Tobiasz Staniszewski w Polskim Radiu PiK. Fot. Magda Jasińska

Tobiasz Staniszewski w Polskim Radiu PiK. Fot. Magda Jasińska

Urodził się Pan w Świeciu, a wychował?
- W powiecie świeckim. Najpierw mieszkałem w pegeerowskiej wsi Polski Konopat. Niewielka wieś, ale bardzo miło wspominam swoje dzieciństwo. Kiedy miałem 10 lat przeprowadziliśmy się do Chełmna i tak na poważnie rozpocząłem swoją przygodę z muzyką. Jeszcze mieszkając na wsi pogrywałem sobie na pożyczonej klawiaturze wrocławskiej produkcji Elwro. Tak naprawdę Chełmno otworzyło mi drogę do edukacji muzycznej. Bardzo chciałem zobaczyć jak wygląda nauka w szkole muzycznej - byłem też ciekawy jaki instrument zostanie mi zaproponowany i tu się zdziwiłem, bo były wolne miejsca tylko w klasie trąbki. Marzyłem o klawiaturze i myślałem, że uda mi się trafić na fortepian, ale wyboru nie miałem. Przystałem na trąbkę...

Jak wyglądała ta przyjaźń z trąbką?
- Ta przyjaźń była bardzo niedojrzała. Nie czułem tego instrumentu. Dziś pewnie z wiedzą, którą posiadam chyba inaczej bym podchodził do ćwiczenia. Trąbka do dziś mnie chyba nie woła. Jednak fortepian, klawisze mnie najbardziej ciągnęły. Moje muzykowanie rozpoczęło się od śpiewu i pewnie dlatego tak chciałem grać na fortepianie, żeby móc sobie akompaniować.

Wyjechał Pan na jakiś czas do Anglii. Z potrzeby serca, pieniędzy w poszukiwaniu przygody?
- Wyjechałem w 2007 roku. Nie mogłem narzekać wówczas na pracę w Polsce – współpracowałem z wieloma muzykami i zespołami, ale z drugiej strony byłem ciekaw jak wygląda świat skąd czerpię swoje muzyczne inspiracje. Wiązało się to też z mocnym sentymentem mojej ówczesnej żony, która już miała za sobą epizod pomieszkiwania w Londynie i bardzo tęskniła do tamtych klimatów. Wyjechaliśmy więc we trójkę z synkiem.

To była przygoda czy walka?
- To nie była walka. Przez pierwsze miesiące z mojej strony to była aklimatyzacja i rozglądałem się po różnych miejscach, jak wygląda tamtejsza kultura. Wreszcie przyszedł czas, że poszedłem na tzw "Otwarty mikrofon" – tam zawiązują się nowe przyjaźnie muzyczne. Dzięki takim przyjaźniom zaangażowałem się w klubie nocnym, gdzie byłem bar-pianistą śpiewającym. Nocna praca od 12.30 do 4 rano.

Co Panu dały te występy?
- Musiałem mieć żelazny repertuar – covery. Ja do coverów zawsze podchodziłem w sposób osobisty, starałem się nie być kopistą i wnosić coś od siebie.

Czy decyzja o uczestnictwie w "The Voice of Poland", była okupiona miesiącami myślenia?
- Początkowo do podobnych programów byłem nastawiony sceptycznie, a nawet krytycznie. Zdawałem sobie sprawę, że te programy to jednak bardziej produkt telewizyjny, niż prawdziwy konkurs. Kamera może pokazać wszystko co zechce. Przeskakując do mojego doświadczenia to cieszę się, że wziąłem udział. Namawiało mnie wiele osób, nie ukrywam, że zdanie syna też miało duży wpływ. Wiedziałem wtedy, że będę wracał do Polski i miałem taki zamysł, że może warto wystąpić w takim programie i się zareklamować. Szczęśliwie – nieszczęśliwie nie potrafię w życiu niczego innego robić.

Jakie były Pana pierwsze odczucia?
- Bardzo pozytywne. Pamiętam mnóstwo ludzi śpiewających na korytarzach. Ja nie mam osobowości wojowniczej, a taki tłum bardzo onieśmiela.

A jak wyglądały przesłuchania nagrywane?
- Jest wielka ekscytacja. Ten czas oczekiwania, każdy musi swoje odczekać – to trochę rozpręża. Potem przychodzi człowiek i mówi "teraz Twoja kolej – nagrywamy”. Wszedłem, zobaczyłem stojące tyłem fotele. Ponieważ akompaniowałem sobie na fortepianie to siedziałem bokiem do jurorów i nawet nie widziałem czy ktoś się odwraca czy nie. Jedynie publiczność po chwili zrobiła "woooww" i odwróciły się trzy fotele.

Co tydzień jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką, z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...
„Zwierzenia przy muzyce”
zaprasza Magda Jasińska
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę