Krzysztof Czabański
Marcin Kupczyk: Jeśli Platforma wygra jesienne wybory, do sejmu trafi projekt ustawy likwidujący media publiczne - TVP i Polskie Radio. W ich miejsce ma powstać holding radiowo-telewizyjny. Co Pan na to?
Krzysztof Czabański: Nie dziwią mnie te postulaty, bo ugrupowania polityczne, które reprezentuje Platforma Obywatelska od zawsze prezentowały tego rodzaju pogląd. Jeszcze jako liberałowie gdańscy twierdzili, że media publiczne powinny być zlikwidowane - to mówili m.in. Donald Tusk, Janusz Lewandowski czy Andrzej Zarębski, który z ramienia liberałów był wtedy członkiem i sekretarzem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Mówili, by sprywatyzować to, co się utrzyma na rynku, a resztę zlikwidować, bo media publiczne nie mają racji bytu w liberalnym społeczeństwie. Dziś mówią więc to samo, co mówili kiedyś tylko, że teraz stwarzają pewne pozory - stawiają parawany, za którymi chowają swój cel.
Przez 8 lat rządów rozmontowali system abonamentu RTV, począwszy od wezwania Donalda Tuska, żeby go nie płacić, a teraz mówią że system abonamentu oraz media publiczne trzeba wyrzucić. Najpierw zepsuli zegarek, a teraz chcą się go pozbyć. Nie dziwią mnie te pomysły - zawsze im chodziło albo o marginalizację, albo o likwidację. Ponieważ zawsze był jakiś koalicjant - SLD czy PSL, który wolał, żeby jakaś część mediów publicznych była zachowana, więc rządy Platformy nie doprowadziły do całkowitej likwidacji, ale miały wpływ na ich osłabienia.
Chcą wrócić do tych czasów, ponieważ widzą, jak media publiczne za naszych rządów są wzmacniane. Przypomnę tylko o wielkim napływie pieniędzy do mediów publicznych, także z tytułu rekompensaty za utracony abonament. My odbudowujemy fundamenty mediów, a na inne rzeczy też przyjdzie pora - m.in. polepszenie oferty programowej czy być może rozwiązania organizacyjne. Obecnie, jak wiadomo, funkcjonuje Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, która ma obowiązek dbania o wolność słowa i ofertę programową. Jest Rada Mediów Narodowych, której mam zaszczyt przewodniczyć i która dba o jakość menedżerską tych spółek, o zarządy i władzę spółek medialnych. Jest też Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które sprawuje nadzór właścicielski w imieniu Skarbu Państwa i pilnuje mediów od strony finansowej. Jest to trójpodział władzy, który powoduje, że media są dosyć niezależne, bo każdy ośrodek, który się nimi zajmuje ma inną sferę obserwacji. Żaden z nich też nie może działać całościowo na własną rękę, co jest dla mediów dobre.
Platforma Obywatelska chciałaby znieść abonament, który od dawna jest nieskuteczny, a zamiast niego nowe media publiczne miałyby otrzymywać dotacje z budżetu państwa – od miliarda to dwóch na przykład.
– Zgłosili w tej kadencji sejmu swój projekt finansowania mediów publicznych z budżetu. Pieniądze były w nim określone na o wiele niższym poziomie - poniżej miliarda złotych. To sprowadziłoby katastrofę finansową na media publiczne i przyczyniłoby się do ich osłabienia czy wręcz likwidacji. Nie wierzę w takie zapowiedzi, ale opozycja oczywiście może opowiadać różne rzeczy zwłaszcza, kiedy wie, że i tak władzy w najbliższych wyborach raczej nie zdobędzie.
My twardo mówimy, że będziemy dalej finansować media publiczne, będziemy budować ich fundament finansowy. Zależy nam, żeby odgrywały coraz większą rolę na polskim rynku medialnym, bo to jest w interesie polskiej racji stanu.
Abonament to niewypał. Płaci go niewielu.
– Z mojego punktu widzenia najważniejsze jest to, że media publiczne mają stałe i poważne zasilanie finansowe, tym głównym źródłem oczywiście jest zasilanie z tytułu rekompensaty, czyli to co, pokrywa budżet z tytułu utraconych wpływów.
Ale to właściwie rodzaj protezy...
– Tyle, że tą protezą są konkretne pieniądze dla mediów. Najważniejsze przecież, że media mają za co robić dobry program i odświeżać bazę techniczną swoich spółek. Oczywiście lepiej byłoby, gdyby sprawa załatwiona była systemowo (...).