my adaptujemy te rozwiązania technologiczne do tego co można by przekazać społeczeństwu. Moim celem jest dążenie do pewnych schematów, które mogą pomóc człowiekowi psychicznie i zdrowotnie.
Muzykoterapia jest Pana idee fixe?
- Tak, chciałbym, żeby to funkcjonowało za ileś tam lat. Zbieram fragmenty, które są bezpieczne dla ludzkiej psychiki i mogą coś dobrego zdziałać. Układam sobie to niczym perełki na półeczce i czekam kiedy będzie można zrobić z nich kolie.
Jest Pan rocznik 1971 – co było pierwsze w Pana twórczości muzyka czy inne sztuki.
- Chyba równocześnie zaczęły się teksty i fotografia. W chyba 1994 roku debiutowałem w galerii Kaja – Soliński. To była wystawa zdjęć - "Czasoprzestrzeń i pochodne" to już był pierwszy fragment tego co chciałem przekazywać, czyli integracja sztuk: muzyki z formą wizualną. Uważam, że jak na debiut zostało to bardzo ciepło przyjęte.
Zawsze Pan twierdził, że należy łączyć sztuki?
- Jestem za tym, żeby one oddziaływały na człowieka. Jest pewna konsekwencja w tym co realizuje od tego debiutu do dzisiejszego pokazu w technologii "virtual reality". W międzyczasie zdarzały się różne eksperymenty, bez których nie mógłbym wchodzić tak aktywnie w przyszłość.
Mówi Pan "eksperymenty", ale to są pokazy Pana wizji.
- Eksperyment na zasadzie odbioru człowieka zewnętrznego. Nigdy nie staram się przekraczać pewnych granic. Nie idę w kierunku aktywnej nagości, bo uważam, że można pokazać więcej okrywając ciało tiulem. Można poukładać swoje wewnętrzne historie i nie rzutować na odbiorcę swoimi frustracjami.
Współpracował Pan z wieloma wielkimi artystami – Franciszkiem Wielowiejskim, Józefem Skrzekiem, Andrzejem Przybielskim, Danielem Olbrychskim i innymi. Ubogacają takie spotkania?
- Niesamowicie – jeśli chodzi o świat aktorski to zatrzymałbym się przy jednej osobie – Mariusz Benoit. Absolutnie genialna postać jeśli chodzi o pracę z dźwiękiem. Mariusz Benoit brał udział w moim słuchowisku. Proszę mi wierzyć kobiety, które słyszą jego głos zamierają. Jeśli chodzi o wspólne cechy, które zauważam u tych osób, to niesamowita jakość. Derek Jacobi – wytłumaczyłem mu o co mi chodzi i wyszło za pierwszym razem.
Jak dochodzi do takich spotkań? Dzwoni Pan i prosi o udział?
- To różnie, czasami jest to forma przypadku, czasami jest to świadoma moja manipulacja, która idzie w kierunku wykorzystania danej osoby. Świadomość możliwości zafunkcjonowania danej osoby niekiedy objawia mi się już na etapie tworzenia.
Czy to, że robi Pan tak wiele różnych rzeczy artystycznych jest zaspakajaniem swojego niespokojnego ducha?
- To trudne pytanie.
Czy byłby Pan szczęśliwym człowiekiem, gdyby nie robił Pan tylu różnych przedsięwzięć?
- Chyba tak, każda droga, którą wybieramy w życiu wywodzi się z naszego wnętrza. Tam jest źródło – jeżeli to źródło bije, to zawsze możemy z niego czerpać, pić i możemy funkcjonować. Jeżeli tego źródła nie ma, to człowiek jest tylko odtwórcą.