Pianistka, urodziła się w Bułgarii, do Polski przyjechała za mężem, Prezes Towarzystwa Muzycznego im. I.J.Paderewskiego, przewodnicząca jury Międzynarodowego Konkursu im. Fryderyka Chopina w 2015 roku, w bydgoskiej Akademii Muzycznej prowadzi klasę fortepianu, z której to wyszli m.in. Rafał Blechacz, Paweł Wakarecy czy Michał Szymanowski.
"Nie żałuję, że związałam się z Bydgoszczą, bo znalazłam tu środowisko osób, które bardzo podobnie myślą i nie zgadzają się na bylejakość w kulturze. Aura muzyczności Bydgoszczy jest namacalna na każdym kroku i oczywista dla wszystkich w Polsce..."
Czwartek, 25 grudnia - godz.15.05
Pani profesor – jest Pani w Polsce już długi czas, od jakiego momentu myśli Pani już po polsku?
- Od 40 lat, teraz moja dwujęzyczność jest już troszkę ułomna. Kiedy się znajduję w Bułgarii odczuwam pewien dyskomfort, bo jestem traktowana jako Polka, która dobrze mówi po bułgarsku, tylko nie ta intonacja. Niestety tyle już lat jestem w Polsce, że się nie da dobrze mówić po bułgarsku.
Czy nigdy nie myślała Pani o powrocie do Bułgarii?
- Nie, w Bułgarii nie mielibyśmy co robić. Kraj od wielu lat jest pogrążony w politycznym chaosie i bardzo ciężko tam się żyje. Mam jeszcze resztki rodziny, którą odwiedzam i uważam, że ci Polacy, którzy narzekają powinni być tam oddelegowani choć na tydzień i od razu popatrzyliby innymi oczami. Mimo wszystko uważam, że to co zyskaliśmy na tej transformacji tego się nie da opisać, właściwie żyję w notorycznej euforii, że mi się udało doczekać tego. Oczywiście, że się denerwuję na różne nieprawidłowości, ale bilans wychodzi na plus. Zdaje się, że to jest taka tradycja narodowa, że trzeba narzekać, choć młode pokolenie już się z tego wyłamuje.
Pamięta Pani swoje pierwsze święta w Polsce.
- Pierwsze lata świąt w Polsce to była kulinarna ścieżka zdrowia. W Bułgarii wigilię się obchodziło nielegalnie, nie było wolnego dnia i tradycja nakazywała obchodzić te święta bardzo skromnie. Kiedy przyjechałam, moja teściowa była mistrzynią w kuchni i wtedy jak się zorientowałam jaka jest ilość to zachodziłam w głowę. Początkowo pomagałam, a potem ta tradycja przechodziła na mnie. Co roku próbuję się wykręcić od lepienia uszek ale słyszę "no co ty mamo..."
Co jeszcze będzie na stole wigilijnym Pani Profesor?
- W tym roku spróbuję zrobić gołąbki. Ostatnio na bułgarskim targu udało mi się dostać kiszoną kapustę, ale w całości. W Polsce się kisi krojoną, w Bułgarii są całe liście. To jest nasza wigilijna potrawa – gołąbki z farszem ryżowym. Drugą potrawą to jest ciasto z dyni na bazie ciasta filo, z miodem, cynamonem, cukrem i bakaliami. Będzie więc akcent bułgarski.
I Pani tak spędza wolny czas w kuchni?
- Tylko od święta. Na co dzień jestem w Bydgoszczy i tu w ogóle nie gotuję. Lubię gotować jak nie ma musu robienia tego dzień w dzień. Kiedyś, pamiętam lata 80 i ten koszmar wymyślania potraw z niczego. Teraz z przyjemnością chodzę do lokali żeby tutaj przeżyć, a jak są święta to coś kombinuję.
A rodzina przejęła Pani pasję gotowania?
- Córka tak, syn nie.
Święta przeżyć tylko w kuchni to nie honor?
- Cieszymy się, że jesteśmy wszyscy razem, przy stole będzie ok. 15 osób. W naszym gronie coraz więcej jest małych dzieci, mam trójkę wnuków, które chcą być w centrum uwagi. W święta idziemy na wspólny spacer nad morze, myślę, że będzie bardzo przyjemnie.
Czy Pani wiele lat temu myślała, że losy Panią złączą z Bydgoszczą? Wcześniej Pani kursowała między Gdańskiem a Poznaniem.
- Nie myślałam, ale jestem od 1993 roku w Bydgoszczy, a więc ponad 20 lat. W pewnym momencie postanowiłam zrezygnować z pracy w Gdańsku, ponieważ nie mogłam pogodzić jedno z drugim. Zastąpiłam prof. Sulikowskiego na stanowisku kierownika katedry fortepianu. Szczerze mówiąc nie żałuję, że związałam się z Bydgoszczą, bo znalazłam tu środowisko osób, które bardzo podobnie myślą i nie zgadzają się na bylejakość w kulturze. Towarzystwo Paderewskiego, które robi bardzo dobrą robotę organizując konkurs Paderewskiego rangi światowej, który się bardzo Polsce należy. Aura muzyczności Bydgoszczy jest namacalna na każdym kroku i oczywista dla wszystkich w Polsce. Mamy coraz więcej studentów zagranicznych, którzy chcieli studiować w Bydgoszczy. Zresztą coraz częściej słyszę, że najlepiej się studiuje właśnie tu.
Co by było gdyby nie muzyka?
- Myślę, że byłabym lekarzem, w mojej rodzinie jest wielka tradycja. Zanim wyszłam za mąż za Polaka to miałam taki projekt mojego życia. Powiem nieskromnie, że pewnie znalazłabym się dobrze w tym zawodzie. Cieszę się, że mój obecny zawód daje mi bliski kontakt z ludźmi. Niektórzy pytają dlaczego zarzuciłam grę, co jest nieprawdą. Wyjście na estradę daje powierzchowny kontakt z ludźmi, którym nie jestem specjalnie zainteresowana, wolę uczyć.