- Tak, właściwie sama w życiorysie wpisałam - „lider zespołu Duo Granat”.
Gra Pani ostatnio z Adrianem Kredą, choć do pewnego momentu była Pani solistką. W którym momencie zasmakowała Pani grania na dwa fortepiany, czy na cztery ręce, czyli w duecie fortepianowym? W czym tkwi ten magnez i magia duetów fortepianowych?
- Decyzję właściwie podjęłam absolutnie świadomie i bardzo wcześnie. Pani wspomniała, że grałam solo. Grałam rzeczywiście, ale to było bardzo dawno temu i od razu wiedziałam, że to nie będzie moja droga. Duet pojawił się zupełnie przez przypadek. Mam siostrę, która jest ode mnie starsza, ona grała kiedyś na fortepianie. To z nią grałam w domu na cztery ręce różne utwory, niekoniecznie napisane na duet. Pamiętam jakieś drobne, małe przeróbki, nietrudne, bo wtedy byłam jeszcze dzieckiem i pamiętam doskonale to uczucie, że ten fortepian brzmiał jak mała orkiestra. Potem rozpoczęłam studia. Tam spotkałam Waldemara Malickiego i właściwie dzięki niemu zaczęłam grać w duecie. On w swoim domu miał taką wielką ścianę nut. Zapytałam co to jest, a on na to, że to właściwie wszystkie nuty jakie zostały napisane na duet fortepianowy. Doskonale pamiętam, a to było naprawdę dawno temu (36 lat temu) jak Waldemar Malicki wyciągnął sonaty Musorgskiego i powiedział „chodź, sobie zagramy”. Zagraliśmy i w tym momencie pomyślałam sobie „szkoda, że nie można w Polsce studiować wyłącznie czegoś takiego jak duet fortepianowy”, bo literatura muzyczna na cztery ręce jest przeogromna. Tak więc duet fortepianowy to jest magia, to rzeczywiście przepiękna orkiestra, instrument, który trudno porównać z czymś innym. Właściwie grać na cztery ręce jest nawet lepiej niż na dwa fortepiany, dlatego że wtedy kompozytor używa wszystkich walorów instrumentu, całej klawiatury.
Tylko, że jest ciasno!
- Tak, to prawda. Są oczywiście niewygody bo trzeba się dostosować do kogoś, z ogromnym szacunkiem podchodzić zawsze do partnera, ale przyjemność jest gigantyczna. Trudno mi to opisać.
Czyli Pani woli grać na cztery ręce, czy na dwa fortepiany?
- Nie, ja po prostu jestem zdeklarowaną pianistka grania w duecie fortepianowym, więc i na dwa fortepiany i na cztery ręce. Tylko literatury na cztery ręce jest dużo więcej.
A perfekcje, gdzie łatwiej złapać, przepraszam za takie kolokwialne pytanie, czy grając na cztery ręce, czyli jak te dwa organizmy są jednak blisko siebie?
- Grania na cztery ręce i na dwa fortepian to rzeczywiście są zupełnie dwa różne światy. Mam taką ideologie, że właściwie najważniejszą sprawą jest uzyskać taki poziom wykonawczy i świadomość jakby grał jeden organizm o czterech rękach i to nie ma znaczenia kto gdzie siedzi, czy ma wygodnie czy nie. Do tego wszystkiego trzeba po prostu się dostosować i dbać o szczegóły,o detale, o taką perfekcje mając na uwadze to, że jest nas dwoje a ma brzmieć jakby grała jedna osoba. Kiedy gramy na dwa fortepiany, to gramy w różnych konfiguracjach. Albo ogon w ogon, słyszałam termin „na Marka i Wacka”, co mnie bardzo ucieszyło . Wtedy widzimy się, mamy kontakt wzrokowy. Inne ustawienie, to kiedy siedzimy tyłem do siebie. To może śmiesznie zabrzmi, ale takie ustawienie jest z korzyścią dla widzów, bo wtedy widzą dwóch pianistów pracujących, dokładnie też widzą klawiatury.
Ale to nie jest tak, że dwoje, czy dwóch znakomitych pianistów może stworzyć zawsze duet fortepianowy. Jakie warunki muszą zostać spełnione?
- Wydaje mi się, że te dwie osoby muszą do siebie pasować. Chciałabym tu powiedzieć o Adrianie Kredzie, z którym w tej chwili pracuje i którego znam bardzo długo, bo 25 lat, ale dopiero niedawno dowiedziałam się, że on jest takim samym pasjonatem duetu fortepianowego jak ja. To człowiek zupełnie wyjątkowy, o wielkich możliwościach. To znakomity improwizator, więc wszelkie opracowania, przeróbki na fortepiany robi on i robi to wspaniale. On jest zawsze uśmiechnięty i nigdy nie widzi w niczym problemu. Jak rzucam hasło zróbmy to czy tamto, na przykład choćby ten ostatni projekt, a on w to
wchodzi od razu. Ostatni projekt był bardzo wyczerpujący - zagrać i nagrać pięć koncertów, to po pierwsze bardzo długo trwa, po drugie jest to taki projekt życiowy. Chcieliśmy bardzo zrobić coś od początku do końca, nagrać wszystkie koncerty Mozarta, które napisał na dwa fortepiany i Bacha. Chcieliśmy podać słuchaczowi taką muzykę w kompakcie, żeby to było w jednym miejscu, żeby mogli po to sięgnąć. Zawsze chciałam taki projekt nagrać, tak więc Adrian po prostu w sekundę powiedział, że oczywiście on uwielbia wszystkie te koncerty i bardzo chętnie to ze mną zarejestruje. Miałam jednak świadomość, że jeszcze trzeba do tego namówić kogoś kto zechce to z nami wykonać. Z orkiestrami już graliśmy te koncerty więc chcieliśmy z czystej ciekawości sprawdzić jak by one brzmiały z kwartetem. Udałam się do zaprzyjaźnionego kwartetu Prima Vista. Rozmawiałam z liderem zespołu - Józefem Kolinkiem, który również zapałał entuzjazmem i tak spotkało się kilka życzliwych, dobrych dusz, które zechciały ten projekt zrobić , wykonać i to była rzeczywiście bardzo ciężka praca, za którą dziś chciałabym wszystkim bez wyjątku podziękować .