Marek Pijarowski

2014-03-11
Fot. www.amuz.wroc.pl

Fot. www.amuz.wroc.pl

Dyrygent symfoniczny z ponad 40-letnim stażem, przez wiele lat był dyrektorem Filharmonii Wrocławskiej i szefował wielu orkiestrom symfonicznym m.in. orkiestrze Filharmonii Pomorskiej, jest także pedagogiem, prowadzi klasę dyrygentury symfonicznej we wrocławskiej Akademii Muzycznej.

"Dyrygent bez orkiestry nie istnieje. Musi czymś zainteresować orkiestrę, która często gra po raz enty V Symfonię Beethovena. Wnikliwie słucham co muzycy mają mi do zaproponowania i na tej podstawie, co otrzymuje od orkiestry, buduję swoją interpretację."


Środa, 12 marca - godz.18.10
Polskie Radio PiK - Zwierzenia przy muzyce - Marek Pijarowski
Do Bydgoszczy przyjeżdża Pan dość regularnie, co cieszy nie tylko publiczność, ale i muzyków z orkiestry. To miłe?
- Miłe i muszę przyznać, że nasza bardzo owocna współpraca trwa już kilkadziesiąt lat. Mam ogromny szacunek dla orkiestry i widzę, że oni też z przyjemnością pracują ze mną od pierwszej próby. Nie należę do dyrygentów, którzy chcą "zakatować orkiestrę", żeby osiągnąć jakiś efekt, żeby było idealnie, czyściutko wprowadzają dryl wojskowy. Wspólnie poszukujemy najlepszego rezultatu. To są wspaniali muzycy, którzy doskonale wiedzą jak należy ćwiczyć. A koncert? Z koncertem bywa niekiedy tak, że próba generalna jest lepsza niż sam koncert w 80 procentach. To kwestia bardziej psychologiczna. Najbardziej lubię jak podczas koncertu mogę "puścić orkiestrę" i ona gra sama, muzycy słuchają się nawzajem, a dyrygent tylko przeprowadza ich przez trudne miejsca. Oczywiście czuwam i w każdym momencie mogę im pomóc.

Pan znakomicie zna tych muzyków, a mimo to za każdym razem jest to inna praca.
- Znam rzeczywiście ich dobrze i jestem w stanie przewidzieć jaka będzie ich reakcja na koncercie. Ta współpraca daje niekiedy niesamowite rezultaty. Nie da się wszystkiego ustalić na próbach, zakładamy pewien margines dowolności, bo musi być miejsce na sztukę. Ktoś kiedyś powiedział, że muzyka to jest to wszystko między nutami i znakami napisanymi w partyturze. Wiele zależy od dnia i pogody. To są normalne reakcje, oczywiście jesteśmy profesjonalistami, którzy szanują publiczność i każdemu zależy aby dobrze zagrać.
Fot. www.amuz.wroc.pl

Fot. www.amuz.wroc.pl

Kiedy odkrył Pan u siebie cechy przywódcy, dobrego druha, wujka – tego się nie uczy na studiach?
- Oczywiście, trudno tego nawet nauczyć, bo młodzi dyrygenci mają mało doświadczenia z orkiestrami. To jest bolączka naszych studiów, wiem bo od wielu lat sam uczę. To są doświadczenia, które nabywa się w pracy z wieloma zespołami. Każda orkiestra jest inną zbiorowością indywidualności. To żywi ludzie grają po drugiej stronie, znakomicie wykształceni muzycy i najgorszą rzeczą, którą może zrobić młody dyrygent to przeświadczenie "że ja mam teraz władzę i swoje pięć minut". Owszem decyzyjność tak, ale dyrygent bez orkiestry nie istnieje. Musi czymś zainteresować orkiestrę, która często gra po raz enty V Symfonię Beethovena. Wnikliwie słucham co muzycy mają mi do zaproponowania i na tej podstawie, co otrzymuje od orkiestry, buduję swoją interpretację. Dyrygent nie może bać się "podrapać w głowę" i powiedzieć "nie wiem czy tak, czy tak". Oczywiście moje słowo jest ostatnie, ale nie należy wykluczyć, że propozycja muzyków z orkiestry będzie lepsza.

Pana partytury wyglądają jak kolorowanki? Chyba już Pan nie wozi kredek?
- Wożę, mogę Pani pokazać... Dzięki temu więcej pamiętam nie patrząc w zapis. Staram się oczywiście, nie kolorować nut bez sensu. Nie jest wstydem przygotować sobie partyturę. Jeżeli to służy lepszej sprawie, to czemu nie. Są dyrygenci, którzy mają fantastyczną, wręcz fotograficzną pamięć, są i tacy, którzy mają dobrą pamięć, ale trudno im zbudować jakąś architekturę utworu.

Jest Pan absolwentem w klasie profesora Tadeusza Strugały. Niedawno Pan profesor był naszym goście. Opowiadał, że koncert to zjawisko estetyczne i dlatego dba o ruchy, aby były eleganckie. Czy Pan też dba o to by Pana ruchy były ładne?
- Niedawno byłem u mojego mistrza Tadeusza Strugały w Krakowie na lekcji. Wpadłem, zobaczyłem jak mój profesor pracuje ze studentami i wszystko mi się przypomniało, jak to było czterdzieści parę lat temu. To nie jest sztuczna sprawa. Ta dbałość Maestra o elegancję, o jakość tego ruchu, sposób wejścia – to jest wyraz szacunku dla publiczności, ale i dla muzyków na estradzie i dzieła, które przed nim leży na pulpicie. Jestem mu bardzo wdzięczny za to, że te sprawy pielęgnuje. To później bardzo pomaga w pracy dyrygenta i komunikowaniu się z zespołem.
Fot. www.chopin.edu.pl

Fot. www.chopin.edu.pl

Czy były takie momenty w pracy artystycznej, a minęło już 40 lat, kiedy Pan najchętniej by to wszystko rzucił?
- Nie – nie było. Chociaż były momenty zwątpienia - czy podołam. Szczególnie wtedy, kiedy brałem "na warsztat" kompozycję trudną, z którą sobie nie poradziłem przy pierwszym wykonaniu. Jestem bardzo krytyczny wobec siebie i tego co robię. Pamiętam moje początki z Brahmsem. Rozstałem się z tymi utworami na lata, musiałem dojrzeć, coś przeżyć, po prostu dorosnąć do Brahmsa.

Dlaczego opera nie podbiła Pana serca?
- Zadała mi Pani pytanie, na które nie znam do końca odpowiedzi. Może dlatego, że tak naprawdę nie miałem interesującej propozycji. Tak się jakoś potoczyło … Bardzo bym chciał poznać operę od podstaw, nie ukrywam, że mi troszeczkę tego brakuje. Może jeszcze nie jest za późno. Nie boję się opery, chociaż jak obserwuję kolegów, to mam ogromny dla nich podziw. To jest proste jak się w tym siedzi. Moim marzeniem było i jest aby przygotować i zadyrygować "Carmen" Bizeta.

Zobacz także

Paweł Szkotak

Paweł Szkotak

Łukasz Drapała

Łukasz Drapała

Paulina Rubczak

Paulina Rubczak

Anna Rusowicz

Anna Rusowicz

Darek Kozakiewicz

Darek Kozakiewicz

Paweł Lucewicz

Paweł Lucewicz

Profesor Piotr Salaber

Profesor Piotr Salaber

Olga Bończyk

Olga Bończyk

Damian Sikorski

Damian Sikorski

Co tydzień jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką, z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...
„Zwierzenia przy muzyce”
zaprasza Magda Jasińska
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę