Artur Soboń
Magdalena Ogórek: Dzisiaj najprawdopodobniej mamy poznać oficjalnie skład nowego rządu. Bardzo ciekawa kandydatura wczoraj ujrzała światło dzienne - Przemysław Czarnek to będzie nowy minister, zajmujący się sprawami edukacji. Ogromna wrzawa wybuchła w Internecie. To dlatego, że są tacy, którzy boją się Przemysława Czarnka, bo to dobry fachowiec, czy może chodzi o coś innego?
Artur Soboń: Po pierwsze - dobrze byłoby, abyśmy już pokazali nie tylko skład tego gabinetu, ale podział poszczególnych kompetencji – tak, żeby nie było wątpliwości dla wszystkich zainteresowanych, także dla całej administracji publicznej - jak będzie skonstruowana ustawa o działach administracji rządowej. Żeby jasne było, w jakim zakresie podzielone będą poszczególne kompetencje i by pokazać, że ten rząd będzie funkcjonalny i że to jest rząd, który będzie realizował ofensywę programową, którą chcemy zaproponować jesienią na kolejne trzy lata rządu pana premiera Mateusza Morawieckiego. To jest najważniejsze, personalia to oczywiście druga kwestia - są ważne i budzą różne emocje.
Jeśli chodzi o mojego lubelskiego kolegę - mam satysfakcję, że byłem osobą, która go wspierała, wprowadzając do lubelskiej polityki. Znakomicie spełniał swoją funkcję jako wojewoda lubelski, co nagrodzili mieszkańcy regionu znakomitym wynikiem w wyborach parlamentarnych. Dzisiaj jego kompetencje będą służyły pracy w gabinecie rządowym pana premiera Mateusza Morawieckiego.
Przemysław Czarnek niewątpliwie jest osobą o zdecydowanych poglądach, ale także taką, która gotowa jest do tych poglądów w uczciwy sposób przekonywać. Tak powinna wyglądać debata publiczna - że nie unikając jej, nie tworząc ram politycznej poprawności, powinniśmy dyskutować w sposób uczciwy na argumenty i bez wątpienia mój kolega Przemysław Czarnek jest osobą, która potrafi to robić.
Panie ministrze - taka sytuacja: Platforma Obywatelska ma problem, zastanawiam się dlaczego? 10 mln głosów Rafała Trzaskowskiego - każdy polityk chciałbym mieć taki uzysk. To jest baza, na której można budować bardzo wiele. Był pomysł nowej „Solidarności” - miała być hucznie ogłoszona jako nowy ruch Rafała Trzaskowskiego w sierpniu, potem we wrześniu. Jutro mamy październik i plany się zupełnie rozmyły. Czy Platformie już się nie chce, czy czeka, aż Szymon Hołownia wejdzie do gry i wtedy poczuje się zmotywowana? Jak Pan ocenia tę sytuację?
- Trochę wieszczy Pani pogrzeb czegoś, co się jeszcze nie narodziło. Mamy kuriozalną sytuację, pewnie na zapowiedziach się zakończy. Pytanie: „na czym powinno zależeć dzisiaj Platformie Obywatelskiej”, jest o wiele bardziej skomplikowane. Nie mam przekonania, że dzisiaj liderom PO zależy na budowaniu silnego ruchu społecznego. Niezależnie od tego, w jakim kierunku ideowym będzie ten ruch podążał, zawsze jest jednak coś, co odbywałoby się poza partią, a problemy dzisiaj są raczej wewnątrz partii. Pewnie PO jest dzisiaj skoncentrowana na rozwiązywaniu własnych kłopotów, własnych personalnych kwestii - i w poszczególnych regionach, i na szczeblu klubu parlamentarnego czy władz partii.
Od dłuższego czasu PO zapowiada, że szuka formuły, ale zajmuje się sama sobą. Nie przedstawia nie tylko żadnej agendy programowej, nie jest skuteczna w przekonywaniu Polaków, nie jest skuteczna wyborczo, a także w zbudowaniu jakiejś realnej propozycji dla dzisiejszej opozycji. Pewnie czeka nas jeszcze wiele zapowiedzianych, a niezrealizowanych pomysłów ze strony polityków PO.
Czy nie jest tak, że w tej chwili prominentnych działaczy Platformy zmroziło zatrzymanie Sławomira Nowaka? Mamy kolejne zatrzymania i wszyscy - mam wrażenie – bacznie przyglądają się temu, co będzie się dalej działo.
- Z pewnością to wprowadza najważniejszych polityków z tamtego okresu w pewne napięcie, bo nikt z nas nie wie, jak ten mechanizm szczegółowo wyglądał, ale widzimy, że to nie był mechanizm, który ograniczał się do tego polityka, zatrzymanego już jakiś czas temu. (...)