Najpierw był tytuł "Manekin", czy najpierw był projekt okładki?
- To jest dobre pytanie... Najpierw był projekt okładki, której w sumie nie ma. Faktycznie na tym zdjęciu, które tam było wykonane wyglądałam jak manekin, ale to się jakoś tak zbiegło w czasie z tym, że miałam już kilka utworów gotowych na płytę i poszukiwałam takiego słowa, które by mi odzwierciedlało w zgrabny sposób iluzję, która jest takim motywem przewodnim tego albumu. I ten "Manekin" na tym pierwszym zdjęciu wydał mi się takim idealnym rozwiązaniem, ale ostatecznie zmieniliśmy zdjęcie na inne. Chociaż wciąż okładka jest zachowana w takim właśnie poczuciu, że nie wiemy czy mamy do czynienia z manekinem, czy z żywym człowiekiem, czy jestem kosmitką.
Może jest tam takie niedopowiedzenie bo zwykle manekina można ubrać, a Pani piosenki są na tyle różne, niczym różne ubrania.
- Bardzo dobrze sobie to Pani kojarzy.
Skąd się w ogóle wzięła muzyka w Pani życiu.
-Szukałam dla siebie miejsca. Zawsze bardzo lubiłam śpiewać. Już w przedszkolu dostawałam rolę w przedstawieniach, a to Kopciuszka, a to Jasia w Jasiu i Małgosi. Zawsze jeśli trzeba było coś zaśpiewać, to było mi to przydzielane i dobrze mi to wychodziło. Natomiast drugim takim aspektem to jest to, że zawsze miałam taką potrzebę wyrażania myśli, zapisywania ich. Zawsze miałam bardzo dużo pomysłów i ciągle musiałam to gdzieś skrzętnie notować, Nawet miałam takie swoje zeszyty, kartki - mnóstwo kartek. Moje zeszyty do różnych przedmiotów wyglądały tak, że było tam kilka lekcji, ale przede wszystkim to były moje wiersze, jakieś piosenki. Lubiłam pisać piosenki i gdzieś mniej więcej w wieku gimnazjalnym zacząłem tworzyć już ze znajomymi pierwsze zespoły, w których od początku nastawienie było takie, żeby robić swoje. Swoje piosenki, swój materiał i tak już zostało.
Jest Pani takim trochę niespokojnym duchem artystycznym?
- Trochę niespokojnym i szukam ciągle tego spokoju. Choć ten niepokój jest powodem poszukiwanie, a poszukiwania są powodem tego, że to się wszystko nakręca i rozwija. Może tak powiem - ta inwencja, kreatywność, jakaś chęć zrobienia czegoś nowego, złamanie dotychczasowych ograniczeń myślę że to taka fajna cecha.
Można powiedzieć że Ms Obsession dojrzewa, że kiedyś to była bardzo imprezowa dziewczyna a dziś jest już stateczna?
- Stateczna chyba nie, ale na pewno dojrzewam. Prowadzę warsztaty na których uczę ludzi jak rozwijać swoją kreatywność w pisaniu tekstów i często im powtarzam, że to co raz wymyśliliśmy, to nie znaczy, że to jest idealne. Warto mieć taki krytyczny stosunek, z dystansem podchodzić do tego co się robi, żeby pozwolić sobie właśnie na ten rozwój, na to dojrzewanie. Staram się mieć takie podejście - otwarte i ciągle dojrzewać . Wydaje mi się że całe życie dojrzewamy, wzrastamy, rozwijamy się i to jest piękne.
- To jest dobre pytanie... Najpierw był projekt okładki, której w sumie nie ma. Faktycznie na tym zdjęciu, które tam było wykonane wyglądałam jak manekin, ale to się jakoś tak zbiegło w czasie z tym, że miałam już kilka utworów gotowych na płytę i poszukiwałam takiego słowa, które by mi odzwierciedlało w zgrabny sposób iluzję, która jest takim motywem przewodnim tego albumu. I ten "Manekin" na tym pierwszym zdjęciu wydał mi się takim idealnym rozwiązaniem, ale ostatecznie zmieniliśmy zdjęcie na inne. Chociaż wciąż okładka jest zachowana w takim właśnie poczuciu, że nie wiemy czy mamy do czynienia z manekinem, czy z żywym człowiekiem, czy jestem kosmitką.
Może jest tam takie niedopowiedzenie bo zwykle manekina można ubrać, a Pani piosenki są na tyle różne, niczym różne ubrania.
- Bardzo dobrze sobie to Pani kojarzy.
Skąd się w ogóle wzięła muzyka w Pani życiu.
-Szukałam dla siebie miejsca. Zawsze bardzo lubiłam śpiewać. Już w przedszkolu dostawałam rolę w przedstawieniach, a to Kopciuszka, a to Jasia w Jasiu i Małgosi. Zawsze jeśli trzeba było coś zaśpiewać, to było mi to przydzielane i dobrze mi to wychodziło. Natomiast drugim takim aspektem to jest to, że zawsze miałam taką potrzebę wyrażania myśli, zapisywania ich. Zawsze miałam bardzo dużo pomysłów i ciągle musiałam to gdzieś skrzętnie notować, Nawet miałam takie swoje zeszyty, kartki - mnóstwo kartek. Moje zeszyty do różnych przedmiotów wyglądały tak, że było tam kilka lekcji, ale przede wszystkim to były moje wiersze, jakieś piosenki. Lubiłam pisać piosenki i gdzieś mniej więcej w wieku gimnazjalnym zacząłem tworzyć już ze znajomymi pierwsze zespoły, w których od początku nastawienie było takie, żeby robić swoje. Swoje piosenki, swój materiał i tak już zostało.
Jest Pani takim trochę niespokojnym duchem artystycznym?
- Trochę niespokojnym i szukam ciągle tego spokoju. Choć ten niepokój jest powodem poszukiwanie, a poszukiwania są powodem tego, że to się wszystko nakręca i rozwija. Może tak powiem - ta inwencja, kreatywność, jakaś chęć zrobienia czegoś nowego, złamanie dotychczasowych ograniczeń myślę że to taka fajna cecha.
Można powiedzieć że Ms Obsession dojrzewa, że kiedyś to była bardzo imprezowa dziewczyna a dziś jest już stateczna?
- Stateczna chyba nie, ale na pewno dojrzewam. Prowadzę warsztaty na których uczę ludzi jak rozwijać swoją kreatywność w pisaniu tekstów i często im powtarzam, że to co raz wymyśliliśmy, to nie znaczy, że to jest idealne. Warto mieć taki krytyczny stosunek, z dystansem podchodzić do tego co się robi, żeby pozwolić sobie właśnie na ten rozwój, na to dojrzewanie. Staram się mieć takie podejście - otwarte i ciągle dojrzewać . Wydaje mi się że całe życie dojrzewamy, wzrastamy, rozwijamy się i to jest piękne.