U Pana w pracowni mamy sporo zabytkowych zegarów. Fascynacja zegarmistrzostwem narodziła się w czasie wojny?
- To tatuś zbierał dużo zegarków. Chodziliśmy do wspaniałego mistrza, tam zafascynowała mnie ta harmonia pracujących kółeczek. Po wojnie spotkaliśmy się ponownie – mój ojciec już nie żył, a zegarmistrz namówił mnie bym zdał egzamin zegarmistrzowski. Zdałem bardzo dobrze i dostałem kolejną propozycję, bym na Pradze założył swój zakład. To były lata 50, kiedy była prawdziwa hossa na naprawę starych zegarków. Zawód dzięki temu był też bardzo dochodowy. Kiedyś przyszło do mnie czterech panów – jak się okazało byli to przedstawiciele pierwszej w Polsce organizowanej fabryki zegarków. Namówili mnie abym pomógł im dokształcać przyszłych pracowników. Do fabryki przyjeżdżali ludzie z całej Polski.
- To tatuś zbierał dużo zegarków. Chodziliśmy do wspaniałego mistrza, tam zafascynowała mnie ta harmonia pracujących kółeczek. Po wojnie spotkaliśmy się ponownie – mój ojciec już nie żył, a zegarmistrz namówił mnie bym zdał egzamin zegarmistrzowski. Zdałem bardzo dobrze i dostałem kolejną propozycję, bym na Pradze założył swój zakład. To były lata 50, kiedy była prawdziwa hossa na naprawę starych zegarków. Zawód dzięki temu był też bardzo dochodowy. Kiedyś przyszło do mnie czterech panów – jak się okazało byli to przedstawiciele pierwszej w Polsce organizowanej fabryki zegarków. Namówili mnie abym pomógł im dokształcać przyszłych pracowników. Do fabryki przyjeżdżali ludzie z całej Polski.