- To były próby aby zgrać się, żeby zobaczyć jak razem brzmimy. Ponieważ kompletnie nie wiedzieliśmy co będziemy śpiewać, to wszystko co pojawiało się na scenie powstawało w tym momencie. Wszystko było improwizowane, więc my po prostu spotykaliśmy się i śpiewaliśmy.
To jest pewnego rodzaju kolejne doświadczenie w Pani pracy.
- Prawda. Ja wcześniej nie miałam okazji brać udziału w takim koncercie, gdzie nie ma żadnych instrumentów, jest tylko głos ludzki, a na dodatek nic nie jest wcześniej przygotowywane, wszystko jest improwizowane. Improwizacja? owszem improwizuje w utworach, ale całego koncertu to jeszcze nigdy nie improwizowałam.
I jak? najpierw było spięcie a potem rozluźnienie?
- Tak, myślę, że wszyscy byliśmy troszeczkę zestresowani, bo jednak nie wiedzieliśmy co nas czeka, ale musieliśmy być bardzo czujni i bardzo skupieni ponieważ te wszystkie partie, które nam podawał musieliśmy od razu powtórzyć i nie zapomnieć.
A jakim człowiekiem jest Bobby McFerrin?
- Cudownym, jest bardzo spokojny i opanowany, sympatyczny. Bardzo często się uśmiechał, choć nie mieliśmy okazji z nim zbyt dużo porozmawiać.