Jan Wyrowiński
Katarzyna Prętkowska: Jak pan wspomina poranek sprzed 40 lat? Dzień wcześniej porozumienie z władzami podpisali stoczniowcy ze Szczecina. Na Wybrzeżu było już takie przekonanie, że nic nas nie zatrzyma?
Jan Wyrowiński: Wiadomo było, że to jednak Gdańsk jest centrum wydarzeń. To tam kierowały się wszystkie, czy większość delegacji z całej Polski, szczególnie tu z Pomorza. Sprawy szły w dobrym kierunku. Okazało się, że, jak to powiedział pan premier Jagielski, Polak z Polakiem może się dogadać. Ta druga strona była w sytuacji pewnego przymusu, a nasza strona, z kolei, z dnia na dzień rosła w siłę. To przekonanie o tym, że zwycięstwo miało kształt porozumienia, że ono jest coraz bliżej i że ten najważniejszy postulat, który był wyłomem w systemie który panował od 1944 roku, że on zostanie zapisany. Czy będzie zrealizowany to jeszcze nie było wiadomo. Nasza strona stawała się coraz bardziej świadoma tego, że o czymś może zdecydować.
Skąd wówczas ta determinacja?
To jednak była konsekwencja tego co się wydarzyło 16 października 1978 roku, czyli wybory kardynała Wojtyły na papieża, a potem pielgrzymki. Z drugiej strony jednak rodziła się potrzeba wyrażania własnych przekonań, podejmowania działań obywatelskich, wyrazem tego były działania środowisk opozycyjnych, od KOR poprzez Ruch Obrony Praw Człowieka, Ruch Młodej Polski, wiele było tych inicjatyw, a to wszystko zmierzało w stronę Gdańska. Są w historii takie chwile kiedy nagle następuje nowa jakość, żeby ta nowa jakość nastąpiła, a ona w Polsce nazywała się Solidarnością, musiało być coś przed, a to były różnorodne działania. Jak sądzę była tam też rozwaga, która szczególnie w Gdańsku, która wynikała z doświadczeń krwawych wydarzeń grudniowych 1970 roku, w ogóle, że to miasto zawsze było różnorodne, było kolebką wielu różnych inicjatyw. Ja miałem to szczęście, że w Gdańsku studiowałem i jest dla mnie bardzo ważnym miastem, tam przeżyłem Marzec'68, potem krwawy grudzień, w Gdańsku się czuło, że to są takie wydarzenia, które będą miały swoje konsekwencje, to wszystko zmierzało do 31 sierpnia, kiedy spontanicznie wyłoniony przywódca Lech Wałęsa, podpisywał, tym odpustowym długopisem dokument o randze historycznej, który otwierał drogę do zmian nie tylko w Polsce, ale w Europie i na świecie (...).