Małgorzata Ostrowska

2019-12-06
Małgorzata Ostrowska. Fot. Nadesłane

Małgorzata Ostrowska. Fot. Nadesłane

Polskie Radio PiK "Zwierzenia przy muzyce" - Małgorzata Ostrowska

Niedawno wydała, po 12 latach przerwy, swoją płytę - „Na świecie nie ma pustych miejsc”.

„Na tej płycie są bardzo piękne zdjęcia i sama wyglądam trochę inaczej niż dotychczas. I tak to wszystko ewoluuje. Moja psychika, mój wygląd i wszystko się zmienia, a ja staram się żyć w zgodzie ze sobą...”

Piątek, 6 grudnia godz. 20:05
Każdy, kto przesłuchał płytę zada pani to samo pytanie: Dlaczego musieliśmy czekać 12 lat na ten krążek i czy to jest aktualna twarz Małgorzaty Ostrowskiej?

- Pytała pani dlaczego musieliśmy tak długo czekać na taką płytę? Właśnie dlatego, że do takiej płyty trzeba dorosnąć i dojrzeć. To jest jedna sprawa. Drugie pytanie - czy to jest aktualna moja twarz? Na ten moment tak, ale jak wyjdę ze studia, to być może będę miała inną twarz (śmiech). Ponieważ jestem osobą bardzo niejednorodną i jedynie pewne jest to, że Małgorzata Ostrowska nie zmieniła się tak diametralnie i „na forever”. Miałam potrzebę nagrania takiej płyty, wiele lat ją w sobie nosiłam i w końcu ją wydałam. Myślę, że skoro już to zrobiłam, to w formacji akustycznej, gram właśnie takie utwory, ale nie tylko takie i nie tylko te nowe, bo tam się staram śpiewać trochę też starych. Natomiast inne proporcje są na koncertach elektrycznych, gdzie gram głównie mocne, energetyczne utwory i troszeczkę utworów spokojniejszych, także utwory z tej płyty.
Małgorzata Ostrowska. Fot. Nadesłane

Małgorzata Ostrowska. Fot. Nadesłane

Czyli ten płodozmian artystyczny jest potrzebny?

- Dla mojej artystycznej higieny na pewno. Jestem wokalistką niejednorodną, od wielu lat zawsze robiłam jakieś wycieczki do innych gatunków muzycznych, a i moi fani mają tego świadomość. To nie jest tak, że bez obaw wydałam taką płytę, ale wiem, że przynajmniej część tych moich najwierniejszych fanów czekała na nią, bo piszą mi o tym.

A jak doszło do współpracy z Maciejem Muraszko?

- Z Maciejem Muraszko znamy bardzo długo. Wiele lat, bo on nawet jeszcze w czasach Lombardu brał zastępstwo za naszego perkusistę, potem również w mojej solowej działalności. Ja Macieja znam głównie jako perkusistę. Dopiero potem przeistoczył się w muzyka, kompozytora i ze 3 lata temu, chyba brałam udział w takim pięknym koncercie kolęd, gdzie nagle okazało się, że przyjeżdżam na próbę, byłam przekonana, że Maćka zobaczę za bębnami, a Maciek mówi: „Nie, ja już nie gram. Tutaj to jestem dyrygentem, szefem muzycznym” i objawił mi się przepięknymi aranżacjami, przepięknie zinstrumentowanymi. Byłam tym oszołomiona i niezwykle pozytywnie zaskoczona, także od tego momentu rozpoczęła się jakby taka inna współpraca i pojawił się pomysł, że może Maciek to ogarnie. No i to pięknie ogarnął, w swoim stylu.

Punktem wyjścia były pani teksty?

- Tak. We wszystkich piosenkach albo znakomitej większości punktem wyjścia były teksty.

A jak one powstawały? Rozumiem, że gdzieś tam czekały?

- To było bardzo różnie. Cześć czekała, część została troszkę zmieniona, dopasowana do tej muzyki. Niektóre czekały naprawdę bardzo długo.

Były pochowane w szufladzie?

- Tak, mam jeszcze trochę takich tekstów.

Ale to są pani historie? Czy to są po prostu historie wymyślone?


- Część to jakby suma tych doświadczeń - rozmyślanie, przerabianie uczuć. To oczywiście wychodzi z autopsji, z tego co mnie się gdzieś tam kiedyś przydarzyło, ale bywały też i inspiracje z zewnątrz. Zresztą te teksty nie zawsze są w pierwszej osobie. Czasami są to po prostu opowiastki o czymś. Różne są historie, no ale właściwie w przeważającej większości one są o miłości.

Chociaż „miłość” to temat mimo wszystko trochę odległych w pani twórczości.

- Nie bardzo. Zawsze pisałam trochę o miłości, ale tak żeby cała płyta, to raczej się nie zdarzyło. Myślę, że też sposób podania podkreśla tę inność.

Czy była pani zaskoczona, kiedy Maciej Muraszko zaproponował melodie do pani tekstów? Czy od razu pani to kupiła?

- Nie, choć troszeczkę to zmienialiśmy. Nie wiem czy te piosenki się załapały na płytę, bo oczywiście zrobiliśmy więcej piosenek, nie wszystkie weszły na płytę, natomiast czy byłam zaskoczona? Nie. Tym bardziej, że cała praca nad tą płytą przebiegała w sposób taki bardzo naturalny. Tutaj jest dla mnie zupełnie nietypowe instrumentarium, bo flet, altówka czy wiolonczela to są instrumenty, które możemy spotkać raczej w filharmonii, a tu altówka i wiolonczela grają przepiękne solówki, no wtedy w oku kręci się łza, bo gdzieś sięga ta muzyka do najgłębszych warstw uczuć. A ja, która przez lata śpiewałam mając za sobą mocne brzmienie gitary, teraz nagle mam taką elegancję w grze. Ja tę płytę nosiłam w sobie wiele lat i chciałam takich subtelnych dźwięków, takich niecodziennych. Tak sobie z Maćkiem rozmawialiśmy, że chcę takie instrumenty, że marzę o tym, żeby mieć harfy i mam. Czuję, że spełniłam jakieś swoje marzenie.

Część tych tekstów powstała jeszcze kiedy żył pani wieloletni menedżer - Piotr Niewiarowski. To on panią dopingował do tego, żeby nam pokazać trochę inne oblicze Małgorzaty Ostrowskiej?

- Nie wiem czy dopingował. Byliśmy jakby w takim momencie współpracy, że na pewno dopingował mnie do tego, żeby coś robić. Natomiast już ten rozdział dotyczący wyboru środków, czyli jaka ta płyta miałaby być, to zostawił mi, ponieważ wiedział, że i tak jestem w tym mocna, że niczego mi nie jest w stanie narzucić. Natomiast rzeczywiście część albo i wszystkie utwory powstały przed jego śmiercią i przyznaję, że ta jego absolutnie niespodziewana śmierć była takim bardzo przykrym, dotkliwym dopingiem do tego, żeby jednak działać. Czas płynie, różne rzeczy się zdarzają, nie wiemy co nam przyniesie jutro.

Piotr Niewiarowski był chyba z Panią od początku.

- Tak, był jeszcze menedżerem zespołu Lombard, potem przeszedł razem ze mną i nadzorował moją pracę solową.

Równoległe pracując w radiu...

- Tak, chociaż wykonywał też różne inne rzeczy, bo nie zawsze pracował w radiu. Przez pewien czas pamiętam prowadził jakiś sklep z płytami. To była absolutnie wyjątkowa postać, był moim przyjacielem. On mi jakby pół życia prywatnego także organizował. W tej chwili już takich menedżerów nie ma, albo prawie nie ma.

Jak się pani odnalazła po jego śmierci?

- Nie było to łatwe na pewno, bo to była absolutna pustka. Wiem do czego pani dąży, do wytłumaczenia tytułu płyty. Ta płyta nazywa się „Na świecie nie ma pustych miejsc” i dokładnie tak to wygląda, że życie nie znosi pustki, nie znosi próżni. Byłam totalnie zagubiona w momencie, kiedy zostałam sama z całym moim zawodowym życiem i z dwoma zespołami, które prowadzę i musiałam się w tym wszystkim odnaleźć. Zadzwoniłam do Maćka Durczaka, ponieważ Maćka znałam, a dla mnie niezwykle istotną rzeczą jest, żeby jednak ta współpraca się odbywała na takich fajnych układach. To nie jest tak, że mogłabym rozpisać konkurs na nowego menedżera Małgorzaty Ostrowskiej, absolutnie nie. Musiałam sięgnąć po osobę, którą znam, którą lubię i którą spotkałam wcześniej, do której mam zaufanie. I taką osobą jest Maciej Durczak. Maciek musiał oczywiście przeorganizować całą swoją firmę. Poprosił o chwilę do namysłu, chwilę do zorganizowania tego wszystkiego, zrobił to i jest w tej chwili moim menedżerem.

Czy będzie pani jeździła z tym programem, bo to jest trochę nieekonomiczny projekt jak na trasę koncertową?

- Ja sama nie jestem ekonomiczna. Nie mieszkam w Warszawie. Mieszkam pod Poznaniem. Firma, która się mną w tej chwili zajmuje jest we Wrocławiu. A teraz siedzę sobie w Warszawie, bo mam promocję płyty... Widzi pani, tak to wygląda. Polska jest duża, a jednocześnie mała, ale już są plany na trasę koncertową, dogrywamy właśnie szczegóły.

Czy do zmiany muzycznej twarzy Małgorzaty Ostrowskiej musiała pani i chciała też zmienić swój wizerunek?

- Troszeczkę zmieniłam się. Na tej płycie są bardzo piękne zdjęcia i sama wyglądam trochę inaczej niż dotychczas. Tak to wszystko ewoluuje. Moja psychika, mój wygląd i wszystko się zmienia, a ja staram się żyć w zgodzie ze sobą.

Zobacz także

Anita Lipnicka

Anita Lipnicka

Wojciech Kwapisz

Wojciech Kwapisz

Dariusz Kozakiewicz

Dariusz Kozakiewicz

Marek Kaliszuk

Marek Kaliszuk

Jos Maria Florncio

José Maria Florêncio

Anna Rusowicz

Anna Rusowicz

Maciej Figas

Maciej Figas

Olga Bończyk

Olga Bończyk

Grzegorz Wilk

Grzegorz Wilk

Co tydzień jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką, z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...
„Zwierzenia przy muzyce”
zaprasza Magda Jasińska
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę