Wiele lat minęło kiedy odnosiła Pani sukcesy na naszym konkursie. Który był ten moment przełomowy w Pani karierze?
- No właśnie chyba ten… Czasy były zupełnie inne. Dziś tych konkursów jest bardzo dużo. Ja wówczas już miałam na swoim koncie jakieś wygrane na konkursach, ale o takiej randze był to mój pierwszy konkurs. Po drugiej nagrodzie trochę odmieniło się moje życie, to była taka trampolinka do dalszej pracy i działalności koncertowej. Miałam wtedy 21 lat i jako najlepsza Polka miałam okazję zagrać w Lincoln Center w Nowym Jorku w sali Bruno Waltera. Miałam bardzo ciekawe inne propozycje koncertowe, a to dla młodego instrumentalisty jest bardzo ważne.
Dla mnie Pani odmieniła podejście do muzyki klasycznej. Pani płyty chociażby z Patrycją Piekutowską, nie dość, że są świetnie wykonane to i były świetnie wydane z pięknymi zdjęciami na okładkach.
- Wspominam słowa Grzegorza Turnaua, który twierdzi, że sztukę trzeba opakowywać w ładne pudełeczko. Chociaż muzyk ma inne cele niż skupianie się na swoim wizerunku, czy jak ma to wyglądać od strony marketingowej. Mam swoją agentkę, bez której zupełnie nie funkcjonowałabym na rynku. Zupełnie nie mam predyspozycji do tego, aby siebie i swój produkt sprzedać. Moje życie się skupia wokół pedagogiki i koncertowania. Nie mam wielu uczniów, za to mam bardzo zdolnych.
A gdyby miała Pani na szali położyć granie solo i kameralistykę, to co by Pani wybrała?
- Mam w sercu to co powiedziała kiedyś Martha Argherich . Najbardziej lubię z kimś współpracować. Solowe recitale niosą ze sobą wielką trudność. Zazwyczaj są to koncerty, które trwają około 80-90 minut. I tak jak Martha powiedziała, że patrzy w lewo nikogo nie ma, patrzy w prawo nikogo nie ma, a ona jest sama jedna przy fortepianie. Ona w ogóle nie gra recitali, ja niekiedy gram, ale gdybym miała wybierać to wybrałabym współpracę z jakimś zespołem. Uwielbiam pracę z orkiestrą, czuję się jak ryba w wodzie w koncertach fortepianowych i uwielbiam kameralistykę, która mi daje ogromną dawkę pozytywnej energii i radości. Po koncercie można iść z partnerem i celebrować, a po recitalu wracam do hotelu i jestem sama.
- No właśnie chyba ten… Czasy były zupełnie inne. Dziś tych konkursów jest bardzo dużo. Ja wówczas już miałam na swoim koncie jakieś wygrane na konkursach, ale o takiej randze był to mój pierwszy konkurs. Po drugiej nagrodzie trochę odmieniło się moje życie, to była taka trampolinka do dalszej pracy i działalności koncertowej. Miałam wtedy 21 lat i jako najlepsza Polka miałam okazję zagrać w Lincoln Center w Nowym Jorku w sali Bruno Waltera. Miałam bardzo ciekawe inne propozycje koncertowe, a to dla młodego instrumentalisty jest bardzo ważne.
Dla mnie Pani odmieniła podejście do muzyki klasycznej. Pani płyty chociażby z Patrycją Piekutowską, nie dość, że są świetnie wykonane to i były świetnie wydane z pięknymi zdjęciami na okładkach.
- Wspominam słowa Grzegorza Turnaua, który twierdzi, że sztukę trzeba opakowywać w ładne pudełeczko. Chociaż muzyk ma inne cele niż skupianie się na swoim wizerunku, czy jak ma to wyglądać od strony marketingowej. Mam swoją agentkę, bez której zupełnie nie funkcjonowałabym na rynku. Zupełnie nie mam predyspozycji do tego, aby siebie i swój produkt sprzedać. Moje życie się skupia wokół pedagogiki i koncertowania. Nie mam wielu uczniów, za to mam bardzo zdolnych.
A gdyby miała Pani na szali położyć granie solo i kameralistykę, to co by Pani wybrała?
- Mam w sercu to co powiedziała kiedyś Martha Argherich . Najbardziej lubię z kimś współpracować. Solowe recitale niosą ze sobą wielką trudność. Zazwyczaj są to koncerty, które trwają około 80-90 minut. I tak jak Martha powiedziała, że patrzy w lewo nikogo nie ma, patrzy w prawo nikogo nie ma, a ona jest sama jedna przy fortepianie. Ona w ogóle nie gra recitali, ja niekiedy gram, ale gdybym miała wybierać to wybrałabym współpracę z jakimś zespołem. Uwielbiam pracę z orkiestrą, czuję się jak ryba w wodzie w koncertach fortepianowych i uwielbiam kameralistykę, która mi daje ogromną dawkę pozytywnej energii i radości. Po koncercie można iść z partnerem i celebrować, a po recitalu wracam do hotelu i jestem sama.