Radosław Sojak

2018-10-18
dr hab. Radosław Sojak. Fot. Archiwum PR PiK

dr hab. Radosław Sojak. Fot. Archiwum PR PiK

Dlaczego idziemy na wybory? Co i kogo wybieramy? Programy? Obietnice? Idee? Czy może osoby i życiorysy? Dlaczego niektórzy rezygnują z udziału w wyborach? Na te i inne pytania odpowiada dr hab. Radosław Sojak, profesor UMK w Toruniu.

Michał Jędryka: Zbliżają się wybory, czyli wydarzenie, które budzi chyba największe emocje we współczesnym życiu politycznym. Budzi emocje, ale czy skupia też uwagę i odpowiedzialność wyborców?

Radosław Sojak: - To jest trochę źle postawiona alternatywa, ponieważ żeby czuć się za coś odpowiedzialnym, żeby chcieć wykonać pracę, takiego racjonalnego zastanowienia się nad wyborem, którego mamy dokonać, zawsze potrzebne jest zaangażowanie emocjonalne. Można oczywiście dopytywać jak wyglądają proporcje tzn. czy patrzymy na wybory powszechne bardziej w kategoriach pewnej rozrywki, pewnego cyrku medialnego i w związku z tym, również postrzegamy je bardziej emocjonalnie, czy raczej traktujemy je nieco bardziej rozumowo i racjonalnie jako próbę najlepszego zabezpieczenia własnych interesów. I teraz odpowiedź jest tutaj dosyć prosta. Oczywiście zdecydowanie bardziej chodzi tutaj o emocje dlatego, że zostawiając na boku wszystkie inne rzeczy, rządzenie państwem na dowolnym poziomie zrobiło się tak skomplikowane i tak wyspecjalizowane w związku z rozrostem biurokracji, w związku ze złożonością tej maszynerii, z liczbą usług publicznych jakie samorządy i państwo zapewniają. Stało się to tak złożone, że właściwie trudno wymagać od przeciętnego obywatela, żeby czuł się nie tyle ekspertem, co czuł się dobrze poinformowany w choćby jednym obszarze związanym z obietnicami wyborczymi, czy z tym co skupia uwagę, co jest osią konkretnych wyborów. Musimy zdać się trochę na emocje, na wyczucie, na intuicję, na smak. Ja nie traktowałbym tego jako czegoś bardzo, bardzo negatywnego.

Pozostając na poziomie wyborców, czy wiemy jakimi motywacjami kierują się idąc do urn? Chodzi mi o to czy rzeczywiście wierzymy, idąc do urn, że jesteśmy w stanie coś zmienić, że mamy na coś wpływ, czy raczej idziemy jako pewną demonstrację, jako utożsamienie się z czymś?

- Dobrze byłoby zacząć od analizy lingwistycznej. Mianowicie jest taka forma językowa, mówi się czasami o tym, że "idę dać głos", "idę oddać" albo "dać głos" komuś. Myślę, że ta konstrukcja "dawania czegoś" jest tutaj istotna dla zrozumienia motywacji przeciętnego wyborcy bo mówimy tutaj raczej o pewnych zachowaniach uchwytnych statystycznie. Otóż większość z nas ma takie poczucie, ja nie dyskutuję czy ono jest uzasadnione, czy jest nieuzasadnione, że dajemy ten głos w pewnym sensie za darmo. Nie mamy takiego poczucia, że dzięki politykom, którzy w Polsce cieszą się bardzo niskim poziomem zaufania i szacunku społecznego, coś otrzymujemy. W związku z tym mamy takie poczucie, przynajmniej w większości, że idziemy dać ten głos, tak trochę za darmo i trochę z łaski. Musimy zbudować w sobie różnego rodzaju mechanizmy usprawiedliwień, że to robimy, w ten sposób, że mówiąc wprost po raz kolejny dajemy się naciągnąć komuś na to, żeby ten głos mu dać. W związku z tym jedną z takich technik obrony własnego dobrego samopoczucia i dobrego ego w tym kontekście jest dystansowanie się wobec własnego wyboru. To znaczy: idę, głosuję na nich, ale z zaciśniętymi zębami, widzę ich wszystkie wady, ale inni są jeszcze gorsi. To są bardzo często tego typu motywacje. W badaniach socjologicznych bardzo wyraźnie widać, że spora część Polaków twierdzi, że nie identyfikuje się w pełni z żadną partią polityczną. Jest to odsetek zdecydowanie większy niż tylko ci, którzy na wybory nie chodzą. Myślę, że często te motywacje, zwłaszcza te, które są artykułowane, które są wprost wyrażane to są takie motywacje, powiedziałbym lekko zdystansowane. To oczywiście nie dotyczy tzw. twardych elektoratów. Niektóre partie tych twardych elektoratów mają więcej, inne partie twardych elektoratów mają mniej. Tu z kolei zazwyczaj głosujemy nie ze względu na konkretne programy czy konkretne obietnice, tylko ze względu na pewne ogólne wyobrażone idee. Jeden z moich kolegów użył kiedyś takiej metafory że to jest trochę tak jak z kibicowaniem reprezentacji narodowej. To znaczy, ja nie muszę kochać tych wszystkich piłkarzy czy siatkarzy. Nie muszę uważać, że oni są idealni, świetni i pod każdym względem godni naśladowania, ale to jest reprezentacja, to jest pewna idea i tak należałoby rozumieć motywację tak zwanego twardego elektoratu.

Panie profesorze, podejmując wątek negatywnego postrzegania polityków, czy zauważa plan różnice pomiędzy wyborami ogólnopolskimi takimi jak parlamentarne a wyborami samorządowymi, które ze swojej natury powinny jednak dotyczyć rzeczy, które dzieją się na naszej ulicy, w naszej dzielnicy? Czy to negatywne postrzeganie ma tutaj takie samo natężenie?

- Na pewno nie, dlatego że we wszystkich badaniach socjologicznych identyfikuje się taką zależność, że im niższy poziom administracji i władzy, tym wyższy poziom zaufania społecznego. W związku z tym władze samorządowe, wśród różnych instytucji politycznych, cieszą się najwyższym poziomem zaufania i pozytywnych ocen. To nie zmienia faktu, że w momencie kiedy zaczyna się kampania, kiedy zaczynają wisieć plakaty, zaczynamy tych samorządowców postrzegać przez pryzmat wszystkich innych polityków i w trakcie samej kampanii, tuż przed wyborami, myślę, że motywacje są jednak dosyć podobne.

A dlaczego sami kandydaci próbują się koniecznie utożsamić z tymi wielkimi problemami, którymi żyje cała Polska, nawet ideowymi problemami, które dzielą Polaków w skali całego kraju. Czy nie da się tutaj ograniczyć, oddzielić tych spraw?

- Myślę, że to jest wbrew pozorom zachowanie w znacznej mierze racjonalne. Wybory samorządowe to są wybory, które tradycyjnie mają jedną z niższych frekwencji, co oznacza, że w znacznej mierze decydują o danych głosach tzw. twarde elektoraty. Twarde elektoraty, zgodnie z tą metaforą reprezentacji piłkarskiej, głosują nie na ludzi, nie na konkretne osoby czy nie na konkretne lokalne programy, tylko na reprezentację pewnych idei. Jeżeli tak to wygląda na poziomie lokalnym to jest to strategia politycznie jak najbardziej racjonalna. Odwołuję się do ogólnej idei, którą reprezentuje nasza drużyna i przedstawiam się jako element owej naszej drużyny. Oczywiście w wyborach samorządowych tych lokalnych, częściowo niepolitycznych komitetów jest i tak więcej. One często odnoszą całkiem spory sukces, ale jak się przyjrzeć ich historii to one zazwyczaj dochodziły do władzy, mówię tu o całych ugrupowaniach, ale też o konkretnych osobach, jednak w ramach jakieś drużyny politycznej, w której później alienowały się, dystansowały się wobec niej. W kolejnych wyborach łatwiej było wystąpić pod szyldem niepartyjnym czy lokalnym niż pod szyldem partyjnym dopiero wtedy, kiedy już zaczęło się rządzić i zaczęło się mieć, mówiąc wprost i socjologicznie, pewne profity z tego. że jest się u władzy.

Na zakończenie zapytam, co by pan osobiście radził przeciętnemu wyborcy? Nad czym powinien się zastanowić przed pójściem do urny, żeby z tych wyborów jednak wynikła nie awantura polityczna ale wspólne dobro?

- Ja zawsze w tym kontekście mówię, że rzecz, którą warto zrobić to jest rodzaj takiego rachunku sumienia dotyczący tego jakie są moje prywatne interesy. To dotyczy nie tylko wyborów samorządowych, ale także wyborów parlamentarnych, w mniejszym stopniu wyborów prezydenckich. Mówiąc wprost, kiedyś Ronald Reagan wygrał telewizyjną debatę prezydencką zadając pytanie: "Odpowiedzcie sobie na pytanie mili państwo czy wam się żyło lepiej w ciągu ostatnich czterech lat rządów Demokratów, czy żyło wam się lepiej 8 lat temu jak rządzili Republikanie?". Otóż, wydaje mi się, że tak naprawdę podstawowa rzecz, którą powinien zrobić każdy wyborca to jest odpowiedzieć sobie na pytanie jaki jest jego interes. Nie tylko w skali lokalnej, ale w skali kraju. Która partia najlepiej reprezentuje jego interes. Twardym elektoratom radzę, żeby zadać sobie pytanie o te interesy a nie o idee, z którymi się identyfikują. To nie zmienia faktu, że większość z nas pójdzie zagłosować na swoje dobre samopoczucie. I tak dla tego wyboru kluczowe znaczenie będzie miało to, czy my się z nim dobrze będziemy czuli jako wyborcy.
Polskie Radio PiK - Rozmowa dnia - Radosław Sojak

Zobacz także

Jakub Mikołajczak

Jakub Mikołajczak

Marcin Skalski

Marcin Skalski

Agnieszka Łoboda

Agnieszka Łoboda

Marek Wojtkowski

Marek Wojtkowski

Krzysztof Kukucki

Krzysztof Kukucki

Ewa Koman

Ewa Koman

Anna Jackowska

Anna Jackowska

Łukasz Schreiber

Łukasz Schreiber

Jan Krzysztof Ardanowski

Jan Krzysztof Ardanowski

Arkadiusz Fajok

Arkadiusz Fajok

O ważnych sprawach z ważnymi gośćmi...

„Rozmowa Dnia” – od poniedziałku do piątku
po wiadomościach o godzinie 8:30.
Prowadzą: Agnieszka Marszał i Maciej Wilkowski.

Na Wasze pytania i uwagi czekamy
pod adresem mailowym:
rozmowadnia@radiopik.pl


26 15922126961070
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę