To może wyjaśnijmy skąd ten tytuł "Ent"?
Robert Janson - Ent nie mniej, nie więcej oznacza drzewca czyli starodrzew, który jest opisywany w książkach Tolkiena. Władca Pierścieni to jest moja ulubiona opowieść, która mnie zafascynowała.
Jak rozumiem tytuł wymyślił sam Robert Janson?
Robert Janson- Ktoś chyba podrzucił takie hasło na ulicy i je podchwyciłem... Nie, nie żartuję, oczywiście. Rzeczywiście ten tytuł chodził mi po głowie i sprzedałem go Kasi. Kasi i chłopakom również się spodobał.
Bardzo piękny album, niezwykle dopieszczony, z przepięknymi tekstami, ze znakomitą muzyką – zdaje się, że to będzie raczej kolejny sukces.
Katarzyna Stankiewicz - Bardzo miło słyszeć takie słowa. Dla nas samo to, że on w ogóle powstał jest zaskoczeniem. Natomiast to jak on powstawał i jaka jest ostatecznie jego forma dla nas wewnętrznie jest rzeczą taką przyjemną i dobrą. To taka nasza wewnętrzna potrzeba zespołowego stworzenia czegoś, która pojawiła się naturalnie bez jakichkolwiek chęci udowadniania czegokolwiek. Myślę, że jeszcze tam było ziarenko dobrych energii, że to dało taki efekt, który spowodował, że mogliśmy taki album, w tym momencie nagrać i też go lubimy. Już nie możemy się doczekać, konfrontacji właśnie ze światem zewnętrznym.
To jest chyba normalne, że jak powstaje coś nowego to lubimy tego słuchać.
Katarzyna Stankiewicz - Prawda, ale czasami bardziej, czasami mniej. Ja bardzo lubię ten album z wielu powodów. Po pierwsze pamiętam taki moment kiedy Robert pierwszy raz pokazał mi swoją nową kompozycje i pamiętam wzruszenie i zaskoczenie, bo to była przepiękna melodia pod wpływem, której zaczęły mi się pojawiać w głowie jakieś teksty, które zaczęłam sobie zapisywać. Potem przychodziły kolejne utwory i każdy z nich był świetny. W zespole panuje bardzo twórczy, fajny klimat i myślę, że to wszystko złożyło się jakby na pozytyw, który jest zawarty na tej płycie.
Robert Janson - Ent nie mniej, nie więcej oznacza drzewca czyli starodrzew, który jest opisywany w książkach Tolkiena. Władca Pierścieni to jest moja ulubiona opowieść, która mnie zafascynowała.
Jak rozumiem tytuł wymyślił sam Robert Janson?
Robert Janson- Ktoś chyba podrzucił takie hasło na ulicy i je podchwyciłem... Nie, nie żartuję, oczywiście. Rzeczywiście ten tytuł chodził mi po głowie i sprzedałem go Kasi. Kasi i chłopakom również się spodobał.
Bardzo piękny album, niezwykle dopieszczony, z przepięknymi tekstami, ze znakomitą muzyką – zdaje się, że to będzie raczej kolejny sukces.
Katarzyna Stankiewicz - Bardzo miło słyszeć takie słowa. Dla nas samo to, że on w ogóle powstał jest zaskoczeniem. Natomiast to jak on powstawał i jaka jest ostatecznie jego forma dla nas wewnętrznie jest rzeczą taką przyjemną i dobrą. To taka nasza wewnętrzna potrzeba zespołowego stworzenia czegoś, która pojawiła się naturalnie bez jakichkolwiek chęci udowadniania czegokolwiek. Myślę, że jeszcze tam było ziarenko dobrych energii, że to dało taki efekt, który spowodował, że mogliśmy taki album, w tym momencie nagrać i też go lubimy. Już nie możemy się doczekać, konfrontacji właśnie ze światem zewnętrznym.
To jest chyba normalne, że jak powstaje coś nowego to lubimy tego słuchać.
Katarzyna Stankiewicz - Prawda, ale czasami bardziej, czasami mniej. Ja bardzo lubię ten album z wielu powodów. Po pierwsze pamiętam taki moment kiedy Robert pierwszy raz pokazał mi swoją nową kompozycje i pamiętam wzruszenie i zaskoczenie, bo to była przepiękna melodia pod wpływem, której zaczęły mi się pojawiać w głowie jakieś teksty, które zaczęłam sobie zapisywać. Potem przychodziły kolejne utwory i każdy z nich był świetny. W zespole panuje bardzo twórczy, fajny klimat i myślę, że to wszystko złożyło się jakby na pozytyw, który jest zawarty na tej płycie.