Eryk Kulm

2019-04-05
Eryk Kulm Fot. B. Bierońska-Lach

Eryk Kulm Fot. B. Bierońska-Lach

Polskie Radio PiK "Zwierzenia przy muzyce" - Eryk Kulm

Perkusista jazzowy, który opowiada o niedawno wydanej płycie „Private Things”.

„Zawsze interesowała mnie muzyka pełna życia, energii - koniecznie swingująca, od pierwszego do ostatniego taktu, i starałem się tak grać. Tutaj po raz pierwszy ta muzyka jest moja i mogę się podpisać pod każdą nutą. I (...) jestem chyba z tego dumny.”


Sobota, 6 kwietnia godz. 17:05
Powinnam powiedzieć witam legendę jazzu, ale nie wiem czy pan by sobie tego życzył.

- Na szczęście jeszcze żyję, poczekajmy z tą legendą.

Wydał pan swój album „Private Things”, który nazywa pan bardzo ważnym albumem. Dlaczego?

- Przez te wszystkie lata pracy z różnymi składami - w Quintessence czy innymi zespołami, zawsze ktoś miał wpływ na to, jaka będzie muzyka na płycie. Na przykład szef muzyczny zespołu sam wybierał kompozycje członków zespołu mówiąc: zagrajmy to tak albo tak, i graliśmy. Tak to wyglądało od lat, od pierwszej nagranej płyty i coś się we mnie odezwało, zmieniło - nie wiem nostalgia starcza czy mądrość? W pewnym momencie zamarzyłem sobie trochę innej muzyki i zacząłem myśleć o tym, śpiewać, nagrywać na komórkę, budować jakieś pojedyncze nuty, frazy, które potem były łączone. To trwało sporo lat i w końcu - kiedy był materiał - powstał specjalnie na tę okazję zespół. Już nie można było się wycofać.

I dzięki temu mamy fantastyczną płytę z kwintesencją prawdziwego jazzu.

- Bardzo miło mi to słyszeć. Ja zawsze grałem jazz, czystą formę tego gatunku. Wzorowałem się słuchając Arta Blakey'ego i Jazz Messengers, słuchając kwintetu Adderley’a. Zawsze mnie interesowała muzyka pełna życia, energii - koniecznie swingująca, od pierwszego do ostatniego taktu. I tak starałem się grać. Tutaj po raz pierwszy ta muzyka jest moja i mogę się podpisać pod każdą nutą. I nieskromnie powiem - jestem chyba z tego dumny.

Po kilkukrotnym przesłuchaniu tego materiału nie dziwię panie Eryku. W końcu - co by nie mówić - perkusista przez większą część swojego życia wykonuje pracę usługową.

- Tak, nawet jeśli firmuje zespół swoim nazwiskiem, to w dalszym ciągu jest to praca wyrobnicza.

A perkusiści „nie chorują” na niedowartościowanie?

- Nie, po prostu chciałem usłyszeć co innego i była w danej chwili potrzeba takiej, a nie innej muzyki. Różne rzeczy działy się wokół mnie, nie zawsze sympatyczne, i ten moment, w którym ta muzyka powstawała określał jej zawartość. Ten czas się nie powtórzy, już nigdy nie będzie 15 i 16 marca 2017 roku, kiedy płyta została nagrana w warszawskim studiu. To jest zapis pewnego momentu. Ten moment był uchwycony i tego mi już nikt nie odbierze. Sam też będę miał świadomość, że to naprawdę się stało. Może to jest jakiś sygnał, że to co będę teraz robił pójdzie właśnie w takim kierunku? To będzie taki drogowskaz. Tym razem to jest dużo inna muzyka, choć wydaje mi się, że ma w sobie mnóstwo elementów jazzowych. Słyszę tam różne jazzowe sprawy, które na przestrzeni lat zapadły w mojej świadomości. Może podświadomie myśląc o muzyce na nową płytę zacząłem sięgać po te doświadczenia, spostrzeżenia z lat poprzednich, na które wcześniej nie miałem czasu i przede wszystkim nie miałem odwagi, żeby nagle wyjść przed szereg i powiedzieć do kolegów muzyków: słuchajcie teraz zagramy moje rzeczy.
Jak powstawały te kompozycje, w którym momencie pana życia?

- Myślę, że ten cały proces zaczął się jakieś 8-10 lat temu i dopiero ze 4 -5 lat temu zaczęło się to troszkę krystalizować. Miałem już pewność, że to jest to, co chciałbym nagrać. Potem pewne szlify, pewne rozmowy z muzykami, którzy notabene wspaniale wyczuli moje intencje i dziś jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem. Zagrali wspaniale i rozumieliśmy się podczas tego nagrania. Generalnie rzecz biorąc, mam to szczęście, że udało mi się zaprosić do zespołu wspaniałych ludzi i ta płyta jest tego wyrazem.

Pan tak naprawdę wyrósł z gdańskiego środowiska?

- Myślę, że to był bardzo ważny czas, już pomijając to, że moja młodość to były czasy wspaniałego big beatu na Wybrzeżu. Tam dużo się działo - było mnóstwo klubów, ale mnie ukształtował przede wszystkim klub Żak w Gdańsku, gdzie było mnóstwo jazzu. Ciekawe czasy przepełnione muzyką. W ogóle Wybrzeże było takim ośrodkiem, gdzie ciągle coś się działo: wystawy malarskie, rzeźby, koncerty, opera, teatry. To wszystko tętniło życiem.

A pan postanowił nagle wyjechać do Stanów Zjednoczonych i przecierać szlaki na słynnej Berkeley College of Music.

- To był zupełny przypadek. W Krakowie oglądałem w klubie Pod jaszczurami film poświęcony właśnie Berkeley i potem w klubie spotkałem jednego z profesorów w tejże Berkeley, to był puzonista . Gadaliśmy cały wieczór, zagraliśmy parę utworów i on dał mi adres, nazwiska wszelakie I nakazał wysyłanie jakiejś taśmy z nagraniem. Jakiś czas potem wracam z trasy do domu, a mama otwiera mi drzwi i mówi „słuchaj - dostałeś stypendium”. To była wyjątkowa sytuacja, a dowiedziałem się i już po przyjeździe do Bostonu, że ten puzonista napisał list polecający, no więc miałem dużo szczęścia.

I trochę pan tam siedział…

- Siedziałem tam 15 lat. W końcu nie skończyłem uczelni. Nie mogłem, bo samo życie było zbyt drogie. Trzeba było jakoś przeżyć, więc z grupą podobnych do mnie delikwentów wymyśliliśmy, że pojedziemy do Nowego Jorku i będziemy grali na ulicy i tak się też stało.

Pamiętam pana spektakularny powrót. To był rok 1990 czy 1989?

- 1989. Kiedy wróciłem do Polski Zbyszek Namysłowski zaproponował mi granie w zespole i powstał wtedy kwartet z Jackiem Niedzielą i Andrzejem Jagodziński. Graliśmy razem przez 1,5 roku. Po tych wszystkich latach spędzonych poza Polską byłem tak napakowany energią i wiarą, że wszyscy ludzie, których spotykam, to moi przyjaciele. Praca ze Zbyszkiem istotnie otworzyła mi wiele drzwi i zacząłem być akceptowany w środowisku jazzowym.


Zobacz także

Paweł Poszytek

Paweł Poszytek

Anita Lipnicka

Anita Lipnicka

Wojciech Kwapisz

Wojciech Kwapisz

Dariusz Kozakiewicz

Dariusz Kozakiewicz

Marek Kaliszuk

Marek Kaliszuk

Jos Maria Florncio

José Maria Florêncio

Anna Rusowicz

Anna Rusowicz

Maciej Figas

Maciej Figas

Olga Bończyk

Olga Bończyk

Co tydzień jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką, z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...
„Zwierzenia przy muzyce”
zaprasza Magda Jasińska
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę